Sztuka współczesna (i nie tylko)

czyli nic konkretnego, za to do wszystkiego

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Keiko »

Bardzo ciekawe rzeczy piszecie. Nigdy nie pomyślałam o tym, że za muzyki współczesnej można częściowo nie słyszeć. Bardzo ciekawa teoria.
Ja dorzuciłabym jeszcze jeden kamyczek do tego ogródka. (kamyczek zainspirowany tym, co pisała Małgorzata).
Oczekiwania.

Mało kto chyba, słucha muzyki aby się umartwiać. Niezależnie od gatunku, słuchacz oczekuje raczej przyjemnych wrażeń. Tymczasem kompozytor wprowadzając do swojego utworu szumy, świsty, zgrzyty może spowodować, że mój mózg odbierze to tak samo jak dźwięki trasy szybkiego ruchu. Czyli jak coś co jest nieprzyjemne, męczy, daje poczucie dyskomfortu.

Powiem szczerze, że ja osobiście - jeśli dany utwór nie sprawia mi przyjemności słuchania - nie daję mu szansy. Nazwisko kompozytora nie ma dla mnie znaczenia - jeśli czuję dyskomfort słuchając - wyłączę.
Możliwe więc, że żyjąc w świecie bombardującym nas masą bodźców dźwiękowych, ostatnią rzeczą jaką oczekujemy od muzyki jest naśladowanie "natury".
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: No-qanek »

Keiko, twoją wypowiedź mogę rozumieć na dwa sposoby.
Albo przez przyjemne nazywasz po prostu to, co ci się podoba, a za męczące to, co nie. I wtedy twój wywód jest mocno tautologiczny.
Albo uznajesz, że w sztuce powinno unikać się wszystkiego niemiłego, nieprzyjemnego, co się źle kojarzy, a zatem odrzucasz wszystkie filmy i książki pozbawione happyendu (albo wręcz przedstawiające smutne losy bohaterów) czy wszystkie obrazy, na których pojawia się okrucieństwo albo brzydactwo.

I żadne z nich mnie nie przekonuje.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Gesualdo »

Keiko pisze:Mało kto chyba, słucha muzyki aby się umartwiać. Niezależnie od gatunku, słuchacz oczekuje raczej przyjemnych wrażeń.
Ja tam się nie znam na statystykach. Być może masz rację. Ale ja się nie zgadzam, że powinno się od sztuki oczekiwać jedynie przyjemnych wrażeń. Czy, dajmy na to, msza jest przyjemna? Czy daje przyjemność? Raczej nie. Tu chodzi o trochę inne rzeczy, takie, jak np. przeżycie duchowe, kontakt z absolutem, co nie ma nic wspólnego z kategorią przyjemności. A jak ktoś wybierze się na Drogę Krzyżową, to robi to dla przyjemności? Raczej nie, choć też nie chodzi o masochizm.
A czy jak słuchamy muzyki, która kojarzy nam się z byłym/byłą, to robimy to dla przyjemności? Raczej nie. Po prostu wspominamy, z nostalgią, smutkiem. Może nawet popłaczemy sobie, tak dla oczyszczenia.
Myślę, że są jeszcze inne kategorie poza przyjemnością, które wiążą się ze słuchaniem muzyki.
Keiko pisze:Tymczasem kompozytor wprowadzając do swojego utworu szumy, świsty, zgrzyty może spowodować, że mój mózg odbierze to tak samo jak dźwięki trasy szybkiego ruchu. Czyli jak coś co jest nieprzyjemne, męczy, daje poczucie dyskomfortu.
Wiesz, ale można zastosować takie szumy, świsty zgrzyty, które będą kojarzyć się nie z trasą szybkiego ruchu, ale z szumem liści, stukami dzięciołów, szmerem strumyka itd. Wszystko zależy od tego, co chcemy zrobić z tymi dziwnymi dźwiękami.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Małgorzata »

Gesualdo pisze:Myślę, że są jeszcze inne kategorie poza przyjemnością, które wiążą się ze słuchaniem muzyki.
Myślę, że masz rację, poza jednym aspektem, który sugerujesz - słuchanie muzyki przestało być sferą sacrum. A tam, gdzie nie ma sacrum, przeżycia należą do tych... yyy... ludycznych?
Gesualdo pisze:
Keiko pisze:Tymczasem kompozytor wprowadzając do swojego utworu szumy, świsty, zgrzyty może spowodować, że mój mózg odbierze to tak samo jak dźwięki trasy szybkiego ruchu. Czyli jak coś co jest nieprzyjemne, męczy, daje poczucie dyskomfortu.
Wiesz, ale można zastosować takie szumy, świsty zgrzyty, które będą kojarzyć się nie z trasą szybkiego ruchu, ale z szumem liści, stukami dzięciołów, szmerem strumyka itd. Wszystko zależy od tego, co chcemy zrobić z tymi dziwnymi dźwiękami.
Ale to nie są dziwne, niezwykłe dźwięki dla kogoś, kto spędza większość czasu w pobliżu trasy szybkiego ruchu (na przykład). Nie jestem też pewna, czy ktoś taki odbierałby ich jako dźwięków nieprzyjemnych, stawiałabym na neutralność (to by się mieściło w mojej hipotezie o habituacji). :P

A jeżeli założymy jednak, że są to dziwne dźwięki - w sensie: nie takie, które kojarzą się odruchowo z muzyką - może istnieje inny czynnik, który osłabia ich odbiór u osób nawykłych do podobnego tła dźwiękowego. Może trop Keiko nie jest tak zupełnie fałszywy. Pomyśl, Gesu. Pisk czy zgrzyt, od którego cierpną zęby, budzi skojarzenia z bólem. A kultura zachodu nie oswaja bólu, ona go gremialnie unika. Ból nie stanowi elementu transcendencji czy choćby elementu ścieżki do transcendencji, rzadko świadomie godzimy się na ból - częściej zwyczajnie sięgamy po pigułkę.
Usiłuję powiedzieć, że może negatywne skojarzenia sprawiają, że wielu ludzi odrzuca muzykę współczesną nie przez jej niezwykłość, dziwność, nietypowość, lecz przez naturalny odruch unikania bólu?
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: No-qanek »

Usiłuję powiedzieć, że może negatywne skojarzenia sprawiają, że wielu ludzi odrzuca muzykę współczesną nie przez jej niezwykłość, dziwność, nietypowość, lecz przez naturalny odruch unikania bólu?
Nie.

Swoją drogą ilość wychowanków kultury zachodu, mówiących o tym, jak to ich kultura, w przeciwieństwie do innych, unika bólu, każe mi sądzić, że ta kultura unika bólu w tym samym stopniu, w jakim striptizerka unika osoby, której robi lap-dance.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Gesualdo »

