Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

o filmie, co nietrudno odgadnąć

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: A.Mason »

Jurassic World.
Mam wątpliwości. Bardzo dużo dziur logicznych, że ser szwajcarski się nie umywa. Fabuła nie zaskakuje niczym, jest prosta i przewidywalna jak budowa cepa. A jednak dało się toto oglądać. Podejrzewam, że to dlatego, że dosyć szybko włączyła mi się opcja "oglądam bajeczkę nastawioną na szybką akcję i efekty wizualne". Film ratuje też spora dawka humoru w postaci tzw. "puszczania oka".
Jeśli ktoś lubił pierwszego Jurassica, raczej nie zawiedzie się. Ja fanem Jurassic Parku nie jestem, a mimo to oglądałem nawet z przyjemnością.
Gdzieś czytałem porównanie Jurassic World do Indianina Jonasza, coś w tym jest.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: neularger »

"Jupiter Ascending" (Intronizacja Jupitera)
Od czasów Matrixa zawsze mnie zastanawiało czemu u podstaw "fantastycznego spisku światowego" leży idea głupsza niż ustawa przewiduje. Tu też nie jest lepiej - jest nawet gorzej. Ech... A mogłaby wyjść taka piękna sterowana utopia.
W ogóle scenariusz jest mocno przewidywalny i służy wyłącznie do zawieszenia efektownych scen walk i pościgów. No, trochę za mało tego scenariuszowego mięcha. Za to podobają mi się buty i szalony braciszek. No i obrazki. Obrazki ładne; z tego względu produkt należy konsumować w kinie. Najlepiej IMAXie (ale już nie grają). :D
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

A.Mason pisze:Jeśli ktoś lubił pierwszego Jurassica, raczej nie zawiedzie się.
Ja się zawiodłem. (Choć odczucia też mam ambiwalentne raczej, niż całkiem negatywne). Oryginalny "Jurajski Park" ;) to była - mimo całej warstwy familijnej, z jednej, a thrillerowo-awanturniczej z drugiej strony - SF dość ambitna. Sprowokowane przez tenże film dyskusje o tym czy możliwe jest odtwarzanie/klonowanie dinozaurów podanym sposobem trwały latami, zajmowały się tym nawet poważne naukowe periodyki. Od "JP" zaczęła się też - przejściowa - moda na teorię chaosu.
A przy tym Ian Malcolm, w swoim czarnym stroju, był postacią iście kultową. U nas widziano w nim przenikliwego, kassandrycznego, myśliciela. Godnego następcę lemowskiego Arago. Na Zachodzie raczej dostrzegano w nim wzorzec naukowca, nerdowską ikonę i godną ekranową reprezentację geniuszy z MIT i Caltechu. (Stanowił przy tym, obok autentycznego Carla Sagana, dowód, że naukowiec może być cool.) Popularny był zaś na tyle, by zapewnić sobie wskrzeszenie w drugiej części (dokonane drogą retconu), a Goldblumowi ponadto dość podobną rolę u Emmericha.

Znaczy: uważam, że - obok "Odysei...", "Matrixa" czy... "Star Treka" ;) należy "JP" do najbardziej pobudzających do dyskusji ekranowych SFów, choć charakter ma - owszem - wybitnie rozrywkowy przy tym, i wyraźnie dotknięty jest spielbergowską familijnością*Wychwalałem jego zalety i jestem gotów zrobić to ponownie, ale prawdą jest również, że dotyka go sławetny eskapizm antyproblemowy, jak zresztą lojalnie przyznałem. Czyli: podobnie jak np. w pierwszym "Alienie" - dostajemy sensowny kawałek przyszłości, w którą (w momencie powstawania filmu) jesteśmy w stanie uwierzyć, dostajemy przyzwoicie pokazanych bohaterów (w "JP" pada z ich ust nawet sporo mądrych, godnych wybitnych naukowców, zdań), a potem i tak robi się z tego gonitwo-wyrzynanka. Inna sprawa, że to nagminny grzech SF, zwłaszcza amerykańskiej (nawet słynny "Koniec Wieczności" Asimova zaczynał jako ambitna opowieść o totalitarnym manipulowaniu Czasem, by skończyć jako temporalna ganianina z podtekstem szpiegowsko-romansowym), więc trudno się srożyć..)

Natomiast "Worldowi..." narzuciłbym właśnie... no... brak ambicji. Dopisywanie - może i relatywnie niezłego, na tle ogólnej mizerii - ciągu dalszego do tego co znane, zamiast prób przeskoczenia poprzednika... Odcinanie kuponów - typowy grzech, wręcz plaga, obecnej mody na franczyzy - zamiast kreatywnosci... Nie tego szukałem...

ps. By nie być gołosłownym w "Parku..." wychwalaniu - zeszłoroczne(!) rozważania o tym czy możliwy jest prawdziwy Park Jurajski:
http://filmschoolrejects.com/features/a ... c-park.php
https://afternewton.wordpress.com/2014/ ... oundation/
I - konserwatywno-chrześcijańska skądinąd (autor jest doktorem biologii, ale pastorem i kreacjonistą przy tym) - analiza warstwy filozoficznej "JP"; nie dziwi, że ciągle przywoływany jest Malcolm:
https://www.probe.org/the-worldview-of-jurassic-park/
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: A.Mason »

Q pisze:Znaczy: uważam, że - obok "Odysei...", "Matrixa" czy... "Star Treka" ;) należy "JP" do najbardziej pobudzających do dyskusji ekranowych SFów
Mam wątpliwości. Klonowanie w tamtych czasach było "topowym" tematem. Wydaje mi się, że JP nie tyle pobudził do dyskusji, co przez swoją popularność stał się łatwym przykładem w tychże. Pozostałe filmy i seriale (przychodzi mi do głowy np. Outer Limits, choć mogłem pomieszać chronologię) nie przebiły się do tak dużej rzeszy ludzi.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

A.Mason pisze:Mam wątpliwości.
Ha! Z jednej strony dużo racji (choć już teorię chaosu chyba jednak "JP" rozpropagował)... Z drugiej.. najgłośniejsza ekranowa fantastyka rzadko kiedy była - tak naprawdę - oryginalna... Śmiem twierdzić, że raczej podawała w popularnej formie idee, które prezentowane już wcześniej (literackiej, czasem i ekranowej)
A.Mason pisze:nie przebiły się do tak dużej rzeszy ludzi.
Podsuwała przykłady do dyskusji, rozpalała zbiorową wyobraźnię, powodowała, że pewnymi tematami interesował się przeciętny Kowalski (czy raczej Smith lub Jones). I - prawdę mówiąc - sądzę, że jeśli to jej się udało, to można już mówić o jej wybitności...

Podałem trzy inne przykłady ("Odyseja...", "Matrix", "Star Trek"), więc im się przyjrzyjmy...

"Odyseja..." - wiadomo, arcydzieło. Kubrick wielkim reżyserem był. Robię sobie powtórki do dzisiaj, bo chyba nic lepszego ekranowa SF nie wydała... Ale... tak realistycznie ujęta tematyka kosmonautyczna pojawiała się w twórczości Clarke'a od około dwu dekad. Pokazany tam schemat ewolucji Rozumu też nie był całkiem nowy (sam A.C.C. prezentował go już w "Mieście i gwiazdach", wcześniej były opowiadania o Zoromach z lat '30). Zadziałało to, że zobaczyliśmy wszystko to razem (zamiast tylko o tym czytać), w dodatku zaprezentowane nam przez geniusza reżyserii... i to w odpowiednim momencie (Gagarin, Tierieszkowa, Leonow już polecieli, wyścig na Księżyc trwał..). Nawet koniunkturalny (i głupi w sumie) powiew dänikenizmu nie zaszkodził w budzeniu zachwytu.

"Matrix" - przeca to wszystko już było - u Dicka w "Ubiku", u Gibsona, w "Kongresie futurologicznym", w "Aniele przemocy", w "Ghost in the Shell", w dukajowym "Irrehaare"... Mało tego - niewiele wcześniej miała miejsce premiera głębszego, artystycznie dojrzalszego (i wolnego od bzdur o bateryjkach) "eXistenZ". Jak jeden człek chciał na forum lemowskim tego "Matrixa" pochwalić, to go wyśmial (w duchu Mistrzowej sądów surowości)i, że takie to wtórne. A jednak... to właśnie ta komiksowa kompilacja, w detalach kijkiem podparta (sam kołek do zawieszenia niewiary nie starczał) zrobiła furorę. Śmiem twierdzić, że zasłużoną...

