Cowdrey - no cóż, klasa sama w sobie, słusznie wybrane na hit numeru.
Kozak - też niezła, choć ten, ulubiony tutaj ,cykl o Pasi to zaledwie zabawne historyjki. Więcej sobie obiecuje po tym wampirzym cyklu - obiecuję, bo jak na razie to autorka nie wykorzystała do końca drzemiących w temacie możliwości. Po tym, co pokazała w "Polowaniu na jednorożce" można jednak oceniać, że i wampiry stosownie wykorzysta. O ile nie będzie marnować zbyt wiele czasu na Paskudę & co.
Boenigk - czy to debiut? Jeśli tak to zaiste przedni. Nie kojarzę nazwiska jakoś, więc zakładam, że to pierwszy opublikowany tekst autora - jako taki zasługuje na wysoką notę. Przy następnych dobrze by było jednak popracować nad warsztatem i wykorzystywać swoje pomysły. Debiutuje się tylko raz i tylko raz można korzystać z płynących z tego przywilejów.
Duszyński - postaci wyrosłe na gruncie popularności Wędrowcza, jak dla mnie jednak ciekawsze, może dlatego, że mniej od nich czuć prostacki humor z gatunku "Dumb and dumber". Chyba też są mniej papierowe. Chociaż tu może działać moja alergia na "pisarstwo" pana Pilipiuka (nawet cudzysłów nie pomaga, w tym kontekście nie powinno używać się tego słowa). Historyjka natomiast tak prosta, że aż niestrawna.
Sadowska - powiedzmy, że zabawne. Powiedzmy. Poprzedni tekst był na dużo wyższym poziomie.
I tak mi się nasuwa pytanie, czy teraz, bazując na opiniach w stylu "więcej Pasi" wszyscy zaczną pisać bajeczki o królewnach i smokach? Jeśli tak, to strach aż oczekiwać kolejnego numeru Fahrenheita. Będzie w nim: "Pasia i przyjaciele", "Lato Pasi", "Listy Pasi z Afryki", "Pasia 2001", "Pasia, która nas poprzedza" i "Zapach Pasi" i pewnie jeszcze kilka innych ciekawych odsłon .:/
F numer 50 i 1
Moderator: RedAktorzy
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
Zmobilizowany szkolnopodstawowo-pedagogicznym tonem Zmutowanego Insekta (TM), zacząłem od Pasi ;-)))
I nie zawiodłem się, jak zwykle ;-D
Że coś będzie na rzeczy ze smoczą gorączką, wiedziałem już w momencie, gdy o niej przeczytałem -- zgodnie ze starą zasadą, którą wyznawał Alfred Hickup, Mistrz Suspensorium -- że "jeśli na początku filmu pokazuje się rewolwer, na końcu musi nastąpić trzęsienie ziemi" (lub odwrotnie).
Co nie umniejsza, bynajmniej, zabawy -- jest to to, za co kochamy np. Bonda (znacie? znamy! no to posłuchajcie!) -- wiadomo, że w końcowej rozgrywce uda mu się ujść z życiem i dziewczyną oraz satysfakcjonująco nakopać do d*** czarnemu charakterowi. Ale zabawa polega na tym, że nigdy do końca nie wiemy: JAK TO ZROBI?... ;-)))
Felieton A. Cebuli o fotoamatorstwie zadedykuję pewnej znajomej, która miała wystawę w domu kultury, a znajomy fotografik, przeglądający jej prace, krępował się wyartykułować, że jest fatalna technicznie (aby czasem młodej osoby nie zniechęcać i nie wpędzać w kompleksy)... Ta tymczasem (nie ma to, jak mieć umocowaną odpowiednio rodzinę), będzie miała (tę samą) wystawę w dwóch, jak najbardziej poważnych, galeriach. O kompleksach -- nie ma mowy. No, chyba, że wyższości...
O reszcie -- jak przeczytam...
I nie zawiodłem się, jak zwykle ;-D
Że coś będzie na rzeczy ze smoczą gorączką, wiedziałem już w momencie, gdy o niej przeczytałem -- zgodnie ze starą zasadą, którą wyznawał Alfred Hickup, Mistrz Suspensorium -- że "jeśli na początku filmu pokazuje się rewolwer, na końcu musi nastąpić trzęsienie ziemi" (lub odwrotnie).
Co nie umniejsza, bynajmniej, zabawy -- jest to to, za co kochamy np. Bonda (znacie? znamy! no to posłuchajcie!) -- wiadomo, że w końcowej rozgrywce uda mu się ujść z życiem i dziewczyną oraz satysfakcjonująco nakopać do d*** czarnemu charakterowi. Ale zabawa polega na tym, że nigdy do końca nie wiemy: JAK TO ZROBI?... ;-)))
Felieton A. Cebuli o fotoamatorstwie zadedykuję pewnej znajomej, która miała wystawę w domu kultury, a znajomy fotografik, przeglądający jej prace, krępował się wyartykułować, że jest fatalna technicznie (aby czasem młodej osoby nie zniechęcać i nie wpędzać w kompleksy)... Ta tymczasem (nie ma to, jak mieć umocowaną odpowiednio rodzinę), będzie miała (tę samą) wystawę w dwóch, jak najbardziej poważnych, galeriach. O kompleksach -- nie ma mowy. No, chyba, że wyższości...
O reszcie -- jak przeczytam...
Ostatnio zmieniony ndz, 26 mar 2006 12:54 przez Gorgel-2, łącznie zmieniany 1 raz.
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Koniec tego OFFTOPU!!!
To jest wątek o zawartości numeru, a nie o imponderabiliach Paskudy!
Wstydzilibyście się!
EDIT:
Zirytowaliście mnie.
Wątek o Pasi wątku o twórczości Pasiowej Autorki - tu jest wątek o literaturze z numeru, tam możecie sobie nawet dywagować nad wyższością smoka nad wampirem ;/
To jest wątek o zawartości numeru, a nie o imponderabiliach Paskudy!
Wstydzilibyście się!
EDIT:
Zirytowaliście mnie.
Wątek o Pasi wątku o twórczości Pasiowej Autorki - tu jest wątek o literaturze z numeru, tam możecie sobie nawet dywagować nad wyższością smoka nad wampirem ;/
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- agrafek
- Mamun
- Posty: 107
- Rejestracja: czw, 17 lis 2005 15:23
Zawstydzony przez Yuki pokonałem lenistwo i zmobilizowałem się do wyrażenia zachwytów nad literacką częścią ostatniego F.
Tomasz Boenigk - ładne tym nostalgicznym odcieniem urody. Może nieco nadopisowe ciut, zwłaszcza w pierwszej części - np. "skrzydła bijące z hukiem i mocą", czy mój ulubionybardzo naśmiercony fragment: "gdy klekot poruszanych przez nią kości ustał, na polance zapadła martwa cisza" (te kości w połączeniu z martwą ciszą wypadły nieco zbyt zabawnie).
Ale bardzo ładne i podobało mi się.
Tomasz Duszyński - Zabawne, uśmiechałem się niemal przez całe opowiadanie, choć musiałem zawiesić na czytelniczym kołku brak wiary w to, że ktokolwiek w najbliższej okolicy może nie wiedzieć po co topi się marzanny. Nie wiem też czemu miała służyć nieco dziwaczna, pojawiająca się i znikająca stylizacja językowa typu: "sam topić się zaczął", czy: "takowe błyskawice" w opisach. W wypowiedziach bohaterów też się taka niby siedemnastowieczna mowa pojawia, ale tam jestem to gotów, niechętnie, bo niechętnie, przełknąć.
Marta Sadowska Zabawne. Po prostu. Nieszczęśliwie spotkało się w numerze z innym opowiadaniem, którego bohaterką jest uwieżowana księżniczka i nie wyszło mu to zestawienie na najlepsze. Ale bawiłem się nieźle.
Teraz hity.
Co ja tu będę o Pasi pisał. Po pierwsze zupełnie jestem w tym temacie pozbawiony obiektywizmu, bo spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i już. Po drugie Pasia jaka jest, każdy czyta. Od siebie dodam, że choć polubiłem Vespera, to jakoś Pasia pozostaje moim madzikowym bohaterem numer jeden.
Albert E. Cowdrey Znakomite. Przede wszystkim za język należą się brawa i ukłony. Sama fabuła opowiadania schodzi wobec języka na plan dalszy, on w znacznym stopniu tworzy opisywany świat - też ciekawy, ale - bodaj w Rakietowych Szlakach - było coś podobnego w zamyśle. Gromkie brawa dla autora i wcale nie mniejsze dla tłumacza.
Tomasz Boenigk - ładne tym nostalgicznym odcieniem urody. Może nieco nadopisowe ciut, zwłaszcza w pierwszej części - np. "skrzydła bijące z hukiem i mocą", czy mój ulubionybardzo naśmiercony fragment: "gdy klekot poruszanych przez nią kości ustał, na polance zapadła martwa cisza" (te kości w połączeniu z martwą ciszą wypadły nieco zbyt zabawnie).
Ale bardzo ładne i podobało mi się.
Tomasz Duszyński - Zabawne, uśmiechałem się niemal przez całe opowiadanie, choć musiałem zawiesić na czytelniczym kołku brak wiary w to, że ktokolwiek w najbliższej okolicy może nie wiedzieć po co topi się marzanny. Nie wiem też czemu miała służyć nieco dziwaczna, pojawiająca się i znikająca stylizacja językowa typu: "sam topić się zaczął", czy: "takowe błyskawice" w opisach. W wypowiedziach bohaterów też się taka niby siedemnastowieczna mowa pojawia, ale tam jestem to gotów, niechętnie, bo niechętnie, przełknąć.
Marta Sadowska Zabawne. Po prostu. Nieszczęśliwie spotkało się w numerze z innym opowiadaniem, którego bohaterką jest uwieżowana księżniczka i nie wyszło mu to zestawienie na najlepsze. Ale bawiłem się nieźle.
Teraz hity.
Co ja tu będę o Pasi pisał. Po pierwsze zupełnie jestem w tym temacie pozbawiony obiektywizmu, bo spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i już. Po drugie Pasia jaka jest, każdy czyta. Od siebie dodam, że choć polubiłem Vespera, to jakoś Pasia pozostaje moim madzikowym bohaterem numer jeden.
Albert E. Cowdrey Znakomite. Przede wszystkim za język należą się brawa i ukłony. Sama fabuła opowiadania schodzi wobec języka na plan dalszy, on w znacznym stopniu tworzy opisywany świat - też ciekawy, ale - bodaj w Rakietowych Szlakach - było coś podobnego w zamyśle. Gromkie brawa dla autora i wcale nie mniejsze dla tłumacza.
- Yuki
- Furia Bez Pardonu
- Posty: 2182
- Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Yuki
- Furia Bez Pardonu
- Posty: 2182
- Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17
Nie dość, że mocno po terminie (wszak jest już nowy numer), to jeszcze z „pewną dozą nieśmiałości” muszę przyznać się do straszliwej zbrodni: otóż w przeciwieństwie do przedpiśców, nie mogłam przekonać się do Królowej jednej nocy. Doceniając kunszt pisarski i ironiczne spojrzenie autora na korupcję i zepsucie wymiaru sprawiedliwości, ciasnotę umysłową ludzi, ich wiarę w gusła, słabość do pieniędzy itp., nie potrafiłam znaleźć w sobie sympatii do tak odmalowanego świata i przez to nie potrafiłam „odnaleźć się” w opowiadaniu. Bez poczucia, że wykreowany świat to jednocześnie mój świat (nie w znaczeniu świata, w którym żyję, a świata, który z jakiegoś powodu jest dla mnie rozpoznawalny i z którym czuję jakąkolwiek więź), mogę tylko stać czytelniczo z boku i „na sucho” doceniać walory tekstu.
Sądzę, że warunkiem podstawowym polubienia (zaakceptowania?) przeze mnie Królowej byłaby wiara w swoistą „realność” stworzonego przez autora świata, a zwłaszcza w ludzi i ich zachowania. Niestety, nie udało mi się zawierzyć, że ludzie są tylko idiotami, złodziejami, flejtuchami, a zwłaszcza pozbawionymi skrupułów skur…. ami.
Stylizacja językowa, która tak „zachwyca”, mnie w pewnym momencie znudziła – wszystko było na jedno kopyto (z jednym bodajże wyjątkiem). Bohaterowie przez to zlewali mi się i nie odnajdywałam w nich cech indywidualnych, które pozwoliłyby na odróżnienie pana X od pana Y. Z mojego punktu widzenia, nadmiar stylizacji zaszkodził tekstowi. Tak jak zaszkodził nadmiar korupcji, nadmiar braku skrupułów, nadmiar prostactwa itd.
Oczywiście, mam świadomość, że mój odbiór jest odosobniony, ale co ja – biedny żuczek – na to poradzę? ;-)).
Podobne wrażenie nadmiaru miałam przy czytaniu Legendy o śpiącej królewnie. Wszystko było takie dowcipne, takie błyskotliwe i takie f a j n e, że również ten tekst nie przemówił do mnie, a jedynie „przeszedł mimo”. I to nie ze względu na jakieś braki, a raczej na braków brak. Sama nie wiem, jak to ująć czytelnie… :-).
Pietia i Witia – Wiosna. Opowiadanie, w którym dl odmiany humor nie zdominował treści. I wszystko byłoby OK, gdyby nie przewidywalność wydarzeń. To największy mankament rzeczonego tekstu. Pomysł odratowania Marzanny przedni, język (na moje laickie oko) zacny i tylko ta oczywistość…
Pasia – mam cholerny sentyment do Pasi, co nie znaczy, że jestem wobec niej bezkrytyczna. Niemniej Pasia jest dobra i tym razem. Howgh!
