Kitsune
Moderator: RedAktorzy
- Elenwena
- Sepulka
- Posty: 7
- Rejestracja: ndz, 26 sty 2014 19:50
- Płeć: Kobieta
Kitsune
Witam. Zamieszczam mój pierwszy tekst, zostawiając go waszej niełasce :) bawcie się dobrze rozgryzając go na kawałeczki ;)
Kitsune
Dwunastoletnia dziewczyna biegła przez ścieżkę między polami ryżowymi z trudem łapiąc oddech. Trójkątny, słomiany kapelusz odbijał się od jej pleców utrzymując się na sznurku zawiązanym pod szyją. Porzuciła pracę w polu w pośpiechu, zupełnie nie przejmując się oburzonymi spojrzeniami innych pracujących osób. Nawet nie zdążyła rozsznurować tasiemek utrzymujących szerokie rękawy brązowego ubrania, ręce miała ubrudzone po łokcie z błota, a nogi po kolana. Sąsiad z wioski powiedział jej, że przyjechali po jej starszą siostrę. Przyjechali… nie spodziewała się, że to rzeczywiście kiedykolwiek nastąpi. Jej siostra miała rację, ale ona nie chciała jej wierzyć Nogi zaczynały ją boleć, ale nie mogła się zatrzymać. Musiała coś zrobić, tylko nie miała pojęcia, co. Była zwykłą wieśniaczką, nie miała prawa nawet patrzeć na osoby wyżej urodzone.
W końcu dotarła do bambusowego lasu, który rósł na skraju jej wioski. Nogi i płuca odmówiły jej posłuszeństwa. Musiała chociaż na chwilę przystanąć. Prawą ręką oparła się o gruby, giętki bambus. Pochylona, na zgiętych kolanach z ogromnym trudem łapała oddech. Z oczu ciekły jej łzy. Wydawało się jej, że zatrzymała się na zbyt długi czas, więc znów zerwała się do biegu, ignorując rozpaczliwy ból nóg.
Większość mieszkańców wioski zamieszkiwała drewniane domy z niezwykle strzelistymi dachami krytymi strzechą, ale ona z siostrą mieszkały w zwykłej lepiance, ciasnej i niewygodnej, ale ich własnej. Dobiegła do pierwszego domu i zatrzymała się. Z tego miejsca był widok na ich lepiankę. Koło niego kręciło się dziesięciu mężczyzn. Dwóch z nich ubranych było w piękne, błękitne szaty i wysokie, czarne czapki. Siedzieli na białych koniach. Towarzyszyło im czterech konnych wojowników, wyraźnie wyróżniali się odziani w zbroje z mieczami przytroczonymi do boków. Pozostała czwórka stała przy niewielkim palankinie, byli zwykłymi sługami, nosili krótkie, charakterystyczne ubrania odsłaniające kolana. Żaden z mężczyzn w błękicie, ani rycerz nie zszedł z konia. Przygryzła dolną wargę chcąc powstrzymać swój płacz. Z lepianki wychodziła jej siostra, ale miała na sobie brązową szatę ze złotymi kwiatami. Długie, czarne włosy miała upięte w kok. Wyglądała pięknie. Chciała do niej podbiec, ale zatrzymały ją czyjeś ręce.
− Akiko, zostań tutaj, twoja siostra nie zdradziła tego, że ma rodzeństwo.
Dziewczynka przerażonym wzrokiem odwróciła się i zobaczyła przytrzymującą ją za ręce najstarszą kobietę z wioski. Jej twarz była pomarszczona i przypominała zeschniętą brzoskwinię. Mieszkańcy się jej bali, mówili, że rozmawia z duchami, ale potrafiła przewidywać deszcze i susze.
− Ale babciu, moja siostra… dlaczego oni ją zabierają?
− Natsu ci nie powiedziała?
− Powiedziała, że przyjdą po nią ludzie z zamku, bo chcą, żeby tam służyła.
− Tak, twoja siostra jest bardzo piękna, a ty jesteś bardzo do niej podobna, nie chciała żeby to samo przytrafiło się tobie, za kilka lat, gdy zostaniesz kobietą.
Akiko zaczęła płakać. Odwróciła się, żeby spojrzeć po raz ostatni na swoją siostrę, ale już jej nie było. Widziała tylko jak rycerze otaczali palankin niesiony przez mężczyzn z odkrytymi kolanami, na czele pochodu jechali mężczyźni w błękicie. Zaczęła płakać. Stara kobieta nie puściła jej ani na chwilę. Zrobiła to dopiero, gdy ich sylwetki już dawno zniknęły im z oczu. Dziewczynka pobiegła w stronę lasu, całkowicie zapłakana. Nie słyszała wołającej za nią starej kobiety. Biegła między bambusami i zatrzymała się dopiero, gdy potknęła się o kamień i upadła na ziemię. Leżała tak, roniąc łzy, dopóki nie zasnęła.
Obudziła się w nocy, gdy zrobiło się jej zimno. Oczy bardzo ją piekły i czuła, że są napuchnięte. Usiadła na trawie. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Znów zaczęła płakać, ale to niespodziewanie przyniosło ulgę jej oczom. Czuła się opuszczona i niepotrzebna. Straciła bezpowrotnie jedyną bliską jej osobę. Wtuliła się w swoje kolana i po jakimś czasie zasnęła.
Przebudził ją hałas. Niedaleko niej byli jacyś chłopcy. Słońce było już wysoko na niebie. Po dłuższej chwili doszło do niej, że słyszy jeszcze coś, jakby poszczekiwanie, piski. Poszła w tamtą stronę. Dwójka małych chłopców, młodszych od niej biła uwiązanego na kawałku liny młodego lisa.
− Co robicie? Zostawcie go! – zawołała pewnie podchodząc do nich.
Chłopcy zwrócili na nią swoje twarze i uciekli porzucając swoją ofiarę. Lisek spoglądał na nią przerażonym wzrokiem. Powoli zbliżała się do niego.
− Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – mówiła.
Ostrożnie przyklęknęła przy nim. Zaczęła odwiązywać sznur, ale nie szło jej zbyt dobrze, bo szczeniak chciał ją ugryźć, a tego się bała. Natsu zawsze jej powtarzała, że ugryzienie przez lisa może spowodować, że ten wejdzie w ciało, powodując szaleństwo i w końcu umrze. Szczeniak po chwili przestał ją atakować, więc było jej łatwiej, żeby go uwolnić. Nawet się nie zorientowała, kiedy lisek utykając na tylną łapkę oddalił się od niej. Znów poczuła się opuszczona.
Z ciężkim sercem poszła w stronę wioski. Połykając łzy weszła do swojej lepianki. Tych kilka rzeczy, które miała z siostrą były porozrzucane. Na wygasłym palenisku stała nadpalona miseczka z przygotowanym posiłkiem. Były tam jakieś warzywa i odrobina ryżu. Większość z tego, co uprawiali wieśniacy było zarezerwowane dla mieszkańców zamku. Akiko zjadła to, co zostało, chociaż jedzenie z trudem przechodziło przez jej gardło. Płakała. Ze łzami w oczach położyła się na plecionych matach. Zrobiła je własnoręcznie jej siostra. Akiko po dłuższej chwili zawzięła się w sobie i poszła pracować na pole. Nie chciała być ciężarem dla mieszkańców wioski, a teraz była pora siewów i każda para rąk była ważna. Powlekła się w stronę pola, tam kobiety bez słowa dały jej sadzonki. Pracowała do zapadnięcia zmroku. Jedna z mieszkanek wioski dała jej wody i miseczkę jedzenia. Podziękowała grzecznie, ale nic więcej nie powiedziała. Wróciła z wszystkimi do wioski. Poszła do swojego domku, a tam czekała na nią stara kobieta.
− Chodź, zamieszkasz teraz ze mną – oświadczyła.
− Babciu, ale chcę tu zostać.
Cofnęła się siadając na macie, której krańce ściskała w dłoni.
− Ja mam lepszy dom niż ty. A te maty możesz ze sobą zabrać.
Była to prawda. Mimo, że mieszkańcy bali się babci, to dbali o nią i oddali jej nawet jeden z domów krytych strzechą i pilnują, żeby nic jej nie przeciekało. Stara kobieta spoglądała na dziewczynkę i po chwili podniosła się z ziemi. Na odchodne powiedziała:
− Gdy zmienisz zdanie przyjdź do mnie.
Akiko skinęła głową i położyła się na matach, próbując zasnąć. Nie przyszło jej to ze zbyt wielkim trudem. Była jeszcze zmęczona płaczem i praca w polu nie należała do najłatwiejszych.
Dnia następnego pod swoją lepianką znalazła miseczkę z jedzeniem. Zjadła, napiła się wody i poszła pracować w polu. Była milcząca i odpowiadała na pytania skinieniem głowy. Wieczorem w jej domu nie było starej kobiety, więc położyła się spać na matach zrobionych przez Natsu.
Gdy otworzyła oczy oniemiała ze zdumienia. Leżała w białej pościeli na miękkim materacu. Pokój wypełniał zapach mat pokrywających podłogę. Obok niej stał niski stoliczek z ciemnego drewna, a na nim posiłek. Ściany były z jasnego materiału, poprzecinane ciemnymi listewkami. Na jednej ze ścian było powieszone piękne, wielobarwne kimono. Akiko jeszcze nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Wyskoczyła jak poparzona z posłania chcąc się wydostać, ale nigdy nie było plecionki, która była drzwiami. Skuliła się w kącie i czekała.
− Obudziłaś się już – doszedł do niej przyjemny, łagodny głos.
Akiko podniosła głowę oniemiała. Przed nią stała piękna, młoda kobieta w olśniewających szatach. Dziewczynka wiedziona nabytym odruchem padła na ziemię w niezręcznym pokłonie, nie śmiąc spojrzeć na tą piękną kobietę. Ona musiała być wysokiego pochodzenia. Wyglądała jak bóstwo.
− Dziecko podnieś głowę, proszę, nie zawstydzaj mnie.
Akiko mimo wszystko nie miała odwagi zrobić to, co chciała od niej kobieta. Usłyszała szelest szaty i czyjeś łagodne dotknięcie.
− Proszę wstań.
Akiko podniosła nieśmiało głowę. Piękna pani uśmiechała się do niej łagodnie. Złapała jej brudną rękę i pomogła wstać.
− Zjedz proszę śniadanie, potem cię wykąpiemy i przebierzemy dobrze?
Dziewczynka pokiwała sztywno głową i zasiadła do stoliczka. Na talerzach był biały ryż, pieczone, maleńkie rybki i gotowane warzywa. Na specjalnej podstawce były lakowane pałeczki, ale Akiko nigdy ich nie używała. Poza tym bała się dotknąć jedzenia. Siedziała przy stoliku spoglądają na posiłek. Piękna kobieta spoglądała na nią z łagodnym uśmiechem.
− Nie jesteś głodna?
− Nie.
Niespodziewanie brzuch zaprzeczył jej słowom. Akiko zarumieniła się i opuściła głowę.
− Wyjdę na zewnątrz i wrócę za chwilę, w tym czasie zjedz proszę śniadanie.
Piękna kobieta podniosła się lekko z ziemi, przesunęła jedną ze ścianek z cichym szelestem i uśmiechając się łagodnie wyszła z pokoju, zamykając go z powrotem. Akiko nie miała śmiałości, żeby się poruszyć, ale żołądek coraz bardziej domagał się posiłku stojącego przed nią. Spoglądała na lakowane pałeczki, ale nie miała pojęcia jak powinna je złapać. Po dłuższej chwili złapała obie w garść i zanurzyła je w miseczce próbując jeść ryż. Porcje, jakie nabierała były niewielkie, ale próbowała. Po dłuższej chwili poddała się. Ryż, rybki i warzywa brała w ręce. Gdy nikt jej nie obserwował nie czuła się tak skrępowana. Pochłonęła przygotowany dla niej posiłek i oblizywała dłonie. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek jadła tak dobre jedzenie, więc nie chciała stracić ani odrobiny.
Gdy skończyła jeść do pokoju wróciła owa piękna kobieta, towarzyszyła jej służka, która zabrała puste naczynia.
− Pójdziesz się wykąpać i dam ci nowe ubranie, chodź ze mną – odezwała się.
− Dlaczego? – spytała Akiko.
To pytanie kłębiło się w jej głowie odkąd tylko się obudziła, ale nie miała odwagi go zadać.
− Uratowałaś mojego syna.
− Syna?
− Później wszystko ci powiem, chodź się wykąpać.
Dziewczynka skinęła głową. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu kobieta zaprowadziła ją do pięknego pomieszczenia, gdzie czekała na nią już gorąca woda w prostokątnej wannie, do której prowadziły dwa drewniane schodki. Czekała na nią kolejna służąca, która miała pomóc się jej wykąpać. Akiko była onieśmielona, ale wykonywała wszystkie polecenia, jakie wydawała jej służąca. Zanurzyła się w wodzie i czuła jak kobiece dłonie delikatnie myją jej ciało. Potem służąca zajęła się jej włosami. Po kąpieli przyszła kolejna dziewczyna i pomogła się jej ubrać w zielone kimono i uczesała ją.
Znów pojawiła się piękna kobieta i z uśmiechem zwróciła się do niej:
− Wyrośniesz naprawdę na piękną kobietę.
Akiko zarumieniła się na ten komplement i spuściła głowę.
− Chodź, jesteś teraz gotowa, żeby stanąć przed moim mężem.
Kobieta zaprowadziła dziewczynkę do pokoju podobnego, w którym była wcześniej, ale ten był większy. Tutaj też pachniało matami, ale w kącie paliło się kadzidełko. Akiko zobaczyła po lewej stronie wnękę, w której wisiał długi zwój, a pod nim na stojaku stały trzy ostrza zamknięte w pochwach. Po przeciwnej stronie przy niskim stoliku, na którym stało wino i czarka, siedział wysoki, przystojny mężczyzna w wyszywanym, błękitnym kimonie. Obok niego, na poduszce, siedział młody chłopak, mniej więcej w jej wieku. Był bardzo podobny do swojego ojca. Lewą nogę miał unieruchomioną.
Mężczyzna, którego Akiko identyfikowała z mężem pięknej kobiety wstał ze swojego miejsca i podszedł do niej kłaniając się przed nią. Dziewczyna się ogromnie speszyła, próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust wychodził tylko niezrozumiały bełkot.
− Chciałem ci osobiście podziękować za uratowanie mojego jedynego syna.
− Ale… ja… ja… przecież nie znam pana syna…
Akiko spojrzała na chłopca, żeby ten wyjaśnił sytuację, ale chłopiec skłonił przed nią głowę.
− Mam wobec ciebie ogromny dług wdzięczności – wyszeptał.
− Ja naprawdę…
Matka położyła na jej ramionach dłonie.
− Proszę nie denerwuj się, zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Akiko nawet nie wiedziała, kiedy przyniesiono dodatkowe poduszki i herbatę. Matka zaprosiła ją, by usiadła przy stoliku i nalała jej herbaty do zielonkawej czarki.
− Dwa dni temu uratowałaś młodego lisa przed dwójką chłopców, prawda? – zagadnęła do niej z uśmiechem matka.
Dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy. Nie widziała jednak związku między jednym zdarzeniem, a drugim. Dopiero po chwili doszło do niej. Natsu jej o tym opowiadała. Lisy potrafiły przywdziać ludzką postać, a więc teraz musiała być w jakiejś lisiej norze!
− Nie denerwuj się, nie zrobimy ci krzywdy. Chcemy okazać ci naszą wdzięczność – odezwał się Ojciec.
− Naprawdę nie trzeba.
Przez jej głowę przebiegała gonitwa myśli. Natsu mówiła jej, że lisy potrafią mamić swoimi czarami. Zastanawiała się, czy to co zjadła było prawdziwe, czy tylko tak wyglądało. Nie chciała wiedzieć, jeśli zjadła jakieś robaki.
− Spełnimy jedną twoją prośbę, żeby ci się odwdzięczyć – odezwała się kobieta. – Powinnaś wiedzieć, że dotrzymujemy słowa i nie lubimy mieć długu wdzięczności wobec kogoś. Tym bardziej za uratowanie dziecka.
Akiko wiedziała, że lisy mają ogromną moc i mogą bardzo wiele zdziałać.
− Jeśli chcesz możesz tu zostać – odezwał się Ojciec. – Uczynimy cię naszą córką poprzez małżeństwo z naszym synem. Niczego ci tutaj nie zabraknie, nie będziesz musiała już pracować w polu, zostaniesz panią tego domu.
− Chcę odzyskać moją siostrę – wypaliła.
Niczego innego nie chciała. Nie chciała lisiego domostwa, ani tego, żeby zostać żoną jednego z nich. Nie kusiły ją te obietnice, nawet jeśli wiedziała, że resztę życia spędzi w luksusie.
− Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie będzie proste – odezwała się z troską Matka. – Twoja siostra została zabrana do zamku. Nawet, jeśli uda się nam ją wyciągnąć z niego, to nie będziecie mogły tu zostać. Pan zamku nie zniesie świadomości, że na jego ziemiach przebywa uciekinier. Będzie was ścigał, aż was złapie.
− Nie możecie tego zrobić tak, żeby pan zamku nie ścigał nas?
− Możemy, ale nie spodoba ci się sposób, w jaki to zrobimy… − powiedział Ojciec po chwili zastanowienia.
− Proszę zróbcie to tak żeby pan zamku wypuścił moją siostrę, chcę ją zobaczyć.
Jej oczy błyszczały. Niczego nie pragnęła bardziej na świecie.
− Dobrze, jeśli to jest to, czego chcesz… − odpowiedział Ojciec.
− Dziękuję, bardzo dziękuję – wyszeptała.
Nawet nie wiedziała, kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Matka przytuliła ją do siebie. Akiko zaczęła płakać, ale poczuła jak ktoś ściągnął z jej piersi ogromny ciężar. Spotkanie skończyło się szybciej niż się zaczęło. Dziewczynę zaprowadziła służąca do pokoju, w którym się obudziła. Poczuła się ogromnie senna, więc położyła się w pachnącej pościeli.
Obudziła się na plecionych matach. Podniosła się gwałtownie z posłania. Wokół panowała ciemność, musiała być noc, a to był sen. Tylko sen. Z ciężkim sercem położyła się z powrotem na posłaniu. Zaczęła płakać. Uczucie ulgi, jakiego doświadczyła było tak kojące, a teraz pozbawiona go znów poczuła przytłaczającą ją szarą rzeczywistość. Zasnęła połykając łzy.
Rankiem obudziła się, ale nie miała ochoty wstać. Przez dłuższą chwilę leżała na matach i w końcu podniosła się i przetarła oczy zielonym rękawem… zielonym…
Jak poparzona wyskoczyła ze swojego miejsca do spania. Przecież jej ubranie było brązowe. Zielone dostała we śnie. To jednak nie był sen? Ściągnęła z siebie ubranie nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście była w lisiej norze. Jej stare ubranie leżało poskładane obok posłania. Założyła je na siebie nie odrywając wzroku od zielonego kimona. To był dowód na to, że to nie był sen, lisy odzyskają dla niej jej siostrę!