Małgorzata pisze:A jeżeli założymy jednak, że są to dziwne dźwięki - w sensie: nie takie, które kojarzą się odruchowo z muzyką - może istnieje inny czynnik, który osłabia ich odbiór u osób nawykłych do podobnego tła dźwiękowego. Może trop Keiko nie jest tak zupełnie fałszywy.
Trochę się pogubiłem, a ponieważ temat staje się ciekawy, to może warto uporządkować pewne myśli.
Jak to jest, dźwięki autostrady w muzyce będą dla słuchacza nieprzyjemne, czy będą uznane za obojętne, bo mózg je zbanuje?
Co ze wspomnianymi przez Ciebie „dziwnymi dźwiękami” (nie kojarzącymi się odruchowo z muzyką)? To są dźwięki nieprzyjemne (autostrada jest nieprzyjemna) czy neutralne (autostrada jest neutralna)?
I czy muzyka współczesna zawiera w sobie te dziwne dźwięki czy zamiast nich zawiera dźwięki nie-specyficzne, a więc banowane przez mózg i dlatego jest odrzucana przez słuchacza?
Małgorzata pisze:Pomyśl, Gesu. Pisk czy zgrzyt, od którego cierpną zęby, budzi skojarzenia z bólem. A kultura zachodu nie oswaja bólu, ona go gremialnie unika. Ból nie stanowi elementu transcendencji czy choćby elementu ścieżki do transcendencji, rzadko świado
Zakładasz, że piski i zgrzyty są nieprzyjemne, a ja próbuję powiedzieć, że dźwięki z kategorii szumowych (zgrzytliwych, piskliwych) mogą być najbardziej nieprzyjemnymi (borowanie w zębie) albo najbardziej przyjemnymi (odgłos kapiącej wody), jakie można sobie wyobrazić.
Owszem, człowiek przeważnie nie chce czuć bólu (nie mówię o fizycznym, bo to jest oczywista przesada), kiedy słucha muzyki. Ja sam nie mam ochoty na muzykę, która mnie męczy jakimiś uciążliwymi brzmieniami (stąd narzekam na wiele utworów współczesnych). Ale jest jeszcze jedna kwestia: to, co dla jednego będzie bolesne, to dla innego będzie pikantne. Na przykład pewne brzmienia sprawiają mi autentyczną przyjemność dzięki swojej chropowatości. Przez kogoś innego zostaną uznane za jakieś dziwne zgrzyty.
Uczę teraz w szkole muzycznej i tam dzieci rozpoznają różne współbrzmienia. I mówi im się, że jedne są przyjemne (konsonanse), a drugie nieprzyjemne (dysonanse). Owszem, rozumiem ten podział. To ma również swoje przełożenie w samej fizyce dźwięku, natomiast dla mnie to są po prostu współbrzmienia o innej jakości barwowej, ekspresywnej, etc. Każde z nich ma swój urok. Jedne są zimne, puste, inne zabarwione „na smutno”, na „wesoło”. Jedne są niepokojące, inne mają w sobie duże tarcie (częstotliwości dosłownie walczą ze sobą). Ale czy którekolwiek jest nieprzyjemne?
Poruszyłaś jeszcze jedną kwestię, a mianowicie, co się intuicyjnie kojarzy z muzyką. Myślę, że tu jest pies pogrzebany. Nieważne czy te wszystkie piski-zgrzyty-dźwięki są przyjemne czy nieprzyjemne. Człowiek, który idzie na koncert, ma po prostu inne wyobrażenie muzyki. Nie może czerpać przyjemności z tych dziwnych dźwięków, bo jego mózg cały czas krzyczy mu do ucha: „WTF?!”. Później czasami słyszę: „to było ciekawe doświadczenie, ale raczej zbiór jakichś dziwnych efektów, a nie muzyka”.
Teraz, pisząc te słowa, wpadła mi do głowy jeszcze jedna rzecz. Z tej historii, którą opowiedział mi Miguel, można jeszcze coś odczytać. Zauważ, że najlepiej ogląda nam się film, (albo czyta książkę) w którym możemy utożsamić się z bohaterami. Wtedy przeżywamy ich emocje najsilniej, bo gdzieś tam przeżywamy własne życie. Podobnie było chyba z tymi prostymi ludźmi: oni utożsamili się z tymi dziwnymi dźwiękami. Bo może przypomnieli sobie ryki dzikich zwierząt, które dobiegały do ich kołysek, silne podmuchy wiatru, które towarzyszyły ich zabawom, kiedy biegali po pustkowiach, trzaski pękających gałęzi, palących się w ognisku, etc. I to doprowadziło ich do łez. Natomiast facet w mieście przeżywał swój pierwszy wolny taniec z dziewczyną przy dźwiękach Celine Dion. A kilka lat później – przeżywał jeszcze większe emocje w dudniącym klubie. Albo na romantycznym filmie w kinie. Itd.
W naszej kulturze człowiekowi trudno utożsamić się z muzyką współczesną. Nie trafia do jego wrażliwości, nie wskazuje na nic, co siedzi wewnątrz niego.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Keiko »

No-qanek pisze:Keiko, twoją wypowiedź mogę rozumieć na dwa sposoby.
Albo przez przyjemne nazywasz po prostu to, co ci się podoba, a za męczące to, co nie. I wtedy twój wywód jest mocno tautologiczny.
Przyjemnym nazywam to, co sprawia przyjemność ;)
No-qanek pisze: Albo uznajesz, że w sztuce powinno unikać się wszystkiego niemiłego, nieprzyjemnego, co się źle kojarzy, a zatem odrzucasz wszystkie filmy i książki pozbawione happyendu (albo wręcz przedstawiające smutne losy bohaterów) czy wszystkie obrazy, na których pojawia się okrucieństwo albo brzydactwo.
Nigdzie nie pisałam co w sztuce powinno a co nie powinno się robić. IMHO w sztuce wolno wszystko. Pytanie tylko czy znajdzie ona odbiorców. I to właśnie chyba o tym aspekcie dyskutujemy.
No-qanek pisze: I żadne z nich mnie nie przekonuje.
Nie musi :) Nie mam zamiaru przekonywać. Chciałam wymienić poglądy, dla samej przyjemności rozmowy z kimś inteligentnym.
Gesualdo pisze:a tam się nie znam na statystykach. Być może masz rację. Ale ja się nie zgadzam, że powinno się od sztuki oczekiwać jedynie przyjemnych wrażeń
To, czego się powinno od sztuki oczekiwać to chyba temat rzeka ;)

