Biorąc pod uwagę, ze ceny wcale nie ekskluzywnych komiksów dochodzą w Polsce do 100 zł, to 200 zł zapewne nie wydaje się kolekcjonerom tak wielkim wydatkiem...
Ale literatury chyba nie da się kolekcjonować tak, jak obrazów. A może się mylę?
Rekrutacja
Moderator: RedAktorzy
Dokładnie, literatura i komiksy to dwie, zupełnie różne bajki. Ciągle uważam, że z książkami to by się nie udało. Z chęcią bym się jednak zapoznał z dobrze opracowanymi przemyśleniami Przewodasa. Gdyby oczywiście ten, pokusił się o takowe opracowania.
Tymczasem zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami w innym temacie, który właśnie założyłem, a do którego powstania przyczyniły sie w dużym stopniu przemyślenia z tego wątku.
Zapraszam - http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=3139
Tymczasem zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami w innym temacie, który właśnie założyłem, a do którego powstania przyczyniły sie w dużym stopniu przemyślenia z tego wątku.
Zapraszam - http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=3139
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Odpowiadam zbiorowo, no i trochę po głównej burzy w szklance wody, no, ale mnie nie było :)
Kilka miesięcy temu w czasie spotkania fantastów w ramach Festiwalu Nauki,w Domu Literata, Jacek Komuda bardzo sarkał na takich "łamistrajków", co to piszą i umieszczają swoje utwory za darmo w sieci, że podcinają gałąź , na której JK i inni pisarze siedzą. Ale jeden gość z sali oraz ja przedstawiliśmy mu zaraz przykłady, które i tu przytoczę: Stross, Doctorow, Watts. W sieci są za darmo, legalnie, pełne, gotowe do wydruku powieści tych autorów (pdf z okładką i info, jak najlepiej ustawić drukarkę, żeby wyszło ładnie i ekologicznie), a jednak te same powieści sprzedają się w papierze, są sprzedawane do kolejnych krajów, a nawet zyskawszy popularność w sieci są drukowane w realu dopiero po tym, jak ściągnęło i przeczytało je setki, tysiące osób (przykład: "Agent to the stars", John Scalzi, od kilku lat w sieci, w realu wyszła w październiku 2008 AFAIR). Więc MOŻNA zarobić na MASOWO ściąganym, DARMOWYM pliku, nijak NIEZABEZPIECZONYM przed kopiowaniem. I wcale nie trzeba być do tego Dostojewskim czy Conradem.
Ten kierunek jest o wiele bardziej ekonomiczny - nawet jeśli milion osób przeczyta za darmo, to można mieć uzasadnione przypuszczenie, że kilka procent z tej masy (czyli co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób) kupi juz sprawdzony produkt w formie drukowanej (przykład: właśnie czekam na dostawę "normalnej" edycji "Old man's war" Scalziego, mimo że na półce mam ten tom wydrukowany z pdf-a i przeczytany).
A tak w ogóle, to nie jestem w stanie myśleć w ten sposób o książce - jako TYLKO o produkcie. Ktoś mądrzejszy powiedział kiedyś, że autor ma pisać to, czego potrzebują czytelnicy, ale sobie tego nie uświadamiają. A nie to, czego żądają. Autor powinien być profesjonalny, ale moim zdaniem nie powinien być wyrobnikiem.
"Chcę książki o nastoletnich węgierskich wampirach w XIX wieku, z małą ilością seksu, ale z dużą ilością zdań wielokrotnie złożonych" - a autor ma to TYLKO napisać. To nie model dla mnie. Wolę, jak autor mnie pozytywnie zaskoczy, pomyśli o czymś, o czym ja bym NIE pomyślał.
ps. przepraszam za dużą ilość capslocka, chyba odstawienie od forów tak na mnie podziałało. To minie.
/edit: dodane o ściąganiu ze słupa.
Ma być to zabezpieczenie w postaci indywidualnej erraty, OK, załapałem. Ale jeśli to byłby taki super interes (bo za jakiś czas można sprzedać z zyskiem), to zaraz znaleźliby się kupujący-słupy, jak przy kredytach. Zamawia taki, dając swoje dane, a kupując dla kogoś innego. Ten inny jest już nieznany - tak słupowi, jak i autorowi - i anonimowo wrzuca skan na sieć. Po chwili "eksluzywną" treść zna cała Polska plus emigracja. I ścigajcie sobie, rzeszo 99 czytelników + autor, takiego słupa, ściągajcie z niego zadośćuczynienie, jak on sobie za zarobione w ten sposób 50 PLN kupił tyle flaszek nalewkim ze już nawet nie pamięta, pod którym monopolowym stał.Przewodas pisze:Po co w ogóle druk?!
Osobom, które wpłacą na moje konto 500 PLN wysyłam plik z nową powieścią (pod warunkiem, że tych osób zbierze się 100). Niech sobie potem drukują, oprawiają i zdobią. Cena daje gwarancję, że nie odstąpią innym za darmo.
Otóż to!Albiorix pisze:Tak naprawdę średnio to widzę. Już prędzej odwrotnie - dać treść publice na sieci (piraci nie mają co robić) i stupięćdziesięciotysięcznoosobowemu rozentuzjazmowanemu tłumowi fanów który powstanie dzięki popularności naszej darmowej treści sprzedać egzemplarze 30-złotowe i piękne, limitowane, kolekcjonerskie egzemplarze 500-złotowe.
Kilka miesięcy temu w czasie spotkania fantastów w ramach Festiwalu Nauki,w Domu Literata, Jacek Komuda bardzo sarkał na takich "łamistrajków", co to piszą i umieszczają swoje utwory za darmo w sieci, że podcinają gałąź , na której JK i inni pisarze siedzą. Ale jeden gość z sali oraz ja przedstawiliśmy mu zaraz przykłady, które i tu przytoczę: Stross, Doctorow, Watts. W sieci są za darmo, legalnie, pełne, gotowe do wydruku powieści tych autorów (pdf z okładką i info, jak najlepiej ustawić drukarkę, żeby wyszło ładnie i ekologicznie), a jednak te same powieści sprzedają się w papierze, są sprzedawane do kolejnych krajów, a nawet zyskawszy popularność w sieci są drukowane w realu dopiero po tym, jak ściągnęło i przeczytało je setki, tysiące osób (przykład: "Agent to the stars", John Scalzi, od kilku lat w sieci, w realu wyszła w październiku 2008 AFAIR). Więc MOŻNA zarobić na MASOWO ściąganym, DARMOWYM pliku, nijak NIEZABEZPIECZONYM przed kopiowaniem. I wcale nie trzeba być do tego Dostojewskim czy Conradem.
Ten kierunek jest o wiele bardziej ekonomiczny - nawet jeśli milion osób przeczyta za darmo, to można mieć uzasadnione przypuszczenie, że kilka procent z tej masy (czyli co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób) kupi juz sprawdzony produkt w formie drukowanej (przykład: właśnie czekam na dostawę "normalnej" edycji "Old man's war" Scalziego, mimo że na półce mam ten tom wydrukowany z pdf-a i przeczytany).
Wystarczy średniej jakości aparat cyfrowy, kilkadziesiąt razy pstryk, pstryk, i książka w małym i wygodnym formacie jpeg jest w sieci.Przewodas pisze:Postarałbym się też o papier utrudniający kopiowanie ksero, chyba są takowe? Np ulegające natychmiastowemu sczernieniu pod wpływem światła kserografu...
Przecież to jest ISTOTA Twojej propozycji. Pisać dla BOGATYCH, to, co sobie ZAŻYCZĄ, tak, jak sobie ZAŻYCZĄ.Przewodas pisze:Proszę, proszę co nam tu znów wychodzi spomiędzy wierszy!
Że pisarz dla swoich czytelników ma być dziwką i zabaweczką.
Że pisarz ma włazić w tyłek prostakom bo mogą kupić jego książkę.
Że pisarz ma kadzić, dogadzać, usługiwać i mówić jacy jesteście wielcy, ważni i świetni...
A tak w ogóle, to nie jestem w stanie myśleć w ten sposób o książce - jako TYLKO o produkcie. Ktoś mądrzejszy powiedział kiedyś, że autor ma pisać to, czego potrzebują czytelnicy, ale sobie tego nie uświadamiają. A nie to, czego żądają. Autor powinien być profesjonalny, ale moim zdaniem nie powinien być wyrobnikiem.
"Chcę książki o nastoletnich węgierskich wampirach w XIX wieku, z małą ilością seksu, ale z dużą ilością zdań wielokrotnie złożonych" - a autor ma to TYLKO napisać. To nie model dla mnie. Wolę, jak autor mnie pozytywnie zaskoczy, pomyśli o czymś, o czym ja bym NIE pomyślał.
ps. przepraszam za dużą ilość capslocka, chyba odstawienie od forów tak na mnie podziałało. To minie.
/edit: dodane o ściąganiu ze słupa.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA