Perypetie szkolne, przedszkolne i zaszkolne też
Moderator: RedAktorzy
- No-qanek
- Nexus 6
- Posty: 3098
- Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Oferuję się do pomocy w chemii ;).
A tak na poważnie: nie każda szkoła jest tak wredna, albo: nie wszyscy nauczyciele są tacy wredni.
Mojej chemiczce mógłbym postawić ołtarzyk i składać całopalną ofiarę. Miałem kiedyś w klasie chłopaka, który zupełnie olewał szkołę i nauczyciele do samego końca wyciągali do niego ręce, ale pomocy nie przyjął.
Z drugiej strony, w klasie humanistycznej, rok młodszej, wychowawca nie pozwolił się przenieść chłopakowi do mat-fizu tylko postawił mu ultimatum: zdajesz i wypie*dalaj z tej szkoły, albo nie zdajesz. I żeby dodac powagi swoim słowom, załatwił u historyka i biolożki, żeby wystawili chłopakowi 1 (choc z historii wypadała mu 5).
Wszystko zależy od nauczycieli. Ale też jakbyś sie uczył to by problemu nie było :P. Nie narzekaj na nauczycieli, bo to przede wszystkim twoja wina.
A tak na poważnie: nie każda szkoła jest tak wredna, albo: nie wszyscy nauczyciele są tacy wredni.
Mojej chemiczce mógłbym postawić ołtarzyk i składać całopalną ofiarę. Miałem kiedyś w klasie chłopaka, który zupełnie olewał szkołę i nauczyciele do samego końca wyciągali do niego ręce, ale pomocy nie przyjął.
Z drugiej strony, w klasie humanistycznej, rok młodszej, wychowawca nie pozwolił się przenieść chłopakowi do mat-fizu tylko postawił mu ultimatum: zdajesz i wypie*dalaj z tej szkoły, albo nie zdajesz. I żeby dodac powagi swoim słowom, załatwił u historyka i biolożki, żeby wystawili chłopakowi 1 (choc z historii wypadała mu 5).
Wszystko zależy od nauczycieli. Ale też jakbyś sie uczył to by problemu nie było :P. Nie narzekaj na nauczycieli, bo to przede wszystkim twoja wina.
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
A ja uwierzę.Cordeliane pisze:No, wybacz, w to nie uwierzę. Coś takiego otarłoby się o kuratorium.Młodzik pisze:załatwił u historyka i biolożki, żeby wystawili chłopakowi 1 (choc z historii wypadała mu 5)
A kto miałby to kuratorium pocierać? Sam zainteresowany?
Znam zbliżoną historyjkę z autopsji, tylko to już studia były.
<stary pierdoła mode on>
Kiedy studiowałem po raz pierwszy...
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Cordeliane, moja droga, w tym liceum, w ten sam sposób (a nawet gorzej) załatwili moją mamę.
Miała na pieńku z polonistką, która miała kompleks niższości (bo nie była najlepszą polonistką w mieście) i u matematyczki załatwiła, żeby mama miała 2 z matmy (choć rodzicielka miała same 5). Gdyby nie fizyczka, to dyrektor nigdy by się o tym nie dowiedział.
Ja, na szczęście, trafiłem na samych dobrych nauczycieli (noo, z wyjątkiem fizyczki), a chemiczka jest uosobieniem ideału nauczyciela pod każdym względem.
Miała na pieńku z polonistką, która miała kompleks niższości (bo nie była najlepszą polonistką w mieście) i u matematyczki załatwiła, żeby mama miała 2 z matmy (choć rodzicielka miała same 5). Gdyby nie fizyczka, to dyrektor nigdy by się o tym nie dowiedział.
Ja, na szczęście, trafiłem na samych dobrych nauczycieli (noo, z wyjątkiem fizyczki), a chemiczka jest uosobieniem ideału nauczyciela pod każdym względem.
