Lukan.z Od pewnego momentu mój faworyt :), a konkretniej od czasu „feniksów wojny” z pierwszego, w założeniu romantycznego, pocałunku.
Lukanie, podpierając się wieloletnim doświadczeniem redaktorskim, z katedry którego poprzemawiam sobie czasem :), stwierdzę – nie umiesz pisać.
Wybacz brutalność stwierdzenia, ale prędzej czy później i tak byś się o tym dowiedział (być może już wiesz, przeczytawszy opinie innych). Nie potrafisz ani zbudować klimatu, ani wzbudzić konkretnych emocji w odbiorcy, ani przekazać tego co masz do przekazania.
Twoje teksty rozbawiły mnie, w sposób, którego zasadniczo autorzy starają się unikać.
Podstawowym błędem jest zły dobór słów: są to SŁOWA, a nie po prostu słowa. Powtórzę to, co mówiłam już kiedyś bodajże do Xiri – czasami jedno, zwyczajne „nie” może zawalić Twój świat. Tymczasem Lukanie, Ty w to nie wierzysz, starasz się tchnąć w swoje teksty większe emocje i w efekcie rozdymasz określenia do groteskowych rozmiarów.
Spójrzmy na powyższe zdania, są rozdęte i komiczne. A nie trzeba wiele, by śmieszności uniknąć.Ogniste feniksy wojny pochłaniały domy wynędzniałych ludzi.
Leżałem nad brzegiem Wisły zachlapany własną krwią, czując, że Anioł Śmierci zbliża się do mojej obolałej duszy.
Zaraz usta ich złączyły się w jedno cierpiące serce.
Pierwszy tekst zacząłeś słowami:
„Warszawa płonęła”
I jest to dokładnie to samo, co: „Ogniste feniksy wojny pochłaniały domy wynędzniałych ludzi.” Przy czym zupełnie nie wiem dlaczego uznałeś za stosowne poinformowanie mnie, że ludzie są wynędzniali, ale to tak na marginesie.
Drugie zdanie: „Leżałem nad brzegiem Wisły zachlapany własną krwią.” – i to już dość, jeśli chodzi o środki wyrazu. Nie trzeba dodawać obolałej duszy i innych gadgetów!
Trzecie zdanie: „Pocałunek miał smak rozstania.” Cztery słowa, metafora – chwatit’.
Dalej, w ogóle nie masz pojęcia Lukanie o budowaniu nastroju i o wykorzystaniu środków stylistycznych: twój pierwszy i drugi tekst nie różnią się pod tym względem absolutnie niczym. Oba są nadęte, patetyczne, co gorsza, oba są identycznie osadzone, identycznie poprowadzone, jak również rozwiązane. A to, surprise, surprise, jest źle. A nawet bardzo źle.
Cóż, nie zdradzę chyba kosmicznej tajemnicy, mówiąc, że uderzanie w ton patosu, tragizmu jest zabiegiem prostym. Łączenie tego patosu z obrazkiem wojennym jest zabiegiem już nawet nie banalnym… Nie ma w Twoich tekstach niczego, ani pomysłu, ani stylistyki, z gramatyką też nienajlepiej:
„Nagle zobaczył demoniczny kształt na morzu. Padł z niego ogłuszający strzał. Rozkazał wycelować i działem dać odpowiedź.” – zwróć uwagę co się dzieje z podmiotem w tym fragmencie. W pierwszym zdaniu jest nim kapitan, a dalej?
Napisawszy co powyżej, zerknęłam sobie do opinii na FF (w poszukiwaniu własnej, wcześniejszej). Rzuciłam okiem i, przyznam, że rozbawiły mnie sugestie w zakresie źle użytych przecinków. Twój problem jest o wiele większy, Lukanie, niż kulawa interpunkcja. Szczerze mówiąc chciałabym otrzymywać teksty, w których jedynymi błędami byłyby interpunkcyjne. Niestety, w przypadku Twoich tekstów nie wiedziałabym od czego zacząć poprawki. Zdaje się, że byłoby mi łatwiej samej napisać coś w temacie.
Ogólnie – zastanowiłabym się mocno nad kontynuowaniem wędrówki w tym kierunku. Pewnie za chwile polecą w moim kierunku kamienie, ale, Lukanie, w Twoich tekstach nie ma niczego, co przepchnęłoby je przez selekcję. Dlatego, jeśli chcesz pisać, masz potrzebę pisania, nie chcesz się poddać, to jednak musisz zebrać do przysłowiowej kupy całą swoją determinację i zacząć od początku. Wrócić do podstaw. Do punktów Twaina. Do podstaw konstrukcji tekstu. I zdania.
I definitywnie zarzucić przekonanie, że do powiedzenia rzeczy ważnych trzeba wyjątkowo wielkich słów.
