Klient nasz pan, czyli rzecz o handlu

czyli nic konkretnego, za to do wszystkiego

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Dabliu pisze:Dziewczyny: Niestety, często klientka ma pretensje do sprzedawcy, że nie ma pasującego rozmiaru. Albo przymierza o dwa rozmiary mniejsze i znowu ma pretensje, że nie wchodzi, to pracownik uświadamia uprzejmie klientkę, że to nie ten rozmiar - taki ma obowiązek. Częste jest, że klient, no nie wiem... oczekuje od sprzedawcy tego, że ten pójdzie na zaplecze i własnoręcznie uszyje odpowiedni rozmiar. I to zazwyczaj klient odnosi się do sprzedawcy z góry i lekceważąco. Wyobraźcie sobie, że jest to trzydziesty taki klient danego dnia, co to ma pretensje do braku odpowiedniego rozmiaru, i oskarża o to pracownika, protekcjonalnym tonem żąda "załatwienia" mu odpowiedniego rozmiaru albo natychmiastowego sprawdzenia "w systemie"(!) kiedy taki rozmiar przyjdzie. Wówczas jedyną zemstą za takie traktowanie jest stwierdzenie, że takich rozmiarów tu nie ma, proszę poszukać w sklepach dla puszystych.
Tylko weź pod uwagę, że ta zemsta spada potem na bogu ducha winnych grzecznych klientów. Ja nie wymagam od sprzedawcy, żeby mi szył spódnicę, ale jeśli pytam kiedy będzie dostawa, bo coś mi się bardzo spodobało, a mojego rozmiaru akurat nie ma bo wyszedł/nie dowieźli/itd i słyszę "proszę się dowiadywać" - to nie jestem zadowolona.
Dabliu pisze:Aha... nie wiem jak jest gdzie indziej - na pewno w butikach sprzedawczynie są znudzone - ale w sklepach typu H&M, tych bardziej obleganych, nie ma szans na znudzenie.
Śmiem się nie zgodzić;). Na butiki mnie nie stać i zaopatruję w H&M i tym podobnych. I zapewniam Cię, że widok panienek plotkujących sobie w grupce i ignorujących klientów nie jest rzadkością.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Millenium Falcon pisze:ale jeśli pytam kiedy będzie dostawa, bo coś mi się bardzo spodobało, a mojego rozmiaru akurat nie ma bo wyszedł/nie dowieźli/itd i słyszę "proszę się dowiadywać" - to nie jestem zadowolona.
A co ma odpowiedzieć sprzedawca? Dostawa jest trzy razy w tygodniu. Dana rzecz może przyjść w następnej, może przyjść za miesiąc, a może nie przyjść wcale. Jedyną możliwą odpowiedzią jest więc: "Proszę sie dowiadywać".
Millenium Falcon pisze:Na butiki mnie nie stać i zaopatruję w H&M i tym podobnych. I zapewniam Cię, że widok panienek plotkujących sobie w grupce i ignorujących klientów nie jest rzadkością.
A to już zależy od sklepu. Ja znam takie, w których obrót jest duży, klientów-kretów całe chmary, a pracowników zbyt mało (ze względu na oszczędności).

Awatar użytkownika
Rudość
Honorowa Ciocia Basi
Posty: 142
Rejestracja: pn, 03 lip 2006 19:59

Post autor: Rudość »

Ja mam podobnie jak Karola. Też jestem wysoka, a do tego nie bardzo, hmm, standardowa.
Szukałam spodni wizytowych, czarnych, na 1,82, żeby były ciut dłuższe. Na kilkunastu wieszakach wisiał ten sam fason (nie różniły się raczej niczym poza rozmiarem). Zapytałam ziewającej pani, czy są dłuższe. I usłyszałam, że dłuższych i szerszych nie ma. Spytałam raz jeszcze - czy są dłuższe. Nie, dłuższych i SZERSZYCH nie ma. Pytam panią, czy może nie dosłyszała mojego pytania. Rozmiar wisi, ale widzę, że portki skończą mi się na kostce. Czy są dłuższe. A pani na to - PRZECIEŻ MÓWIĘ, ŻE SZERSZYCH NIE MA!
No to sorry.
Kiedyś też w jakimś sklepie z tych 'markowych' pani w rozmiarze trzy razy większym od mojego stwierdziła, że jestem śmieszna, skoro chcę spodnie w takim, a nie innym rozmiarze. "Bo ta firma, proszę pani, nie szyje takich dużych ubrań. Może niech pani schudnie?" Ciekawe, dlaczego pani się obraziła, jak ją zapytałam, gdzie w takim razie ona się zaopatruje.
Że już o paniach lecących z końca sali ze śpiewem "W czym mogę pomóc?", jak jeszcze przez próg nie przeszłam, nie wspomnę.
Dlatego właśnie nie lubię chodzić na zakupy ubraniowe.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Rudość pisze:Zapytałam ziewającej pani, czy są dłuższe. I usłyszałam, że dłuższych i szerszych nie ma.
Przecież otrzymałaś odpowiedź. Mało tego, kompleksową odpowiedź, uprzedzającą ewentualne kolejne pytanie. W czym problem? Przecież sprzedawca nie może brać odpowiedzialności za ewentualne kompleksy klientów. Jak u lekarza. Szczerość się liczy :P Mogła się za to zdenerwować przez uporczywie powtarzane przez Ciebie pytanie, na które już udzieliła odpowiedzi ;)

