Lafcadio pisze:
Podobnie jak Evangelion-wideoklip z "I'm think I'm a clone now".
Ach nic nier mów. Dla mnie Evangelionowe teledyski do różnych utworów są super, aczkolwiek pierwszy w rankingu jest na 100%
Engel!
Lafcadio pisze: Każdy bohater jest w zasadzie opowiedziany. Ed(Eda?) właściwie nie lubię.
Ja zdecydowanie lubię takie postraci drugoplanowe jak Ed i Ein. Są świetnym uzupełnieniem pełnokrwistych bohaterów pierwszoplanowych. Ładnie wypełniają tło. Sa zabawne. Jest między nimi nić porozumienia niedostępna dla bohaterów pierwszoplanowych, co powoduje, że dla mnie te postaci jednka żyją.
Lafcadio pisze: Jet jest w zasadzie opowiedziany do końca, po prostu jako bohater jest wydaje mi się taki bez polotu.
Jako byłty gliniarz robi po prostu za skałę i opokę - to jest człowiek, an którym wszyscy inni mogą polegać. Taka postać w anime musi być - wielki facet o miękkim sercu, który w wolnych chwilach pichci i zajmuje się bonsai. Stanowi przeciwwagę dla postaci tajemniczych, o niestabilnej psychice, bo wiadomo, że jest i będzie ZAWSZE. ;)
Lafcadio pisze: Faye ma więcej polotu, ale też nie zawsze. Podoba mi się ta różnica pomiędzy nostalgią tej postaci a jednocześnie tym jaka ona jest w powierzchownym zachowaniu.
Tak, zdecydowanie. Można się wręcz zastanawiać, jaka ona była w swoim poprzednim życiu (przed zamrożeniem). Widać, że przyjęła pewien schemat zachowania dostosowany do sytuacji, w jakiej się znalazła. Aczkolwiek zaskoczyło mnie, do jakiego stopnia poważnie myśli o swojej przeszłości i do jakiego stopnia chce ją jednak poznać, wrócić do czegoś, co ma wrażenie, że straciła.
Ona jest dość podobna do Spike'a. Nie pokazuje, co tak naprawdę jest dla niej ważne.
Lafcadio pisze: O Spike'u dowiadujemy się najwięcej, bo miał w sumie najbogatsze życie, ale jest też sporo niedopowiedzeń, które ot tak sobie zostawiono. Podoba mi się to, bo lubię jak są niedpowiedzenia, kiedy to ja muszę poskładać puzzle.
Czy on miał najciekawsze to nie wiem. Ale wiem, że znów jest dość standardowym bohaterem anime, z ciężką przeszłością w organizacji przestępczej czy inszej, z której się wyrwał i spróbowal żyć inaczej. Ja już takich bohaterów sporo widziałam i polubiłam. W Bebopie nie jest on elementem decydującym o powodzeniu serialu - moim zdaniem o wiele bardziej zagrała chemia między wszystkimi postaciami połączona z elementem szaleństwa i absurdalnego humoru. Oczywiście odkrywanie przeszłości Spike'a jest ciekawe, spina całość opowieści. I momenty dramatyczne są faktycznie dramatyczne, świetnie podbudowane muzycznie. Aczkolwiek nie zapomniajmy, że Spike nie potrafi żyć tylko swoją tragedią z przeszłości, sam doprowadza często do sytuacji absurdalnie komicznych. :)