Młodzik pisze:Nie odmawiam starszym ludziom ogromnej wiedzy, ale nie potrafię się nie uśmiechać z politowaniem gdy dziadek mi mówi, że nie wolno siać gdy na niebie są dwa słońca, a babcia próbuje podważać moją wiedzę w zakresie biologii i chemii. Wiem, że kiedyś była świetną polonistką, że była odsyłana do obecnego SGH, że umiała się wypowiedzieć na każdy temat, tylko cóż z tego, skoro teraz przeczytawszy moje powieści fantastyczne stwierdza, że krasnoludy i elfy istniały. /.../
Oj, Młodziku, Mlodziku - Sokrates to Ty nie jesteś :D
Ileż to już razy pewne "przesądy" wracały w glorii i sławie potwierdzone przez naukę a inne teorie waliły się z hukiem.
(Parę dni temu przeczytałam nową "nowoczesną" teorię o tym, że karmienie piersią jest szkodliwe dla dzieci. A popatrzcie na kolekcję plakatów reklamowych podlinkowanych przez Gorgela w Wyszperanych. Nawet jesli niektóre z nich to fałszywki, to jednak sporo jest autentyków. A Barbara po wodzie/lodzie znów się sprawdziła. Wiele ludowych teorii wynika z wieloletnich obserwacji potwierdzonych wielopokoleniowym doświadczeniem. Prawdziwa to mądrość umieć je oddzielić od rzeczywistych zabobonów. Uśmiech politowania na starcie tego nie ułatwia.
BTW co myślisz o teorii, że genom eukariotyczny jest kolisty, podobnie jak u bakterii? :P ;P )
A dopytałeś dziadka, co oznaczają owe "dwa słońca" i dlaczego wtedy nie wolno siać?
A co do krasnoludów i elfów... Jesteś pewien, że zrozumiałeś w 100% co babcia miała na myśli? Może patrzysz na nią przez pryzmat "szanuję ją, ale jest stara i co ona może wiedzieć"? Potrafisz udowodnić istnienie bądź nieistnienie elfa?
Przypomina mi się ta anegdota (cytuję z pamięci więc mogłam troszkę pokręcić w szczegółach, ale chodzi o ogólną zasadę )
0-5 lat Mój tata wie wszystko!
5-12 lat Są rzeczy, których mój tata nie wie
12-14 lat Mój tata niewiele wie
14-18 lat A co mi stary będzie pieprzył, jak g... wie!
18-25 lat Tacie czasem zdarza się coś wiedzieć
25-40 lat A jednak tata sporo wie!
40+ Jaka szkoda, że nie mogę już spytać taty o zdanie
E/bo doczytałam wątek do końca
Juz nie pamiętam kto to napisał (E/sprawdziłam - Mara), ale kluczem są dwa słowa: "otwarty umysł". Nie ze wszystkim, co mówi babcia należy się zgadzać. Niczego nie powinno się przyjmować bezkrytycznie. Ale uśmiech politowania na starcie, to oznaka zamknięcia umysłu.
Jak jednak mówi
stare przysłowie "nikt nie jest prorokiem wśród swoich" i czasem łatwiej nam przyjąć coś od "obcego staruszka" niż od swojego, którego przecież znamy i wiemy, że nic nie wie ;)
Obcemu daje się większy kredyt zaufania.
Jednak otwarty umysł potrafi zdobyć się chociaż na tyle by nie oceniać tego, czego nie jesteśmy pewni na 100%.
Wracając do pleśni - owszem większość pleśni jest rakotwórcza i ktoś, kto para się biotechnologią, siłą rzeczy o tym wie. Zawsze jednak powinien dokładnie przecedzić przez sito "rewelacje" babci czy niespecjalisty, bo a nuż za setnym razem wśród śmieci znajdzie złoty samorodek?
Bo to jest tak, że naukowcy twierdzą, że coś jest niemożliwe, a potem zjawia się głupek, który o tym nie wie i nagle dokonuje owej niemożliwości.
Przypominają mi się ćwiczenia już nie pamiętam z czego (ale jakaś chemia, chyba analityczna - opowiadał to nasz asystent), kiedy wszyscy studenci od lat uzyskiwali właściwe wyniki i dopiero w jednej grupie któregoś rocznika jednej czy dwóm parom nie chciało wyjść. I po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że cylinder miarowy był źle skalibrowany. Tego cylindra używało przedtem x grup, a jednak wszyscy uzyskiwali wynik jaki miał wyjść. Ciekawe, nie?