Ja raczej chciałam wskazać, że klasyczny (czy tam statystyczny, przeciętny, większościowy) odbiorca będzie oczekiwał przyjemnych wrażeń. Choć nie wiem czy "przyjemny" to właściwe słowo. Bardziej chodzi mi o to, że nie chce czuć dyskomfortu. Nie chce bodźców, na które nie ma ochoty.
Przykład dźwięków trasy szybkiego ruchu przywołałam nieprzypadkowo - to zostało wielokrotnie przebadane, że tego typu hałas jest dla ludzkiego mózgu męczący, a na dłuższą metę nawet szkodliwy. Więc zbudowałam sobie hipotezę, że większość słuchaczy może odrzucać współczesną muzykę, gdyż ta powoduje dyskomfort. A dyskomfortu unikamy. Przynajmniej jako gatunek, bo na poziomie jednostek może być różnie.

Gdyby ktoś teraz chciał wsiąść na koń i obalać moją hipotezę, to informuję, że nie planuję jej jakoś zażarcie bronić :)
Gesualdo pisze: Czy, dajmy na to, msza jest przyjemna? Czy daje przyjemność? Raczej nie.
Moim zdaniem absolutnie błędne rozumowanie.
Msza jest przyjemna. W klasycznej liturgii nie ma tam ani jednego przypadkowego słowa (chyba, ze kazanie ;) ), ani jednego przypadkowego dźwięku, ani jednego przypadkowego gestu. Jest to flagowy produkt instytucji, która istnieje mniej więcej dwa tysiące lat i od samego początku nad tym pracuje.
Oczywiście jest to produkt skierowany do masowego odbiorcy, więc nie ma jakiegoś wielkiego wyrafinowana, ale na poziomie dźwięków msza katolicka jest bardzo przyjemna.
Plus oczywiście Msza Trydencka, na którą chyba w większości ludzie przychodzą aby kontemplować poprzez jej piękno, bo przecież łacinę mało kto zrozumie.
Gesualdo pisze:Tu chodzi o trochę inne rzeczy, takie, jak np. przeżycie duchowe, kontakt z absolutem, co nie ma nic wspólnego z kategorią przyjemności.
Ale jakoś tak się składa, że uroczystości religijne ze starannie przygotowaną oprawą mają więcej uczestników, niż np. taka msza mówiona. ;)
Gesualdo pisze: A jak ktoś wybierze się na Drogę Krzyżową, to robi to dla przyjemności?
A słuchałeś (na poziomie dźwięku, na poziomie widowiska) dobrze przygotowanej Drogi Krzyżowej? Wsłuchałeś się w Gorzkie Żale? Moim zdaniem całkiem sporo osób może przychodzić dla przyjemności słuchania :)

Gesualdo pisze:Myślę, że są jeszcze inne kategorie poza przyjemnością, które wiążą się ze słuchaniem muzyki.
Tu akurat nie byłam precyzyjna. Bardziej chodziło mi właśnie o unikanie dyskomfortu. Przyjemność rozumiem bowiem bardzo szeroko. Przezywanie smutku, nostalgii przy danym utworze też może być przyjemnością. Jeśli bowiem ktoś lubi się bać na horrorach, to czemu dla kogoś innego nie byłoby przyjemne popłakać sobie przy wzruszającej balladzie.
Gesualdo pisze:Zakładasz, że piski i zgrzyty są nieprzyjemne, a ja próbuję powiedzieć, że dźwięki z kategorii szumowych (zgrzytliwych, piskliwych) mogą być najbardziej nieprzyjemnymi (borowanie w zębie) albo najbardziej przyjemnymi (odgłos kapiącej wody), jakie można sobie wyobrazić.
A czy zakładasz opcję, ze ten sam dźwięk dla jednej osoby będzie przyjemny (skojarzenie z lasem) a dla innej nieprzyjemny (skojarzenie z placem budowy)? Przy czym skojarzenia odbywają się na podstawie osobistych doświadczeń - więc będą w jakimś tam stopniu wspólne dla mieszkańców wioski jak i dla mieszkańców dużego miasta. A to raczej mieszkańcy miast stanowią większość w salach koncertowych ;)
Gesualdo pisze:W naszej kulturze człowiekowi trudno utożsamić się z muzyką współczesną. Nie trafia do jego wrażliwości, nie wskazuje na nic, co siedzi wewnątrz niego.
A może to kwestia, że musi się z taką muzyką osłuchać? Podobno najbardziej podobają nam się znane historie. Może za jakieś 50 lat, po odpowiednio częstym bombardowaniu słuchaczy pewnymi dziękami, zostaną uznane one za klasykę :)
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Małgorzata »

