Ja tam widzę inny błąd logiczny. Arni wysłał Johna Smitha, żeby zabił Williama Dextera. A ponieważ koniec końców John Smith się nie narodził, nikt nie zabił Dextera. A przecież to o jego zlikwidowanie chodziło Arniemu w pierwszej kolejności.
Paradoks dziadka można pominąć, o ile przyjmie się, że istnieje nieskończenie wiele równoległych rzeczywistości. Wtedy faktycznie w którejś z nich John Smith mógłby zabić Williama Dextera, a w jeszcze innej własną matkę, wcale nie uniemożliwiając sobie zabicia Dextera (w innej rzeczywistości). Ale w tych rzeczywistościach Arni nie byłby świadom tego, że to on zlecił zabójstwa - byłby tego świadom wyłącznie w tej, w której de facto nic by się nie zmieniło.
Z żalem muszę stwierdzić, że to opowiadanie, jakkolwiek rozpatrywane, nie ma sensu :) Szkoda, bo nie jest źle napisane.
EDIT:
niewiem pisze:To nie zabicie dziadka jest niemożliwe. To podróże w czasie są niemożliwe - a mimo to, takie opowieści powstają i nikt się nie przejmuje zawartym w nich paradoksem.
Nie wiem, jakie opowieści masz na myśli, ale zakładam, że takie istnieją. Ładnie to tak przydawać sobie chwały, powtarzając błędy innych? :) Nawet jeżeli są to błędy autorytetów.
EDIT 2:
Teano pisze:Ale czy miałam rację, że tekst 333 z innym zakończeniem by przeszedł, czy nie miałam? (333 "to nie jest żadna moja ciotka")
Nie, nie miałaś.
Autor w tym opowiadaniu łączy ze sobą koncepcje, które razem wystąpić nie mogą, ponieważ tworzą oczywistą sprzeczność.
Autor opiera tekst na koncepcji jednej rzeczywistości, w której pewne zdarzenia w przeszłości mają bezpośredni wpływ na teraźniejszość. Ktoś może zapytać, cóż w tym nielogicznego, skoro tak właśnie, mniej więcej, działa świat (a przynajmniej tak jest percypowany). Tłumaczę: autor pragnie, aby pewne zdarzenie - mianowicie morderstwo popełnione przez człowieka, który przenosi się w czasie - miało doraźny wpływ na to, co dzieje się w momencie jego wysłania. Już sam ten fakt jest bzdurą, ponieważ autor zapomina, czy też zdaje się twierdzić, że moment A historii ma bezpośredni wpływ na moment X, pomijając wszystkie pozostałe literki alfabetu. Jakim prawem A może mieć wpływ na X, kiedy nie występuje między nimi zależność przyczynowo-skutkowa? Dalej, KIEDY A ma mieć wpływ na X, jeżeli mówimy o dwóch odrębnych momentach historii? Dlaczego Arni miałby się nagle obudzić pewnego pięknego dnia, pamiętając dokładnie o wszystkim tym, co nie miało prawa się wydarzyć, ponieważ zdarzenie A wpłynęło na całą historię aż do momentu przebudzenia się Arniego? Bo A nie może mieć wpływu na X, nie mając wpływu na B, C, D i tak dalej.
Wbrew pozorom, ta sprzeczność jest do uniknięcia (wbrew temu, co pisał niewiem, podróż w czasie nie jest niemożliwa - uwaga, nie w ogólności, ale z powodów przez niego przedstawionych). Rewelacyjnie pokazuje to "12 małp" (zbieżność nazwisk bohaterów przypadkowa?). Tam bowiem tak naprawdę, czego niektórzy zdają się nie zauważać, Cole W ŻADEN SPOSÓB nie zmienia przeszłości. Przeniesiony w czasie Cole jest bowiem elementem immanentnie zawartym w historii! Nie było żadnej rzeczywistości PRZED Cole'em, Cole przeniesiony w czasie był tam zawsze i stanowił element zdarzeń, które doprowadziły do tego, jak wygląda przyszłość, z której jest wysyłany w przeszłość. Oczywiście warunkiem logiczności całej historii jest pętla czasowa - Cole będzie wysyłany w przeszłość nieskończoną ilość razy i cała historia nie zakończy się nigdy inaczej, niż my to widzimy. Też mamy do czynienia z nieskończoną ilością rzeczywistości, z tą różnicą, że są to rzeczywistości nakładające się na siebie, przesunięte jedynie czasowo. Każdy moment, w którym Cole pojawia się w przeszłości, jest zarazem utworzeniem nowej rzeczywistości.
Stąd też trudno zgodzić się z niewiemem, że opowiadanie to ratuje fakt, że historie o przenoszeniu się w czasie są z góry skazane na sprzeczność i brak logiki. Pomijając argumenty fizykalne - nie są.