bejcej pisze:W duchu tego tematu chciałem zasięgnąć opinii w sprawie konkretnego przypadku. Saga Pieśń Lodu i Ognia autorstwa George'a R. R. Martina, przekładu Pawła Kruka. Jakiej próby, drodzy forumowicze, jest ów przekład? Warto, czy może lepiej nabyć książki w "wersji" oryginalnej? A może zawsze powinno się - o ile pozwalają na to możliwości i kompetencje językowe - kupować "oryginał"?
Pierwszy tom, przed poprawkami, był jakoś średnio tłumaczony ("naszyjnik z emeraldów"), ale o ile wiem drugie wydanie było poprawione i jest już OK. Natomiast teraz czytam "Dance with dragons" w oryginale, czasem patrząc na wydanie polskie (które też kupiłem, no bo promocja była w matrasie, więc jakżebym mógł) i zauważam nie błędy - tylko po prostu subtelne różnice. To tak, jak Vincent Vega tłumaczył Julesowi różnice między US a Europą - they've got the same shit over there that we got here, but it's just... it's just, there it's a little different. Gry słowne z imieniem Reek (po polsku Fetor) muszą być zmienione, jakieś zdania są przełożone poprawnie, ale czytając w oryginale miałem nieco inne... wrażenie z przeczytanego tekstu. Nie ma w nim (zapewne) błędów czy przeinaczeń - albo inaczej: na pewno są błędy i przeinaczenia, ale to w każdym tłumaczeniu się (zapewne) zdarza.
Więc konkludując: jeśli możesz oryginał, to zawsze lepiej oryginał.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA