Wprawdzie Dablju już odpowiedział, ale odezwę się z pozycji czytelnika.Annathea pisze: I suchoty głównego bohatera, które, jak dla mnie, nic nie wniosły i mogłoby ich nie być.
Dla mnie te suchoty to jest to "dabljowskie" ziarenko pieprzu. Niekoniecznie musi mi się to podobać (w sensie - ja bym wolała żeby losy bohatera potoczyły się inaczej, ja bym wolała żeby Isaura wyszła za Tobiasza a nie Jakmutambyło, ja bym chciała żeby Marysia nie była sierotką, bo to takie smutne) ale budzi szacunek. Bo dodaje tekstowi głębi. Przez te suchoty tekst nie ma ani jednoznacznie dobrego ani złego zakończenia. No bo w sumie co z tego, że jednorożec się zemścił za śmierć przyjaciela, co z tego, że uszedł z życiem z rąk "tatuśka", skoro i tak niedługo dosięgnie go to, co i tak każdego czeka. A z drugiej strony - co z tego, że i tak wszyscy musimy umrzeć - trzeba walczyć o swoją godnośc tak jak się potrafi choćby na minutę przed śmiercią.
Dla tych zaś którzy nie polubili sukinsyna z rogiem na głowie, płatnego zabójcy - i tak dostanie za swoje - ma przecież suchoty.
Uważam, że jest to zabieg warsztatowy najwyższej próby, bo tu bardzo łatwo przesadzić i zamiast jednego ziarenka pieprzu dać dwa. A wtedy to już nie będzie "ten" smak.