Wolfie pisze:Osobiście uważam, że proza, w której ani razu nie padnie przekleństwo, jest nienaturalna, sztucznie ugrzeczniona.
Wolfie pisze:Ależ skąd! Wulgaryzmy powinny być używane roztropnie.
Powiem tylko, że te cytaty są z lekka sprzeczne. Co jeżeli roztropność nakaże mi nieumieszczanie żadnych wulgaryzmów w utworze. Jak to się ma do pierwszego z cytatów?
Dodam jeszcze, że z wulgaryzmami łatwo przesadzić i popaść w śmieszność. Co oczywiście nie oznacza, że nie powinno się ich używać.
Kolejny tekst.
Uziman: Umysłu moc
Stwórz w swej głowie pomieszczenie.
Albo to zbędna stylizacja, albo zbędny zaimek.
Zachowaj swoje obecne ubranie.
Wcześniej nie padło nic na temat ubrania bohatera, uwaga nieco bez sensu.
Cały teren pokryty jest drzewami wszelkiej maści.
I wszelkich ras...
Nie wiesz jak? Spróbuj pozbyć się drzew. Zasłaniają wszystko.
Powinna zostać sama polana i pokój. Wróć do niego.
Polana to z definicji:
SJP pisze:polana «niezadrzewione, porośnięte trawą miejsce w lesie»
Jak usuniesz drzewa, polana zniknie sama z siebie. :)
Powinna zostać sama polana i pokój. Wróć do niego.
Sądzę, że tyle wystarczy.
Zacznij go usuwać. Niech po kolei zniknie każdy element wyposażenia.
„Go” to pokój. Ale elementy wyposażenia to nie pokój. Za to dalej...
Powinna zostać sama polana i pokój. Wróć do niego.
Sądzę, że tyle wystarczy.
Zacznij go usuwać. Tak, dokładnie. Niech po kolei zniknie każdy element wyposażenia. Skończyłeś? To wymaż siebie. W całości, za jednym zamachem. Ma zostać sam pokój. On zaś rozpada się po kawałku., cegła za cegłą.
Przyznam, że nie rozumiem, o co chodzi. Zmienny w poglądach ten hipnotyzer... Zacznij usuwać pokój, skończ usuwać, nie usuwaj, potem znów usuń...
Raz, dwa, trzy.
Pstryknięcie.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki obudziłem się.
To nie jest dobre. Piszesz z punktu widzenia narratora pierwszoosobowego, Autorze. Za to dystans jest tu taki, jak u narratora trzecioosobowego. Dodatkowo w żaden sposób nie oddajesz zmiany stanu świadomości bohatera (hipnoza => pełne czuwanie), przez co mam wrażenie, że bohater jest w jakiś magiczny sposób cały czas doskonale zorientowany, co się z nim dzieje.
Siedziałem na aksamitnym fotelu, z wielkim hełmem przypiętym do głowy Naprzeciw mnie zaś, znajdował się doktor.
Wielka litera w środku zdania...
Wiedzieliście, że umysł też się poci? W trakcie „wysiłku” zwanego myśleniem wydzielają się pewne cząsteczki, Eatrie, jednak w ilościach tak śladowych, że nie jesteśmy w stanie ich dostrzec w życiu codziennym.
Eatrie – dlaczego to jest wielką literą? Protony, neutron, bozony – wszystko to piszemy mała literą (chyba że to początek zdania :))
Błędy:
1. Pocący się umysł. Znaczy, jest to porównanie z wysiłkiem fizycznym, pracującymi mięśniami. Podążając tropem autorskich skojarzeń – spożywanie potu zwiększa siłę mięśni. Kompletnie nietrafna analogia.
2. „Wysiłek” zwany myśleniem. Po pierwsze myślenie jednak wiąże się z wysiłkiem - niefizycznym, intelektualnym, ale jednak. Wiedzą o tym wszyscy studenci przed/podczas sesji. Skąd więc ten cudzysłów?
3. Narrator gadający do czytelnika. Skąd ten zwrot? (podkreślone)
4. Tajemnicze eatrie – cząstki niedostrzegalne w życiu codziennym. Zupełnie tak, jak cała masa innych cząstek elementarnych. Oczekiwałbym więcej wysiłku autorskiego w uwiarygodnienie pojawienia się/późnego wykrycia eatri w przedstawionym świecie.
- Całkiem nieźle – odparł doktor. – Spójrz – wskazał buteleczkę podłączoną do dziwacznej aparatury na biurku obok. Była wypełniona mniej więcej do połowy.
Jeżeli podczas jednego seansu hipnozy daje się zebrać pół, nawet małej, butelki, to mam wrażenie, że ich mimo wszystko jest ich produkowane podczas procesu myślenia dość dużo. Bardzo to szkodzi założeniom autorskim o „tajemniczości” eatri. Chyba powinny być wcześniej wykryte. Zwłaszcza że są widzialne gołym okiem i można je przechowywać w zwykłej szklanej butelce.
I skąd "dziwaczność" aparatury? Przecież, narrator właśnie przed chwilą poinformował mnie o eatriach, skąd się biorą, co robią, i że można je łapać. Mam uwierzyć, że dostał amnezji i nie wie, do czego służy aparatura, do której był podłączony?
Kompletnie tego nie przemyślałeś Autorze
- Zebraliśmy całkiem sporo. Powinno spokojnie wystarczyć. – wstał, wziął naczynie i podał mi je. - Zapłać w recepcji. Tyle, ile zawsze.
Znaczy, bohater to zaraz zje/wypije. I mimo że to produkt jego własnego mózgu? Czyli koszt wytworzenia poprzez proces myślenia, jest znacznie niższy, niż spodziewany wzrost szybkości/poprawności myślenia. To jakby produkować benzynę z powietrza.
Perpetuum mobile.
I jeszcze jedno – hipnoza. Ten stan jest osiągany podczas głębokiego relaksu. Czyli czegoś niekojarzącego się z wysiłkiem intelektualnym. Czy nie lepiej byłoby dać „producentowi eatri” coś nieco bardziej pobudzającego? Test inteligencji? Zadania matematyczne? Redakcję tekstu?
Teraz poważniejsze zarzuty.
Nie spełniłeś wymogów warsztatowych. To scena jest, nie utwór zamknięty. Coś na kształt początku opowiadania/powieści. Jakiś gość przychodzi, hipnotyzują go, zbierają eatrie, gość z butelką eatri wychodzi. I co dalej?
Nic z tego nie wynika, Autorze.
Dalej scena (wannabe utwór) jest niespójna. O czym to właściwie jest? Dlaczego tak detalicznie opisujesz, Autorze, hipnozę bohatera? Jakie to znaczenie czy facet wyobraża sobie pokój, las, polankę czy wypadki samochodowe, apokalipsę lub gołe dupy? Przecież, chodzi li tylko o wysiłek intelektualny, który wzmaga produkcję eatri. Po co to tak dokładnie opisywać?
Zasadniczo, detaliczny opis hipnozy zajmuje coś około dwóch trzecich tekstu. Później Autor szybko informuje o eatriach, bohater zabiera butelkę ze wzmiankowanymi cząsteczkami i znika. O co tu chodzi?
Nieprzemyślany pomysł i tekst.
Słabo,
uzimanie.
e. interpunkcja
e2. głupi przecinek...