A ta druga była zwyczajnie chamska.
Chyba że wcześniej miałaś jej za złe, że nie ma Twojego rozmiaru i wyraziłaś to jakoś dosadniej? ;)

Awatar użytkownika
Rudość
Honorowa Ciocia Basi
Posty: 142
Rejestracja: pn, 03 lip 2006 19:59

Post autor: Rudość »

Dabliu pisze:
Rudość pisze:Zapytałam ziewającej pani, czy są dłuższe. I usłyszałam, że dłuższych i szerszych nie ma.
Przecież otrzymałaś odpowiedź. Mało tego, kompleksową odpowiedź, uprzedzającą ewentualne kolejne pytanie. W czym problem? Przecież sprzedawca nie może brać odpowiedzialności za ewentualne kompleksy klientów. Jak u lekarza. Szczerość się liczy :P Mogła się za to zdenerwować przez uporczywie powtarzane przez Ciebie pytanie, na które już udzieliła odpowiedzi ;)
No jasne, że tak. Tylko że ja pytałam o samą długość, bo po prostu byłam ciekawa, czy mają jakieś inne poza tymi, co wisiały :) Kompleksy mam, ale nie o nie chodzi. Tak samo jak kiedyś szukałam bluzki dla młodszej i szczuplejszej kuzynki, a pani usiłowała mi wmówić, że w to się nie zmieszczę. Ja rozumiem, że nie mogła wiedzieć, że to nie dla mnie, ale po co ten komentarz? Tu tak samo. Jest chyba różnica między pytaniem o to, czy są w ogóle dłuższe, a pytaniem o większe rozmiary. Czy nie? :P Poza tym akcent był położony na tę druga część wypowiedzi, nie tę, co zaznaczyłeś ;)
Dabliu pisze:A ta druga była zwyczajnie chamska.
Chyba że wcześniej miałaś jej za złe, że nie ma Twojego rozmiaru i wyraziłaś to jakoś dosadniej? ;)
Nie miałam. Nigdy nie mam :) Nie ma to nie ma i już. Mój pech :) A ja raczej grzeczna jestem ;) Wiem, że to nie jest łatwa praca i staram się nie dokładać do kotła :)

Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

Rudość pisze:Wiem, że to nie jest łatwa praca i staram się nie dokładać do kotła :)
No, ja przepraszam... Jednak wyciągnę argument, którego eses nie kazał wyciągać.
Co to, quffa, znaczy, że to nie jest łatwa praca? Jak się nie podoba - to won szukać innej. Albo kraść, mnie to obojętne.
Gdybym choć raz, powtarzam: RAZ tak się odezwała do klienta, jak sprzedawczyni do Ciebie, Rudości, to nie przebrzmiałaby jeszcze kropka, a miałabym podstawiony karton do pakowania osobistych dupereli.
Na Twoim miejscu, Rudość, zażyczyłabym sobie przeprosin - od razu wzrosłaby uprzejmość pozostałych sprzedających do wszystkich klientów.
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Tyle że na 10 chamskich sprzedawców znajdzie się 10 000 chamskich klientów. Twierdzisz, Karola, że to normalna część pracy z klientem - bycie traktowanym jak szmata? Że trzeba się na to godzić? Myślę, że uprzejmość obowiązuje z obu stron, nie sądzisz? Ja się nasłuchałem takich kwiatków z ust klientów (nie skierowanych do mnie, bo ja głównie na magazynie stałem), że szczena opada i człowiek traci wiarę w ludzi.

Awatar użytkownika
oLari
Fargi
Posty: 364
Rejestracja: sob, 27 sie 2005 00:18

Post autor: oLari »

To mamy być uprzejmi dla tych 10 chamskich sprzedawców? Sam napisałeś, że uprzejmość obowiązuje z obu stron.

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Karola pisze:
Rudość pisze:Wiem, że to nie jest łatwa praca i staram się nie dokładać do kotła :)
No, ja przepraszam... Jednak wyciągnę argument, którego eses nie kazał wyciągać.
Co to, quffa, znaczy, że to nie jest łatwa praca? Jak się nie podoba - to won szukać innej. Albo kraść, mnie to obojętne.
Wiesz, równie dobrze możesz nie kupować w tamtym sklepie, jak się nie podoba, trudno, sprzedawca jakoś to przeżyje ;)

A tak serio, to ja nikogo nie usprawiedliwiam za złe zachowanie, czy to klienta, czy pracownika. Dla mnie człowiek, który zachowuje się jak cham w stosunku do drugiego, jest po prostu świnią i tyle.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Gorgel-2
Klapaucjusz
Posty: 2075
Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04

Post autor: Gorgel-2 »

Karola pisze:Co to, quffa, znaczy, że to nie jest łatwa praca? Jak się nie podoba - to won szukać innej.
Niekiedy czekanie w knajpach bywa długie i bezowocne

A tera bedzie dygresyjnie:
1.) Przypomina mi się opowiastka z okresu minionego, by znajomy. Ówże został (jako grajca, tfurca przez duże TFU itp.) zaproszony do wydziału kultury KW w Katowicach bodaj, razem ze swoim kolegą po fachu (nota bene potomkiem apartaczyka z KC).
No i sekretarz od kultury zaczął im prawić, że wicie, rozumicie, taki koncert będziemy organizować, pod hasłem przewodnim "artyści ludziom pracy". Na co potomek władyki partyjnego zerwał się na nogi i ryknął: "Co, ku*wa, że niby artyści to nie pracują?! Opie*dalają się?! Chcecie nam powiedzieć, że nic nie robimy?!"
Znajomy był przerażony, a gdy wyszli, jego ustawiony kolega rechotał. Nikt im nic nie zrobił (co potomek towarzysza wiedział z góry, a mój znajomy nie, i miał spieprzony cały tydzień, podskakując na dźwięk każdego telefonu i dzwonka do drzwi, w strachu, że już po niego idą). W rezultacie dostali wyższe stawki. Ale to było kiedyś.

2.) Znajomy zanabył postPGRowski dworek, żeby mieszkać, pensjonat zrobić itp. Okazało się, że nie sposób znaleźć nikogo do pracy. Podjechał pod sklep "spożywczy" i wywiązał się dialog:
-- są tu jacyś hydraulicy?
-- Tych dwóch (tubylec wskazał im dwóch sączących piwo pod ścianą).
-- Panowie, jest robota, dobrze płacę.
-- Nie robim.
-- Dlaczego?
-- Bo się u1ebiem
.
No i woził hydraulika z Warszawy, płacąc mu warszawskie stawki...

3.) Przed Wielkanocą zajrzałem do baru w centrum handlowym w celu żeżarcia ryby (niezłe tam mają). No i tamtejsze ci*y łaziły jak muchy w smole, wyłożyły rybę na talerz, poszły po sałatkę na zaplecze (w ladzie skończyła się), w tym czasie ryba osiągnęła temperaturę pokojową (i to pokoju nieogrzewanego) itd. W rezultacie żarcia nie wziąłem i spytałem o książkę skarg (wiedziałem, że nie będzie, ale od czegoś trzeba zacząć). Odpowiedział mi perlisty chichot czterech c*p.
Wysłałem więc maila do zarządu firmy (z adresu służbowego, z rozszerzeniem .gov). W dwa tygodnie poszedłem tam -- i -- cud: nawet najgorszy z tamtejszych kocmołuchów uśmiechał się do klientów i pytał, "czy czegoś jeszcze sobie życzą".
"We made it idiotproof. They grow better idiots."

Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

Dabliu pisze:Twierdzisz, Karola, że to normalna część pracy z klientem - bycie traktowanym jak szmata?
Nie twierdzę, choć w sumie...
Z mojej branży: przychodzi gość do banku i chce założyć lokatę. Ja mu parskam serdecznym śmiechem w twarz i mówię: panie, tutaj dajemy lokaty od pięciuset tysięcy. Z pana groszakami to do banku X...
Czujesz?

Cały problem polega na tym, że sprzedawca w sklepie nie zakłada, że będę niemiła czy chamska. Tylko na tym, że wedle jego mniemania nie jestem dobrą klientką: nie wyglądam jak powinnam, nie szeleszczę banknotami, słoma mi z butów wychodzi... Nie wiem, nie zastanawiam się nad jego motywacjami. A właściwie jej. Tak się składa, że postponują mnie panienki :)

Z niemiłą obsługą w urzędach radziłam sobie w nader prosty sposób: jeśli jakakolwiek urzędniczka bywała wobec mnie opryskliwa, uświadamiałam jej, że jej pensja pochodzi z moich podatków, wiec w zasadzie jestem jej pracodawcą. Działało, nawet wobec pań z urzędów skarbowych :)
Teraz - co odnotowuję z przyjemnością - miałam możliwość przekonać się, że w urzędach nastąpił zwrot o 180 stopni. Proszę spocząć, tutaj się podpisać, tutaj uzupełnić, proszę, dziękuję...
Wymieniałam wszystkie możliwe dokumenty, więc od ZUS-u, przez skarbówkę, USC, wydziały paszportowe, dowodów osobistych, komunikacji... Wszędzie miło i grzecznie. Jeszcze do mnie dzwoniono, że dokumenty są do odebrania...

Teraz należy jeszcze oczekiwać zmian w mentalności sprzedawczyń w sklepach z odzieżą :D
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Karola pisze:Teraz należy jeszcze oczekiwać zmian w mentalności sprzedawczyń w sklepach z odzieżą :D
W sklepach z komputerami i akcesoriami wszelakimi też by się przydało.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Karola pisze: No, ja przepraszam... Jednak wyciągnę argument, którego eses nie kazał wyciągać.
Co to, quffa, znaczy, że to nie jest łatwa praca? Jak się nie podoba - to won szukać innej. Albo kraść, mnie to obojętne.
Ych, żeby to było takie łatwe do innej pójść ;)

Nie bronię tu tych wszystkich, którzy w pracy zachowują się nie tak, jak powinni, bo choć każdy ma prawo do gorszego dnia i nie zawsze da się wtedy nie przyjść do pracy albo zrobić sobie przerwę, to podstawowe zasady kultury zawsze obowiązują.

Karolina, doskonalę rozumiem, że swoich słów nie użyłaś wobec wszystkich sprzedawców, tylko wobec tych chamskich, ordynarnych idiotów, którzy stanęli Ci na drodze. Ale na litość, kwantyfikatory nisko latają, będzie deszcz, a ja nie mam ochoty skarżyć się całemu forum na warunki panujące w moim poprzednim miejscu pracy :)
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Awatar użytkownika
Navajero
Klapaucjusz
Posty: 2485
Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02

Post autor: Navajero »

Jak ja się jednak cieszę, że nie muszę latać po sklepach z ciuchami :D
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

oLari pisze:To mamy być uprzejmi dla tych 10 chamskich sprzedawców?
Dlaczego???
Karola pisze:Z mojej branży: przychodzi gość do banku i chce założyć lokatę. Ja mu parskam serdecznym śmiechem w twarz i mówię: panie, tutaj dajemy lokaty od pięciuset tysięcy. Z pana groszakami to do banku X...
Czujesz?
Przychodzi gość do banku i mówi:
- Proszę znaleźć mi moje pieniądze.
- Przepraszam - odpowiadasz - a o co konkretnie panu chodzi?
- Daj mi moje pieniądze, idiotko! K***a! Co za obsługa! Zawołaj mi tutaj kierownika!
Czujesz?