Pozostaje ostatni tekst, który dla mnie jest hitem numeru. Ogień wiary i magii. Wyróżnia się spośród pozostałych opowiadań przede wszystkim… powagą. Szalenie lubię humorystyczne teksty, ale nagromadzenie kilku „dowcipów” (bez urazy, rzecz jasna!) w jednym numerze powoduje, że sieriozne opowiadanie zwraca na siebie tym większą uwagę. Spodobał mi się i pomysł, i wykonanie. Przesłanie jest… hm… co najmniej kontrowersyjne, ale całość zasługuje na uznanie. Zastanawia mnie jeno, czy płonąca żagiew miała szanse przetrwać taką ulewę, jaką autor opowiadania jej zgotował. Coś wydaje mi się, że nie ;-)).
Podsumowując, moje marudzenie nie oznacza, że Literatura mi się nie spodobała. Doceniam sprawność autorów, obiektywnie chylę głowę przed tekstami, a jedynie subiektywne potrzeby czytelnicze markotne jakieś są. Ale ja się za nie jeszcze zabiorę! ;-))
Sądzę, że warunkiem podstawowym polubienia (zaakceptowania?) przeze mnie Królowej byłaby wiara w swoistą „realność” stworzonego przez autora świata, a zwłaszcza w ludzi i ich zachowania. Niestety, nie udało mi się zawierzyć, że ludzie są tylko idiotami, złodziejami, flejtuchami, a zwłaszcza pozbawionymi skrupułów skur…. ami.
Stylizacja językowa, która tak „zachwyca”, mnie w pewnym momencie znudziła – wszystko było na jedno kopyto (z jednym bodajże wyjątkiem). Bohaterowie przez to zlewali mi się i nie odnajdywałam w nich cech indywidualnych, które pozwoliłyby na odróżnienie pana X od pana Y. Z mojego punktu widzenia, nadmiar stylizacji zaszkodził tekstowi. Tak jak zaszkodził nadmiar korupcji, nadmiar braku skrupułów, nadmiar prostactwa itd.
Oczywiście, mam świadomość, że mój odbiór jest odosobniony, ale co ja – biedny żuczek – na to poradzę? ;-)).
Podobne wrażenie nadmiaru miałam przy czytaniu Legendy o śpiącej królewnie. Wszystko było takie dowcipne, takie błyskotliwe i takie f a j n e, że również ten tekst nie przemówił do mnie, a jedynie „przeszedł mimo”. I to nie ze względu na jakieś braki, a raczej na braków brak. Sama nie wiem, jak to ująć czytelnie… :-).
Pietia i Witia – Wiosna. Opowiadanie, w którym dl odmiany humor nie zdominował treści. I wszystko byłoby OK, gdyby nie przewidywalność wydarzeń. To największy mankament rzeczonego tekstu. Pomysł odratowania Marzanny przedni, język (na moje laickie oko) zacny i tylko ta oczywistość…
Pasia – mam cholerny sentyment do Pasi, co nie znaczy, że jestem wobec niej bezkrytyczna. Niemniej Pasia jest dobra i tym razem. Howgh!
Pozostaje ostatni tekst, który dla mnie jest hitem numeru. Ogień wiary i magii. Wyróżnia się spośród pozostałych opowiadań przede wszystkim… powagą. Szalenie lubię humorystyczne teksty, ale nagromadzenie kilku „dowcipów” (bez urazy, rzecz jasna!) w jednym numerze powoduje, że sieriozne opowiadanie zwraca na siebie tym większą uwagę. Spodobał mi się i pomysł, i wykonanie. Przesłanie jest… hm… co najmniej kontrowersyjne, ale całość zasługuje na uznanie. Zastanawia mnie jeno, czy płonąca żagiew miała szanse przetrwać taką ulewę, jaką autor opowiadania jej zgotował. Coś wydaje mi się, że nie ;-)).
Podsumowując, moje marudzenie nie oznacza, że Literatura mi się nie spodobała. Doceniam sprawność autorów, obiektywnie chylę głowę przed tekstami, a jedynie subiektywne potrzeby czytelnicze markotne jakieś są. Ale ja się za nie jeszcze zabiorę! ;-))
There's some questions got answers and some haven't
- Yuki
- Furia Bez Pardonu
- Posty: 2182
- Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17
No przeca wiem :-). Ale mogłam poczuc przesyt? Mogłam! ;-Dagrafek pisze:Yuki - ale Królowa jednej nocy to czarny kryminał. No dobrze, bardzo czarny, bo nawet lokalny Marlowe daleki jest od ideału. Tak czy owak, jednak, konwencja wymusza pewne rozwiązania.
There's some questions got answers and some haven't