Dobra, znalazłam te rozważania, które mnie doprowadziły do propozycji ćwiczeń.
fragment tekstu pisze:I mimo, że Magia znikła z kontynentów, tlą się gdzieniegdzie jej znikome Twory. Uśpione i ciche, znamiona sił Natury
wyjaśnienie Autorki do powyższego fragmentu pisze:Magia jest, była, podstawowym "składnikiem napędowym" niektórych magicznych stworzeń, jak np smoki, golemy, kariatydy czy driady, kiedy jej zabrakło, istoty te straciły tworzącą, podtrzymującą je przy życiu energię i stały się tym, z czego magia je ukształtowała.
Teraz robimy proste nałożenie, czyli podkreślone zostały słowa kluczowe, które się powtarzają w obu wypowiedziach, tej literackiej, i tej forumowej, a także znaczenia podobne.
Jak widać, to, co zostało powiedziane w wyjaśnieniu, niekoniecznie jest powiedziane w utworze. Autorskie chciejstwo za Tworami ukryło smoki, nimfy, golemy. Również kwestię, czym stały się owe twory.
Znamiona sił Natury", to zwyczajny bełkot jest, IMAO.
Kolejny fragment wg podobnego klucza:
fragment utworu pisze:(...)rzeźba pośrodku polany.
Z kształtów przypomina kobietę, pełną cierpienia i strachu
wyjaśnienie Autorki pisze:(To powyżej) niby miało oznajmić zainteresowanym, że to nie był człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu.
(i jeszcze:)
Więc jeśli kobieta była kiedyś np oreadą (driadą górską) lub kariatydą, obróciła się w kamień z którego powstała,
Nic nie wskazuje, żeby kobieta była nimfą. To rzeźba jest. KOBIETY.
Nic nie wskazuje również, że z żywej kobiety przemieniła się w kamień. W rzeźbę kamienną również nie wskazuje. Nic nie wskazuje również, że z kamienia powstała jak Galatea. Co najgorsze, kompletnie nie mogę dopasować tego stwierdzenia do wcześniejszej sugestii o siłach Natury. Bo rzeźba (o ile nie jest to rzeźba terenu) kojarzy mi się wyłącznie z działaniem człowieka/rzeźbiarza. I zanim padnie argument, że naturalnie też powstają bryły kamienne, które są jak rzeźby i mają kształty zwierząt, więc fantastyka może im nadawać ludzkie formy (Góry Stołowe byłyby argumentem), z tekstu zwyczajnie to nie wynika, nie ma żadnej sugestii. Skojarzenie kobieta-rzeźba = dzieło rąk ludzkich. I już.
Znaczy, jak dla mnie, pomijając koszmarne sformułowanie, to jest zwyczajnie chciejstwo, Hundziu.
Notabene: No, kobieta nie człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu - tu się przynajmniej zgadza mi w wyjaśnieniach. :P:P:P
Wyboldowany wyraz z poprzedniego cytatu będzie mi potrzebny do kolejnego fragmentu.
fragment tekstu pisze:Ojciec Czas z czułością całuje omszały głaz na polanie. Twór posłusznie, już (bez) żalu i trwogi powraca do przeszłości. W kurz, z którego powstał.
wyjaśnienie do całości: o czym jest tekst pisze:Generalnie miało być o przemijaniu (CIACH!), próbowałam wyjaśnić, że przed czasem nie można uciec, choćby nie-wiem-co.
Problem w tym, że w tekście nie znalazłam ani jednej wzmianki na temat ucieczki przed czasem. Ani ucieczki w ogóle. Podkreśliłam jedynie wyraz "strach/trwoga", ponieważ jest to jedyne odniesienie, jakie mogłabym dopasować. Do czego - nie wiem. Dzięki wyjaśnieniom Autorskim, mogę nadinterpretować, że strach rzeźby-kobiety odnosi się do czasu.
Poza tym, z czasem jest problem poznawczy.
Czas zstępuje na ziemię.
Znaczy, wcześniej na ziemi go nie było. Dopiero przyszedł. Od tego zaczyna się utwór.
Bo Czas nie uznaje tego, co dzieje się poza nim,
Dość niekonsekwentny jest, skoro polazł gdzieś, nie było go, a potem przyszedł i jeszcze śmie mieć pretensje, że coś się dzieje poza nim.
Bo Czas nie uznaje tego, co dzieje się poza nim, a Natura, zawsze odzyskuje swe prawa. I siła jej woli, jest w stanie zburzyć nawet magiczne konstrukcje.
Zauważ, że wcześniej rozciągnęłaś znaczenie Natury na Magię. I rozdzieliłaś ją z Czasem, ponieważ Czas przyszedł osobno (zstąpił był). Zatem w tym fragmencie, który nieoczekiwanie łączy czas i naturę w jedno, jest po prostu sprzeczność. Na dodatek - nie wiadomo, o co chodzi z Naturą, której
znamionami sił były Twory napędzane Magią (będącą też Naturą). Czy mnie się wydaje, czy tu jest po prostu namieszane jak sałatce?
Ojciec Czas z czułością całuje omszały głaz
Kto właściwie zniszczył tę rzeźbę - Natura czy Czas. I skąd nagle Czas stał się ojcem? Do czego niby to się ma odnieść? Do mitologii greckiej sugerowanej
tytularnie?
Tak mi się jeszcze nasunęło, że z tytułem też jest problem. Bo jak odnieść ucieczkę przed czasem czy problem przemijania do zemsty (lub nieuchronnej, karzącej sprawiedliwości - nemezis), gdy tego rodzaju rozważania można podciągnąć raczej pod nieuchronny los (zły i nieszczęśliwy, najczęściej, czyli - fatum)? Nemesis brzmi ładniej niż fatum? Oba terminy z tej samej mitologii i nawet z tej samej tragedii... :P
Zjawisko, które widać w całości - to, rzecz jasna, bełkot. Bełkot Autorski, typowy dla tekstów, w których miało być poetycznie, wzniośle, metaforycznie. Zabełkotałaś,
Hundziu.
Odkryłam pewną prawidłowość: kiedy Autor chce się wyzewnętrznić w stylu wysokim, przestaje analizować to, co pisze. Wydaje mu się zapewne, że wszystko jest jasne, bo środki artystycznego wyrazu załatwią sprawę zrozumiałości tekstu wraz z założoną dowolnością interpretacyjną odbiorców. I Autor zaczyna się upajać brzmieniem zdań - bo przecież musi brzmieć patetycznie i poetycznie, musi być ornament, ozdobność języka. Ciekawe zjawisko - sens wówczas z wypowiedzi umyka z prędkością światła.
Znaczy, że patos ponosi, to już nie wiem, ile razy pisałam na FF... 99% zdań popełnionych przez Autorów in spe, które miały wybrzmieć odpowiednio wzniośle, jest bełkotem. Jakby myślenie analityczne lub choćby zdrowy rozsądek w chwili, gdy zaczyna się jechać patosem, wyłączało się automatycznie. A powinno wtedy właśnie być najczujniejsze...
Nie zrozummy się źle. Nie mam nic przeciwko patosowi, pod warunkiem, że ten patos ma sens i cel. Kiedy coś wyraża, a nie tylko brzmi jak dzwon. Uproszczenie języka literackiego, wykastrowanie go ze środków wyrazu wszelkich, jest złe. Powstają wtedy teksty płaskie, nudne formalnie i ulatujące z pamięci w trakcie lektury. Siermiężne. Przypominające trociny, jak żarcie z McDonalda.
Ale, na litość boską! POETYZOWAĆ TRZEBA Z GŁOWĄ! Poezja ma język precyzyjny niezwykle, a przez to trudny. Precyzyjnie wzbogaca znaczenia, symbolizuje, zmienia złożenia słów i znaczeń w sumę, która jest większa od wartości pojedynczych wyrazów-składników. To nie jest kwestia wyłącznie ładnego brzmienia patetycznego i szaty graficznej tekstu. Jeżeli Autor ogranicza się tylko do tego - wychodzi potworek. Bełkot właśnie.