Anonim wziął udział w jednych warsztatach, com miała do powiedzenia tom rzekła.
KPiach
I tu uwaga dodatkowa dla odbiorców :) – czytam te teksty niejako hurtem, albowiem z przyczyn rozmaitych nie mogłam tego robić w czasie właściwym. Dlatego też, niektóre teksty, przez Was omówione setki razy, dla mnie są odkryciem.
Czytałam Piachową „Schadzkę” i chyba nawet pisałam coś na ten temat, ale dopiero teraz zapoznałam się z „Wyborem…” i już żałuję szczerze. I oczywiście głęboko.
Piasiu Miły, co to za paskudna sztampa?! Co za obrzydliwie płaski, banalny, nieprzemyślany cios w miękkie?! Aż mnie zatchło. No potworne to jest, no! Równie wyrachowane jak sceny z „Titanica”. Od zawsze (być może kojarzysz) przeciwko takiemu czemuś protestuję. A tu?
Zdanie „Pochyliła się i przywarła do ust syna.” Przyprawiło mnie o niejakie mdłości, bo albo mamy do czynienia z aktem wysysania duszy/oddechu, albo z niestrawną zawartością patosu…
Najlepiej na tym tle wypada scena komiczna – być może przez kontrast.
Zerknęłam sobie jeszcze do zakuŻonych i podsumowując powiem tak. Stylistycznie, językowo jest czysto – naprawdę.
Piszesz poprawnie, płynnie, jest w tym może nawet zalążek własnego stylu. Niestety fabularnie to są okulawione dzieci. Kalekie (dostosowuję się do retoryki przyjętej), dychawiczne. Nic z nich nie wynika. Tego się nawet nie chce czytać, bo jakieś takie niedorobione.
Wiem, że to po otrzymaniu uwag w stylu: stary przecinek ci się obsunął, może wydawać się okrutną i miażdżącą krytyką ale tak nie jest. Staram się pokazac Wam dlaczego Wasze teksty nie przeszłyby przez sito selekcji, nad czym musicie popracować w drodze do debiutu i gdzie są Wasze pięty. Twoją, Achillesie, jest fabuła. Nijaka, miałka, albo oparta na wyświechtanych chwytach, albo taka jak w tekście dowolnym – po lekturze, do której trzeba się zmusić, czytelnik (czyli ja) zasiadł pustym wzrokiem popatrzył w przestrzeń i zapytał: to o czym to było? Proponuję, żebyś napisał tekst o czymś, co jest ważne dla Ciebie. Może wtedy coś z tego wyjdzie. Napisz o tym, co Cię obchodzi, na czym się znasz, co rozumiesz i co nie jest Ci obce. Z tym co napisałeś dotychczas, u nas, u nas – na FF – pozostaniesz.
wpisz tu jakiś txt
O tekście romantycznym, który okazał się komiczny już pisałam – nie będę się więc powtarzać. Autor w tych trój-warsztatach więcej do zaoferowania nie miał, nie dziwota więc, że i ja nie mam nic więcej do powiedzenia.
marq Było warto? - to tytuł pierwszego tekstu – romantycznego. Odpowiedź musiała być najwyraźniej negatywna :), bo w kolejnych warsztatach autor się nie pojawił.
Trochę szkoda, bo patrząc po tym pierwszym być może byłoby warto przyjrzeć się tym tekstom dokładniej. Ale skoro autor nie dał materiału, to nie ma i czego „bliżej” analizować.
Świeżynek
Westchnę sobie, Świeżynku, trawiąc Twój „Żurek”, bo trawić ciężko. Nie wiem jakim cudem udało Ci się znaleźć choćby jeden powód, dla którego uznałeś, że tekst ten będzie odpowiadał wymogowi: romantyczny. Najbardziej nadawałaby się do warsztatów: napisz tekst możliwie nijaki. Operujesz językiem szkolnym – poprawnym, absolutnie przeciętnym. I to jedyna zaleta (o ile w ogóle) tego tekstu. Z drugim i trzecim jest jeszcze gorzej. Do szkolnego języka byłeś uprzejmy dołączyć wtręty w stylu pogadanki dla klas jeden trzy:
Lub:Pieczęć była pasożytem żyjącym własnym życiem, jej niszczące działanie wpływało na całe królestwo. Od kilku lat kapłani podejmowali próby, by zanieść pieczęć do właściciela – zmarłego króla klątw.
Trzeci tekst jest tak samo komiczny, jak pierwszy romantyczny.- Słyszałem, że mieszkańcy Kalrii mają silnie zakorzenioną potrzebę przedłużenia gatunku – kapitan Morton zapalił cygaro – co zrozumiałe, gdy ich populacja maleje.