Czuła się wspaniale. Cudownie lekka i niesamowicie szczęśliwa. Wszystko się ułoży. Wyszła z lepianki, ale nie czekała na nią miseczka z posiłkiem. Z resztą nie było to teraz ważne. Słońce było już całkiem wysoko na niebie, więc wieśniacy musieli być w polu. Z lekkim sercem pobiegła w ich stronę chcąc im pomóc. Ludzie powitali ją ze zdziwieniem.
− Gdzie byłaś? – zapytała najbliższa sąsiadka. – Nie było cię wczoraj w domu.
− Chciałam się dostać do zamku, żeby zobaczyć Natsu – wypaliła nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. Przecież nie mogła się przyznać, że została zaproszona do lisiego domostwa, bo wieśniacy wzięliby ją za tak samo nawiedzoną jak staruszkę.
− Głupia, przecież strażnicy mogli cię zabić.
− Wiem, dlatego bałam się podejść bliżej zamku.
Spuściła głowę chcąc ukryć prawdziwe emocje, jakie nią targały. Sąsiadka machnęła ręką i włączono Akiko do pracy. Dziewczyna z zapałem pracowała będąc absolutnie pewną, że lisy dotrzymają słowa, przecież Natsu mówiła, że są bardzo honorowe.
Minęły dwa dni, a zapał Akiko nie opadał, chociaż po jej siostrze nie było ani śladu. Jej pewność, że wszystko się ułoży była bardzo silna.
Popołudniu trzeciego dnia chłopiec z wioski przybiegł na pola, bo powiedzieć, że Natsu wróciła do wioski. Akiko porzuciła pracę i nawet się nie odwracając pobiegła do wioski. W lepiance nie był nikogo, to jednak nie zniechęciło dziewczyny. Biegała po wiosce nawołując Natsu. W końcu ją zobaczyła, towarzyszyła jej najstarsza z wioski. Natsu leżała na zwałach materiału blada, spokojna, z sinymi ustami.
Akiko stanęła w pół kroku. Krzyknęła. Lisy rzeczywiście spełniły jej prośbę.
Kitsune
Dwunastoletnia dziewczyna biegła przez ścieżkę między polami ryżowymi z trudem łapiąc oddech. Trójkątny, słomiany kapelusz odbijał się od jej pleców utrzymując się na sznurku zawiązanym pod szyją. Porzuciła pracę w polu w pośpiechu, zupełnie nie przejmując się oburzonymi spojrzeniami innych pracujących osób. Nawet nie zdążyła rozsznurować tasiemek utrzymujących szerokie rękawy brązowego ubrania, ręce miała ubrudzone po łokcie z błota, a nogi po kolana. Sąsiad z wioski powiedział jej, że przyjechali po jej starszą siostrę. Przyjechali… nie spodziewała się, że to rzeczywiście kiedykolwiek nastąpi. Jej siostra miała rację, ale ona nie chciała jej wierzyć Nogi zaczynały ją boleć, ale nie mogła się zatrzymać. Musiała coś zrobić, tylko nie miała pojęcia, co. Była zwykłą wieśniaczką, nie miała prawa nawet patrzeć na osoby wyżej urodzone.
W końcu dotarła do bambusowego lasu, który rósł na skraju jej wioski. Nogi i płuca odmówiły jej posłuszeństwa. Musiała chociaż na chwilę przystanąć. Prawą ręką oparła się o gruby, giętki bambus. Pochylona, na zgiętych kolanach z ogromnym trudem łapała oddech. Z oczu ciekły jej łzy. Wydawało się jej, że zatrzymała się na zbyt długi czas, więc znów zerwała się do biegu, ignorując rozpaczliwy ból nóg.
Większość mieszkańców wioski zamieszkiwała drewniane domy z niezwykle strzelistymi dachami krytymi strzechą, ale ona z siostrą mieszkały w zwykłej lepiance, ciasnej i niewygodnej, ale ich własnej. Dobiegła do pierwszego domu i zatrzymała się. Z tego miejsca był widok na ich lepiankę. Koło niego kręciło się dziesięciu mężczyzn. Dwóch z nich ubranych było w piękne, błękitne szaty i wysokie, czarne czapki. Siedzieli na białych koniach. Towarzyszyło im czterech konnych wojowników, wyraźnie wyróżniali się odziani w zbroje z mieczami przytroczonymi do boków. Pozostała czwórka stała przy niewielkim palankinie, byli zwykłymi sługami, nosili krótkie, charakterystyczne ubrania odsłaniające kolana. Żaden z mężczyzn w błękicie, ani rycerz nie zszedł z konia. Przygryzła dolną wargę chcąc powstrzymać swój płacz. Z lepianki wychodziła jej siostra, ale miała na sobie brązową szatę ze złotymi kwiatami. Długie, czarne włosy miała upięte w kok. Wyglądała pięknie. Chciała do niej podbiec, ale zatrzymały ją czyjeś ręce.
− Akiko, zostań tutaj, twoja siostra nie zdradziła tego, że ma rodzeństwo.
Dziewczynka przerażonym wzrokiem odwróciła się i zobaczyła przytrzymującą ją za ręce najstarszą kobietę z wioski. Jej twarz była pomarszczona i przypominała zeschniętą brzoskwinię. Mieszkańcy się jej bali, mówili, że rozmawia z duchami, ale potrafiła przewidywać deszcze i susze.
− Ale babciu, moja siostra… dlaczego oni ją zabierają?
− Natsu ci nie powiedziała?
− Powiedziała, że przyjdą po nią ludzie z zamku, bo chcą, żeby tam służyła.
− Tak, twoja siostra jest bardzo piękna, a ty jesteś bardzo do niej podobna, nie chciała żeby to samo przytrafiło się tobie, za kilka lat, gdy zostaniesz kobietą.
Akiko zaczęła płakać. Odwróciła się, żeby spojrzeć po raz ostatni na swoją siostrę, ale już jej nie było. Widziała tylko jak rycerze otaczali palankin niesiony przez mężczyzn z odkrytymi kolanami, na czele pochodu jechali mężczyźni w błękicie. Zaczęła płakać. Stara kobieta nie puściła jej ani na chwilę. Zrobiła to dopiero, gdy ich sylwetki już dawno zniknęły im z oczu. Dziewczynka pobiegła w stronę lasu, całkowicie zapłakana. Nie słyszała wołającej za nią starej kobiety. Biegła między bambusami i zatrzymała się dopiero, gdy potknęła się o kamień i upadła na ziemię. Leżała tak, roniąc łzy, dopóki nie zasnęła.
Obudziła się w nocy, gdy zrobiło się jej zimno. Oczy bardzo ją piekły i czuła, że są napuchnięte. Usiadła na trawie. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Znów zaczęła płakać, ale to niespodziewanie przyniosło ulgę jej oczom. Czuła się opuszczona i niepotrzebna. Straciła bezpowrotnie jedyną bliską jej osobę. Wtuliła się w swoje kolana i po jakimś czasie zasnęła.
Przebudził ją hałas. Niedaleko niej byli jacyś chłopcy. Słońce było już wysoko na niebie. Po dłuższej chwili doszło do niej, że słyszy jeszcze coś, jakby poszczekiwanie, piski. Poszła w tamtą stronę. Dwójka małych chłopców, młodszych od niej biła uwiązanego na kawałku liny młodego lisa.
− Co robicie? Zostawcie go! – zawołała pewnie podchodząc do nich.
Chłopcy zwrócili na nią swoje twarze i uciekli porzucając swoją ofiarę. Lisek spoglądał na nią przerażonym wzrokiem. Powoli zbliżała się do niego.
− Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – mówiła.
Ostrożnie przyklęknęła przy nim. Zaczęła odwiązywać sznur, ale nie szło jej zbyt dobrze, bo szczeniak chciał ją ugryźć, a tego się bała. Natsu zawsze jej powtarzała, że ugryzienie przez lisa może spowodować, że ten wejdzie w ciało, powodując szaleństwo i w końcu umrze. Szczeniak po chwili przestał ją atakować, więc było jej łatwiej, żeby go uwolnić. Nawet się nie zorientowała, kiedy lisek utykając na tylną łapkę oddalił się od niej. Znów poczuła się opuszczona.
Z ciężkim sercem poszła w stronę wioski. Połykając łzy weszła do swojej lepianki. Tych kilka rzeczy, które miała z siostrą były porozrzucane. Na wygasłym palenisku stała nadpalona miseczka z przygotowanym posiłkiem. Były tam jakieś warzywa i odrobina ryżu. Większość z tego, co uprawiali wieśniacy było zarezerwowane dla mieszkańców zamku. Akiko zjadła to, co zostało, chociaż jedzenie z trudem przechodziło przez jej gardło. Płakała. Ze łzami w oczach położyła się na plecionych matach. Zrobiła je własnoręcznie jej siostra. Akiko po dłuższej chwili zawzięła się w sobie i poszła pracować na pole. Nie chciała być ciężarem dla mieszkańców wioski, a teraz była pora siewów i każda para rąk była ważna. Powlekła się w stronę pola, tam kobiety bez słowa dały jej sadzonki. Pracowała do zapadnięcia zmroku. Jedna z mieszkanek wioski dała jej wody i miseczkę jedzenia. Podziękowała grzecznie, ale nic więcej nie powiedziała. Wróciła z wszystkimi do wioski. Poszła do swojego domku, a tam czekała na nią stara kobieta.
− Chodź, zamieszkasz teraz ze mną – oświadczyła.
− Babciu, ale chcę tu zostać.
Cofnęła się siadając na macie, której krańce ściskała w dłoni.
− Ja mam lepszy dom niż ty. A te maty możesz ze sobą zabrać.
Była to prawda. Mimo, że mieszkańcy bali się babci, to dbali o nią i oddali jej nawet jeden z domów krytych strzechą i pilnują, żeby nic jej nie przeciekało. Stara kobieta spoglądała na dziewczynkę i po chwili podniosła się z ziemi. Na odchodne powiedziała:
− Gdy zmienisz zdanie przyjdź do mnie.
Akiko skinęła głową i położyła się na matach, próbując zasnąć. Nie przyszło jej to ze zbyt wielkim trudem. Była jeszcze zmęczona płaczem i praca w polu nie należała do najłatwiejszych.
Dnia następnego pod swoją lepianką znalazła miseczkę z jedzeniem. Zjadła, napiła się wody i poszła pracować w polu. Była milcząca i odpowiadała na pytania skinieniem głowy. Wieczorem w jej domu nie było starej kobiety, więc położyła się spać na matach zrobionych przez Natsu.
Gdy otworzyła oczy oniemiała ze zdumienia. Leżała w białej pościeli na miękkim materacu. Pokój wypełniał zapach mat pokrywających podłogę. Obok niej stał niski stoliczek z ciemnego drewna, a na nim posiłek. Ściany były z jasnego materiału, poprzecinane ciemnymi listewkami. Na jednej ze ścian było powieszone piękne, wielobarwne kimono. Akiko jeszcze nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Wyskoczyła jak poparzona z posłania chcąc się wydostać, ale nigdy nie było plecionki, która była drzwiami. Skuliła się w kącie i czekała.
− Obudziłaś się już – doszedł do niej przyjemny, łagodny głos.
Akiko podniosła głowę oniemiała. Przed nią stała piękna, młoda kobieta w olśniewających szatach. Dziewczynka wiedziona nabytym odruchem padła na ziemię w niezręcznym pokłonie, nie śmiąc spojrzeć na tą piękną kobietę. Ona musiała być wysokiego pochodzenia. Wyglądała jak bóstwo.
− Dziecko podnieś głowę, proszę, nie zawstydzaj mnie.
Akiko mimo wszystko nie miała odwagi zrobić to, co chciała od niej kobieta. Usłyszała szelest szaty i czyjeś łagodne dotknięcie.
− Proszę wstań.
Akiko podniosła nieśmiało głowę. Piękna pani uśmiechała się do niej łagodnie. Złapała jej brudną rękę i pomogła wstać.
− Zjedz proszę śniadanie, potem cię wykąpiemy i przebierzemy dobrze?
Dziewczynka pokiwała sztywno głową i zasiadła do stoliczka. Na talerzach był biały ryż, pieczone, maleńkie rybki i gotowane warzywa. Na specjalnej podstawce były lakowane pałeczki, ale Akiko nigdy ich nie używała. Poza tym bała się dotknąć jedzenia. Siedziała przy stoliku spoglądają na posiłek. Piękna kobieta spoglądała na nią z łagodnym uśmiechem.
− Nie jesteś głodna?
− Nie.
Niespodziewanie brzuch zaprzeczył jej słowom. Akiko zarumieniła się i opuściła głowę.
− Wyjdę na zewnątrz i wrócę za chwilę, w tym czasie zjedz proszę śniadanie.
Piękna kobieta podniosła się lekko z ziemi, przesunęła jedną ze ścianek z cichym szelestem i uśmiechając się łagodnie wyszła z pokoju, zamykając go z powrotem. Akiko nie miała śmiałości, żeby się poruszyć, ale żołądek coraz bardziej domagał się posiłku stojącego przed nią. Spoglądała na lakowane pałeczki, ale nie miała pojęcia jak powinna je złapać. Po dłuższej chwili złapała obie w garść i zanurzyła je w miseczce próbując jeść ryż. Porcje, jakie nabierała były niewielkie, ale próbowała. Po dłuższej chwili poddała się. Ryż, rybki i warzywa brała w ręce. Gdy nikt jej nie obserwował nie czuła się tak skrępowana. Pochłonęła przygotowany dla niej posiłek i oblizywała dłonie. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek jadła tak dobre jedzenie, więc nie chciała stracić ani odrobiny.
Gdy skończyła jeść do pokoju wróciła owa piękna kobieta, towarzyszyła jej służka, która zabrała puste naczynia.
− Pójdziesz się wykąpać i dam ci nowe ubranie, chodź ze mną – odezwała się.
− Dlaczego? – spytała Akiko.
To pytanie kłębiło się w jej głowie odkąd tylko się obudziła, ale nie miała odwagi go zadać.
− Uratowałaś mojego syna.
− Syna?
− Później wszystko ci powiem, chodź się wykąpać.
Dziewczynka skinęła głową. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu kobieta zaprowadziła ją do pięknego pomieszczenia, gdzie czekała na nią już gorąca woda w prostokątnej wannie, do której prowadziły dwa drewniane schodki. Czekała na nią kolejna służąca, która miała pomóc się jej wykąpać. Akiko była onieśmielona, ale wykonywała wszystkie polecenia, jakie wydawała jej służąca. Zanurzyła się w wodzie i czuła jak kobiece dłonie delikatnie myją jej ciało. Potem służąca zajęła się jej włosami. Po kąpieli przyszła kolejna dziewczyna i pomogła się jej ubrać w zielone kimono i uczesała ją.
Znów pojawiła się piękna kobieta i z uśmiechem zwróciła się do niej:
− Wyrośniesz naprawdę na piękną kobietę.
Akiko zarumieniła się na ten komplement i spuściła głowę.
− Chodź, jesteś teraz gotowa, żeby stanąć przed moim mężem.
Kobieta zaprowadziła dziewczynkę do pokoju podobnego, w którym była wcześniej, ale ten był większy. Tutaj też pachniało matami, ale w kącie paliło się kadzidełko. Akiko zobaczyła po lewej stronie wnękę, w której wisiał długi zwój, a pod nim na stojaku stały trzy ostrza zamknięte w pochwach. Po przeciwnej stronie przy niskim stoliku, na którym stało wino i czarka, siedział wysoki, przystojny mężczyzna w wyszywanym, błękitnym kimonie. Obok niego, na poduszce, siedział młody chłopak, mniej więcej w jej wieku. Był bardzo podobny do swojego ojca. Lewą nogę miał unieruchomioną.
Mężczyzna, którego Akiko identyfikowała z mężem pięknej kobiety wstał ze swojego miejsca i podszedł do niej kłaniając się przed nią. Dziewczyna się ogromnie speszyła, próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust wychodził tylko niezrozumiały bełkot.
− Chciałem ci osobiście podziękować za uratowanie mojego jedynego syna.
− Ale… ja… ja… przecież nie znam pana syna…
Akiko spojrzała na chłopca, żeby ten wyjaśnił sytuację, ale chłopiec skłonił przed nią głowę.
− Mam wobec ciebie ogromny dług wdzięczności – wyszeptał.
− Ja naprawdę…
Matka położyła na jej ramionach dłonie.
− Proszę nie denerwuj się, zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Akiko nawet nie wiedziała, kiedy przyniesiono dodatkowe poduszki i herbatę. Matka zaprosiła ją, by usiadła przy stoliku i nalała jej herbaty do zielonkawej czarki.
− Dwa dni temu uratowałaś młodego lisa przed dwójką chłopców, prawda? – zagadnęła do niej z uśmiechem matka.
Dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy. Nie widziała jednak związku między jednym zdarzeniem, a drugim. Dopiero po chwili doszło do niej. Natsu jej o tym opowiadała. Lisy potrafiły przywdziać ludzką postać, a więc teraz musiała być w jakiejś lisiej norze!
− Nie denerwuj się, nie zrobimy ci krzywdy. Chcemy okazać ci naszą wdzięczność – odezwał się Ojciec.
− Naprawdę nie trzeba.
Przez jej głowę przebiegała gonitwa myśli. Natsu mówiła jej, że lisy potrafią mamić swoimi czarami. Zastanawiała się, czy to co zjadła było prawdziwe, czy tylko tak wyglądało. Nie chciała wiedzieć, jeśli zjadła jakieś robaki.
− Spełnimy jedną twoją prośbę, żeby ci się odwdzięczyć – odezwała się kobieta. – Powinnaś wiedzieć, że dotrzymujemy słowa i nie lubimy mieć długu wdzięczności wobec kogoś. Tym bardziej za uratowanie dziecka.
Akiko wiedziała, że lisy mają ogromną moc i mogą bardzo wiele zdziałać.
− Jeśli chcesz możesz tu zostać – odezwał się Ojciec. – Uczynimy cię naszą córką poprzez małżeństwo z naszym synem. Niczego ci tutaj nie zabraknie, nie będziesz musiała już pracować w polu, zostaniesz panią tego domu.
− Chcę odzyskać moją siostrę – wypaliła.
Niczego innego nie chciała. Nie chciała lisiego domostwa, ani tego, żeby zostać żoną jednego z nich. Nie kusiły ją te obietnice, nawet jeśli wiedziała, że resztę życia spędzi w luksusie.
− Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie będzie proste – odezwała się z troską Matka. – Twoja siostra została zabrana do zamku. Nawet, jeśli uda się nam ją wyciągnąć z niego, to nie będziecie mogły tu zostać. Pan zamku nie zniesie świadomości, że na jego ziemiach przebywa uciekinier. Będzie was ścigał, aż was złapie.
− Nie możecie tego zrobić tak, żeby pan zamku nie ścigał nas?
− Możemy, ale nie spodoba ci się sposób, w jaki to zrobimy… − powiedział Ojciec po chwili zastanowienia.
− Proszę zróbcie to tak żeby pan zamku wypuścił moją siostrę, chcę ją zobaczyć.
Jej oczy błyszczały. Niczego nie pragnęła bardziej na świecie.
− Dobrze, jeśli to jest to, czego chcesz… − odpowiedział Ojciec.
− Dziękuję, bardzo dziękuję – wyszeptała.
Nawet nie wiedziała, kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Matka przytuliła ją do siebie. Akiko zaczęła płakać, ale poczuła jak ktoś ściągnął z jej piersi ogromny ciężar. Spotkanie skończyło się szybciej niż się zaczęło. Dziewczynę zaprowadziła służąca do pokoju, w którym się obudziła. Poczuła się ogromnie senna, więc położyła się w pachnącej pościeli.
Obudziła się na plecionych matach. Podniosła się gwałtownie z posłania. Wokół panowała ciemność, musiała być noc, a to był sen. Tylko sen. Z ciężkim sercem położyła się z powrotem na posłaniu. Zaczęła płakać. Uczucie ulgi, jakiego doświadczyła było tak kojące, a teraz pozbawiona go znów poczuła przytłaczającą ją szarą rzeczywistość. Zasnęła połykając łzy.
Rankiem obudziła się, ale nie miała ochoty wstać. Przez dłuższą chwilę leżała na matach i w końcu podniosła się i przetarła oczy zielonym rękawem… zielonym…
Jak poparzona wyskoczyła ze swojego miejsca do spania. Przecież jej ubranie było brązowe. Zielone dostała we śnie. To jednak nie był sen? Ściągnęła z siebie ubranie nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście była w lisiej norze. Jej stare ubranie leżało poskładane obok posłania. Założyła je na siebie nie odrywając wzroku od zielonego kimona. To był dowód na to, że to nie był sen, lisy odzyskają dla niej jej siostrę!
Czuła się wspaniale. Cudownie lekka i niesamowicie szczęśliwa. Wszystko się ułoży. Wyszła z lepianki, ale nie czekała na nią miseczka z posiłkiem. Z resztą nie było to teraz ważne. Słońce było już całkiem wysoko na niebie, więc wieśniacy musieli być w polu. Z lekkim sercem pobiegła w ich stronę chcąc im pomóc. Ludzie powitali ją ze zdziwieniem.
− Gdzie byłaś? – zapytała najbliższa sąsiadka. – Nie było cię wczoraj w domu.
− Chciałam się dostać do zamku, żeby zobaczyć Natsu – wypaliła nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. Przecież nie mogła się przyznać, że została zaproszona do lisiego domostwa, bo wieśniacy wzięliby ją za tak samo nawiedzoną jak staruszkę.
− Głupia, przecież strażnicy mogli cię zabić.
− Wiem, dlatego bałam się podejść bliżej zamku.
Spuściła głowę chcąc ukryć prawdziwe emocje, jakie nią targały. Sąsiadka machnęła ręką i włączono Akiko do pracy. Dziewczyna z zapałem pracowała będąc absolutnie pewną, że lisy dotrzymają słowa, przecież Natsu mówiła, że są bardzo honorowe.
Minęły dwa dni, a zapał Akiko nie opadał, chociaż po jej siostrze nie było ani śladu. Jej pewność, że wszystko się ułoży była bardzo silna.
Popołudniu trzeciego dnia chłopiec z wioski przybiegł na pola, bo powiedzieć, że Natsu wróciła do wioski. Akiko porzuciła pracę i nawet się nie odwracając pobiegła do wioski. W lepiance nie był nikogo, to jednak nie zniechęciło dziewczyny. Biegała po wiosce nawołując Natsu. W końcu ją zobaczyła, towarzyszyła jej najstarsza z wioski. Natsu leżała na zwałach materiału blada, spokojna, z sinymi ustami.
Akiko stanęła w pół kroku. Krzyknęła. Lisy rzeczywiście spełniły jej prośbę.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Kitsune
Zerknęłam tylko, więc ugryzę szybko i wrócę do maltretowania przekładu, czyli zarobić na fajki, które wypalę przy omówieniu tych paru zdań. :P
Jak powiedziałam, tylko zerknęłam, więc po drodze jest sporo do omówienia, ale zwykle zaczynam od kwestii językowych, więc jeszcze końcówka rzuciła mi się w oczy.
Język to dopiero początek. Ważna jest fabuła. Ale na fabułę nie starczy mi już czasu dzisiaj, więc pewnie inni się za nią wezmą. Z przyjemnością popatrzę... :))))
Skąd wiadomo, że dokładnie tyle miała? I czy koniecznie czytelnik musi to wiedzieć? Czy dokładne określenie wieku będzie potrzebne do rozwoju fabuły? Tylko pytam, bo jeszcze nie wiem, ale mam podejrzenie, że nie.Dwunastoletnia dziewczyna
Przez ścieżkę znaczy, że w poprzek raczej niż wzdłuż.biegła przez ścieżkę między polami ryżowymi
Polecam wrócić do podstaw geometrii. Trójkąty to figury płaskie. A to jest - założę się - stożek. :PTrójkątny, słomiany kapelusz
Pozwoliłam sobie podkreślić imiesłowy. W zasadzie powinnam po prostu podkreślić wyrazy w jakiś sposób opisujące wszystko i wszystkich dookoła, ale to i tak głównie imiesłowy, więc żadna różnica. Autorko, tego po prostu jest za dużo. Szczegóły nie pomagają w tworzeniu sugestywnych opisów. Zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że w tym przeszkadzają. Trzeba zachować umiar. Czytelnik to domyślna bestia, oczywistości i nadmiar szczegółów utrudniają mu przyjemność z lektury => wyobraźnia wysłana na zieloną trawkę zwykle zaczyna wtedy sabotować odbiór. Innymi słowy, nudzimy się przy zbyt szczegółowych opisach, w których absolutnie nic się nie dzieje.odbijał się od jej pleców utrzymując się na sznurku zawiązanym pod szyją. Porzuciła pracę w polu w pośpiechu, zupełnie nie przejmując się oburzonymi spojrzeniami innych pracujących osób. Nawet nie zdążyła rozsznurować tasiemek utrzymujących szerokie rękawy brązowego ubrania
Ubrudzić się z błota to błąd frazeologiczny.ręce miała ubrudzone po łokcie z błota, a nogi po kolana.
Jak powiedziałam, tylko zerknęłam, więc po drodze jest sporo do omówienia, ale zwykle zaczynam od kwestii językowych, więc jeszcze końcówka rzuciła mi się w oczy.
Powtórki, których nie można nazwać nawet błędem stylu - to grzech.Popołudniu trzeciego dnia chłopiec z wioski przybiegł na pola, bo powiedzieć, że Natsu wróciła do wioski. Akiko porzuciła pracę i nawet się nie odwracając pobiegła do wioski. W lepiance nie był nikogo, to jednak nie zniechęciło dziewczyny. Biegała po wiosce nawołując Natsu. W końcu ją zobaczyła, towarzyszyła jej najstarsza z wioski.
Język to dopiero początek. Ważna jest fabuła. Ale na fabułę nie starczy mi już czasu dzisiaj, więc pewnie inni się za nią wezmą. Z przyjemnością popatrzę... :))))
So many wankers - so little time...
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kitsune
Co yest kurdeee… nikt nie chce sprawić przyjemności Lady M.?!
Norrmalnie wstyd mi, za tych z Radomia. I Tych. Ów. Tychów. I tak dalej.
(O tem pora, o humores, golfes sprutes renkawes zakaszesz i samowtór łapankę skrobniesz…?)
Dużo jest do poprawy, przecinki też. Na razie skupię się na innych rzeczach, czasu mało to i łapanka krótka będzie..
Norrmalnie wstyd mi, za tych z Radomia. I Tych. Ów. Tychów. I tak dalej.
(O tem pora, o humores, golfes sprutes renkawes zakaszesz i samowtór łapankę skrobniesz…?)
Dużo jest do poprawy, przecinki też. Na razie skupię się na innych rzeczach, czasu mało to i łapanka krótka będzie..
W zasadzie to powinna być „dziewczynka”, bo słowo „dziewczyna” raczej charakteryzuje osobnika gatunku ludzkiego zdolnego do rozrodu… chyba? No, bo w kulturze Cyg.. ee, znaczy Romanów, taka powiedzmy 12-latka spoko może być określana mianem „dziewczyna”.Dwunastoletnia dziewczyna
albo rzeczywiście, albo kiedykolwiek, bo nam 2 grzyby w barszczu pływają.rzeczywiście kiedykolwiek nastąpi
Tlen „się” za dużo. Znaczy: O 2 „się” za dużo! :)Wydawało się jej, że zatrzymała się na zbyt długi czas, więc znów zerwała się do biegu, ignorując rozpaczliwy ból nóg.
Lepianka to rodzaj żeński, a męski „dom” pozostał za daleko – o 1 czy 2 zdania. Chyba, że mężczyźni koło tego widoku tak się kręcą?Dobiegła do pierwszego domu i zatrzymała się. Z tego miejsca był widok na ich lepiankę. Koło niego kręciło się dziesięciu mężczyzn.
Trzy kolory?błękitne szaty i wysokie, czarne czapki. Siedzieli na białych koniach.
aaa, w kusych kieckach byli?byli zwykłymi sługami, nosili krótkie, charakterystyczne ubrania odsłaniające kolana
To proste: chcąc powstrzymać płacz kogoś innego, przygryzała górną.Przygryzła dolną wargę chcąc powstrzymać swój płacz.
Dobrze wiedzieć. Bo zwykle ciekła jej z oczu maślanka. Lub ciekły łzy, ale kogoś innego. Albo też łzy ciekły jej z… no nieważne! ;)Z oczu ciekły jej łzy.
Bali się zeschniętej brzoskwini, i ja mam w to uwierzyć?Jej twarz była pomarszczona i przypominała zeschniętą brzoskwinię. Mieszkańcy się jej bali
A mógł każdy zwrócić twarz swego kumpla, ot, tak dla zmyłki.Chłopcy zwrócili na nią swoje twarze
Ałtorko! Przeczytaj powyższe i przemyśl sobie. Pierwsze zdanie: po co wstawiłaś tu: „a tego się bała”? To jest... mądre inaczej. Jak pisał Suworow, nawet najtwardszy facet boi się psów. Dlaczego? Bo GRYZĄ! Młode lisa też gryzą, pytanie, czy powinno się je nazywać „szczeniakami”? Po drugie. Kto w końcu umrze, bo z opisu wynika, że… lis.Zaczęła odwiązywać sznur, ale nie szło jej zbyt dobrze, bo szczeniak chciał ją ugryźć, a tego się bała. Natsu zawsze jej powtarzała, że ugryzienie przez lisa może spowodować, że ten wejdzie w ciało, powodując szaleństwo i w końcu umrze.
Było jej łatwiej go uwolnić.było jej łatwiej, żeby go uwolnić.
Było porozrzucane? Hm... czy rzeczy to także te niematerialne? Byłoby fajnie, gdyby wspólne wieczorne pogaduchy walały się pod oknem, a parę zażartych kłótni wyzierało spod stołu! :)Tych kilka rzeczy, które miała z siostrą były porozrzucane.
Zamierzona ironia czy przypadkowy przypadek?wykonywała wszystkie polecenia, jakie wydawała jej służąca.
ORTY ZAWSZE SĄ WAŻNE!Z resztą nie było to teraz ważne.
Jeśli dobrze zrozumiałem, to miała być Twoja wersja opowiadania „Małpia łapka” Jacobsa? No cóż… szczerze pisząc, kiepsko to widzę. Marne szanse. Ale? Próbuj szybciej, wyżej, dalej? ;)Natsu leżała na zwałach materiału blada, spokojna, z sinymi ustami.
Akiko stanęła w pół kroku. Krzyknęła. Lisy rzeczywiście spełniły jej prośbę.
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20026
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Re: Kitsune
No to gdzie jest ten drugi?sprutygolf pisze:
(O tem pora, o humores, golfes sprutes renkawes zakaszesz i samowtór łapankę skrobniesz…?)
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kitsune
@ Alfi: No jakże? Pierwszy to spruty, a wtóry to... golf!;)
("− Zająca wilkiem? − Przecież to Golf. Golf! A coś ty taki spruty? Ja muszę się napić. Najgorszemu wrogowi nie życzę jutrzejszego spotkania u Geibla!" czy jakoś podobnie, klasyka! :)
Co zerknę na utwór, to jakaś nowość mi w oko wpada, ot np. taki opis (niczym humor z zeszytów szkolnych):
Lady Małgorzata zwróciła uwagę na "trójkątny" kapelusz, to ja do kolekcji figur płaskich dodam... wannę, a co! :)
A, żebym nie zapomniał, jeszcze został ten wiele mówiący (Ałtorce) tytuł: "Kitsune" (jak to śpiewała Metallica? "So fu..ing what?!"). Bo ja rozumuję prosto: kit to kit. Olewam i sune sobie dalej, szukać ciekawszych opowiadań! ;)
("− Zająca wilkiem? − Przecież to Golf. Golf! A coś ty taki spruty? Ja muszę się napić. Najgorszemu wrogowi nie życzę jutrzejszego spotkania u Geibla!" czy jakoś podobnie, klasyka! :)
Co zerknę na utwór, to jakaś nowość mi w oko wpada, ot np. taki opis (niczym humor z zeszytów szkolnych):
Wyskakuje się zwykle jak oparzona, to raz, wyskoczyła chcąc się wydostać: oczywista oczywistość, to dwa, "nigdzie" a nie "nigdy" nie było plecionki, to trzy, która była drzwiami?! ...stała się drzwiami. Nasza Ałtorka z głodu nie umrze, skoro potrafi wytworzyć cztery kilo kaszanki w jednym zdaniu! ;)Wyskoczyła jak poparzona z posłania chcąc się wydostać, ale nigdy nie było plecionki, która była drzwiami.
Lady Małgorzata zwróciła uwagę na "trójkątny" kapelusz, to ja do kolekcji figur płaskich dodam... wannę, a co! :)
Powtórka z rozrywki:gorąca woda w prostokątnej wannie
Grunt, to unikać powtórek:)Znów pojawiła się piękna kobieta i z uśmiechem zwróciła się do niej:
− Wyrośniesz naprawdę na piękną kobietę.
Ostrza sobie tak stały samotrzeć (;)), bez rękojeści? A za to te hmm... pochwy? To najwyraźniej przezroczyste były?na stojaku stały trzy ostrza zamknięte w pochwach.
Musiał to być naprawdę wielki facet, skoro siedział, a widać było, że wysoki jest.siedział wysoki, przystojny mężczyzna
Wow, wysoki, przystojny, i w dodatku akrobata, skurczybyk jeden, już go znielubiłem! :)podszedł do niej kłaniając się przed nią
A, żebym nie zapomniał, jeszcze został ten wiele mówiący (Ałtorce) tytuł: "Kitsune" (jak to śpiewała Metallica? "So fu..ing what?!"). Bo ja rozumuję prosto: kit to kit. Olewam i sune sobie dalej, szukać ciekawszych opowiadań! ;)
- Elenwena
- Sepulka
- Posty: 7
- Rejestracja: ndz, 26 sty 2014 19:50
- Płeć: Kobieta
Re: Kitsune
Lisy należą do rodziny psowatych, więc ich młode określa się mianem "szczeniaków :) zanim napisałam, sprawdziłam ;)sprutygolf pisze:pytanie, czy powinno się je nazywać „szczeniakami”?
Jeśli chodzi o trójkątny kapelusz... przyjmuję na klatę, ale szukałam i sprawdziłam wanny są prostokątne :)
Absolutnie nie miała to być żadna moja wersja, jeśli tak wyszło to przepraszam :) chciałam wykorzystać motyw dotrzymywania słowa przez lisy. Według niektórych podań, stworzenia te chciały jak najszybciej spełnić obietnicę, co nie zawsze kończyło się po myśli obdarowanego ;)sprutygolf pisze:Jeśli dobrze zrozumiałem, to miała być Twoja wersja opowiadania „Małpia łapka” Jacobsa?
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kitsune
O psiakość... No to pięknie, od teraz będę wiedział, że istnieje szczenię lisa i prostokątna wanna! :) Podczas łapanki nie sprawdzam wszystkiego, jeno staram się wyłapać to, co mi nie pasuje. Sorry za te chybione, a głupawe, uwagi! :) Jeśli jeszcze gdzieś zbłądziłem, proszę pokazać bez krępacji, człowiek uczy się pono całe życie, i głupi umiera... jak mówią cynicy! ;) A opowiadanie "Małpia łapka" jest warte przeczytania, w zeszłym stuleciu przeczytałem je (w tomie "Opowieści z dreszczykiem") i pamiętam do dziś. Bo nauka z owej lektury płynie taka: ważniejszy jest duch prawa od jego litery. To tymczasem tyle ze sprutej strony golfa! ;)
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3104
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kitsune
Nie ma tak, żeby wszyscy tyko dobrze mieli:)sprutygolf pisze:Sorry za te chybione
No tak, ale ja mam do Autorki. No bo sam nie wiem:( Takie coś:
nie wiem, jak potraktować, nie znam intencji. Coś z tym przerażonym wzrokiem mi zgrzyta. Pewnie, można sporo rzeczy nim zrobić, ale chyba nie odwrócić się? Może to literówka, może gdzieś "z" uciekło, może nie "się" miała nim odwrócić, a może to zamierzone? Jak się uprzeć, to da się. Więc jak, zamierzone?Elenwena pisze:Dziewczynka przerażonym wzrokiem odwróciła się i zobaczyła przytrzymującą ją za ręce najstarszą kobietę z wioski.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Kitsune
I nie poznasz. Tych intencji. Intencje autora są z definicji niepoznawalne. Istnieje nawet ortodoksyjne stanowisko w tej sprawie - podobno nawet autor nie zna własnych intencji po napisaniu tekstu*. :PJuhani pisze:nie wiem, jak potraktować, nie znam intencji.Elenwena pisze:Dziewczynka przerażonym wzrokiem odwróciła się i zobaczyła przytrzymującą ją za ręce najstarszą kobietę z wioski.
Zadajesz nieuprawnione pytania. Jeżeli Ci zgrzyta, znaczy, że językowo rozwiązanie jest niedobre i tyle. Zamiary na pewno były inne, szczytnie poprawne, ale wyszło... wiadomo. (Wiem, bo robię lampkę shoji - trzecie podejście do patyczków i papieru, zamiar i wymiar jest, ale NIE WYCHODZI!). :PJuhani pisze:Coś z tym przerażonym wzrokiem mi zgrzyta. Pewnie, można sporo rzeczy nim zrobić, ale chyba nie odwrócić się? Może to literówka, może gdzieś "z" uciekło, może nie "się" miała nim odwrócić, a może to zamierzone? Jak się uprzeć, to da się. Więc jak, zamierzone?
A to zdanie niedobre nawet podwójnie: (bohaterka) odwraca się i patrzy, po czym widzi (bo o to chyba chodziło) => za dużo patrzenia, łopatologia+tautologia.
Próbowałam czytać drugi raz, żeby się za fabułę zabrać, ale ugrzęzłam po paru zdaniach. Znowu. :(((
Znaczy, uciekłam do komentarzy... :)))
______________
*Nie jestem tak ortodoksyjna... Zazwyczaj. :X
So many wankers - so little time...
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kitsune
@ Lady M.
(Gdyby nie Lady M., palcem nie kiwnął bem. :))
I taka winna być uczciwa odpowiedź. :)))
Ogólnie: szczególarstwo dorównujące (choć wydawało mi się, ze to niemożliwe) biurokracji panującej w moim - po części państwowym - zakładzie pracy. Czyli niezły koszmarek. Jakiś przykład? Proszę bardzo. Dłuuugi fragment.
Który niewiele wnosi do całości... a w zasadzie nic nie wnosi. Niczego. Nic? No nic! :)))
Wystarczy... czuję się, jakbym skopał staruszkę...;) Ałtorko, wybacz! :)
W związku z powyższym stwierdzeniem poczułem się w obowiązku rozszerzyć możliwości ucieczki dla mojej ulu... no nic, hej matulu, jadę do Kabulu! ;) Posiedzę tu chwilkę, by stworzyć nowe drogi ucieczki! :)Znaczy, uciekłam do komentarzy... :)))
(Gdyby nie Lady M., palcem nie kiwnął bem. :))
Gruby bambus wydaje mi się być mało giętkim, ale kto go tam wie? Bambusa jednego. ;)Prawą ręką oparła się o gruby, giętki bambus.
Przeciekanie babci pominę skromnie milczeniem ("Przeciek to brzydkie słowo." - to z sympatycznego angielskiego serialu), bo się babci szacunek należy, zaś początek zdania bym zmienił, np. tak "Mieszkańcy bali się babci, więc dbali o nią itd.". Czyż nie jest to bardziej logiczne? Tylko pytam! :)Mimo, że mieszkańcy bali się babci, to dbali o nią i oddali jej nawet jeden z domów krytych strzechą i pilnują, żeby nic jej nie przeciekało.
Że też mnie tam, starego zbereźnika, nie było! ;) Miałbym parę fajnych pytań na podorędziu, z których: "u Ciebie od zmierzchu do świtu, tak?" byłoby najłagodniejsze, choć nie do wykorzystania z uwagi na małą... letniość? ...bohaterki! :)Była milcząca i odpowiadała na pytania skinieniem głowy.
Achaaa... bo zwykle kładła się spać na starej. Kobiecie! ;)Wieczorem w jej domu nie było starej kobiety, więc położyła się spać na matach zrobionych przez Natsu.
Zapach mat jak widać jest ważnym elementem narracji? Stoliczek stał obok podłogi, zaś posiłek umiejscowił się na ciemnym drewnie, skubany. Sorry Ałtorko, ale tak to wygląda...Pokój wypełniał zapach mat pokrywających podłogę. Obok niej stał niski stoliczek z ciemnego drewna, a na nim posiłek.
Nabyty odruch to niezręczny pokłon? Mało przekonujące. Na tę kobietę. Tę. Ale tą kobietą. Chyba, że bredzę. eee... Ę! Wysokie pochodzenie to znaczy? Może od wysokiego napięcia, które rozładowując się... no nieważne! ;)Dziewczynka wiedziona nabytym odruchem padła na ziemię w niezręcznym pokłonie, nie śmiąc spojrzeć na tą piękną kobietę. Ona musiała być wysokiego pochodzenia
Hm, wcześniej nie było o tym mowy. To się nazywa synestezja. No wiesz. Usłyszeć dotknięcie! :)Usłyszała szelest szaty i czyjeś łagodne dotknięcie.
A co ten żołądek, oczy miał?żołądek coraz bardziej domagał się posiłku stojącego przed nią.
Bo pałeczki biegały sobie wokół talerza czy coś...Spoglądała na lakowane pałeczki, ale nie miała pojęcia jak powinna je złapać.
− Bo śmierdzisz. Potem. (Chłe chłe, ciekawe czy przedtem i w trakcie tysz?). A to jest niedopuszczalne w cywilizowanym społeczeństwie.− Pójdziesz się wykąpać i dam ci nowe ubranie, chodź ze mną – odezwała się.
− Dlaczego? – spytała Akiko.
To pytanie kłębiło się w jej głowie odkąd tylko się obudziła, ale nie miała odwagi go zadać.
I taka winna być uczciwa odpowiedź. :)))
Ogólnie: szczególarstwo dorównujące (choć wydawało mi się, ze to niemożliwe) biurokracji panującej w moim - po części państwowym - zakładzie pracy. Czyli niezły koszmarek. Jakiś przykład? Proszę bardzo. Dłuuugi fragment.
Z ciężkim sercem poszła w stronę wioski. Połykając łzy weszła do swojej lepianki. Tych kilka rzeczy, które miała z siostrą były porozrzucane. Na wygasłym palenisku stała nadpalona miseczka z przygotowanym posiłkiem. Były tam jakieś warzywa i odrobina ryżu. Większość z tego, co uprawiali wieśniacy było zarezerwowane dla mieszkańców zamku. Akiko zjadła to, co zostało, chociaż jedzenie z trudem przechodziło przez jej gardło. Płakała. Ze łzami w oczach położyła się na plecionych matach. Zrobiła je własnoręcznie jej siostra. Akiko po dłuższej chwili zawzięła się w sobie i poszła pracować na pole. Nie chciała być ciężarem dla mieszkańców wioski, a teraz była pora siewów i każda para rąk była ważna. Powlekła się w stronę pola, tam kobiety bez słowa dały jej sadzonki. Pracowała do zapadnięcia zmroku. Jedna z mieszkanek wioski dała jej wody i miseczkę jedzenia. Podziękowała grzecznie, ale nic więcej nie powiedziała. Wróciła z wszystkimi do wioski. Poszła do swojego domku, a tam czekała na nią stara kobieta.
Który niewiele wnosi do całości... a w zasadzie nic nie wnosi. Niczego. Nic? No nic! :)))
Wystarczy... czuję się, jakbym skopał staruszkę...;) Ałtorko, wybacz! :)
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Kitsune
Miałam się poznęcać nad fabułą, zatem do dzieła...
Pomimo, że grzęźnie się w przeładowanych opisach (nie zdradzę, ile opuściłam przy drugim czytaniu... yyy... większość?), fabuła jest, co więcej - jest spójna.
1. Bohaterka w rozpaczy wraca do domu, bo ludzie pana zamku zabrali jej siostrę.
2. Bohaterka ratuje młodego lisa.
3. Bohaterka spotyka ojca i matkę młodego lisa => lisy przybrały ludzkie postacie, dziewczynie wydaje się, że jest w domu, nie w lisiej norze.
4. W zamian za uratowanie życia syna, rodzice postanawiają spełnić prośbę dziewczynki - odzyskać/uwolnić z zamku jej siostrę tak, aby nie była ścigana.
5. Bohaterka czeka entuzjastycznie.
6. Po paru dniach lisy spełniają prośbę - zwracają siostrę bohaterki martwą.
Spojrzyj w ten plan, zerknij w swój tekst. Czego w nim nie ujęłam? Tego, czego nie chciało mi się czytać... :P
Ale w fabule wszystko jest, prawda? Spójna opowieść, zakończenie, nawet ukryta myśl przewodnia... Yyy... Nie, myśl przewodnia, przesłanie, reguła nadrzędna, która porządkuje przekaz, niestety znikła. Ale mogła być - że należy uważać na swoje życzenia albo nigdy nie paktować z istotami o wielkiej mocy... Cokolwiek. Mogło być.
Gdybyś, Autorko, skupiła się na opowieści, nie na nieistotnych detalach. Wtedy można by zauważyć, że Twoja opowieść jest tragiczna - w literackim znaczeniu tego słowa. Znaczy, mogłaby taka być, gdyby zawierała ładunek dramatyzmu. Niestety, to też nie wyszło. Posługujesz się afektowanym, infantylnym językiem przy opisie emocji.
Im mniej powiesz ekskatedralnie o emocjach narratorem, tym lepiej. Niech postać te emocje wyraża sama w interakcji z innymi postaciami.
Tragizm albo przynajmniej dramatyzm buduje się na stopniowaniu napięcia. W Twojej fabule jest to oczywiste - łamiesz na początku sielanę rozpaczą głównej bohaterki i wydarzeniem, które tę rozpacz spowodowało => zabraniem siostry. Dobry kontrast na początek.