Gesu, próbowałam spekulować, czyli strzelać sobie samobóje, szukając innych tropów.
Habituacja to tylko skojarzenie - może błędne.
Unikanie bólu - zupełnie osobna sprawa i może też błędna.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Gesualdo »

Keiko pisze:
Gesualdo pisze:a tam się nie znam na statystykach. Być może masz rację. Ale ja się nie zgadzam, że powinno się od sztuki oczekiwać jedynie przyjemnych wrażeń
To, czego się powinno od sztuki oczekiwać to chyba temat rzeka ;)
Ja raczej chciałam wskazać, że klasyczny (czy tam statystyczny, przeciętny, większościowy) odbiorca będzie oczekiwał przyjemnych wrażeń. Choć nie wiem czy "przyjemny" to właściwe słowo. Bardziej chodzi mi o to, że nie chce czuć dyskomfortu. Nie chce bodźców, na które nie ma ochoty.
Jeśli definiujesz słowo „przyjemny” jako „nie sprawiający dyskomfortu”, to się zgadzam. Ale to słowo raczej odnosi się do podłoża fizjologicznego, jako przeciwieństwo bólu, a nie „coś, co nie powoduje bólu”. Odnosi do zmysłów. Przyjemne jest dobre jedzenie, delikatny dotyk, ładny zapach, seks. Hedonista kultywuje przyjemność. Ale – dajmy na to – doświadczenie transcendentne nie musi wiązać się z przyjemnością, natomiast może przynosić szczęście, spokój ducha, mądrość, etc. Tam również nie ma poczucia dyskomfortu.
Co do mszy, to owszem, może być przyjemna, jak wszystko. Ale chyba nie o to chodzi. Modlitwa na kolanach służy czemuś innemu niż przyjemności.
Ale ok., wiem, o co Ci chodziło. Kwestia terminologii.
Keiko pisze: Ale jakoś tak się składa, że uroczystości religijne ze starannie przygotowaną oprawą mają więcej uczestników, niż np. taka msza mówiona. ;)
To jest błędne rozumowanie. Msza mówiona nie ma sensu, to nie jest msza, tylko kazanie. Msza jest obrzędem. Ma charakter rytualny, a temu przeważnie towarzyszy muzyka, rozmaite gesty, śpiewy, zapachy (patrz. kadzidła) itd. Chodzi o osiągnięcie pewnego stanu ducha, a nie posłuchanie kilku mądrych słów. Tak było od zawsze. I to też niekoniecznie wiąże się z przyjemnością.
Keiko pisze: A słuchałeś (na poziomie dźwięku, na poziomie widowiska) dobrze przygotowanej Drogi Krzyżowej? Wsłuchałeś się w Gorzkie Żale? Moim zdaniem całkiem sporo osób może przychodzić dla przyjemności słuchania :)
Owszem, masz rację. Co nie zmienia faktu, że nie taki jest cel Gorzkich Żalów.
Keiko pisze: Przezywanie smutku, nostalgii przy danym utworze też może być przyjemnością. Jeśli bowiem ktoś lubi się bać na horrorach, to czemu dla kogoś innego nie byłoby przyjemne popłakać sobie przy wzruszającej balladzie.
Efekty dźwiękowe w horrorach nie są przyjemne. Są za głośne i nagłe. Podnosi nam się tętno, podskakujemy na krześle w odruchu obronnym. Co nie zmienia faktu, że również adrenalina nam skacze (a to już lubimy). Owszem, to daje przyjemność. To jest rozrywka.
Wiesz, jak tak teraz sobie myślę, to nasze dywagacje nie mają sensu. Bo dla kogoś ból (przeciwieństwo przyjemności) może być przyjemny. Można oczywiście pławić się w smutku. Ale to nie oznacza, że ludzie słuchają smutnych ballad tylko po to, żeby mieć z tego przyjemność. Ale jak mówię, inaczej rozumiemy te terminy. Mniej więcej wiem, o co Ci chodzi. Można wszystko widzieć w pryzmacie tej kategorii: coś jest dla nas albo przyjemne, albo nieprzyjemne. Niech będzie.
A tak w ogóle to renesansowy teoretyk – Johannes Tinctoris – jako jedną z funkcji muzyki wymienił „przyjemność dawać”.
A więc coś jest na rzeczy:)
Keiko pisze: A czy zakładasz opcję, ze ten sam dźwięk dla jednej osoby będzie przyjemny (skojarzenie z lasem) a dla innej nieprzyjemny (skojarzenie z placem budowy)?
To właśnie napisałem : „Na przykład pewne brzmienia sprawiają mi autentyczną przyjemność dzięki swojej chropowatości. Przez kogoś innego zostaną uznane za jakieś dziwne zgrzyty.”
Keiko pisze: A może to kwestia, że musi się z taką muzyką osłuchać? Podobno najbardziej podobają nam się znane historie. Może za jakieś 50 lat, po odpowiednio częstym bombardowaniu słuchaczy pewnymi dziękami, zostaną uznane one za klasykę :)
Wiesz, to tak właśnie działa. Kultura wchłania zdobycze sztuki. Ludzie sobie nie zdają sprawy, jak mocno ich świat został ukształtowany przez sztukę. Dajmy na to – wzornictwo. Tyle się narzeka na malarstwo abstrakcjonistyczne, a mało kto zda sobie sprawę, że współczesne wzornictwo użytkowe wywodzi się w dużej mierze z abstrakcjonizmu. Podobnie z muzyką filmową, która czerpie pełnymi garściami z muzyki awangardowej. I tak dalej.
To może już temat na inną rozmowę, natomiast ja od pewnego czasu zastanawiam się nad jedną kwestią. Czy rzeczywiście uzasadnione jest podpieranie się analogią. Że podobnie było z Beethovenem, Berliozem itd. Niekoniecznie. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, jak teraz. Mówię o tej całej globalizacji i w ogóle. Przykład: spotkałem się z wypowiedzią, że taki Mozart był kiedyś muzyką pop. A guzik. Nie było nigdy w historii ludzkości takiego zjawiska, jak muzyka pop. Ani muzyka teraz uważana za klasyczną, ani muzyka wiejska czy miejska, nie były muzyką pop. To nowe zjawisko w dziejach ludzkości.
I tak dalej. Podobnie jest ze sztuką. Nie jestem pewien, czy można postrzegać dzisiejszą sztukę tak samo, jak się postrzegało sztukę minionych wieków.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Gesualdo »

Jakiś czas temu była w Dwójce Polskiego Radia audycja Ewy Szczecińskiej, w której wziąłem udział.
Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam do posłuchania:
http://www.polskieradio.pl/8/2565/Artyk ... -partytura
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: No-qanek »

Łał, to bardzo ciekawe cię tam zobaczyć :)
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
Gesualdo
Niegrzeszny Mag
Posty: 1752
Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Gesualdo »

Bardzo mi miło:)
Przesłuchałem kawałek i widzę, że ucięli przykłady muzyczne. Jak to leciało w eterze, to było więcej dźwięków.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Alfi »

Sans logique.

Nieraz się zastanawiałem, czy twórca tego clipu chciał wywołać u widza jakiś określony ciąg skojarzeń, czy może wprost przeciwnie, poszedł na żywioł - i niech sobie widz myśli i wyobraża, co mu się żywnie podoba. czyli, nomen omen, bez logiki.
Muszę się jeszcze na spokojnie wczytać w tekst, może znajdę jakiś związek.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: Alfi »

Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Re: Sztuka współczesna (i nie tylko)

Post autor: nimfa bagienna »

Goła, to pewne:P
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

ODPOWIEDZ