Przeczytałam wszystkie trzy i naprawdę, naprawdę nie mogę o Twoim pisaniu powiedzieć wiele dobrego. Nie ma w nich nic, co gorsza robią wrażenie napisanych na kolanie, jak zadanie domowe na przerwie, żeby nie zarobić negatywnej oceny za braki. Przede wszystkim chciałabym Ci zwrócić uwagę, że pisanie wymaga myślenia – jedno bez drugiego nie może się obyć. Tymczasem, patrząc na to jak zrealizowałeś wymagania warsztatów jestem gotowa założyć, że z tym myśleniem przy pisaniu to u Ciebie krucho. Całość robi wrażenie występów nastolatka, któremu rodzina/pani od polskiego powiedziała coś o talencie. I teraz ów hipotetyczny nastolatek uważa, że co popełni to prawie dzieło jest.
Przeczytawszy pomyślałam, że te warsztaty to pretekst jedynie, by wrzucić tekst na Zakużone, ale nie… Skorzystałam więc z opcji „szukaj”, by poczytać Twoje komentarze. Pospiech, brak zastanowienia – to są dwie charakterystyczne cechy, które aż rzucają się w oczy. I rzeczywiście, jak pisałeś, kierujesz się instynktem nie wiedzą. Zwolnij. Twoje komentarze zawierają parę celnych uwag, szkoda, że teksty nie są nawet po części tak celne.
stief
No tak, zawartość „romansu”, tudzież „romansowatości” w tekście wydała mnie się mierna, póki nie przeczytałam tego, który miał być komicznym. Potwierdza się, że pisanie tragedii to pestka, natomiast żeby coś zabawnego napisać, to jednak trzeba się wysilić.
Przeczytawszy „Idealny pocałunek” nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że na scenę znów wkroczył wysysacz oddechu/duszy. Wyraźnie jest w tym tekściku coś, podtekst, coś się dzieje, coś… Nie wiem co, ale wiem, że nie romans. Prędzej horror.
Drugi tekst komiczny? Nie wiem co tu jest komicznego, fakt, że królewna brzydka? Znaczy jeśli autor tekstu taki urodziwy to pogratulować, ale żeby się z tych nieurodnych śmiać? E… no nie wiem. Że Gapcio gryzie? Nie przesadzajmy, to też o ból przepony nie przyprawia. No chyba sama koncepcja, że król wie, że o nim bajkę napiszą. Nie sagę, pieśń, elegię cokolwiek, ale właśnie bajkę. Napiszą. Bajkę. Faktycznie, ta koncepcja jest zabawna, ale nie sądzę, by mogła uczynić z tego tekstu scenę komiczną.
Znowu niestety kolejne produkty bez przemyśleń i bez wartości. Rozumiem, że trudno jest napisać scenę komiczną, niemniej tu naprawdę nie można się nie przyczepić do prób, bo nie trzymają się kupy.
Nowina
Sceny romantycznej, hotelowej, nie skomentuję inaczej jak jedynie pod kątem języka. Treść do mnie nie dotarła. Musi być daleko, bo tak siedzę i siedzę i nijak tej treści nie widzę. Widzę za to, że Nowina może się doświadczeniami pisarskimi powymieniać z Lukanem :) – namaszczone tuszem łzy mnie ten, no, rozśmieszyli mnie.
Ogólnie Twój język jest nieporadny i wymaga sporo pracy, mnóstwo bardzo sporo :).
Ale muszę przyznać, że mimo potknięć językowych, ujęło mnie Twoje podejście do pocałunku „tragicznego”. Wprawdzie nie obyło się bez śmierci, ale przynajmniej była to śmierć w tle, a tragedia działa się w ciszy. Żadnych flag, na których malowniczo krwią wypisano: ja tu cierpię. W jakiś sposób odetchnęłam przy tym kawałku. Z ulgą.
Dlatego nie rozpękłam się, czytając odsłonę komiczną. Już tytuł powinien mnie ostrzec, że będzie coś w stylu odkrywczym. Ale nie, nawet dwa pierwszy zdania, z których mi wynikło, że Kapelusznik był jedną damą, a pozostałe damy mu akompaniowały, też mnie nie natchnęły. Przeczytałam do końca i: Dzięki za wszystko bogom za ograniczenia ilościowe…
Nowina, piszesz niechlujnie i bylejako. A to język szwankuje, a to nie treść mamy, a bełkot czysty. Nawet ciężko się do tego ustosunkować. Tam gdzie miało być świeżo i odkrywczo jest niezrozumiale – tekst pierwszy. Tekst drugi – poprawny, powtórzę podobał mi się. Mniej nachalny od tych cierpiących matek i ginących żołnierzy. Ale nie da się ukryć, że moja ocena pewnie jest zabarwiona tłem :). Tekst trzeci – kompletnie nijaki. Który, tak naprawdę, pokazuje jak piszesz?