Ale kluczem jest stopniowanie, czyli potem napięcie musi rosnąć, A co zrobiłaś z epizodem najważniejszym dla fabuły (poza zakończeniem)? Chwila, gdy bohaterka podejmuje decyzję, by odrzucić propozycję lisów i zgłosić własne życzenie, jest prawie niezauważalna - a przecież to punkt zwrotny! Tu zaczyna się równia pochyła prowadząca do smutnego końca, choć ani bohaterka, ani tym bardziej czytelnik jeszcze tego nie wie. I właśnie tę chwilę trzeba dobrze wykorzystać. Dialog powinien być dłuższy, epizod winien mieć więcej zdań. Może pojawić się smutek lisów, może ich ostrzeżenie... Nie mówię, żeby wykładać wszystko i zdradzać zakończenie, ale zda mi się, że skoro dziewczynka uratowała życie lisa, to może ze strony ojca-lisa należało się jej trochę współczucia lub oporu w spełnieniu życzenia, które przyniesie jej tylko smutek. Chcę powiedzieć, że należało ten epizod rozegrać. I w zależności, jak byś go rozegrała, Autorko, jak zachowałyby się Twoje postacie dramatu - dziewczynka i ojciec-lis - takie wyszłoby Ci przesłanie/ogólna wymowa opowieści.
Wypada, aby taki epizod utkwił w pamięci odbiorcy - bo dzięki niemu będzie można zinterpretować zakończenie.
A tymczasem Ty się skupiasz na kolorze kimona... No, błagam!
Błędy, o których mówię - nadmiar szczegółów, brak wyraźnego rozróżnienia, co jest ważne, co mniej istotne, brak stopniowania napięcia, może wynikać ze źle przeniesionej ekspresywności. Zgaduję (na czuja), że kiedy mówisz, jesteś ekspresywna - podkreślasz to, co wydaje Ci się ważne, barwą i natężeniem głosu, miną, wyrazistą gestykulacją zapewne też. I wiele treści wydaje Ci się ważnych. Twoja mowa nie jest "stonowana" (to nie zarzut, moja też nie). A może tylko ukrywa się w Tobie ekstrawertyczka i wyłazi dopiero przy pisaniu? W każdym razie swoją ekspresywność, wyrazistą emocjonalność, Autorko, próbujesz "przekopiować" dokładnie na tekst. Niedobrze. Niezależnie od kodu - czy to będzie mowa, czy pismo - ten, kto opowiada, musi trzymać swoje emocje na wodzy => aby sterować odbiorem, emocjami tych, którzy słuchają lub czytają opowieść. :P
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, Autorko. Przemyśl, co naprawdę jest istotne dla opowieści i to tylko podkreśl, rozwiń. I pilnuj się.
Kiedy przy mówieniu nadmiernie się gestykuluje, można przypadkiem uderzyć interlokutora. Kiedy w tekście zamieszcza się jak najwięcej tego, co się widzi przed oczyma duszy swojej, odbiera się czytelnikowi przyjemność samodzielnej pracy wyobraźnią. A wtedy zawsze, Autorko, czytelnicze bestie zaczynają się nudzić. Tak właśnie najłatwiej zepsuć opowieść, nawet jeśli pomysł na fabułę jest dobry. I tak właśnie, Autorko, zepsułaś swoją opowieść...
e... błąd formatowania i literówki...
Pomimo, że grzęźnie się w przeładowanych opisach (nie zdradzę, ile opuściłam przy drugim czytaniu... yyy... większość?), fabuła jest, co więcej - jest spójna.
1. Bohaterka w rozpaczy wraca do domu, bo ludzie pana zamku zabrali jej siostrę.
2. Bohaterka ratuje młodego lisa.
3. Bohaterka spotyka ojca i matkę młodego lisa => lisy przybrały ludzkie postacie, dziewczynie wydaje się, że jest w domu, nie w lisiej norze.
4. W zamian za uratowanie życia syna, rodzice postanawiają spełnić prośbę dziewczynki - odzyskać/uwolnić z zamku jej siostrę tak, aby nie była ścigana.
5. Bohaterka czeka entuzjastycznie.
6. Po paru dniach lisy spełniają prośbę - zwracają siostrę bohaterki martwą.
Spojrzyj w ten plan, zerknij w swój tekst. Czego w nim nie ujęłam? Tego, czego nie chciało mi się czytać... :P
Ale w fabule wszystko jest, prawda? Spójna opowieść, zakończenie, nawet ukryta myśl przewodnia... Yyy... Nie, myśl przewodnia, przesłanie, reguła nadrzędna, która porządkuje przekaz, niestety znikła. Ale mogła być - że należy uważać na swoje życzenia albo nigdy nie paktować z istotami o wielkiej mocy... Cokolwiek. Mogło być.
Gdybyś, Autorko, skupiła się na opowieści, nie na nieistotnych detalach. Wtedy można by zauważyć, że Twoja opowieść jest tragiczna - w literackim znaczeniu tego słowa. Znaczy, mogłaby taka być, gdyby zawierała ładunek dramatyzmu. Niestety, to też nie wyszło. Posługujesz się afektowanym, infantylnym językiem przy opisie emocji.
Ty mi nie mów, co ona czuje. Ty mi to pokaż, Autorko. Dialogiem, opisem zachowania, rozwiniętym epizodem, nie krótką wzmianką. Krótka wzmianka nie stworzy napięcia, które złamiesz w zakończeniu.Dziewczyna z zapałem pracowała będąc absolutnie pewną, że lisy dotrzymają słowa, przecież Natsu mówiła, że są bardzo honorowe.
Minęły dwa dni, a zapał Akiko nie opadał, chociaż po jej siostrze nie było ani śladu. Jej pewność, że wszystko się ułoży była bardzo silna.
Im mniej powiesz ekskatedralnie o emocjach narratorem, tym lepiej. Niech postać te emocje wyraża sama w interakcji z innymi postaciami.
Tragizm albo przynajmniej dramatyzm buduje się na stopniowaniu napięcia. W Twojej fabule jest to oczywiste - łamiesz na początku sielanę rozpaczą głównej bohaterki i wydarzeniem, które tę rozpacz spowodowało => zabraniem siostry. Dobry kontrast na początek.
Ale kluczem jest stopniowanie, czyli potem napięcie musi rosnąć, A co zrobiłaś z epizodem najważniejszym dla fabuły (poza zakończeniem)? Chwila, gdy bohaterka podejmuje decyzję, by odrzucić propozycję lisów i zgłosić własne życzenie, jest prawie niezauważalna - a przecież to punkt zwrotny! Tu zaczyna się równia pochyła prowadząca do smutnego końca, choć ani bohaterka, ani tym bardziej czytelnik jeszcze tego nie wie. I właśnie tę chwilę trzeba dobrze wykorzystać. Dialog powinien być dłuższy, epizod winien mieć więcej zdań. Może pojawić się smutek lisów, może ich ostrzeżenie... Nie mówię, żeby wykładać wszystko i zdradzać zakończenie, ale zda mi się, że skoro dziewczynka uratowała życie lisa, to może ze strony ojca-lisa należało się jej trochę współczucia lub oporu w spełnieniu życzenia, które przyniesie jej tylko smutek. Chcę powiedzieć, że należało ten epizod rozegrać. I w zależności, jak byś go rozegrała, Autorko, jak zachowałyby się Twoje postacie dramatu - dziewczynka i ojciec-lis - takie wyszłoby Ci przesłanie/ogólna wymowa opowieści.
Wypada, aby taki epizod utkwił w pamięci odbiorcy - bo dzięki niemu będzie można zinterpretować zakończenie.
A tymczasem Ty się skupiasz na kolorze kimona... No, błagam!
Błędy, o których mówię - nadmiar szczegółów, brak wyraźnego rozróżnienia, co jest ważne, co mniej istotne, brak stopniowania napięcia, może wynikać ze źle przeniesionej ekspresywności. Zgaduję (na czuja), że kiedy mówisz, jesteś ekspresywna - podkreślasz to, co wydaje Ci się ważne, barwą i natężeniem głosu, miną, wyrazistą gestykulacją zapewne też. I wiele treści wydaje Ci się ważnych. Twoja mowa nie jest "stonowana" (to nie zarzut, moja też nie). A może tylko ukrywa się w Tobie ekstrawertyczka i wyłazi dopiero przy pisaniu? W każdym razie swoją ekspresywność, wyrazistą emocjonalność, Autorko, próbujesz "przekopiować" dokładnie na tekst. Niedobrze. Niezależnie od kodu - czy to będzie mowa, czy pismo - ten, kto opowiada, musi trzymać swoje emocje na wodzy => aby sterować odbiorem, emocjami tych, którzy słuchają lub czytają opowieść. :P
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, Autorko. Przemyśl, co naprawdę jest istotne dla opowieści i to tylko podkreśl, rozwiń. I pilnuj się.
Kiedy przy mówieniu nadmiernie się gestykuluje, można przypadkiem uderzyć interlokutora. Kiedy w tekście zamieszcza się jak najwięcej tego, co się widzi przed oczyma duszy swojej, odbiera się czytelnikowi przyjemność samodzielnej pracy wyobraźnią. A wtedy zawsze, Autorko, czytelnicze bestie zaczynają się nudzić. Tak właśnie najłatwiej zepsuć opowieść, nawet jeśli pomysł na fabułę jest dobry. I tak właśnie, Autorko, zepsułaś swoją opowieść...
e... błąd formatowania i literówki...
So many wankers - so little time...
- Elenwena
- Sepulka
- Posty: 7
- Rejestracja: ndz, 26 sty 2014 19:50
- Płeć: Kobieta
Re: Kitsune
Dziękuję Ci bardzo Małgorzato za wszystkie wskazówki :) postaram się zmienić mój styl pisania, chociaż będzie to ciężki kawałek chleba :) będę zamieszczać dalsze moje opowiadania i zobaczę jak mi pójdzie, ale muszę przyznać, że tutejsze forum daje wieeeele do myślenia ;) oby do przodu!