"Star Trek" - niby fan jestem, nie? ;) I to z tych bardziej znanych... Nie przeszkodziło mi to wszakoż założyć na startrek.pl topicu całego, gdzie wyliczałem wszelkie startrekowe wtórności i zapożyczenia, pytając (auto)ironicznie jak się można czymś tak nieoryginalnym zachwycać ;). A teraz jeszcze podnoszą się za Wielką Wodą głosy, że Roddenberry mógł dopuścić się plagiatu z "Ikarie XB-1" (która to produkcja była piracką ekranizacją "Obłoku Magellana"), bo wiadomo, że miał okazję oglądać (choć nie wiadomo czy z tej okazji skorzystał). Mimo to - choć wszelkie startrekowe technologie (translator uniwersalny, napęd czasoprzestrzeń zginający, teleportację po SFowemu, nie po kwantowemu, pojętą) przyniosła "Wyprawa profesora Tarantogi", zanim cokolwiek w Desilu nakręcono - śmiem twierdzić, że "ST" istotny dla gatunku jest, zasługi wielkie ma i nie bez kozery Hawkingów i astronautów prawdziwych w nim oglądamy...

Dorzućmy jeszcze przykład czwarty...

"Terminator" - kolejne arcydzieło fantastyczne, co się do szerokiej świadomości przebiło, mamy zwrot nawet Terminator Scenario, a przecie scenariusz ten wyartykułował znacznie mądrzej A.C.C. w "Dial F for Frankenstein" dwie dekady (z okładem) wcześniej. Cameron dodał mu tylko sensacyjnej niesamowitości rodem z - jeszcze starszego - "Władcy Moxona" i wprowadził element temporalnego zamieszania (by zaoszczędzić na pokazywaniu skomputeryzowanej apokalipsy, zapewne ;) ).

Zresztą... W czasie słynnej Lem Affair samego Mistrza atakowano, ze "Solaris" to nic wielkiego, bo rozumny planetarny ocean już w "Samotnej planecie" Leinstera był, a Kontaktowe trudności to uleganie egzystencjalistycznym tryndom (czyli gonitwa za modą).

Znaczy... Zgoda, da się tak krytykować "JP", ale wtedy wraz z nim poślemy do kosza większość klasyki ;).
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Małgorzata »

Ale czemu mamy krytykować? Ładne obrazki były. :)))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

Stojąc na szczycie Mont Blanc, z łokciem wspartym na Judahu skale, w chmury spowity, głosząc Wielką Improwizację:

Przez takie podejście widowni ambitne kino SF umiera!

;))))))))))))))))))))
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Małgorzata »

Oj, tam x2. :P
Słowacki był copywriterem i jak mało kto umiał liczyć się ze słowami, ale zajmował się raczej socjologią niż obrazkami.
A taki wieszcz, co miał w głowie SFX na długo przed powstaniem Industrial Light and Magic, bo już za moderny teatr swój widział ogromny, powiedział jasno:
Umierać musi, co ma żyć.
:)))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

Dobra dobra... ;) Jak ekranowa SF jednak zdechnie, to Ci trupa z wyrzutem pod nogi rzucę ;)))))))
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Małgorzata »

Ach, pesymista z Ciebie. Trupa pogrzebiemy (po uprzedniej sekcji zwłok, żeby co do przyczyny zgonu się upewnić), a następnie poczekamy, co z tego wyrośnie. Natura nie lubi próżni, rozrywka tym bardziej. Narodzi się nowe i będziemy mieli jeszcze więcej zabawy. :P
Kino SF widzę ogromne... :)))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

Małgorzata pisze:Trupa pogrzebiemy (po uprzedniej sekcji zwłok, żeby co do przyczyny zgonu się upewnić), a następnie poczekamy, co z tego wyrośnie.)
Daj spokój, Margo, zajechałaś tu taką makabreską w stylu huberathowego "Vatrana Auraio" antyaborcyjnego, że ja już chyba nawet tego ambitnego SF nie chcę, boby się jeszcze okazało, że by tego MSH hieronimo-boschyzmy dantejskie sfilmowali ;).
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Bo dramat układasz, Q.
Sam powiedziałeś, przywołując klasykę, że kino SF pokazuje. Znaczy, ładne obrazki muszą być. I pod tym względem SF w kinie jest ambitne z definicji => 3D, ten nowy, realistyczny środek wyrazu, jak wiele spec-efektów wcześniej, nie powstał do kręcenia obyczajówek.

