Wyprzedził mnie, Flamenco skubany :)
NMSP
Efekt motyla, czy też latającego masła
Moderator: RedAktorzy
- taki jeden tetrix
- Niezamężny
- Posty: 2048
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Pępowiną.
I jeśli mniej tandetny jest ordynarny i niepasujący do całości hepiendzior, z młodymi, szczęśliwymi i ustawionymi bohaterami, a bardziej tandentne jest konsekwentne, smutne i polegające na samopoświęceniu dla dobra innych tragiczne zakończenie, to ja przepraszam, pójdę obejrzeć jakąś tandetę :)
I jeśli mniej tandetny jest ordynarny i niepasujący do całości hepiendzior, z młodymi, szczęśliwymi i ustawionymi bohaterami, a bardziej tandentne jest konsekwentne, smutne i polegające na samopoświęceniu dla dobra innych tragiczne zakończenie, to ja przepraszam, pójdę obejrzeć jakąś tandetę :)
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
Pępowiną. To z rozpędu i przez godzinę, o której pisałem ;) Coś często mi się to ostatnio zdarza...kiwaczek pisze:Niemowlak? Przeponą?
Nie widziałem filmu, ale może chodziło o pępowinę?
Wzięli się jako dorośli wyminęli na ulicy, wielki mi hepiendzior :DI jeśli mniej tandetny jest ordynarny i niepasujący do całości hepiendzior, z młodymi, szczęśliwymi i ustawionymi bohaterami (...)
Jakoś mi to zakończenie śmierdzi papierem i brakiem takich bajerów jak zadbanie o psychologię, albo instynkt samozachowawczy ;)a bardziej tandentne jest konsekwentne, smutne i polegające na samopoświęceniu dla dobra innych tragiczne zakończenie, to ja przepraszam, pójdę obejrzeć jakąś tandetę :)
Ale polecam Ci "M@sz wiadomość" ;) Tam to w ogóle jest psychologiczne zakończenie ;)
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Widziałem tylko wersję ze smutnym zakończeniem (tę z płodem) i muszę przyznać, że nie było w tej scenie nic tandetnego. W ogóle zakończenie skojarzyło mi się trochę z Donnie Darko, bo i tu i tam mamy do czynienia z najwyższym poświęceniem wobec bliskich. Twórcy wybrnęli ponadto z tej sceny ładnie i to, co opisywane brzmi tandetnie, w filmie tandetą nie jest. O ile mi wiadomo, wersja z happy endem jest totalnie wykastrowana i ma o wiele słabszą (bardziej popcornową) wymowę.
Rzekłem.
Edit: widzę, że filmowo jest mi po drodze z degustibusem nosiwody, za to degustibus Lafcadia przeraża ;)
Lafcadio, Blade Runnera też wolisz z zakończeniem: na szczęście okazało się...? :P
Edit2: Mogę się podpisać pod tym:
Rzekłem.
Edit: widzę, że filmowo jest mi po drodze z degustibusem nosiwody, za to degustibus Lafcadia przeraża ;)
Lafcadio, Blade Runnera też wolisz z zakończeniem: na szczęście okazało się...? :P
Edit2: Mogę się podpisać pod tym:
Już wersja kinowa "Efektu motyla" była filmem nieszablonowym, zaskakującym i mimo pozornego wyjaśnienia zakręconej fabuły, nie stawiała kropki nad "i". Można było wiele niuansów scenariusza interpretować na różne sposoby, film zapewniał dobrą umysłową zabawę i nawet szczęśliwe zakończenie nie psuło klimatu dość (jakby nie patrzeć) mrocznej opowieści. Film mówił przecież o nieuchronności losu, niemożności zmiany przeszłości i o tym, że czasem szczęście innych ludzi wymaga poświęcenia własnego. Wersja kinowa kończy się oczywiście poświęceniem głównego bohatera i szczęściem ludzi go otaczających, ale i nasz bohater wychodzi przecież na prostą. Wersja reżyserska idzie o krok dalej. Skoro poświęcenie, to na całego; Evan po włączeniu filmu ze swoich narodzin, wie już, że nie ma zbyt wielu możliwości naprawienia przeszłości. Przypominając sobie słowa wróżki, może się jedynie zabić. Przyznać trzeba, że zakończenie to smutne, ale nie można odmówić mu także pewnego rodzaju piękna i dozy tajemniczości, którą charakteryzował się cały film. Zakończenie wersji reżyserskiej oraz elementy dodatkowe do niej wprowadzone, rzucają też na całą opowieść nowe światło. Wprowadzony element śmierci dziadka w zakładzie psychiatrycznym oraz opowieści matki o poronieniach (najpierw o dwóch, a w finale o trzecim, które stało się udziałem nienarodzonego Evana) oraz fakt, że Evan "nie istnieje" powodują, że film ogląda się z jeszcze większym zainteresowaniem i zaangażowaniem niż wersję kinową. Dzięki temu wersja reżyserska "Efektu motyla" to zdecydowanie jedno z najciekawszych przedsięwzięć z dospiskiem DIR CUT i najbardziej na taki przydomek zasługujących!
