inatheblue pisze:After a second thought, dlaczego tak właściwie śmianie się z ludzkich - i własnych - wad świadczy o infantylizmie, a nie wręcz przeciwnie...?
Koleżanka ewidentnie próbuje nawiązywać do pojmowania teatru greckiego na sposób polonistów :> Bardzo nieudanie, że się nie powstrzymam i dodam.
Postrzegam przedstawianie wad jako elementu humorystycznego jako ich bagatelizowanie (nie jest to "żałosne wyśmiewanie wad ludzkich" ;)), co prowadzi do spłaszczenia bohaterów. Bohaterowie wychodzą wyidealizowani i jednoznaczni, wady poprzez wyśmianie nie mają konsekwencji przez co same w sobie - tracą racje bytu jako wady.
W zależności od skondensowania użytych środków Japończycy do tego dochodzą na dwa sposoby: poprzez elementy humorystyczne albo poprzez usprawiedliwianie bohatera (choć nie jestem pewien czy nie jest to już bardziej reakcja odbiorcy, któremu dobro i zło stały się obojętne, tzn. względne [bo jeśli można je odwrócić to czy z perspektywy trzeciej osoby nie jest obojętne czym są?]). Oba sposoby występują także w postaci całej masy gestów i mimiki, które sugerują zagrania niepoważne.
Przy czym nie wyśmiewa się tam wad własnych (bo czyich? odbiorcy? autora?).
Wątki humorystyczne są w ogóle wstawiane bez wyczucia. Nierzadko wychodzą jakieś wydziwiska, które nie mogą się zdecydować czy są komedią czy dramatem. Albo są wstawiane ot tak. Brzytwa Ockhama kazałaby ciąć, ale znowuż się nie chce autorom.
U Shirow, wspomnianego, wątki humorystyczne są wstawiane z takim samym wyczuciem jak jego komentarze typu "mogłem narysować, że się zamieniali miejscami, ale mi się nie chciało" i mój "ulubiony", gdzie autor jak przystało na pedagoga nie mógł się powstrzymać przed wygłoszeniem swojego zdania na temat polityczny ;)
Nawiasem mówiąc szeroki uśmiech budzi we mnie szukanie elementów komicznych w filmach studia Ghibli. Ja tam żadnych nie widzę. Ich filmy oglądam z błogim uśmiechem, ale jest to uśmiech satysfakcji z dobrego kina, a nie z komizmu ;)
Ostatni plus anime to tematyka, czasami nazbyt odważna, jak dla naszego rodzimego kontynentu.
A weź to rozwiń, bo aż chętnie się przekonam czy nie jest to kolejne uwielbienie dla przereklamowanej ambicji Japończyków czy też wreszcie jakiś argument z pokryciem :>
I jak na kogoś na tyle oczytanego, wykazujesz zaskakującą awersję do mangowego stylu. Możnaby przez to pomyśleć, że czytasz takie komiksy z przyczyn czysto masochistycznych:-P
To temat na notkę biograficzną jest. A ja komiksy po prostu lubię. Z reguły czytam je z ciekawości. By się przekonać i ustosunkować.
A w ogóle to bym przykłady prosił takiego 'infantylnego przedstawiania" wad ludzi.
Dostałeś już Slayers i Dragonball. Do tego można dodać Soul Huntera, momentami komiksy Shirow. Tyle skrajnych (slapstickowych, bo zdaje sie tak to się nazywa) przypadków jakie o tej porze nocy przychodzą mi do głowy. Do tego wszelkiej maści "komedie romantyczne". W najlepszych przypadkach nie usprawiedliwia wad, tylko wtedy kiedy pozwala rozciągnąć fabułę na dłużej ;)
W dużej części seriali (Kenshin mi się nasuwa, FMA też) można znaleźć lekkie chwyty rozładowujące. Brzytwa Ockhama tutaj nie zadziałała, a nie zmęczyłaby się zbytnio.
Nie liczę oczywiście totalnych głupot jak "666 Satan", który odstraszył mnie debilizmem w środku pierwszego rozdziału. Ciężko uwierzyć, że to brat typa od Naruto. Różnice w talencie widać na pierwszym kroku.
Ja sam przytoczę w ramach kontrrargumentu "Neon Genesis: Evangelion".
Tylko? Czemu nie dodałeś Berserka? Domu? Akire (choć ten znam tylko z 5 tomów)?