Cordi pisze:Ja też nie wiem. Nikt przecież nie opisuje ze szczegółami, jak bohater spędza czas w wychodku (jest to czynność podobnie fizjologiczna i intymna) ;)
Dla przyciągnięcia czytelników (chyba nastoletnich), podobnie jak roznegliżowane panienki w skórzano-metalowych bikini na okładkach, zupełnie bez związku z treścią książki?
Dla dania wyrazu osobistym preferencjom Autora, czy nawet poglądom społeczno-politycznym? Na przykład Heinlein.
Dla budowania wizerunku postaci (romantyczny, czy brutalny), albo opisu relacji między bohaterami? Tu akurat można sobie poradzić inaczej, niż przez opisy bezpośrednie.
U Tolkiena nawet się nie całowali, i co z tego? I tak było wiadomo, że się kochają. Mogli się spokojnie całować nie na oczach czytelnika. Jeśli "momenty" nie są istotne dla rozwoju akcji czy budowania atmosfery, to tylko promowanie podglądactwa :)
Nu, nie bądźmy pruderyjne,
Cordi. :)
Skoro, w opinii autora, scena seksu najlepiej prowadzi czytelnika tam gdzie powinien podążać, to nie mam nic przeciwko.
Tak samo jak opis czynności wychodkowych - autor uznał, że epatowanie obrzydlistwem czemuś służy. Też nie mam nic przeciwko.
Kryterium celu jest decydujące.
Tylko taką scenę trzeba umieć opisać, jak
savikol wspomniał. :)
Nimfa pisze:Są również książki składające się prawie wyłącznie z rzeczonych scen. Na przykład ta.
Dla każdego coś dobrego;>
Znaczy pornolek w dekoracjach fantasy? Też można... :D