nosiwoda pisze:Hahahaha, wiedziałem! Tylko że nie pisałem o 3-4 odmianach, tylko o zatwierdzaniu projektu. A jak się budującemu zwali jego "kanon piękna" na łeb, to pewnie też wszystko w porządku będzie, wszak darwinizm społeczny w działaniu.
owszem - jeśli ktoś jest idiotą - nie zabierajmy mu świętego prawa przydzwonienia czachą w sufit.
jak budynek będzie szczególnie obciachowy - to najwyżej wnuk przebuduje.
wprowadziłbym tylko przepis że jak ktoś sprzedaje dom kupujący może zażądać ekspertyzy czy obiekt wzniesiony jest zgodnie ze sztuką budowlaną - tzn. czy wytrzyma jesienne wiatry i inne takie.
sorry - nadal żyjemy w kraju w którym brak dwu milionów mieszkań a władza robi wszystko by one nigdy nie powstały.
Zazwyczaj to co zbudowali zachwyca do dziś.
No faktycznie, bo prawie każdy zachowany budynek z przeszłości to Luwr, zamek w Szwabii bądź piramida. Tylko że nie.
a mi się podobają stare chaty. I walące się szopy. I inne takie.
wiesz, dla mnie zachwycająca była architektura pożydowska Wojsławic, której resztki miałem okazję oglądać w dzieciństwie - jakieś 30 lat temu. typowe do bólu -
unsere sztetl z fantastycznymi kątami łamania się dachów, naroślami nadbudówek i przybudówek. Może niekoniecznie od razu chciałbym w tym mieszkać - ale uważam że powinno to zostać zachowane jako cenna wartość kulturowa. Niestety w osadzie nie ma dziś już ani jednego piętrowego pożydowskiego domu. (zostały dwa z użytkowymi poddaszami).
Holocaust prawie dokończony. Nie ma ludzi, znikają ostatnie ślady ich życia.
Jestem tu zwolennikiem tez profesora Wiktora Zina - często po prostu nie dostrzegamy piękna.
Nie zatrzymujmy się by popatrzeć na wrośnięty w glebę ganek i kwitnące malwy.
Gierkowskie klocki - są brzydki - ale za kolejne 30 lat spojrzymy na nie inaczej. Spojrzymy też przez pryzmat ludzi którzy w nich żyli. Powtarzalność formy architektonicznej staje się mimowolnym tłem dla niepowtarzalności otaczających je drzew.
Jestem zwolennikiem "cywilizacji ręki" - świata gdzie każdy wyrób jest owocem pracy rzemieślnika, a nie sztancy w fabryce. Gdzie siekierę kupowało się u kowala a buty zamawiało w szewca.
Jest to oczywiście kwestia indywidualnej wrażliwości. Nie każdy ją posiada, nie w każdym z nas jest radość cieszenia się detalem.
Ale widzę, że zabór mienia, w tym prywatnego lub z roszczeniami prywatnych osób, nie budzi Twego sprzeciwu. Ko... ko... koooooo.
że niby co!?