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Raczej jego rodzice. Jeśli komuś "wypada" piątka, to muszą być po tym ślady w dokumentach i można łatwo udowodnić przekręt. Można zagrozić dyrekcji, że narobi się szumu. Można powołać na świadków innych nauczycieli. Dużo można, o ile to rzeczywista sytuacja a nie miejska legenda, przejaskrawiona dla podparcia tezy o nauczycielskich spiskach.Gorgel-2 pisze:A ja uwierzę.Cordeliane pisze:No, wybacz, w to nie uwierzę. Coś takiego otarłoby się o kuratorium.Młodzik pisze:załatwił u historyka i biolożki, żeby wystawili chłopakowi 1 (choc z historii wypadała mu 5)
A kto miałby to kuratorium pocierać? Sam zainteresowany?
Edit:
Twoja Mama by do niego nie poszła? Nie poprosiła o sprawdzenie ocen w dzienniku? W liceach w Waszym mieście jakieś same milczące ofiary są? W mojej szkole w życiu takie numery by nie przeszły...Młodzik pisze:Gdyby nie fizyczka, to dyrektor nigdy by się o tym nie dowiedział.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
To była skrócona historia. Nie wspomniałem o awanturze miedzy dziadkiem a polonistką, po której zabrał mamę ze szkoły, a to było przed radą klasyfikacyjną.
Jeśli się chce, można zrobić wszystko.
Chłopak był zagrożony z historii i z biologii. Biolożka na prośbę polonisty nie chciała go poprawić. Czy jest odgórny nakaz, żeby nauczyciel poprawiał ucznia?
U historyka pisał egzamin z całego roku, ale to przecież jedna jedyna ocena w dzienniku i tylko nauczyciel wie za co było. To taki problem powiedzieć kuratorowi, że to była jedyna pozytywna ocena?
Z nauczycielem się nie wygra - to mama wbijała mi do głowy przez lata. Święta prawda, bo sama przez kłótnie była w trzech liceach.
Jeśli się chce, można zrobić wszystko.
Chłopak był zagrożony z historii i z biologii. Biolożka na prośbę polonisty nie chciała go poprawić. Czy jest odgórny nakaz, żeby nauczyciel poprawiał ucznia?
U historyka pisał egzamin z całego roku, ale to przecież jedna jedyna ocena w dzienniku i tylko nauczyciel wie za co było. To taki problem powiedzieć kuratorowi, że to była jedyna pozytywna ocena?
Z nauczycielem się nie wygra - to mama wbijała mi do głowy przez lata. Święta prawda, bo sama przez kłótnie była w trzech liceach.
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
Koleżankę oblali... z łaciny. Po czym przeprowadzono z nią poważną rozmowę, próbując ją nakłonić do zmiany szkoły.
Koleżanka bardzo inteligentna i umna. Ma tylko jeden myk - jest słuchowcem i język martwy zwyczajnie jej "nie wchodził", bo nigdzie starożytnego Rzymianina na żywca nie dało się posłuchać.
Na to, żeby po prostu przenieść ją do profilu bez łaciny, nikt nie wpadł.
Nauczyciele byli też przekonani, że jeden kolega rozprowadza narkotyki...
ponieważ posiadał stylowy czerwony beret i od czasu do czasu zakładał koszulki z Che. Toku rozumowania nie pojmuję.
Koleżanka bardzo inteligentna i umna. Ma tylko jeden myk - jest słuchowcem i język martwy zwyczajnie jej "nie wchodził", bo nigdzie starożytnego Rzymianina na żywca nie dało się posłuchać.
Na to, żeby po prostu przenieść ją do profilu bez łaciny, nikt nie wpadł.
Nauczyciele byli też przekonani, że jeden kolega rozprowadza narkotyki...
ponieważ posiadał stylowy czerwony beret i od czasu do czasu zakładał koszulki z Che. Toku rozumowania nie pojmuję.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Cóż, w moim liceum za noszenie glanów groziły egzorcyzmy! Ale to było liceum katolickie, prowadzone przez zakonnice i tam nawet na cień do powiek dyżurna siostrzyczka spluwała na podłogę.
Dawne to były czasy i beztroskie. Z radością by do nich wróciła.
Dawne to były czasy i beztroskie. Z radością by do nich wróciła.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
Cordeliane pisze:Raczej jego rodzice.Gorgel-2 pisze:A kto miałby to kuratorium pocierać? Sam zainteresowany?
