Znamy chyba wszyscy, a wątku dotąd nie ma...
Zacznę jednak od nietypowej strony... Swego czasu narobił szumu fanfilm
"Firefly" zatytułowany
"The Verse":
https://www.youtube.com/watch?v=B24h1SYIxEc
Teraz mamy kolejny -
"Shadows on the Wind":
https://www.youtube.com/watch?v=VI09aNzvOA8
A sam serial? Cóż, im więcej czasu mija, tym mniej zwracam uwagę na absurdalność (częściową - bo amerykańsko-chiński podkład kulturowy wydaje się futurologicznie interesujący) tamtejszego
worldbuildingu - niemożliwy układ planetarny i koślawą krzyżówkę kosmiczności ;-) z westernem, a tym bardziej doceniam atmosferę sunącego przez Próżnię domu - bo to jest dom, tylko popatrzcie:
http://www.scifiradio.net/kitchen5.jpg
I galerię wyrazistych bohaterów.
Gdy o nich mowa... Trudno się kłócić z samym Whedonem, ale trochę przesadził mówiąc, że jego serial jest o ludziach zwykłych, których Ent-D minąłby przelatując im gdzieś nad głowami. Owszem, załoga Serenity to nie jest ciesząca się powszechnym szacunkiem elita elit (jak bohaterowie
"TNG"), ani - aż do finalnego filmu -
(jak w
"SW");
. Ale... nie są wcale byle kim (przeciwnie, bywają najlepszymi z najlepszych), tylko stali się
przegrywami przez to, że nie zgodzili się na zło świata, z winy niesprzyjających okoliczności, albo... z własnego wyboru (jak bohaterowie którymi grywa się w Monastyra, nie przymierzając). Popatrzmy kogo tam mamy - ostatni wódz przegranej armii, jego (budząca nawet większy lęk niż on, co wprost z ekranu pada) prawa ręka, facet, który jest bohaterem narodowym całej planety, doskonały pilot mogący robić karierę w kosmonautyce cywilnej lub wojskowej, który przedłożył nad to miłość do żony, genialna autodydaktka, która dorastając na farmie zdołała nabyć zdolności technika rakietowego, doskonale wykształcony lekarz z milionerskiej rodziny
,
.
To nie są leszcze (
Stefan ;) ), to są upadli tytani, którym
brudne The Verse nie miało nic do zaoferowania, albo przeżuło ich i wypluło. I którzy na pokładzie tytułowego statku znaleźli - jak mówi czołówkowa piosenka - ukojenie
*kłania się "Out of Gas" i słowa o żałobnym, zdaniem Simona, wydźwięku nazwy Serenity. Z jednej strony jest to b. realistyczne (niestety) - historia (także współczesna) zna wiele wybitnych jednostek, które na jakimś etapie swojego życia znalazły się w nędzy, lub na wygnaniu. Z drugiej - trudno nie spytać o wiarygodność przypadkowego spotkania tylu podobnych osób na jednym statku. No ale może we wszechświecie, którego prawa nijak nie przypominają naszej mechaniki planetarnej, i reguły prawdopodobieństwa są inne? ;)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas