Małgorzata pisze:Ale niech mi władzunia kochana zabroni palenia w moim własnym domu. Niech zabroni... Jak mnie sprawdzi? Wielki Brat będzie patrzył? Nauczę się, jak sprawić, żeby nie widział. :P
Yyy, a po co się úczyć? Jak waaaaadzúnia stwierdzi, że palisz w domú?
Nie masz obowiązkú wpúszczać do swojego domú nikogo, chyba że ma papierek od prokúratora(?). Już widzę stosowny organ (policja?), ktúry występúje do tego pana o zgodę na wejście do twojego mieszkania, úzasadniając swúj wniosek "Bo zachodzi podejrzenie, że obywatelka Margota pali papierosy w swoim mieszkaniú".
Lúúúúúúdzie, nie dajmy się zwariować. To są yaya przeyaya. Z tego można się tylko śmiać.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Ja bym powiedział inaczej. Absurdem jest, że taki groźny społecznie i zdrowotnie narkotyk jakim jest alkohol jest legalny, podczas gdy jakaś tam marihuana, czy LSD są zakazane ;).
Ja naprawdę jestem ciekaw jak by ludzie zareagowali na kampanię, w której alkohol porównywano by do ciężkich narkotyków.
Nie mówię, że jestem za prohibicją. Po prostu mam to za przejaw hipokryzji współczesnych ludzi.
A ja zbieram zapisy na kolejne kampanie: za zakazem duszenia wołowiny w czosnku, za zakazem puszczania bąków, za zakazem smażenia dwa razy w tym samym tłuszczu, za zakazem uprawiania głośnego seksu, za zakazem oglądania głośno telewizji, za zakazem używania odkurzacza, za zakazem przyrządzania surowych ryb, za zakazem stosowania kadzidełek, za zakazem stosowania trenażerów domowych oraz chodzenia po klatce schodowej w spoconym dresie, za zakazem spuszczania wody, za zakazem nie spuszczania wody... Zaraz mi przyjdą kolejne do głowy upodlenia, które podtruwają, uprzykrzają, życie skracają, stresują, albo deprawują, a wszystko przez to, że ludzie mieszkajo w blokach i chcąc, nie chcąc, dzielą nie tylko kanały wentylacyjne, ale też kanalizacyjne i komunikacyjne (w tym ciągi poziome i pionowe).
Musimy się dopracować takich przepisów prawa, aby żaden człowiek drugiemu nie mógł ograniczyć wolności swoją obecnością - czy to pośrednią, czy bezpośrednią - bo znoszenie człowieka, którego nie znamy i znać, widzieć ani inakszy percypować nie chcemy, widzenie go, oddychanie powietrzem stanowiącym mieszankę gazów cieplarnianych i jego nieświeżego oddechu, stanowi dla nas torturę, a zatem wolność ogranicza.
Takoż powinno się zabronić wzajemnego do się przekazywania niezamówionej informacji (znaczy odzywania się nieproszonym), ze szczegółowym określeniem protokołu inicjacji, negocjacji i procedury kontaktu, wykroczenie poza który w jedną stronę oznaczać będzie molestowanie, w drugą agresję.
Cóż, niektóre istniejące przepisy prawa dawno już przekroczyły ramy mrożkowskiej groteski.
Wiecie, tak mi przyszło na myśl - tak głupia, tak naiwna, tak idiotyczna i nielogiczna kampania antynikotynowa to właściwie policzek dla niepalących, którzy nie potrafią wymyślić mądrych argumentów w dyskusji z palącymi, a posuwają się do coraz bardziej agresywnych ataków, niekoniecznie słusznych.
Drodzy niepalący - to Wy siebie krzywdzicie takim obliczem kampanii antynikotynowej. To Wy siebie ośmieszacie. Zróbcie coś z tym - obrażajcie nas inteligentnie. Bo na razie to albo doprowadzacie swoje tezy do śmieszności, albo się nie odzywacie, obrażeni, gdy staramy się te tezy odeprzeć (jak Keiko, która nie odpowiedziała na pytanie z poprzedniej strony).
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Jest na to proste rozwiązanie. Władza stworzy getta dla palaczy i pijaków. Specjalne dzielnice, gdzie można palić i pić - w mieszkaniach, na podwórkach, na trawnikach, będą sklepy z pełną dostępnością wyklętych używek, może nawet uchylony zostanie zakaz reklamy dla tej bandy uzależnionych wyrzutków?
Będzie tam przychodziło pół miasta, obroty czynnych całą dobę delikatesów i kawiarni sięgną zenitu, a prasa będzie trąbić, że młodzież się stacza, bo spędza cały czas wolny w takich enklawach trucizny i upadku.
Albowiem nic tak nie smakuje jak owoc zakazany. :)))
Nimfo, nie wiadomo, czy to zezwolenie wchodzenia do cudzego domu tylko z nakazem prokuratorskim nie zostanie uchylone czy jakoś inaczej ominięte. Przecież wystarczy, że niepalący dzieciaty sąsiad wyśle donos obywatelski, a władzunia będzie musiała sprawdzić. To już przecież było przerabiane. Życzliwych nie brakuje.
A że w takim układzie istnieje wprost nieograniczone pole do nadużyć... Lepiej od razu zrobić getta - władzunia będzie miała mniej pracy, a to znaczy: mniejsze koszty. Przecież trzeba oszczędzać, nie? Budżet mamy w kraju raczej nieciekawy...
Margoto, ja po prostu próbuję sobie wyobrazić postępowanie w takiej sprawie. Bo nawet jeśli przyjąć do wiadomości, że sąsiadowi może żyła chodzić do tego stopnia, że wystąpi o nakaz, to proszę bardzo. Niech sobie pochodzi, napisze wniosek, postoi w kolejkach, wniesie opłatę skarbową, zdobędzie fafnaście pieczątek. Szczerze i z całego serca życzę powodzenia. Jeśli rura mu nie zmięknie w połowie - nawet mogę uścisnąć mu prawicę.
Kiedy uzyska uprawnienie, wtedy wpuszczę do domu uprawnionego człowieka (broń boże nie sąsiada). Zrobię mu herbatki. Pogadam z nim o starych Polakach. A na pytanie, czy ktoś w domu pali, odpowiem przecząco. Nawet nie schowam tej napoczętej paczki fajek, co leży na wierzchu. Opowiem, że to mój fetysz, do którego trzy razy dziennie zanoszę modły. O ile się nie mylę, posiadanie papierosów nie jest karalne, podobnie jak posiadanie popielniczki z petami.
Trzeba korzystać z prostych radości, jakie niesie nam życie:D
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
Flamenco, zakaz smażenia dwa razy w tym samym tłuszczu już jest. Unii Europejskiej i tak nie pobijemy w absurrrrrdach. Byłem ostatnio w szpitalu i musiałem skorzystać z hm.. i uśmiałem się do łez, kiedy nad umywalka zobaczyłem, wyśmianą już chyba przez wszystkie kabarety w Polsce, instrukcję mycia rąk.
Idealnym rozwiązaniem byłoby:
a)zapewnienie każdemu jednorodzinnego domku,
b)połączenie każdego domku przewiązką z budyneczkiem podobnym do spotykanych tu i ówdzie letnich kuchni, a służącym za palarnię w sytuacji, gdy w rodzinie są niepalący,
c)wyposażenie niepalących członków rodziny w paralizator albo inne środki przymusu bezpośredniego.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.