Pytanie o prawa autorskie!
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Ale ja cały czas o forum. Na ile jest to wiarygodne źródło, by walczyć o swoje prawa? Napiszę naukowy artykuł o silnikach odrzutowych, rzucę jakąś złotą myśl filozoficzną, wymyślę rewolucyjny sposób produkcji tramwajów i podzielę się tym ze współforumowiczami, itp.
Wiadomo, jeśli wydrukują moje opowiadanie w antologii, to jak byk jest napisane, że copyrighty moje. A co z forum?
Wiadomo, jeśli wydrukują moje opowiadanie w antologii, to jak byk jest napisane, że copyrighty moje. A co z forum?
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- A.Mason
- Baron Harkonnen
- Posty: 4202
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
- Płeć: Mężczyzna
A moze byscie po prostu przeczytali ustawe? Naprawde nie jest dluga, ani specjalnie zawila...Gesualdo pisze:Wiadomo, jeśli wydrukują moje opowiadanie w antologii, to jak byk jest napisane, że copyrighty moje. A co z forum?
Ustawa nie precyzuje gdzie utwor musi byc opublikowany... (EDIT: precyzuje, ale nie "w kontekscie" pytania Gesualdo). Nie ma tez w niej o wymogu "copyrightu"... Jak go sobie wyobrazacie np. w radiu w przypadku piosenki? "A teraz nadajemy utwor "Shake your Stevens" do ktorego copyrajta posiada..."
Za to precyzuje, ze utwor podlega ochronie nawet jesli mialby postac nieukonczona...
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Wiesz, Masonie, ustawę czytałam, ale boję się na jej podstawie wydawać kategoryczne opinie. Nauczyłam się, że nie zawsze prawidłowo interpretuję język ustaw. :P
Poza tym, widziałam już parę wyrazistych stwierdzeń w ustawach różnych, które interpretacja prawnika potrafiła bardzo szeroko rozciągnąć. Nie ufam swojemu wyczuciu językowemu w tym przypadku.
edit: Literówka.
Poza tym, widziałam już parę wyrazistych stwierdzeń w ustawach różnych, które interpretacja prawnika potrafiła bardzo szeroko rozciągnąć. Nie ufam swojemu wyczuciu językowemu w tym przypadku.
edit: Literówka.
So many wankers - so little time...
- Feline
- Kurdel
- Posty: 756
- Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06
W dawnych czasach Program Pierwszy prezentował utwory muzyki popularnej podając każdorazowo kompozytora, autora słów i wykonawcę. O copyrightach mowy nie było, ale w praktyce - w ówczesnych realiach wychodziło prawie na to samo.A.Mason pisze:Jak go sobie wyobrazacie np. w radiu w przypadku piosenki?
Forum jest chyba zwierzęciem pomiędzy. Zdarzyło się już, że potraktowano w polskiej praktyce prawnej forum internetowe jak publikację prasową, ze wszystkimi konsekwencjami - do praw autorskich też miałoby to najpewniej odniesienie. Brak jednak u nas zasady precedensów, zatem przy kolejnych sprawach mogłoby być różnie.
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
Ale jest orzecznictwo. Forum nie jest publikacją prasową, ale jest publikacją. Zdaje się, że gdzieś to nawet jest sprecyzowane w którymś z regulaminów TEGO forum, że np. opublikowane tutaj teksty warsztatowe już nie mogą zostać wykorzystane w innych miejscach. Tak czy owak, jest to publikacja, zatem cokolwiek tu nie natworzysz, podlega ochronie.Feline pisze: Forum jest chyba zwierzęciem pomiędzy. Zdarzyło się już, że potraktowano w polskiej praktyce prawnej forum internetowe jak publikację prasową, ze wszystkimi konsekwencjami - do praw autorskich też miałoby to najpewniej odniesienie. Brak jednak u nas zasady precedensów, zatem przy kolejnych sprawach mogłoby być różnie.
Insza inszość, Gesualdo, jeżeli piszesz, że masz pomysł (Twoim zdaniem genialny), a ktoś już dawno wg tego pomysłu książkę wydał i odebrał honorarium - Ty się nie bój o ochronę swojego pomysłu, Ty się bój, żeby Ciebie o plagiat ktoś nie oskarżył. Dużo łatwiej pomysłem trafić w czyjąś produkcję, niźli wymyślić coś naprawdę oryginalnego.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Wiem, że odnoszenie się do kultury i historii jest jak najbardziej dozwolone. Sapkowski nie musiał umieszczać przypisu, że nawiązuje do legendy o Królu Arturze, i nikt nie posądzał go o plagiat. Ale jeśli motyw literacki/historyczny/kulturowy nie jest aż tak oczywisty?
