Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

o filmie, co nietrudno odgadnąć

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zanthia
Alchemik
Posty: 1702
Rejestracja: czw, 11 sie 2005 20:11
Płeć: Kobieta

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Zanthia »

W zwiazku z tym, ze nie wiem, czy mam polecic, czy odradzic 28 tygodni pozniej powiem: sequel niezwykle udany, niezbyt glupi, dobrze nakrecony. Jednak soundtrack, w ktorym chwile ciszy wystepuja naprzemiennie z okresami dzikich wrzaskow, oraz sceny b. krwawej przemocy spowodowaly u ONa problemy z sercem, co jest dosyc rzadkie, i skurcze miesni, a u mnie - piorunski bol glowy (multipleksy notorycznie nastawiaja glosniki za glosno). Jako horror zatem udane, jednak nie polecam osobom o slabym zdrowiu lub slabych nerwach, tudziez nie przepadajacym za przemoca.
It's me - the man your man could smell like.

Awatar użytkownika
Zanthia
Alchemik
Posty: 1702
Rejestracja: czw, 11 sie 2005 20:11
Płeć: Kobieta

Post autor: Zanthia »

Nie mogę edytować założycielskiego posta, więc dopiszę w drugim i proszę jakiegoś moda o sklejenie w jeden:
Cytat z bardzo dobrego krytyka filmów klasy B, który dobrze opisuje 28 Tygodni Później: pisze:(An aside: As I was seating myself, I noticed that further down the row sat a tidy little family out on a night at the movies, right down to the cherubic eight-year-old girl. Apparently these people had missed out on any description of the movie whatsoever -- which usually dwelt on words like "gorey," "ultra-violent," "bleak," "vicious," and "unrated." I set my little timer. They lasted about five minutes, and abruptly got up and paraded out during the mad chimp attack. Nice thinking, folks; y'all come back soon, hear?)
(...)
What's more, nothing here is truly original -- there are only so many ways a virulent plague story can play out, after all -- but that's in no way a criticism. Rather, it seems that the best ideas from all such movies have been distilled here, with all the normal stupidities culled, and presented in as brutally striking a manner as possible. Even the previously-used ideas aren't cliches, and each time it seems as if they movie's going to finally fall into a well-travelled rut, Boyle and Garland treat it as fresh, untrammelled territory.
It's me - the man your man could smell like.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3157
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Wczoraj widziałem dwa filmy, które idealnie tu pasują.

Pierwszy to "Władca Pierścieni: Powrót Króla" - piękna cenografia, malownize sceny, ukochani przez wielu bohaterowie na ekranie, więc czego sie czepiam? Chyba tylko tego, że filim (odstępstwa od oryginału pomijam, nie są takie straszne), ogląda sie jednak jak wystawną ilustracje do książki - wszelkie wady oryginalnej powieści (z przewagą fabuły nad rysunkiem postaci) widać jak na dłoni, a przy tym piękno obrazu nie umie odegrać tak kompensacyjnej roli jak sugestywność prozy Tolkiena, a reżyser zamiast wydobyć z postaci ich - sugerowaną tylko - głębię, spłaszczył je jeszcze (zwłaszcza, zredukowanego do rzędu groteskowego szaleńca, Denethora) przez co film odebrałem jako mało emocjonalne widowisko w prześlicznych dekoracjach. Jest w tym filmie Śródziemie (i z tego powodu warto go obejrzeć), ale nie ma nic więcej, pasuje mi do niego mickiewiczowskie określenie "piękny kościół, ale bez Boga". (Inna rzecz, że te wady dostrzega się po drugim-trzecim obejrzeniu...)

Drugi film o którym można powiedzieć podobne zdanie to "Immortel - Kobieta pułapka". Też ekranizacja. Dla odmiany komiksu, wybitnego komiksu (zetknąłem się nawet z opinią, że jedyni godni uwagi scenarzyści komiksowi to Moore i Bilal), w dodatku nakręcił ją osobiście autor "oryginału", ale o ile komiksy Bilala są drapieżne, o tyle film jest bez wyrazu - widzimy niby znane z komiksu postacie, widzimy barwne tło fabuły (dodatkowa wada - rażące komputerową sztucznością), ale film jest wyjątkowo bezbarwny, rzekłbym eunuchowaty. Jest tak "martwy" i bezbarwny, jak "żywy" był równie (po europejsku) komiksowy "Piąty Element".
Mimo to - sam nie wiem czemu - nie uważam czasu poświeconego na jego obejrzenie za stracony, dlatego trafił tu.

