Piaskun nareszcie

[Małgorzata]

Pamiętacie, jak zawsze narzekałam, że "Sandman" to wspaniały komiks, cudowny pod każdym względem poza... obrazkami?
No, to nareszcie jest "Sandman", który ma ładne obrazki. Znaczy, ku mojemu absolutnemu zaskoczeniu Netflix zrobił ekranizację i... nie zepsuł.
To chyba wystarczająca rekomendacja, nie?
Oczywiście, Śmierć jest czarna (ale też czemuś mi to zaskakująco pasuje), a na dodatek można odnieść wrażenie, że w uniwersum, które ma być naszą rzeczywistością, nie ma innych normalnych związków, oprócz tych z różnymi literami poprawnymi politycznie... No, takie zboczenie Netflixa, nikt się już temu nie dziwi. Na szczęście nie jest to eksponowane na siłę w cuchnących oparach dydaktyzmu i tolerancji, więc nie budzi odruchowych sprzeciwów - nareszcie ktoś wytłumaczył ideologom i fanatykom z Netflixa, jak to się powinno robić.
No i tyle. Są uproszczenia i wygładzenia oraz złagodzenia, komiks jest narracyjnie lepszy. Ale "Sandman" jest nareszcie obrazkowo lepszy. O wiele lepszy niż papierowy pierwowzór.

Znaczy, polecam. :)))

[Q]

Oczywiście, Śmierć jest czarna (ale też czemuś mi to zaskakująco pasuje)

W zasadzie, pamiętając, że Sandman występował również jako (ciemnoskóry) Kai'ckul, i że ogólnie Endless - wedle komiksów - manifestują się każdemu na miarę jego wyobrażeń, WSZYSTKO pasuje.

nareszcie ktoś wytłumaczył ideologom i fanatykom z Netflixa, jak to się powinno robić.

W sumie wystarczyłoby im pokazać jak robili to kiedyś Roddenberry i Claremont z kwestiami koloroskórowo ;) -etnicznymi (u tego drugiego były zresztą Mystique z Destiny w dość jednoznacznej relacji). Albo chociażby Naoko Takeuchi, u której pojawili się Neptune z Uranus i Kunzite'a z Zoisitem.