Wcięło mi wczorak pisany post, ale postaram się go odtworzyć.
Do sprawy Jasia w tym samym duchu odniósł się Neularger, więc nie będe powtarzał.
Dodam tylko, że jest to dla mnie kwestia analogiczna do uskuteczniających się publicznie homosiów. Przez homofobów to jest podawane jako jeden z podstawowych argumentów: że nie chcą widzieć, jak geje się publicznie obmacują, liżą itp. Dla mnie, i jak się orientuję, nie tylko dla mnie, równie odstręczające jest gdy to samo robią publicznie hetero. Zwykle to bardzo młodzi ludzie nie rozumiejący, że przystanek czy tramwaj nie sa miejscem po temu stworzonym.
Co ciekawe, para gejów, która się w sposób stonowany publicznie obejmuje lub sobie idzie za rękę nie budzi już aż tak wielkich kontrowersji.
Ale do tematu. Regisie, nie jesteś macho, jestes za równouprawnieniem, bardzo super. Ale prawda jest taka, że możesz sobie nawet nie uświadamiac jak bardzo jesteś uwarunkowany kuturowo na stereotypy płciowe. Wiem to po sobie.
Najlepiej rozmawiac na przykładach. Więc, pytanie otwierające: czy Twoim zdaniem są zawody męskie, do których, z uwagi na swoje cechy płciowe, kobiety się nie nadają? I odwrotnie?
Alfi pisze:A czy tu nie mamy zastępowania starych schematów nowymi, wydumanymi przy biurku?
Alfi, bez zbędnej demagogii. Każda nauka na jakimś etapie została wydumana przy biurku. Zwłaszcza nauki społeczne: politologia, socjologia, pedagogika. Bazują na obserwacji świata i stawianiu hipotez, które potem się bada narzędziami statystycznymi.
Fakt, faktem, że największy opór może budzić kwestia nieinformowania rodziców albo nie danie im możliwości sprzeciwu.
Z tym się wiąże generalnie obecny status gender. Co to jest?
Wiki pisze:Gender (czyt. dżender) – termin zaczerpnięty z języka angielskiego, obecnie wykorzystywany w języku polskim do określenia płci kulturowej lub płci społecznej – w odróżnieniu od płci określanej jako płeć biologiczna (ang. sex). W tym znaczeniu gender oznacza tworzony w sposób performatywny zespół cech i zachowań, ról płciowych i stereotypów płciowych przypisywanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę. Inaczej, terminem gender nazywa się społeczno-kulturową tożsamością płciową.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje gender jako „stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet”[1].
Studia wyższe i badania naukowe nad społeczno-kulturową tożsamością płciową prowadzi się na kierunku gender studies. Kierunek ten powstał w Stanach Zjednoczonych w latach 80. XX wieku. Obecnie można go odnaleźć również na uczelniach w Polsce.
No więc gender to nauka. Problem w tym, że ma wielu przeciwników podkreślających czy raczej deprecjonujących gender jako naukę, nazywana jest raczej ideologią. Pomijając fakt, że słowo ideologia nie ma charakteru pejoratywnego (a więc nawet gdyby gender ideologią był, to nie ma w tym nic złego), trzeba zauważyć, że posługuje się narzędziami naukowymi, czerpanymi wprost z wielu nauk składających się na gender: socjologii, psychologii, kulturoznawstwa i zapewne innych. Owszem, gender pewnie z ideologii wyrósł, konkretnie z równouprawnienia (czego przecież nie nazwiemy złą ideologią) ale jest już nauką. Młodą, może raczkującą, ale nauką.
Ja tu widze porównanie z psychologią. Wielu ludzi uważa, że to szarlataneria, bzdury i w ogóle. Ale psychologia ma już swoje lata i nie budzi generalnie takich kontrowersji jak gender, jej narzedzia i metody są uznane i co najwyżej, dyskutuje się nad ich skutecznością.