Dlatego nie mam obaw, że mi podrzucisz jakieś zwłoki w szafie, bo ambicje kina SF zdechną pod płotem zagrody niebieskiego dinozaura. Niebieski dinozaur to bardzo ładne świadectwo ambicji kina SF. :P
No, ale nie tylko. Bo "Terminator" jest jeszcze ładniejszy - na dodatek fabułę ma ciekawszą.
Kino SF, jak to kino, jest przede wszystkim ludyczne, a co ważniejsze - wcale się tego nie wstydzi.

Może zdechną pod tym płotem dzieła głębokie, które odcinają się od ładnych obrazków. Takie, jak "Predestination" - z doskonale zamkniętą fabułą, doskonale spełnionym postulatem Lema i doskonałą ascezą wizualną. Kino fabuły, można by rzec, gdyby nie to, że ta fabuła jest tak doskonale przewidywalna...

Uronię łezkę i bez żalu pójdę oglądać "Piksele". :)))
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

Kiedy dobrze wiesz, Margareto, że to bardziej skomplikowane...

Ja nie neguję F/X i nawet CGI, 3D itp. wydumisk (i nawet Lem chyba ich nie negował, bo żałował, że Mu się na ekranizatora Kubrick nie trafił, bo Cameronowi prawa do "Solaris" sprzedał, bo zachwycał się ponoć stroną realizacyjną "Starwarsów" ;), bo ilustrowany był cykl, który z Ustynowiczem robił, nie tylko scenami z "Outbreak", ale i z "Umysłowego kosiarza" ;), bo o genetoforach pisał...). Ja jestem za. "Odyseja..." bez nich to by coś słabszego od "Milczącej gwiazdy" i "Testu pilota Pirxa" wyszło, a "Blady..." ;) - jakiś czarny kryminał nędzny z ludźmi udającymi roboty. A "Terminator 2" czym byłby bez tego zabójczego Erga Samowzbudnika srebrzystego? - szmirą na miarę TROMY.
Tylko ból w tym, że ja chcę, żeby było o czymś jednak, nie tylko o niebieskim dinozaurze zagrodowym czy naparzających się robotach, co w oczach migają.
Technologia dała PT. filmowcom strun do grania więcej, niż sobie marzyli, więc czemu tak tylko rzępolą? (I ja naprawdę wymagający nie jestem, mnie już "JP" czy "Terminator" - może nawet "T2" - zadowoli.)

Inna sprawa, że może masz rację - skoro ambitne SF powstaje, to znaczy, że nie zdycha... ;) Ale z tą przewidywalnością fabuły "Predestination", to jednocześnie ich obronię nieco, i im przywalę... Bronił będę o tyle, iż nie ich wina, że opowiadanie Heinleina znamy, nawet odcinek "ST: VOY" "Relativity" zatytułowany, co go syn saganowy pisał, oglądaliśmy, więc wiemy czego się po fabule spodziewać i po postarzałych temporalnych agentach. Na wyjadaczy, po prostu, trafili, nie na widzów-debiutantów, co ich byle czym zaskoczysz. Nie ich wina. Przywalę zaś tym, że kino SF doprawdy w kiepskiej być musi kondycji skoro dopiero się ekranizuje opowiastkę z '58, która - sama w sobie - niczym nad koncept nie zaskakuje. I w dodatku dodaje się jej jeszcze jedną - zamachową - pętelkę, bo SF - wiadomo - na tym polega, że szczelać się i ganiać muszą (już pradziadek Van Vogt to zauważył, dlatego u niego fizycy z laserami ganiali za potworami... o ile nie byli przypadkiem zajęci ucieczką przed nimi). Owszem, do block - tfu - bustera realizacyjnie daleko, na szczęście, ale zamysł ten sam.

Niemniej, tak serio, to ja mam wrażenie, że teraz jesteśmy trochę na etapie "Wjazdu pociągu na stację w Ciotat", po raz drugi. Doszły nowe narzędzia, więc jest czym widzów poepatować. Jak już efekty staną się normalką zacznie się - zapewne - ich sensowne wykorzystywanie (acz i bezsensowne pozostanie, bo różne są gusta i zapotrzebowania). Tylko czemu czekanie na to tyle trwa?

