Czasami? Ależ, Olafie! To nie historia tworzy człowieka, ale człowiek historię. Każdy człowiek. Tylko nie o każdym człowieku zostają pozostałości, po których można byłoby powiedzieć o owym człowieku chociażby tyle, gdzie mieszkał, czy jak się nazywał.Olaf pisze:I czasami bierze czynny udział w historii.
Czym byłyby miasta bez ich mieszkańców? A ile imion mieszczan zostało zapamiętanych, zachowanych w spisanej historii? Myślę, że niewiele. Czym byłyby państwa bez pracy chłopów na roli? Każdy z tych ludzi miał swoją historię, każdy przyłożył się swoim życiem do kształtu obecnego świata, w pewnym sensie.
Oczywiście - ważne jest określenie miejsca i czasu wydarzenia, bo to też ma wpływ, na podejmowane ludzkie decyzje. Bo nie każde wydarzenie mogłoby się wydarzyć w innym czasie, i innym miejscu. Bo też jest ważne, jakie możliwości "ruchu" mieli wtedy ludzie, którzy doprowadzili do tego wydarzenia.
Mówienie, że historia to tylko jedno zdanie - data, miejsce, imię, wydarzenie... Moim zdaniem jest krzywdzące wobec całej rzeszy ludzi, która żyła przed nami. Każdy, nawet ten, o którym historia nie wspomina bezpośrednio - jest jej częścią, bo bez niego, a nuż może by czegoś nie było? (Możliwe, że trochę przesadzam... ale gdyby mój ojciec nie rzucił szkoły i nie uciekł z domu na Śląsk, nie byłoby mnie na świecie. Przykład banalny, oczywiście - historia nie przepada za słowem "gdyby", ale jednak żeby lepiej poznać to co jest, można też i rozważać to, co się nie wydarzyło - ale było możliwe i wielce prawdopodobne. Jak np. to - że mój dziadek nie dostałby przepustki z jednostki na własny ślub i nie ożenił się z moją babcią tuż przed II Wojną Światową - 27 sierpnia 1939. Wtedy też efekt byłby taki, że nie urodziłabym się, bo nie byłoby mojej mamy)
Generalnie, kiedyś słyszałam taką teorię, że o historii można mówić wtedy, kiedy wydarzyły się wszystkie możliwe skutki danego wydarzenia. Tylko nie wiem, kto miałby decydować wtedy, których wydarzeń skutki już się wydarzyły...? i czy były to wszystkie możliwe.