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
Blade Runnera znam tylko z wersji reżyserskiej i nie miałem zastrzeżeń. A w ogóle to nie wiem o co Ci chodzi z na szczęście okazało się... :PDabliu pisze:Edit: widzę, że filmowo jest mi po drodze z degustibusem nosiwody, za to degustibus Lafcadia przeraża ;)
Lafcadio, Blade Runnera też wolisz z zakończeniem: na szczęście okazało się...? :P
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Wersja producencka miała taki chamski happy end, w którym okazało się, że dziewczyna Deckarda, nie wiadomo jakim cudem, jednak przeżyje... ;)Lafcadio pisze:Blade Runnera znam tylko z wersji reżyserskiej i nie miałem zastrzeżeń. A w ogóle to nie wiem o co Ci chodzi z na szczęście okazało się... :PDabliu pisze:Edit: widzę, że filmowo jest mi po drodze z degustibusem nosiwody, za to degustibus Lafcadia przeraża ;)
Lafcadio, Blade Runnera też wolisz z zakończeniem: na szczęście okazało się...? :P
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
No cóż ;) "m@sz wiadomość" wiecznie żywe ;)Dabliu pisze:Wersja producencka miała taki chamski happy end, w którym okazało się, że dziewczyna Deckarda, nie wiadomo jakim cudem, jednak przeżyje... ;)Lafcadio pisze:Blade Runnera znam tylko z wersji reżyserskiej i nie miałem zastrzeżeń. A w ogóle to nie wiem o co Ci chodzi z na szczęście okazało się... :PDabliu pisze:Edit: widzę, że filmowo jest mi po drodze z degustibusem nosiwody, za to degustibus Lafcadia przeraża ;)
Lafcadio, Blade Runnera też wolisz z zakończeniem: na szczęście okazało się...? :P
Wciąż jednak zakończenie z reżyserskiego motyla jest dla mnie nierealistyczne i naciągane :P Z psychologicznego punktu widzenia.
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Ale widziałeś je, czy oceniasz po przeczytaniu opisu? Bo wersja ta nie różni się tylko zakończeniem. Cały film i doświadczenia bohatera zbiegają się do decyzji o samopoświęceniu.Lafcadio pisze:Wciąż jednak zakończenie z reżyserskiego motyla jest dla mnie nierealistyczne i naciągane :P
A mało to samobójców? I to samobójców dźwigających znacznie lżejszy bagaż traumatycznych doświadczeń.Lafcadio pisze:Z psychologicznego punktu widzenia.
Poza tym, on się poświęca w sprawie, w którą wierzy. Czy zakończenie Donnie Darko również uważasz za naciągane?
- Lafcadio
- Nexus 6
- Posty: 3193
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 17:57
Powinieneś był zauważyć ;) Zwłaszcza, że wskazuje na to słowo "ponoć", o które się niedawno kłóciłeś w innej rozmowie z kim innym ;)Dabliu pisze:Ale widziałeś je, czy oceniasz po przeczytaniu opisu?Lafcadio pisze:Wciąż jednak zakończenie z reżyserskiego motyla jest dla mnie nierealistyczne i naciągane :P
Ale z racji, że wspomniałeś, że wersja nie różni się niczym poza zakończeniem to je sobie wygooglałem ;) Choć po fakcie zdałem sobie sprawę, że nie tylko zakończeniem się różni, bo w przywołanym przeze mnie opisie wspominali o innych scenach (z wróżką, m.in.). W zasadzie w opisie zakończenia niczego nie pominęli ;)
Nie zamierzam go tutaj oceniać, bo przy mojej pozycji w samej rozmowie i fakcie, że zdanie już mam byłoby to raczej niemądre ;)
Wiesz, mogę Ci na to odpowiedzieć tak: niewątpliwie tak jest, ale nigdy bym nie uwierzył (i obawiam się, że nie zobaczył też) samobójcy, który się wiesza z rękami wzdłuż ciała przez czas całego duszenia ;]Lafcadio pisze:A mało to samobójców? I to samobójców dźwigających znacznie lżejszy bagaż traumatycznych doświadczeń.Lafcadio pisze:Z psychologicznego punktu widzenia.
Ja nie wątpię, że ludzie potrafią się poświęcać sprawie, w którą wierzą. Ale to jak to pokazano w tym filmie jest po prostu niewiarygodne. Zakończenie, które ja widziałem było znacznie lepsze, nienaciągane i średnio hepiendowe. Zaznaczę, że w tym zakończeniu po prostu się mijają. Żadnego umawiania nie ma.
Donnie Darko aż tak dobrze nie pamiętam. To co zapamiętałem, a więc wrażenia itp., mogą się nie zgadzać z filmem, ale pamiętam, że nie wskazywało, aby bohater chciał się zabić ;)Lafcadio pisze:Poza tym, on się poświęca w sprawie, w którą wierzy. Czy zakończenie Donnie Darko również uważasz za naciągane?
Upierać się nie będę, wiadomo czemu ;)
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.