Pod hasłem "zainteresowany" rozumiem "rodzice", bo zainteresowany jest nieletni i wobec machiny qrwatoryjnej znaczy mniej niż zero.
MWAHAHAHAHAHA!Cordeliane pisze:Można zagrozić dyrekcji, że narobi się szumu. Można powołać na świadków innych nauczycieli.
Przepraszam za pytanie natury osobistej, ale w jakim układzie planetarnym się wychowywałaś?
Znam przykład dziecka mobbingowanego (mobowanego?) w szkole -- Biuro Edukacji Urzędu Miasta odsyłało rodziców do Qrwatorium, z kolei tamtejszy Wydział d/s Nadzoru Pedagogicznego zasiadywała arcyantypatyczna baba, która nakazywała "szczerą rozmowę z dyrektorem szkoły", nawet dziennikarz śledczy nie zrobił zbyt wiele, bo dyrektorka pospołu z paniami pedagog i psycholog urządziły przedstawienie, ustaliwszy zeznania i twierdziły, że "dziecko wykazuje głębokie zaburzenia, ale one nie mogą pokazać wyników testów, bo chronią dane osobowe". Wyniki testów posiadane przez rodziców nie wykazywały bynajmniej żadnej patologii, no, chyba, żeby za patologię uznać wysokie IQ...
Jak rodzice podskakują, to dziecko otrzymuje opinię "dziecka, co ma trudnych rodziców" i z przyjęciem do jakiejkolwiek szkoły, poza rejonową, są problemy. A opinia ma to do siebie, że wędruje.
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Młodziku, wcześniej napisałeś że chłopakowi z historii wypadała piątka, a nie, że był zagrożony. Przez takie sformułowanie rozumiem, że ma on w dzienniku galerię piątek i czwórek z plusem z całego semestru - i wtedy nauczyciel musi mocno się tłumaczyć, jeśli na koniec wystawi jedynkę.Młodzik pisze:Chłopak był zagrożony z historii i z biologii. Biolożka na prośbę polonisty nie chciała go poprawić.
Z tego co piszesz teraz, wynika coś całkiem innego, i nie rozumiem do końca, czy ta ocena z egzaminu to była jedyna w całym semestrze, czy jedyna pozytywna. W każdym przypadku to wypadanie piątki robi się mocno dyskusyjne. Tym niemniej: za co była ocena, to wie nie tylko nauczyciel, ale również chłopak, jego rodzice, prawdopodobnie też koledzy, istnieje również praca pisemna z wystawioną oceną, i można sprawdzić jaki zakres materiału obejmowała. Tu nie 1984.
Ja nie mówię oczywiście, że tam nie było żadnego przekrętu, ale utwierdziłam się właśnie w przekonaniu, że zbyt dużo w opowiadaniu uprościłeś i przejaskrawiłeś. A to nierzetelne :/
Edit:
W tym samym, w tym samym. To, że masz złe doświadczenia, nie oznacza, że wszędzie istnieje jednakowe bagno.Gorgel-2 pisze:Przepraszam za pytanie natury osobistej, ale w jakim układzie planetarnym się wychowywałaś?
Wtedy dziennikarz przychodzi razem z rodzicem, który ma prawo żądać udostępnienia wyników dziecka do wglądu. Im bardziej bzdurny argument, tym łatwiej go zbić...Gorgel-2 pisze:dyrektorka pospołu z paniami pedagog i psycholog urządziły przedstawienie, ustaliwszy zeznania i twierdziły, że "dziecko wykazuje głębokie zaburzenia, ale one nie mogą pokazać wyników testów, bo chronią dane osobowe".
Ostatnio zmieniony sob, 13 mar 2010 23:06 przez Cordeliane, łącznie zmieniany 1 raz.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Keiko
- Stalker
- Posty: 1801
- Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58
Ja tez, ale w szkole to chyba łatwiejsze do udowodnienia i nauczyciel ma chyba mniej swobody.Gorgel-2 pisze: Znam zbliżoną historyjkę z autopsji, tylko to już studia były.
na studiach wykładowca zapowiedział, że cały rok obleje i słowa dotrzymał. Sprawa oparła się oczywiście o rektora - gdzie wszystko pięknie zatuszowano. I cały rok dostał z egzaminu poprawkowego 5, ale właściwego nie anulowano. I w sumie wszyscy byli szczęśliwi oprócz kilku "kujonów" którym to średnią zepsuło ;)
- No-qanek
- Nexus 6
- Posty: 3098
- Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03
Hmm... Widzę, że ja w moich szkolnych konfliktach (raz w gimnazjum z polonistką, a potem w liceum z wychowawczynią) miałem sporo szczęścia.
