Alfi: I tak żeśmy sobie te dożynki zrobili. Najpierw ofiara Perunowi (z miodu syconego złożona), co swą wiosenną błyskawicą Matkę Ziemię zapłodnił - dzięki czemu teraz mogliśmy świętować bogate plony. Potem Mokoszy (ofiara z kaszy i czterech zbóż), owej Ziemi co nas nosi i dobrem wszelakim obdarza; też i Welesowi, bogu bydła (mięsiwo w żertwie), patronowi naszych stad i przysiąg. A Świętowitowi, co Ojcem wszystkiego jest i którego blask wita nas o poranku i czerwienią nas żegna wieczorem - z miodu ofiarę złożyliśmy. Wszystkie te dary pokładliśmy w ręce Swarożyca (od niego swarzyca, czyli swastyka), czyli ognia, który jest synem Świętowita. Przy okazji przodków wspomnieliśmy, bo bez nich nie byłoby nas i przyszłości. A na końcu był i bochen zza którego żerca opowiadał się. I zgromadzeni zza chleba widzieli żercę. I nic dziwnego, bo żerca mojej postury był. :) Cała uroczystość zakończyła się obiatą z upomnieniem: "Jedzcie i pijcie bez umiaru, żeby przodkom i bogom przykrości wstrzemięźliwością ujmy nie przynieść". Więc żeśmy się najedli i napili jak trzeba ;). Była uczta, że hej!
Wracając do budowy grodu.
Zaczęliśmy robić wrota do bramy głównej. Chcieliśmy je nitować, żeby historycznie wyglądało. Ale po konsultacji z historykiem i etnografem wyszło na to, że nie można nitować tylko trzeba "gwoździować" na wylot, tak żeby przychodzący pod bramę widział zagięte gwoździe do dołu. Zagięte gwoździe w bramie miały aspekt magiczny - odpędzały złe siły. Samą swoją "postacią" (ostrym zagięciem w dół) mówiły, że tu pod tą bramą zatrzymuje się całe zło. Ile to jeszcze człowiek musi się symboliki przy okazji budowy grodu nauczyć...
Budowa grodu
Moderator: RedAktorzy
- Olaf
- Wujcio Cleritus
- Posty: 744
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:44
No i mamy za sobą pierwszą obronę naszego jeszcze nieukończonego grodu. Wszystko poszło zgodnie z naszymi oczekiwaniami - wróg poszedł z taranem na główną bramę, którą zapierało kilku wojów. Przy pierwszej bitwie, kiedy przeciwnik był skupiony na łomotaniu we wrota, furtką wycieczkową wysłaliśmy połowę sił celem zajścia wroga od tyłu. Na dany sygnał otworzyliśmy wrota grodowe i do ataku ruszyła reszta oddziałów. Przeciwnika wyrżnęliśmy na moście. Druga bitwa miała podobny przebieg, tyle, że przeciwnik. spodziewając się tego samego manewru, zabezpieczył sobie tyły. Tym razem już nie było tak łatwo - grupa wycieczkowa została niemal wycięta w pień, a wróg, po otwarciu głównych wrót wdarł się do środka. Jednak udało się go powstrzymać i pokonać, a główne siły mogły w końcu wspomóc grupę wycieczkową. Jedna z nielicznych bitew midgardzkich, gdzie łucznicy nie odegrali większej roli, a wszystko skupiło się na zbrojnych.
Zauważyłem też ciekawą sprawę. Pomimo tego, że Midgard to zabawa, to naprawdę bałem się, że Czerwony Wilk przejmie nasz gród i był to strach autentyczny. Czułem namiastkę tego co obrońcy grodu tysiąc lat temu i było to niesamowite wrażenie. Wcześniej, kiedy mieliśmy prowizorki grodowe, było mi obojętne, czy utrzymamy je, czy stracimy. Teraz było inaczej. Kiedy w drugiej bitwie nasi wycieczkowicze dostawali cięgi, chciałem w cholerę rzucić dowodzenie furtką wycieczkową i rzucić im się na pomoc - autentycznie bałem się, że tracimy gród. W zamian za to zmuszony byłem podjąć decyzję podniesienia mostu zwodzonego, co by wróg nam się nie wsypał do środka niejako od tyłu.
Druga moja obserwacja tyczy się zachowania wodzów poszczególnych drużyn przydzielonych do poszczególnych sekcji. Kiedy zapadła decyzja o rezygnacji z wycieczki, doszło niemal do otwartego buntu - tak niektórzy wodzowie rwali się do bitki. Kiedy w końcu zdecydowano o wycieczce, rozegrała się mała przepychanka między dwiema drużynami chroniącymi moją wieżę. Poszło o to, że wypadu miała dokonać tylko jedna z nich, druga miała pozostać w odwodzie - oczywiście wycieczki dokonać chciały obie. No i stanęło na tym, że na wycieczkę poszli wszyscy zbrojni spod mojej wieży zostawiając mnie z kilkoma łucznikami. :) Koniec końców okazało się to słuszną decyzją. Przed samą bitwą, nasi najemnicy, Wataha z Poznania, musieli rozegrać między sobą kilka pojedynków o to kto dostąpi zaszczytu ścięcia trzech pawich piór z hełmu Czcibora. Wygrał Nikoś i faktycznie w bitwie, tuż przed "śmiercią", zdążył zgarnąć czciborowe pióra.
Była to jedna z ciekawszych bitew w jakich uczestniczyłem, pełna napięcia, z odrobiną taktyki i brutalnej siły (omal nam młotami nie połamali zawiasów), wojowniczego ducha i woli zwycięstwa widocznych po obu stronach starcia. A po bitwie, wiadomo, jak u Asterixa - uczta na grodzie!
edyta była
Zauważyłem też ciekawą sprawę. Pomimo tego, że Midgard to zabawa, to naprawdę bałem się, że Czerwony Wilk przejmie nasz gród i był to strach autentyczny. Czułem namiastkę tego co obrońcy grodu tysiąc lat temu i było to niesamowite wrażenie. Wcześniej, kiedy mieliśmy prowizorki grodowe, było mi obojętne, czy utrzymamy je, czy stracimy. Teraz było inaczej. Kiedy w drugiej bitwie nasi wycieczkowicze dostawali cięgi, chciałem w cholerę rzucić dowodzenie furtką wycieczkową i rzucić im się na pomoc - autentycznie bałem się, że tracimy gród. W zamian za to zmuszony byłem podjąć decyzję podniesienia mostu zwodzonego, co by wróg nam się nie wsypał do środka niejako od tyłu.
Druga moja obserwacja tyczy się zachowania wodzów poszczególnych drużyn przydzielonych do poszczególnych sekcji. Kiedy zapadła decyzja o rezygnacji z wycieczki, doszło niemal do otwartego buntu - tak niektórzy wodzowie rwali się do bitki. Kiedy w końcu zdecydowano o wycieczce, rozegrała się mała przepychanka między dwiema drużynami chroniącymi moją wieżę. Poszło o to, że wypadu miała dokonać tylko jedna z nich, druga miała pozostać w odwodzie - oczywiście wycieczki dokonać chciały obie. No i stanęło na tym, że na wycieczkę poszli wszyscy zbrojni spod mojej wieży zostawiając mnie z kilkoma łucznikami. :) Koniec końców okazało się to słuszną decyzją. Przed samą bitwą, nasi najemnicy, Wataha z Poznania, musieli rozegrać między sobą kilka pojedynków o to kto dostąpi zaszczytu ścięcia trzech pawich piór z hełmu Czcibora. Wygrał Nikoś i faktycznie w bitwie, tuż przed "śmiercią", zdążył zgarnąć czciborowe pióra.
Była to jedna z ciekawszych bitew w jakich uczestniczyłem, pełna napięcia, z odrobiną taktyki i brutalnej siły (omal nam młotami nie połamali zawiasów), wojowniczego ducha i woli zwycięstwa widocznych po obu stronach starcia. A po bitwie, wiadomo, jak u Asterixa - uczta na grodzie!
edyta była
Twardy, kruchy i pozbawiony życia. (by Dabliu)
Dziękuję wszystkim za pomoc mojemu menelowi! I proszę o kolejne datki:p
Dziękuję wszystkim za pomoc mojemu menelowi! I proszę o kolejne datki:p
- Metallic
- Kadet Pirx
- Posty: 1276
- Rejestracja: sob, 22 mar 2008 21:17
- Płeć: Mężczyzna
- Olaf
- Wujcio Cleritus
- Posty: 744
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:44
Pierwszy, na szybko sklecony film z obrony grodu Trochę wpienia mnie muzyka z "300" - zbyt często używany temat muzyczny. :) Fotki Turula
Nowy film, tym razem kręcony z innej perspektywy:
Film
Edit: nowy link
Nowy film, tym razem kręcony z innej perspektywy:
Film
Edit: nowy link
Twardy, kruchy i pozbawiony życia. (by Dabliu)
Dziękuję wszystkim za pomoc mojemu menelowi! I proszę o kolejne datki:p
Dziękuję wszystkim za pomoc mojemu menelowi! I proszę o kolejne datki:p