I tu jest pies pogrzebany. Ja w liceum też to słyszałam. wtedy ma się mnóstwo złotych myśli, wielkie plany i ambicje, człowiek mógłby góry przenosić. Wciąż wierzy we wrzystko, we własną nieomylność i siłe. Niestey przyszłość szybko równa ich poglądy z ziemią, a skrzydełka zostają brutalnie podcięte. Tak, ja też tak kiedyś sądziłam i z dzieckiem musiałabym wciąż czekać. Co rozumiesz przez ustabilizowaną sytuację życiową? Wybudowany dom, posadzone drzewo?jak jeszcze chodziłam do liceum to w luźnej rozmowie z kolegami doszliśmy do takiej rzeczy.
Owsze dzieci tak , ale dopiero po ustabilizowanej sytuacji życiowej. mało tego jeżeli spełnili by się zawodowo, to mogą poświęcić sie dziecku.
Jeśli panowie mieliby na to czekać... A jeśli by się spełnili zawodowo.... no widzisz, więc jednak to na matki spada cały obowiązek, bo jakby miały czekać....
zastanów się co piszesz. Dlas mnie, to co piszesz to utopia. Coś co w obecnej rzeczywistości nie za bardzo ma szanse powodzenia. Trzeba stawiać na swoim, brać byka za rogi, bo w życiu się nie doczekasz na odpowiedni moment. zawsze jest coś więcej do zrobienia, więcej do osiągnięcia, kolejny szczebelek do pokonania.
Ale to już chyba nie ten wątek. Nie ma to za wiele wspólnego z politechniką :)))