Krypto-brytofil i militarysta czyli David Weber

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Krypto-brytofil i militarysta czyli David Weber

Post autor: Kruger »

Nie macie ochoty pogadać o twórczości Davida Webera?

Był taki czas, gdy przy regularnych wizytach w bibliotece omijałem wzrokiem półkę z Weberem. Jakoś tak… no fakt, starałem się i staram nadal nadrobić zaległości z polskimi autorami, ale generalnie – grubaśne tomiszcza w liczbie bardzo mnogiej bardzo mnie odrzucały. Jakieś takie skojarzenie mam, dużo, grube – znaczy loty pewnie takie sobie. Czyli niskie.
Ale w końcu – sięgnąłem. Potem po zczytaniu połowy sagi o Honor miałem przerwę a niedawno zabrałem się za to, co jeszcze mi w ręce nie wpadło dotychczas. Jestem praktycznie na finiszu, przeczytałem wszystkie powieści sagi (poza jedną) i chyba tylko w tomach opowiadań mam większe zaległości, ale to się nadrobi.

I muszę przyznać, że wsiąkłem. No, wiadomo, tego samego nie da się czytać w kółko i warto robić przerwy na coś innego, ale generalizując i pomijając ten efekt – Weber działa na mnie pozytywnie. Wciąga zdecydowanie, zachęca do szczegółowego poznania wydarzeń nawet, gdy już wiem co było (bo skakałem po cyklu trochę). Bardzo, bardzo wciąga. Możnaby powiedzieć – stałem się fanem, ściągnąłem mapę galaktyki (Honorverse), zrobiłem listę tytułów (żeby mieć pod kontrolą czego nie czytałem). Może nie aż takim fanem… fanatycznym, ale jednak.

Co urzeka u Webera?
Stworzył rozbudowany i spójny świat. Gwiezdne państwa, doskonale scharakteryzowane, opisy ustrojów politycznych, partii itd. Jeszcze ciekawsze w tym świecie jest to, co wymyślił (względnie podkradł i uzupełnił) dla wytłumaczenia podróży kosmicznych. Wormhole, nadprzestrzeń, fale grawitacyjne, rodzaje napędów statków kosmicznych, wszystko przemyślane, rozbudowane, sensowne.
No i jeszcze to co tygryski lubią najbardziej, coś za co Weber jest nazywany mistrzem militarystyki fantastycznej – kompleksowo i spójnie wymyślone uzbrojenie, regulacje, dane techniczne, opisy bitew, organizacja flot, rodzajów okrętów, funkcji załogi itp. Praktycznie w każdej części cyklu są jakieś starcia. Weber wykazuje wprost fenomenalną wyobraźnię w wymyślaniu różnych trudnych sytuacji taktycznych.
W dodatku, czym mnie ostatnio ujął, potrafi to zgrabnie rozciągnąć na całą serię tak, by nie przeładować nas informacjami w jednej powieści a w dodatku potrafi wyjść od małego fragmentu układanki i go sukcesywnie powiększać. Ostatnie kilka powieści cyklu zwłaszcza pokazują to zjawisko, nie dość że pokazują różne wydarzenia (albo te same) widziane z różnej perspektywy przez różne osoby, to jeszcze niosą ze sobą spora zmianę fabularną rozszerzającą perspektywę całej sagi z jednego konfliktu między dwoma państwami na konflikt który już niebawem może objąć większą część galaktyki.

Z drugiej strony ma Weber pewne maniery, które, nie ukrywajmy, drażnią.
- rozkoszuje się, mam wrażenie, pewnymi powiedzonkami. Jak się w każdej powieści kilka (albo i kilkanaście) razy nie pojawi określenie, że ktoś obił tyłek blachą (o dupochrony chodzi) albo że granat wpadł w szambo, to Weber choruje. To jest, mam wrażenie, pewne ubóstwo językowe. Nie wiem czy to jest minus Webera czy tłumacza - z mojej, czytelniczej perspektywy to obojętne akurat.
- bardzo polaryzuje charaktery bohaterów. Gdyż ci są albo świetlani, wyidealizowani, fantastyczni w tym co robią (vide sama Honor Harrington) albo są na drugim biegunie – smętne dupki zapatrzone w siebie, niezdolne do pojęcia szerszych niż własne interesów. Natomiast takich zwykłych postaci, szarych, przeciętnych, czasem dobrych a czasem złych, jest moim zdaniem obiektywnie mało.
- natykam się co i rusz na nieścisłości techniczne, raz rakiety mają zasięg kilku mln kilometrów, innym razem (i to zanim technika pójdzie naprzód) kilkanaście. Czasem źle są przeliczone odległości i czasy. Może to błędy tłumaczenia, może zecerskie a może autora, cholera wie. Ale się zdarza.
- autor ma zwyczaj całkiem dobrze wspominkowo traktować w każdej powieści to co się działo przed nią. Znacznie to ułatwia czytanie gdy się dorywa książki w kolejności niezbyt chronologicznej. Natomiast gdy się je czyta po bożemu, tak jak trzeba czyli kolejno, to bywa to męczące.

Co ciekawego dodacie?
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
savikol
Fargi
Posty: 407
Rejestracja: pn, 27 mar 2006 08:04

Post autor: savikol »

Z Weberem mam problem. Przyciągnęła mnie legenda cyklu o Honor Harrington i etykieta czołowego fantastycznego militarysty więc sięgnąłem.
Okazało się, że Honor, to taka Margaret Thatcher w kosmosie. Sztywna jak kłoda i nudna jak flaki z olejem Żelazna Lady. Tak jak wspomniał Kruger pozostałe postaci są czarne lub białe, niemal pozbawione cech osobniczych. Technikalia i militaria robią wrażenie, tło polityczne rozbuchane do szaleństwa, potyczki rozpisane jak w podręczniku do taktyki. I tak samo pozbawione emocji. Brakowało tylko tabelek (choć te oczywiście są w końcowych przypisach). Nie mogłem utożsamić się z bohaterami, bo czytało mi się ich losy, jak suche notatki taktyka obserwującego pole bitwy jako mapę w chorągiewkami w sztabie.
Samą Honor miałem ochotę kopnąć w tyłek, by trochę się rozruszała. Mogłaby zdjąć żelazny gorset i pójść z kimś do łóżka, upić się, czy okazać jakiekolwiek ludzkie słabości.
No właśnie, najbardziej doskwiera mi powierzchowne traktowanie ludzkich bohaterów przez Webera. Lepiej idzie mu opisywanie kosmicznych okrętów i ich uzbrojenia.

O wiele bardziej podobał mi się zbiorek „Bolo!” o inteligentnych, hiperduper czołgach. Może dlatego, że same maszyny są tu obdarzone ludzką osobowością? Wzbudziły we mnie więcej emocji niż losy Honor, bo wydały mi się bardziej prawdziwe.

Wydaje mi się, że pisanina Webera to coś dla miłośników wielogodzinnych gier strategicznych. Dla kolesi co to potrafią całą noc przestawiać żetony na heksagramowej planszy. Dla mnie – nuuuuuudaaaaaa…

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Właśnie kilka dni temu skończyłem czytać "On Basilisk Station".
Zarzuty w sumie popieram, od siebie dodałbym silne poczucie wydumania tych "trudnych sytuacji taktycznych". Co prawda za materiał mam tylko tę jedną powieść, ale i tak pościg za statkiem Havenitów był podejrzany, a ta bitwa potem... Wiadomo, jak się MUSI skończyć. A wraży kapitan co i rusz powtarza "no tak w nią walę, a ona wciąż mnie ściga! co trzyma ten statek przy życiu?!", a my przecież wiemy: to Honor Harrington! Dziewica-bohater!

Co do realiów - znowu zastrzegam, że na podstawie jednej powieści - imo realia polityczne nie zostały oddane wiarygodnie. Ot, monarchia, tylko marynarka zamiast okrętów wodnych ma gwiezdne. A w parlamencie Jej Królewskiej Mości co prawda ścierają się liberałowie i konserwatyści, ale wiadomo, że w obliczu Kryzysu Wszyscy Zewrą Szyki w Obronie Królestwa. Zaś u Havenitów w pierwszym tomie w ogóle nie mamy żadnych informacji, poza tym, że jest to republika "ludowa". To tyle.

Zatem może jeszcze przeczytam coś z cyklu o Honor, ale tylko o ile będzie - jak "On Basilisk Station" - za darmo do ściągnięcia ze strony Baen.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Savikol pisze:Wydaje mi się, że pisanina Webera to coś dla miłośników wielogodzinnych gier strategicznych. Dla kolesi co to potrafią całą noc przestawiać żetony na heksagramowej planszy. Dla mnie – nuuuuuudaaaaaa…
Fak! Rozgryzłeś mnie!
Nie ma co ukrywać, trochę się posiedziało nad tymi grami...

Nie chcę Wam obiecywać, że potem będzie lepiej. Bo nie będzie. Może postacie dostanę "trochę" tej głębi, może niektóre starcia wywołają trochę więcej emocji, ale nie aż tyle.
Taki styl militarnej narracji znajdowałem też u innych, niefantastycznych autorów. Taki, że się szczegółowo opisuje fazy starcia ze skakaniem po różnych postaciach i ich perspektywie. No i wydaje mi się, że Clancy'iemu to lepiej wychodzi. Był jeszcze taki drugi autor, nie pamiętam teraz nazwiska, pisał najpierw coś wspólnie z Clancy'm a potem sam, między innymi o współczesnej wojnie między sojuszem Francja-Niemcy a USA-Anglia-Polska (na terenie Polski). "Kocioł" się to nazywało, bodajże. A autor, chyba Larry Bond.
Wydaje mi się, że Weberowi trochę do nich brakuje. Choć i tak podziwiam go po tych kilkunastu powieściach, ze tyle wydumał różnych sytuacji taktycznych, czy to na potrzeby bitew czy symulacji.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
bcr
Dwelf
Posty: 578
Rejestracja: śr, 03 maja 2006 20:02

Post autor: bcr »

Polecam zapoznać się z Hornblowerem Forestera. Weber nie ukrywa, że się na nim wzorował - zresztą ten oryginalny cykl jest bodajże w którymś tomie Horror Harrington wspominany :).

No, ale Forester w polskim wydaniu jest dość trudny do skompletowania :).
Odkąd pojawiły się fora internetowe, ściany publicznych toalet są znacznie czystsze.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Fakt, nie wspomniałem o tym. Honor jest dla mnie idealnym nawiązaniem do Hornblowera :)

Savikol, nosiwoda. Tak się zastanawiałem, zdradzić coś więcej czy nie.
Ale trochę pospoileruję.
Savikol pisze:Samą Honor miałem ochotę kopnąć w tyłek, by trochę się rozruszała. Mogłaby zdjąć żelazny gorset i pójść z kimś do łóżka, upić się, czy okazać jakiekolwiek ludzkie słabości.
A sypianie z facetem, którego żona jest od kilkudziesięciu lat przykuta do wózka inwalidzkiego - jak ci się podoba? Notabene, za wiedzą żony.
I dodam jeszcze, potem Honor wstępuje w związek małżeński (trójkątny) z obojgiem.

Co do wydumania sytuacji taktycznych. Wiele bitew w cyklu rozgrywa się miedzy ledwie pojedycznymi okrętami i można zastanawiać się do jakiego stopnia to tylko wydumanie. W Basilisku trochę to jest przegięte, fakt. Ale generalnie, mnie się te bitwy podobają.
Nosiwoda pisze:Co do realiów - znowu zastrzegam, że na podstawie jednej powieści - imo realia polityczne nie zostały oddane wiarygodnie. Ot, monarchia, tylko marynarka zamiast okrętów wodnych ma gwiezdne. A w parlamencie Jej Królewskiej Mości co prawda ścierają się liberałowie i konserwatyści, ale wiadomo, że w obliczu Kryzysu Wszyscy Zewrą Szyki w Obronie Królestwa. Zaś u Havenitów w pierwszym tomie w ogóle nie mamy żadnych informacji, poza tym, że jest to republika "ludowa". To tyle.
Realia Manticore są w pierwszej części zarysowane ledwie. W kolejnych jest tego więcej i ciekawiej choć nie zawsze superrealnie. W kwestiach związanych z królową ten cały lojalizm zdaje mi się momentami wręcz operetkowy. Z kolei tam gdzie mowa o partiach i przeciwnikach politycznych, ujawnia się skłonność Webera do czarno-białego przedstawiania bohaterów. Liderzy partii "przeciwnych" poglądom Honor to szuje i kanalie :)
Mniej nieszczęśliwie wypadają opisy Haven, gdy już się zaczynają. Z innymi systemami jest różnie, Weber generalnie przywołuje je gdy tego potrzebuje. O Lidze Solarnej szerzej się dowiadujemy w ostatnich częściach - to tak dla przykładu.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Ezechiel
Sepulka
Posty: 15
Rejestracja: ndz, 23 gru 2007 16:32

Post autor: Ezechiel »

Savikol pisze:Wydaje mi się, że pisanina Webera to coś dla miłośników wielogodzinnych gier strategicznych. Dla kolesi co to potrafią całą noc przestawiać żetony na heksagramowej planszy. Dla mnie – nuuuuuudaaaaaa…
Pudło. Regularnie pykam w planszówki wojenne (morskie i lotnicze), a Weber wydaje mi się taktycznie prosty, deus ex machinowy i łopatologiczny.
Kruger pisze:Taki styl militarnej narracji znajdowałem też u innych, niefantastycznych autorów. Taki, że się szczegółowo opisuje fazy starcia ze skakaniem po różnych postaciach i ich perspektywie. No i wydaje mi się, że Clancy'iemu to lepiej wychodzi.
Skakanie po różnych postaciach (od generała po zwiadowców, dowódców itp.) uprawiają pisarze i reporterzy wojenni od czasów Corneliusa Ryana (O jeden most za daleko), jeśli nie od czasów wojny krymskiej. W porównaniu z C.R., Clancy jest tak samo operetkowy co Weber.
Savikol pisze:Przyciągnęła mnie legenda cyklu o Honor Harrington i etykieta czołowego fantastycznego militarysty więc sięgnąłem.
Miłośnicy powieści marynistycznych dzielą się na Hornblowerzystów i O'Brienowców. Ci pierwsi mają w SF Webera i Stirlinga. Ci drudzy mają Heinleina, Haldemanna czy Scalziego.

Pierwsza odmiana ma więcej akcji, kosztem gorszych sylwetek bohaterów (Honorka jest równie drewniana i kryształowca co Horacy). W drugiej odmianie masz do zaziewania dużo życia koszarowego, socjologii jednostki i wpływu wojny na charakter.

Więc, gdy ktoś pisze, że "Weber jest czołowym fantastycznym militarystą" to mam ochotę zapytać o Haldemanna, Heinleina, Scalziego czy choćby Waltera Jona Williamsa.
Kruger pisze:A sypianie z facetem, którego żona jest od kilkudziesięciu lat przykuta do wózka inwalidzkiego - jak ci się podoba? Notabene, za wiedzą żony.
I dodam jeszcze, potem Honor wstępuje w związek małżeński (trójkątny) z obojgiem.
Idealnie wpisuje się w tezę, że Weber to takie militarne porno dla prawicowców. Bohaterka-lesbijka, czasowo nawracana na "słuszną" orientację to klasyczny fetysz tego gatunku. I nawet wątki erotyczne Scalziemu czy Haldemannowi wychodzą lepiej, bo bohaterowie migdalą się raczej ze strachu, nudy i tęsknoty niż z Przeczystej Miłości.
Ostatnio zmieniony pt, 27 maja 2011 11:00 przez Ezechiel, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nawigowanie jest koniecznością, życie niekoniecznie..." Plutarch

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Ezechielu, a sprawdź kto napisał to co zacytowałeś jako pierwsze w swoim poście, bo nie ja :)

Zasadniczo się nie zgadzam. Ryan to faktograf, Weber - pisarz. Porównywać rzetelnie moglibyśmy, gdyby Ryana napisał powieść fabularną albo Weber - historyczną.

Nie wiem też co masz na myśli opisując bohaterkę-lesbijkę. W kontekście honor Harrington. Bo ona jednak z kobietami nie spała i skłonności nie miała.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Ezechiel
Sepulka
Posty: 15
Rejestracja: ndz, 23 gru 2007 16:32

Post autor: Ezechiel »

@ Kruger

1. Przepraszam za błędne cytowanie. Już poprawiłem.
2. Rzeczywiście zaliczyłem wtopę z tym wnioskiem. Niedokładnie przeczytałem i klops.

Nadal uważam, że o spójności i wiarygodności bohaterki nie decyduje sam fakt wchodzenia w taki typ związków, ale sposób. A tutaj Honorka (i cały Weber) ma mało półszeptów, półcieni, półkroków, bez których wątki erotyczne wypadają słabo.
Zasadniczo się nie zgadzam. Ryan to faktograf, Weber - pisarz. Porównywać rzetelnie moglibyśmy, gdyby Ryana napisał powieść fabularną albo Weber - historyczną.
Piszą o tym samym (wojnie), w podobnych gatunkach (od reportażu fabularyzowanego do prozy nie jest zbyt daleko). Porównywać możemy, bo obaj pisarze kreują jakiś bohaterów. Z tym, że C.R. pracował na źródłach a D.W. na wyobraźni.

Z tym, że źródło kreacji jest drugorzędne. Kluczowa jest umiejętność oddania psychiki i wiarygodnej konstrukcji postaci literackiej.

A zostawiając na boku kreację postaci, to D.W. i T.C. wypadają blado, bo skupiają się na fajerwerkach (zarąbista rakieta, wypaśny gadżet), olewając logistykę, sztukę operacyjną i setki innych czynników, które pokazują lepsi pisarze militarystyczni.

Zwróć uwagę na to, że bohaterowie T.C. (znam cykl o Jacku Ryanie) też specjalnie nie ewoluują. Mogą zostać prezydentem, generałem czy szefem Tęczy, a nadal są Dobrymi Białymi Amerykanami.
"Nawigowanie jest koniecznością, życie niekoniecznie..." Plutarch

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Ezechiel pisze:Nadal uważam, że o spójności i wiarygodności bohaterki nie decyduje sam fakt wchodzenia w taki typ związków, ale sposób. A tutaj Honorka (i cały Weber) ma mało półszeptów, półcieni, półkroków, bez których wątki erotyczne wypadają słabo.
Jak pisałem wcześniej - Weberowi w ogóle brakuje zdolności opisania czegokolwiek co jest pół-. Dobre postacie są kryształowe (a błędy popełniają tylko wtedy, gdy czegoś nie wiedzą). Złe postacie są totalnie złe. Nic pomiędzy.

Fakt, faktem więc, że Ryan ma większy talent do wejścia w bohatera i pokazania jego oczami co i jak się działo. I to na pewno ma znaczenie, gdyby Ryan napisał powieść militarną S-f, byłaby inna niż powieści Webera. Ale - pamiętajmy mimo wszystko, że opisywanie wydarzeń które były, przez kogoś kto pisze po wielu rozmowach z ludźmi, narzuca też taki punkt widzenia. A Weber swojej sagi nie napisze po rozmowach z uczestnikami, prawda? On to wymyśla.
Kolejna różnica, to gatunek. S-f w sporej mierze wymaga wejścia w szczegóły, bo na tych szczegółach (budowy rakiet np.) zasadza się istota fabuły w sporej mierze. A Ryan opisywać co to jest Tygrys czy osiemdziesiątka-ósemka, nie musi, jego czytelnicy to wiedzą.
Choć to też kwestia stylu. Bo znam pozycję Lena Deightona pt. "Myśliwiec", która jest takim typem monografii o bitwie o Anglię. I autor nie opisuje wydarzeń od strony wywiadu z ludźmi ale w sporej mierze wychodząc właśnie od konstrukcji poszczególnych samolotów.

Cóż powiedzieć mogę. Styl autora przełożyć się też musi na degustibusy czytelników. Weber się jednemu spodoba a drugiemu nie.
Aczkowliek uważam, że problemy taktyczne wymyślone przez Webera niekoniecznie są takie prościutkie.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Iwan
Fargi
Posty: 344
Rejestracja: wt, 21 lip 2009 14:18

Post autor: Iwan »

Webera nie czytałem, ale ciekawe, że jak przeglądałem ten wątek parę dni temu, opis postaci Honor i bitew od razu nasunął mi skojarzenia z Hornblowerem. Ciekawe, że jednak miałem rację. :)
Przyznam, że nie zachęciło mnie to do lektury. Hornblower jest dobry, ale paskudnie przewidywalny i zbyt doskonały. Zbyt wywyższa się swoją inteligencją i wyobraźnią spośród poślednich oficerów. Takie to trochę denerwujące. Do tego brzydko pachnie nacjonalizmem. No i sytuacje taktyczne u Forestera są niby zawiłe i skomplikowane, ale stworzone tylko i wyłącznie po to, by boski Hornblower je rozwiązał. To jest tak oczywiste, że potrafi porządnie zirytować. Nieomylny, wspaniały, mężny, niezatapialny Hornblower... Moim skromnym zdaniem twórczość O’Briana bije Forestera jak Lewis Gołotę.
Jeśli ta Honor jest podobna do Hornblowera, to jakoś nie chce mi się po to sięgać.

Ezechiel
Sepulka
Posty: 15
Rejestracja: ndz, 23 gru 2007 16:32

Post autor: Ezechiel »

Iwan pisze:No i sytuacje taktyczne u Forestera są niby zawiłe i skomplikowane, ale stworzone tylko i wyłącznie po to, by boski Hornblower je rozwiązał. To jest tak oczywiste, że potrafi porządnie zirytować. Nieomylny, wspaniały, mężny, niezatapialny Hornblower...
Zapomniałeś o szlachetności, honorze i zwierzęcym magnetyzmie Horacego.
Kruger pisze:S-f w sporej mierze wymaga wejścia w szczegóły, bo na tych szczegółach (budowy rakiet np.) zasadza się istota fabuły w sporej mierze.
Mam inne zdanie. Skupianie się na zabawkach technicznych było fajne może w czasach Asimova (jeśli nie wcześniej). Od tamtego czasu punkt ciężkości przesunął się na psychologię czy socjologię bohaterów.

"Wieczna wojna" czy "Żołnierze kosmosu" mają dużo więcej opisów życia, szkolenia czy psychiki a nie samych zabawek.
Kruger pisze:Choć to też kwestia stylu. Bo znam pozycję Lena Deightona pt. "Myśliwiec", która jest takim typem monografii o bitwie o Anglię. I autor nie opisuje wydarzeń od strony wywiadu z ludźmi ale w sporej mierze wychodząc właśnie od konstrukcji poszczególnych samolotów.
I tu się idealnie mijamy. Różnice w konstrukcji sprężarek (czy działek) w Spitach i w Me-109 były dużo mniej istotne niż różnice w procesie szkoleniowym, taktyce czy choćby systemach ostrzegania. Ale analiza wydajności decyzyjnej fighter command jest trudniejsza niż podniecanie się kalibrami. Tutaj polecam Ci Price'a albo Chrisa Bishopa - zobaczysz, że sprzęt to tylko wierzchołek góry wojskowej.
"Nawigowanie jest koniecznością, życie niekoniecznie..." Plutarch

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Cóż, nie napisał że tylko, a że w sporej mierze. Choć Deihton skutecznie udowadnia, że konstrukcje maszyn latających dość mocno determinowały przebig działań.
Ale oczywiśnie nie tylko. Weźmy choćby decyzje odgórne, polityczne można rzec. Jak choćby decyzja, by przenieść punkt ciężkości bombardowań z lotnisk i instalacji radarowych (a wtedy Bitwa o Anglię Niemcom wychodziła i mozna by powiedzieć, że wysuwali się na prowadzenie) na miasta (przez co przegrali).

Ezechielu, zdajesz się uważać, że technika to wszystko o czym Weber pisze. A nie tylko przecież. Wszystkie mechanizmy o któwych wspominasz są też u Webera. Czasem tylko wzmiankowane a czasem lepiej rozpisane. Szkolenia - jasne, jak najbardziej. Psychologia - również, choć to mu po prostu nie wychodzi. Za to wychodzą mu sprawy techniczne, i już.
Zmuszasz mnie do odświeżenia. Sięgnę jeszcze raz "Żołnierzy kosmosu". Może mnie przekonasz, bo póki co w mej pamięci zostały raczej takie sobie wspomnienia po tej lekturze.
A zaznaczę, że nie jestem czytaczem unikającym książek o psychologicznych aspektach wojen a skupiających się na opisach bitew i techniki. Bo tak Cornelius Ryan jak i Jones ("Cienka czerwona linia", "Stąd do wieczności") przypadli mi do gustu jak najbardziej.

wpis moderatora:
nimfa bagienna: Wydzieliłam dyskusję pozaweberową. Jest teraz tu.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3147
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Jeszcze a'propos:
Savikol pisze:Samą Honor miałem ochotę kopnąć w tyłek, by trochę się rozruszała. Mogłaby zdjąć żelazny gorset i pójść z kimś do łóżka, upić się, czy okazać jakiekolwiek ludzkie słabości.
Nosiwoda pisze:Co do realiów - znowu zastrzegam, że na podstawie jednej powieści - imo realia polityczne nie zostały oddane wiarygodnie. Ot, monarchia, tylko marynarka zamiast okrętów wodnych ma gwiezdne. A w parlamencie Jej Królewskiej Mości co prawda ścierają się liberałowie i konserwatyści, ale wiadomo, że w obliczu Kryzysu Wszyscy Zewrą Szyki w Obronie Królestwa. Zaś u Havenitów w pierwszym tomie w ogóle nie mamy żadnych informacji, poza tym, że jest to republika "ludowa". To tyle.
A czytaliście "Upadek Imperium Strachu" W.J.W.? Autor postanowił napisać "webera" lepiej niż sam Weber (czyli być takim O'Brianem po Foresterze), pogłębił, udwuznacznił, a w sumie i tak jak co do czego bohaterowie okazali się jednoznaczni, a tło pretekstowe.

Może to z samej konwencji wynika?

Zresztą strasznie się za to na Williamsa wkurzyłem, bo ze znacznie lepszych rzeczy go pamiętam:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=138 ... n#msg20510

Natomiast co do Webera, to w sumie najbardziej lubię go za cykl "Dahak" vel "Księżyc buntowników". sympatyczną fantastykę nienajwyższych lotów. Jest to przygodowa space opera, której głównymi bohaterami są nasz stary dobry Księżyc (czyli zamaskowany od wieków w jego postaci statek kosmiczny Dahak) i astronauta z NASA, który został jego dowódcą.

(Smutne tylko, że jeden z głównych bohaterów jest niezłomnym american hero, który ocali ludzkość, odrodzi upadłe kosmiczne imperium i zostanie jego władcą. Stosowanie tak ogranych chwytów może zepsuć najlepsze pomysły, a szkoda bo Weber stara się pisać historię będącą prawdziwą SF, przynajmniej w jakimś stopniu, i jest w tym dość pomysłowy - w sumie uwiodła mnie ta jego wielkoskalowość i łączenie klasycznych pomysłów pamiętajacych czasy "Doca" Smitha i klasycznego "weberyzmu" z delikatnym powiewem cyberpunku oraz sam bohater tytułowy, chyba najzajefajniejszy ;) statek kosmiczny jaki znam. Dziecinne to było, ale nieodparcie urocze.)

Edit był. Szczególnego rodzaju. Nie mogłem już edytować posta więc wywaliłem go i dałem poszerzoną wersję, mimo woli podnosząc ponownie temat.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Ignatius Fireblade
Kameleon Super
Posty: 2575
Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04

Re: Krypto-brytofil i militarysta czyli David Weber

Post autor: Ignatius Fireblade »

Nieśmiało odkurzywszy wątek (maszyną ssącą zwaną potocznie odkurzaczem) wrzucam takie oto info, które wykwitło na FB.
DAVID WEBER W POLSCE!!!

WIZYTA, NA KTÓRĄ OD LAT CZEKAJĄ TYSIĄCE FANÓW!

20-27 czerwca 2012 r.

Autor będzie gościć w Polsce na zaproszenie Domu Wydawniczego REBIS i odwiedzi następujące miasta:

20 czerwca -€“ Warszawa, godz. 19.00, EMPiK Junior -€“ spotkanie z autorem

23 czerwca -€“ Nidzica (Międzynarodowy Festiwal Fantastyki), godz. 11.00 -€“ spotkanie z autorem

25 czerwca -€“ Poznań, godz. 18.00, EMPiK (Ratajczaka) -€“ podpisywanie książek

26 czerwca -€“ Poznań, godz. 18.00, Uniwersytet Ekonomiczny Poznań, Al. Niepodłegłości 10 -€“ spotkanie z autorem

27 czerwca -€“ Wrocław, godz. 18.00, EMPiK Renoma (Świdnicka) -€“ spotkanie z autorem
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2

ODPOWIEDZ