Albo dość arogancji.
Zastanawiam się czy ja doczekam czasów, kiedy szkoła to będzie normalne miejsce, a nie Punkt Wysokiego Zakrzywienia Psychiki.
Albo dość arogancji.
Zastanawiam się czy ja doczekam czasów, kiedy szkoła to będzie normalne miejsce, a nie Punkt Wysokiego Zakrzywienia Psychiki.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Cordeliane: Hm... przejaskrawiłem, rzeczywiście. Chłopak był zagrożony, ale zaliczał egzamin poprawkowy, z którego miał bodajże 94%. Nie pamiętam dokładnie, czy to mu gwarantowało 5, czy po prostu zdanie do następnej klasy, dość, że wychowawca załatwił mu jedynkę u historyka.
Takie zagrania w mojej szkole były na porządku dziennym przez lata, co starałem się pokazać na przykładzie mamy. Tylko za bardzo uprościłem. W pierwszym liceum rodzicielkę uczył najlepszy polonista w mieście (charakterkiem bardzo podobny do mojej chemiczki), a miała na pieńku z historyczką. Po słowach "Albo ja, albo pani w tej szkole" musiała się przenieść. W nowym liceum na dzień dobry podrażniła dumę własną polonistki. Gdy ta wytknęła mamie, że podała zły życiorys Słowackiego lub Mickiewicza, rodzicielka odcięła się, że ją uczył sor X i na pewno zna dobry. I się zaczęło. Że polonistka przyjaźniła się z matematyczką, to mama musiała udowadniać po każdej klasówce, że nie ma błędu (tzn. dostawała dwóję i musiała się dopytywać "co tu jest źle"). A potem było tylko gorzej. Właściwie tylko fizyczka, historyczka i geograf, który uwielbiał wszystkich uczniów, byli jej przyjaźni.
Myślałem, że gdy stara kadra odeszła na emeryturę, to i te zwyczaje poszły w zapomnienie. Okazało się, że nie, więc tym bardziej się cieszę, że trafiłem na tych normalnych nauczycieli.
Oczywiście, powtarzam tylko to, co usłyszałem od jednej ze stron, więc o pełnym obiektywizmie nie może być mowy.
wpis moderatora:
Montserrat: Przeniesione z Narzekalni
Takie zagrania w mojej szkole były na porządku dziennym przez lata, co starałem się pokazać na przykładzie mamy. Tylko za bardzo uprościłem. W pierwszym liceum rodzicielkę uczył najlepszy polonista w mieście (charakterkiem bardzo podobny do mojej chemiczki), a miała na pieńku z historyczką. Po słowach "Albo ja, albo pani w tej szkole" musiała się przenieść. W nowym liceum na dzień dobry podrażniła dumę własną polonistki. Gdy ta wytknęła mamie, że podała zły życiorys Słowackiego lub Mickiewicza, rodzicielka odcięła się, że ją uczył sor X i na pewno zna dobry. I się zaczęło. Że polonistka przyjaźniła się z matematyczką, to mama musiała udowadniać po każdej klasówce, że nie ma błędu (tzn. dostawała dwóję i musiała się dopytywać "co tu jest źle"). A potem było tylko gorzej. Właściwie tylko fizyczka, historyczka i geograf, który uwielbiał wszystkich uczniów, byli jej przyjaźni.
Myślałem, że gdy stara kadra odeszła na emeryturę, to i te zwyczaje poszły w zapomnienie. Okazało się, że nie, więc tym bardziej się cieszę, że trafiłem na tych normalnych nauczycieli.
Oczywiście, powtarzam tylko to, co usłyszałem od jednej ze stron, więc o pełnym obiektywizmie nie może być mowy.
wpis moderatora:
Montserrat: Przeniesione z Narzekalni