Ja nie bronię chamskich sprzedawców. Sam takich tępię, jak mogę. Przecież ja również bywam klientem. Ale chciałem zwrócić uwagę na skalę chamstwa ze strony klientek (bo to głównie kobiety, jak zauważyłem, lubią pomiatać innymi, pod warunkiem, że pomiatana również jest kobietą, najlepiej młodszą). Nieraz widziałem płaczące na socjalu dziewczęta, bo kierownik rzucił taką samojedną na cztery godziny na duży dział, kazał zrobić w tym czasie przebudowę, sprawdzić przecenę, no i oczywiście sprzątać, roznosić przymierzalnię i obsługiwać klientów na kasie. Ruch w H&M jest zwykle duży. A tu przyjdzie taka jedna z drugą i zaraz z ryjem, że się jej czerwonych dywanów pod nogi nie kładzie, bo przecież ona tu zaraz dziewiętnaście dziewięćdziesiąt wyda i gdzie ten szampan na jej cześć?
- Jest taka bluzka w takim rozmiarze?
- Niestety, tylko to, co wywieszone.
- A na magazynie?
- Już tego nie mamy.
- A będzie?
- Niestety, nie potrafię tego pani powiedzieć.
- To proszę mi to sprawdzić w systemie.
- Niestety, nie mamy takiego systemu.
- Jak nie macie? To co, nie wiadomo czy będzie?
- Niestety.
- Boże, co za sklep! Ja tu chciałam u niej pieniądze zostawić, ale jak nie, to bez łaski!
(Zaznaczę, że pracownik w H&M żadnej prowizji od sprzedaży nie dostaje).
I zaraz następna klientka z ryjem, bo przyniosła rzecz do zwrotu, a ciuch wygnieciony i śmierdzący jak nieszczęście, więc sprzedawczyni nie przyjmuje. A laska jej na to od kretynek wyjeżdża i dalej z koksem. Jest tak uparta, że pracowniczka musi wezwać kierownika, który wedle polityki firmy idzie na rękę klientce, mimo że ubranie zaraz trafi do zniszczenia, więc sprzedawczyni wychodzi na bałwana i jeszcze dostaje jakimś tekstem na odchodne po twarzy. No i kilka takich historii dziennie, plus kilkadziesiąt lżejszych, każdy klient chce, żeby mu znaleźć kompletną garderobę, mimo że trafił do sklepu samoobsługowego, a dziewczyna oczywiście stoi ze zleconą przez przełożonego robotą, więc po dniu pełnym stresów i upokorzeń dostaje jeszcze opieprz od kierownika.
Ok, niby normalka, jak to w robocie. Ale nikt nie lubi być poniżany. A nawet na budowie, gdzie czasem można trafić na szefa, który traktuje podwładnych jak psy, jakoś tak łatwiej zachować godność osobistą i poczucie własnej wartości...

Albo dziewczyna kasuje klienta za klientem, a tu jakaś kobita nagle podchodzi do kasy bez kolejki, rzuca na ladę naręczem ciuchów i oznajmia, że ona zaraz po to przyjdzie, tylko znajdzie i przymierzy sobie coś tam jeszcze, a nie chce jej się wszystkiego nosić.
A ludzie sikający w przymierzalniach? A stateczne mamusie kradnące co popadnie? A wielkie paniska rzucające ci ciuchem w twarz, bo im się nie spodobało? A klientki nie chcące opuścić obiektu mimo alarmu (nieważne, że to pracownik spłonie, bo wyjdzie jako ostatni)? A zrzucanie ciuchów na podłogę, pod nogi innych klientów? A ściąganie ubrań z wieszaków i chamskie zakładanie ich na lewą stronę w sposób tak wymyślnie poroniony, że schizofreniczne dziecko by takiego nie wymyśliło?

Tak BTW to klientki często zgrywają się na "lepsze", wypacykowane, znudzone paniusie. Większość sprzedawczyń to zwykłe studentki, które muszą zarabiać na studia i wynajem mieszkania i nie w głowie im jakieś wywyższanie się ponad klientelę (to się nie odnosi rzecz jasna do wszystkich, a już na pewno nie do pracowników eleganckich sklepów i butików). Poza tym, klientki potrafią się obrazić nawet w sytuacji następującej:
Obfita klientka mówi:
- Szukam na siebie takiej i takiej spódnicy, ale nie mogę znaleźć odpowiedniego rozmiaru (albo nie mieści się na nią, mimo usilnych prób, rozmiar trzy razy mniejszy od faktycznego, że aż słychać darcie szwów).
- Zapraszam panią na dział B.i.B. (Big is Beautiful). Tam znajdzie pani rozmiary od 44 wzwyż.
I tutaj klientka się obraża, bo sprzedawca zasugerował jej nadwagę... Dla mnie to absurd.

Są oczywiście ewidentnie chamskie sprzedawczynie, ale takie prędzej czy później tracą pracę, jak się tylko fama rozniesie, że delikwentka jest niemiła dla klientów.

ODPOWIEDZ