(Przy czym "Powrotowi króla" bliżej do "Polecanek", a "Immortelowi" wręcz przeciwnie.)

ps. wniosek na przyszłość - ekranizacja wybitnego dzieła, nawet wierna, niekoniecznie sama musi być wybitna.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

To ja też coś polecę-nie polecę.
Progenitura namówił mnie na obejrzenie "Next". Zgodziłam się, ponieważ na dodatek film jest ekranizacją opowiadania Dicka. I właściwie - za wyjątkiem może klasycznego "Blade Runnera" - film jest ekranizacją tak odległą od pierwowzoru, że gdyby nie zapis w "creditach", nie miałabym pojęcia, że to dzieło inspirowane opowiadaniem "Złoty człowiek".

Pomijając jednak inspiracje, film ma po prostu fabułę nieciągłości, dziurawą nieco. Owszem, ogląda się fajnie, bo akcja pędzi, a efekty specjalne są ładne (choć mnie osobiście najbardziej urzekła sekwencja, jak główny bohater wyprowadza w pole ścigających go w kasynie agentów - żadnych FX, normalne obrazki). I nawet wiadomo, o co chodzi, więc czas spędzony przed ekranem nie jest tak kompletnie stracony.

Ale... No, Dick miał być? To nie ma. Nie ma klimatu, nie ma przewrotności, za którą Dicka cenię, nie ma tej iskry szaleństwa, w którym jest metoda. Zwyczajna przygodówka SF wyszła.

No, i zakończenie. Ech, zakończenie. Jak z "Efektu motyla", jednak w "Efekcie motyla" było to dramatyczne. A tu jest... yyy... hollywoodzkie? :P
W każdym razie - odczucia zdecydowanie ambiwalentne budzi we mnie "Next". Może gdybym nie wiedziała, że to ekranizacja Dicka...
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3157
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Małgorzata pisze:W każdym razie - odczucia zdecydowanie ambiwalentne budzi we mnie "Next". Może gdybym nie wiedziała, że to ekranizacja Dicka...
Tylko ambiwalentne, Małgorzato?

Ja bym tego "Nexta" bez skrupułów do "Niepolecanek" dał. Mieli świetne, jedno z najlepszych (acz nieco atyfeministyczne w wymowie) opowiadanie Dicka, a nakręcili płaskiego sensacyjniaka? To mogli chociaż nie przyznawać się, czym się inspirowali i nie wabić ludzi na magię nazwiska Dick. Nie dość, że zekranizować nie umią ;-), to bezczelni.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

No, a mnie się podobały te wszystkie FX i scenki ucieczek. A scena, w której główny bohater jest w laboratorium FBI... No, parsknęłam śmiechem. Za nawiązanie do "Mechanicznej pomarańczy" dałabym mały plusik.

W tym cały problem, Q. Bawiłabym się nieźle na tym filmie, gdybym nie wiedziała, że to Dick. A tak - szczęka mi opadała za każdym razem, gdy uświadamiałam sobie, o czym było opowiadanie Mistrza...

To ostatnie chyba też na plus => zaskoczył mnie ten film. Niezbyt pozytywnie, ale jednak zaskoczył. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Zanthia
Alchemik
Posty: 1702
Rejestracja: czw, 11 sie 2005 20:11
Płeć: Kobieta

Post autor: Zanthia »

Jestem dumna - dość długo już życzyłam sobie w duchu tego wątku, wreszcie został powołany do życia, i nawet zaczyna się od mojego niegdysiejszego posta.. czuję się mile połechtana! To znaczy moje ego tak się czuje.

007: Quantum of Solace. Casino Royale wywindowało chyba jednak za mocno moje oczekiwania. Niby to niby-druga-część, pościgi, zdrada, spisek, ale nie ma już takiej świeżości, przypływu adrenaliny jak w Casino Royale. Na ekranie są Daniel Craig i Olga Kurylenko, nie James Bond i Vesper Lynd. Czegoś... brakuje. Nazywam się Bourne... Jason Bourne.
It's me - the man your man could smell like.

Awatar użytkownika
Radioaktywny
Niegrzeszny Mag
Posty: 1706
Rejestracja: pn, 16 lip 2007 22:51

Post autor: Radioaktywny »

Małgorzata pisze:Bawiłabym się nieźle na tym filmie, gdybym nie wiedziała, że to Dick. A tak - szczęka mi opadała za każdym razem, gdy uświadamiałam sobie, o czym było opowiadanie Mistrza...
Miałem trochę podobnie z "Ostatnim smokiem 2". Jako odrębny film byłoby to całkiem przyjemne (choć nieco głupawe) "oglądadło". Ale jako część druga przefajnego "Ostatniego smoka", drażni, bo się podpina pod film, któremu do pięt jednak nie dorasta.
Czyli z jednej strony miło się ogląda, a z drugiej czuje się irytację, że to ma być następca części pierwszej, która przecież była na o wiele wyższym poziomie.
There are three types of people - those who can count and those who can't.
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3157
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Radioaktywny pisze:Miałem trochę podobnie z "Ostatnim smokiem 2".
Ja jednak już z jedynką - przyzwoita fantasy, ale (z całym szacunkiem do Connery'ego w roli Draca) nigdy nie rozumiałem dlaczego ten (skądinąd przesympatyczny) film budzi aż taki zachwyt.

ps. Zanthia polecam się na przyszłość ;-)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Metallic
Kadet Pirx
Posty: 1276
Rejestracja: sob, 22 mar 2008 21:17
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Metallic »

A ja oglądałem ostatnio Martwe zło :D cóż można by rzec... polecam osobom, które posiadają spory dystans do horrorów i które przed seansem nic nie jadły :D niezła zabawa.
"...handlarz starym książkami odkrywa, że jego zarośnięte chwastami, najzwyklejsze w świecie podwórko jest znacznie dłuższe, niż się wydaje - w istocie sięga ono aż do samych bram piekieł."

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3157
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Kolejny film budzący we mnie ambiwalentne uczucia (znów wspominam bo był w TV) "Żołnierze Kosmosu". Plusy: próba oddania (i spastiszowania) klimatu SF Złotego Wieku, polemika z militaryzmem Heinleina. Wady wątki mydlano-romansowe, brak powieściowej technologii - z pancerzami wspomaganymi na czele - (cały profetyzm technologiczny oryginału dyabli wzięli), absurdalny obraz Robali (miotanie potomstwa z planety na planetę, strącanie - excuse le mot -pierdzeniem statków kosmicznych z orbity).
Do tego dochodzą sceny walki potraktowane w sumie najbardziej serio w całym filmie i służące głównie epatowaniu krwią i flakami (dla mnie wada, dla kogoś może być zaleta).
Na koniec sam nie wiem czy wada, czy zaleta - specyficzny cokolwiek campowy klimat, który mieliśmy już w "Total Recall" tegoż twórcy. Zakładam, że to ma być puszczenie oka do widza: "a teraz ekrenizujemy historię z pulp magazine", czyli świadomy chwyt artystyczny, ale nigdy mi się to w filmach Verhoveena nie podobało.

Tak czy siak film (IMO) idealnie pasuje do tego wątku... (Tak samo zresztą jak w/w "Total Recall".)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

Q
Kolejny film budzący we mnie ambiwalentne uczucia (znów wspominam bo był w TV) "Żołnierze Kosmosu".
Nie będzie ambiwalencji po obejrzeniu (jeśli już tego nie zrobiłeś) Starship Troopers: Marauder.
Nie wiem dlaczego Casper van Dien zgodził się na udział w tej produkcji?

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

"Żołnierze Kosmosu" to IMHO jeden z najbardziej niedocenianych filmów SF; zdecydowanie przerósł jednowymiarowy, książkowy oryginał. Sam kiedyś wieszałem na nim psy, a później obejrzałem raz uważnie i film mnie zachwycił, bo z niezbyt mądrej militarystyczno-imperialistycznej książeczki zrobił tragikomiczne dzieło sztuki filmowej.

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

Nigdy nie myślałem o tym filmie jako o "dziele" niemniej przyjemnie się oglądało.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Mnie się nadal nie podobają "Żołnierze kosmosu". Książka mnie rozczarowała, film nie ruszył.
Chociaż te komiksowe, niemal plastikowe ryje, ta estetyka faszystowska - to i owszem, śliczne. Ale jakby... nie do końca wykorzystane. Znaczy, to samo, co miałam z lekturą - niedosyt mi został.
So many wankers - so little time...

ODPOWIEDZ