Przykładowo: chcę umieścić w moim opowiadaniu postać, a właściwie alter ego głównego bohatera, której inspiracją była autentyczna historia. Pewna osoba (istniejąca w naszej kulturze) wymyśliła sobie własne drugie „ja”. Alter ego mojej postaci będzie nosić to samo imię i mieć podobną konstrukcję psychologiczną. Nie zamierzam tłumaczyć się, skąd zaczerpnąłem motyw. Liczę na inteligencję/wiedzę czytelników. Jestem świadom, że nie będzie to mój twór w 100 procentach, tylko zwyczajne zapożyczenie, ale nie chciałbym popełnić plagiatu, czy innej niemiłej rzeczy. W tekście albo w ogóle nie wspomnę, skąd zaczerpnąłem motyw, albo dam malutką wzmiankę np. „XXX nie pamiętał, skąd wziął akurat to imię dla swojej wymyślonej postaci. Być może usłyszał kiedyś w telewizji…(bla, bla – żadnych konkretów).”
Czy ktoś może przyczepić się do mnie, że nie poinformowałem o takim zapożyczeniu? Np. „Ha! Myślałeś, że nikt się nie dowie, bo nie jest to bardzo znany fakt, ale ja doszedłem prawdy! Oszuuust!!!”
I drugie pytanko. Do jakiego stopnia można podawać w opowiadaniu informacje dotyczące np. firm produktów żywnościowych, ubrać itd.?
Bohater może pić tyskie, jeździć fordem, zakładać na stopy buty Pumy. Ale np. jeżeli bohater pracuje w realnie istniejącej firmie, to istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli opiszę np. złą atmosferę w pracy, to firma mnie pozwie?
Jestem po prostu ciekaw, gdzie leżą granice pewnych zabiegów autorskich, by utrzymać realizm. Do jakiego stopnia możemy opisywać i naginać rzeczywistość do celów fabularnych?
Przykładowo: chcę umieścić w moim opowiadaniu postać, a właściwie alter ego głównego bohatera, której inspiracją była autentyczna historia. Pewna osoba (istniejąca w naszej kulturze) wymyśliła sobie własne drugie „ja”. Alter ego mojej postaci będzie nosić to samo imię i mieć podobną konstrukcję psychologiczną. Nie zamierzam tłumaczyć się, skąd zaczerpnąłem motyw. Liczę na inteligencję/wiedzę czytelników. Jestem świadom, że nie będzie to mój twór w 100 procentach, tylko zwyczajne zapożyczenie, ale nie chciałbym popełnić plagiatu, czy innej niemiłej rzeczy. W tekście albo w ogóle nie wspomnę, skąd zaczerpnąłem motyw, albo dam malutką wzmiankę np. „XXX nie pamiętał, skąd wziął akurat to imię dla swojej wymyślonej postaci. Być może usłyszał kiedyś w telewizji…(bla, bla – żadnych konkretów).”
Czy ktoś może przyczepić się do mnie, że nie poinformowałem o takim zapożyczeniu? Np. „Ha! Myślałeś, że nikt się nie dowie, bo nie jest to bardzo znany fakt, ale ja doszedłem prawdy! Oszuuust!!!”
I drugie pytanko. Do jakiego stopnia można podawać w opowiadaniu informacje dotyczące np. firm produktów żywnościowych, ubrać itd.?
Bohater może pić tyskie, jeździć fordem, zakładać na stopy buty Pumy. Ale np. jeżeli bohater pracuje w realnie istniejącej firmie, to istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli opiszę np. złą atmosferę w pracy, to firma mnie pozwie?
Jestem po prostu ciekaw, gdzie leżą granice pewnych zabiegów autorskich, by utrzymać realizm. Do jakiego stopnia możemy opisywać i naginać rzeczywistość do celów fabularnych?
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
W przypadku nicka i alter ego, warto zapytać tego, kto je nosi, czy pozwala na użycie. Ale, jak myślę, to tylko uprzejmość ze strony Autora.
Z firmami, które są szkalowane (albo tak to określą), może być różnie - pozew o naruszenie dóbr osobistych (czy jak się tam nazywa to coś, co wiąże się z wizerunkiem firmy) jest chyba możliwy - warto zatem zmienić nazwę (najlepiej na taką, która łatwo skojarzy się z rzeczywistą).
Tak jeszcze z uwag marginalnych: ktoś powiedział, że publikacje z Warsztatów na FF nie mogą być użyte gdzie indziej. Niezupełnie. Mogą, ale za podaniem informacji, skąd zostały zaczerpnięte. W ramach praw autorskich właśnie. :P
Z firmami, które są szkalowane (albo tak to określą), może być różnie - pozew o naruszenie dóbr osobistych (czy jak się tam nazywa to coś, co wiąże się z wizerunkiem firmy) jest chyba możliwy - warto zatem zmienić nazwę (najlepiej na taką, która łatwo skojarzy się z rzeczywistą).
Tak jeszcze z uwag marginalnych: ktoś powiedział, że publikacje z Warsztatów na FF nie mogą być użyte gdzie indziej. Niezupełnie. Mogą, ale za podaniem informacji, skąd zostały zaczerpnięte. W ramach praw autorskich właśnie. :P
So many wankers - so little time...
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
To się nazywa product placement i Lucas et consortes zarabia na tym straszliwe pieniądze. To nie jest przypadek, jakim autem jeździ Bond, czy choćby Kiler.Gesualdo pisze: I drugie pytanko. Do jakiego stopnia można podawać w opowiadaniu informacje dotyczące np. firm produktów żywnościowych, ubrać itd.?
Bohater może pić tyskie, jeździć fordem, zakładać na stopy buty Pumy. Ale np. jeżeli bohater pracuje w realnie istniejącej firmie, to istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli opiszę np. złą atmosferę w pracy, to firma mnie pozwie?
Zatem dla mnie przynajmniej umieszczanie produktów, kiedy nikt mi za to nie chce zapłacić, powinno się wydarzyć tylko wtedy, kiedy jest to niezbędnie konieczne. Dyskusja bohaterów, czy lubią colę, czy pepsi zwykle nie wnosi niczego do fabuły.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Mnie się jednak wydaje, że umieszczanie takich szczegółów służy budowie realizmu. Żyjemy przecież w świecie, gdzie nie ma rzeczy anonimowych. Oczywiście, nie trzeba na każdym kroku zaznaczać, jakiej firmy co jest, ale też zbyt nagminne stosowanie ogólników nie jest dobre. Jak napiszę, że bohater wsiadł do forda, będzie brzmieć lepiej, niż „wsiadł do samochodu”. To samo tyczy się niektórych produktów. Stwierdzenie – „Na stole leżała paczka pall malli” – będzie bardziej realistyczne. Dookreślone. Ale zastanawiam się, co w przypadku, gdy np. chcemy umieścić akcję w, dajmy na to, supermarkecie? Czy pisać Tesco, Biedronka, Makro, czy jednak wymyślić swoją własną firm?. Skoro piszemy, że pracuje w bardzo znanej sieci, to będzie dziwne, gdy zaczniemy wymyślać jakieś niestworzone nazwy. Tym bardziej, gdy założymy, że czytelnik ma poczuć, iż wszystko dzieje się tuż obok niego, w sąsiedniej dzielnicy. Określanie miejsca pracy jedynie „supermarketem” przez całe opowiadanie też nie będzie dobre.flamenco108 pisze: Zatem dla mnie przynajmniej umieszczanie produktów, kiedy nikt mi za to nie chce zapłacić, powinno się wydarzyć tylko wtedy, kiedy jest to niezbędnie konieczne. Dyskusja bohaterów, czy lubią colę, czy pepsi zwykle nie wnosi niczego do fabuły.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Achika
- Ośmioł
- Posty: 609
- Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23
Wymienianie prawdziwych marek napojów, ubrań, używek itp. niewątpliwie służy budowaniu realizmu - z sukcesem robi to np. Małgorzata Musierowicz, której bohaterowie mają swoje ulubione lody, perfumy itp.
W kwestii supermarketów i innych dużych firm niektórzy autorzy zastępują nazwy podobnymi (Tesco - Frisco, Biedronka - Żuczek, itp), choć ja osobiście uważam, że trzeba takie zabiegi stosować z umiarem, żeby nie wyszło jak natrętne mruganie okiem do czytelnika ("Ojciec Muchomorek" dobry był w pierwszym tekście, w którym go napotkałam, w piątym i szóstym już tylko irytował).
W kwestii supermarketów i innych dużych firm niektórzy autorzy zastępują nazwy podobnymi (Tesco - Frisco, Biedronka - Żuczek, itp), choć ja osobiście uważam, że trzeba takie zabiegi stosować z umiarem, żeby nie wyszło jak natrętne mruganie okiem do czytelnika ("Ojciec Muchomorek" dobry był w pierwszym tekście, w którym go napotkałam, w piątym i szóstym już tylko irytował).