A "Pixels"? Może się na tym spotkamy ;), też mam słabość do tych gier... A rzecz zdaje się być tak zła... że aż zostanie - modne słówko - kultowa (choć lepsza się od tego nie stanie). Chyba pogram sobie w Space Invaders zaraz...
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: neularger »

Małgorzata pisze:Może zdechną pod tym płotem dzieła głębokie, które odcinają się od ładnych obrazków.
Czy sugerujesz, że dzieło głębokie nie może mieć ładnych obrazków? :P

Poza tym, Q, że powtórzę za Margot, dramatyzujesz. Z SF jest jak ze wszystkim - przytłaczająca większość, to dzieła słabe i lub ledwie poprawne. Dobrych filmów SF jest mało, wybitnych - jak na lekarstwo. Myślę, że te proporcje się utrzymają. Jednak SF zyskało na "ładnych obrazkach" (jak cała fantastyka), wreszcie da się pokazać miasto Klingonów czy Vulkanów (a nie tylko jedną skałę - to zdaje się na niej wylądował zajumany przez Kirka krążownik), co zawsze jest plusem. A przed erą ładnych obrazków pewne rzeczy należało sugerować lub wchodzić z widzem w układ zwany świadomym zawieszeniem niewiary - to ostatnie już teraz nie wchodzi w rachubę, widz zna możliwości współczesnego kina, stąd żaden nastolatek nie da się namówić na oglądanie Star Trek TOS, bo taka walka wyda mu się po prostu śmieszna, a wszelkie złożoności scenariuszowe i ważkie poruszane w filmie problemy do odbiorcy nie dotrą - z przyczyn ściśle technicznych.
Od "ładnych obrazków" nie ma odwrotu. :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Polecac? Odradzac? Sama nie wiem

Post autor: Q »

neularger pisze:Od "ładnych obrazków" nie ma odwrotu. :)
Neu. (mogę tak mówić, chyba, skoro wszyscy inni tak robią? ;) ), ja się "ładnych obrazków" nie czepiam i mam na to dowody ;):
Q pisze:Ja nie neguję F/X i nawet CGI, 3D itp. wydumisk (i nawet Lem chyba ich nie negował, bo żałował, że Mu się na ekranizatora Kubrick nie trafił, bo Cameronowi prawa do "Solaris" sprzedał, bo zachwycał się ponoć stroną realizacyjną "Starwarsów" ;), bo ilustrowany był cykl, który z Ustynowiczem robił, nie tylko scenami z "Outbreak", ale i z "Umysłowego kosiarza" ;), bo o genetoforach pisał...). Ja jestem za. "Odyseja..." bez nich to by coś słabszego od "Milczącej gwiazdy" i "Testu pilota Pirxa" wyszło, a "Blady..." ;) - jakiś czarny kryminał nędzny z ludźmi udającymi roboty. A "Terminator 2" czym byłby bez tego zabójczego Erga Samowzbudnika srebrzystego? - szmirą na miarę TROMY.
Ja po prostu chciałbym, by te obrazki częściej układały się w sensowną fabułę.
neularger pisze:dramatyzujesz
Czy dramatyzuję? Traktuj to pół-serio. Tezy staram się stawiać takie, spod których podpisu nie będę chyłkiem wygumkowywał ;), ale ich ekspresja jest dalece mniej na poważnie. Ot, uznaj ją za sposób na walkę z nudą i smutkiem tropików upałami wywołanym ;).
neularger pisze:Jednak SF zyskało na "ładnych obrazkach" (jak cała fantastyka), wreszcie da się pokazać miasto Klingonów czy Vulkanów (a nie tylko jedną skałę - to zdaje się na niej wylądował zajumany przez Kirka krążownik), co zawsze jest plusem. A przed erą ładnych obrazków pewne rzeczy należało sugerować lub wchodzić z widzem w układ zwany świadomym zawieszeniem niewiary - to ostatnie już teraz nie wchodzi w rachubę, widz zna możliwości współczesnego kina, stąd żaden nastolatek nie da się namówić na oglądanie Star Trek TOS, bo taka walka wyda mu się po prostu śmieszna, a wszelkie złożoności scenariuszowe i ważkie poruszane w filmie problemy do odbiorcy nie dotrą - z przyczyn ściśle technicznych.
Zgoda. Tyle, że najlepsze F/X miał bodaj pierwszy "Star Trek" kinowy, starszy niż kirkowe jumanie (no, dobra, wtedy zajumał dowództwo Deckerowi...)

A tym Gornem gumowym już nie bij, bo boli ;))). (BTW. ze dwie Avy temu konkurso-prelekcję prowadząc go parodiowałem, nawet z rozmachem gąbką do tablicy rzuciłem, by pokazać zachowanie styropianowej skały ;).)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