Zwróćcie uwagę jak gender wygląda w publicznym dyskursie. Prawicowe media i publicystyka a także Kościół w osobach biskupów nie zostawiają na gender suchej nitki. A to są środowiska wpływowe. Wielu racjonalnie myślących ludzi może ulegać takim argumentom, własnie ze względu na swoje nieuświadomione uprzedzenia: bo gender dąży do pedalstwa i transseksualizmu (i to jest argumentacja, która była zanim usłyszeliśmy o projektach przedszkoli z przebierankowymi zabawami). Wielu ludzi ma to w czterech literach i nie wie o co chodzi. Natomiast murem stają za gender środowiska femisnistyczne, które często posługują się takim językiem i taką argumentacją, że same nie są do przyjęcia dla ludzi "środka".
Powiem tak. Poza pewnymi ogólnymi założeniami niewiele o gender wiem a na studia wybierać się nie mam zamiaru. Traktuję ją jak inne nauki o których mgliście wiem, czego dotyczą. W innych przypadkach zdaję się na tych, którzy wiedzą. I w tym przypadku też, tym bardziej, że to co wiem ma dla mnie sens.
A wracając do kontrowersyjności przebieranek w aspekcie rodziców.
Weźmy taki analogiczny przykład. Jest sobie rodzina, rodzice sa homofobami i antysemitami. Szkoła, przedszkole (nieistotne) ma program przeciwdziałania takim postawom. Program nie polega na zachęcaniu do zostanie gejem lub żydem, nie polega na zachęcaniu do zostania homofiliem lub żydofilem. Program ma za zadanie uczyć samodzielnego myślenia i tolerancji. Rodzice wbijają dziecku do głowy że geje i żydzi to samo zło i sypią przykładami. Program nie unika tych przyjkładów ale podaje też przykłady przeciwne. Przedstawia i pomaga zrozumieć socjologiczne i historyczne przyczyny, dla których zaistniała homofobia i antysemityzm. Stawia na samodzielność w myśleniu i na tolerancję.
Czy taki program Waszym zdaniem ma sens? Wierzę, ze tak.
Czy ci konkretni rodzice się na niego zgodzą? Na pewno nie, będa bronić jak niepodległości swego prawa do indoktrynowania swojego dziecka.
Czy Państwo powinnmo realizować taki program wbrew woli rodziców?
W naszej sprawie jest IMHO dokładnie tak samo. Owszem, dyskutowana jest kwestia czy zakorzenione stereotypy płciowe są zagrozeniem dla społeczeństwa, czy są szkodliwe jak homofobia, antysemityzm (wiem, ze wielu ludzi tych dwóch za szkodliwe nie uważa), nazim i komunizm (tu się też znajdą zwolennicy) albo (przewrotnie dodaję od siebie) religia. Ale jeśli sie przyjmie, że szkodliwe są?
Tym bardziej, że program przebieranek nie wygląda tak: ubieraj chłopcze sukienkę i umaluj ryło. I tak codziennie pół roku przez 6 godzin. Poczuć szowinistyczna świnio, co to znaczy być kobietą.
Program raczej wygląda tak:
- Chcesz założyć sukienkę, jak Twoi koledzy?
- Nie.
- A dlaczego nie chcesz jej założyć? Uważasz, ze to coś gorszego? Zastanów się, co czują Twoje koleżanki, gdy słyszą, ze uważasz, że dziewczęce ubranie to coś gorszego? One chodza w takim codziennie. A moze jednak spróbujesz na chwilę i potem porozmawiamy, powiesz co myślisz, jak się poczułeś.
I w ten sposób od zrozumienia prostych rzeczy z czasem przechodzi się do trudniejszych: że kobieta wcale nie musi tego i owego. Że facet nie musi coś i nie może żądąć innych rzeczy (wiem, przedstawiam to w tych zdaniach, jakby chodziło tylko o zrównanie kobiet do mężczyzn, ale przeciez nie tylko).
Czyli - chyba jednaj będzie właściwe nie dać rodzicom wpływu na program antyuprzedzeniowy, którego nie akceptują właśnie ze względu na posiadanie takich uprzedzeń, z którymi program walczy.
A poza tym, jakkolwiek to moze być trudne, nie dotyczy to wszystkich placówek, rodzic ZAWSZE moze dziecko z takowej placówki zabrać. RP ciągle nie jest Chinami i dzieci rodzicom nie zabiera.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA