Nieustający Konkurs Literacki - wątek ogólny
Moderator: RedAktorzy
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
A wzięłaś pod uwagę, że ci fachowcy najpierw muszą poświęcić kilka, czasem nawet_kilkanaście_godzin dziennie na pracę zawodową? Że nie pracują od 8 do 16, od poniedziałku do piątku? Że mają też życie prywatne? Rodziny? Problemy ze zdrowiem?Xiri pisze:Pokazałam ostatnio pewien tekst znajomej z tego forum. Nie jest żadną redaktorką, tylko zwykłym userem, także próbującym coś tworzyć. Nie była na kursie szybkiego czytania i zapewne czyta 2-3 razy wolniej niż redaktorzy. Opko było standardowe jak na mnie: w granicach 30 stron. Dziewczyna przeczytała je w godzinę, robiąc przy tym bycze komentarze. Zatem jedna osoba siedząca w tej branży dałaby radę w jeden dzień przeczytać i ocenić minimum 3 teksty, oraz stwierdzić, czy z czyjegoś tekstu coś będzie, czy nie, mając przy tym mnóstwo czasu na inne rzeczy, w tym życie prywatne i odpoczynek od pracy. Szacuję więc, że w 4 miesiące można by dokonać selekcji wszystkich prac konkursowych i dać te oczekiwane wyniki. Za selekcję biorą się przecież fachowcy, a nie amatorzy.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
Szczerze powiedziawszy nigdzie nie widzę postu z 27.01.2009. Może nie ten wątek? Nie wiem. Ja tego nie widzę. Ostatni post przed moim jest z 30.12.2008. Więc proszę oświeć mnie, gdzie to napisałaś.
Nie, nie zgadzam się na Zakużoną Planetę. I tu nie chodzi o to, że nie chce by mój tekst stał się pośmiewiskiem, tylko o to, że uważam, że mój tekst został wycofany z tego konkursu i tyle.
A co do pracy charytatywnej. Mogę zrozumieć jak ktoś pisze "nie mam czasu tego sprawdzić" itp. Ale sami sobie tę pracę zrobiliście. Nikt Wam nie kazał stać się redaktorami tych konkursów. SAMI pisaliście się do zrobienia ich, SAMI narobiliście sobie robotę. Sami zobowiązaliście się do tego, więc róbcie coś...
Poza tym źle odczytaliście intencje mojego pierwszego postu w tej dyskusji, bo szczerze powiedziawszy ja rezygnuję z tego konkursu i już mnie nie obchodzi termin wyników...
Nie, nie zgadzam się na Zakużoną Planetę. I tu nie chodzi o to, że nie chce by mój tekst stał się pośmiewiskiem, tylko o to, że uważam, że mój tekst został wycofany z tego konkursu i tyle.
A co do pracy charytatywnej. Mogę zrozumieć jak ktoś pisze "nie mam czasu tego sprawdzić" itp. Ale sami sobie tę pracę zrobiliście. Nikt Wam nie kazał stać się redaktorami tych konkursów. SAMI pisaliście się do zrobienia ich, SAMI narobiliście sobie robotę. Sami zobowiązaliście się do tego, więc róbcie coś...
Poza tym źle odczytaliście intencje mojego pierwszego postu w tej dyskusji, bo szczerze powiedziawszy ja rezygnuję z tego konkursu i już mnie nie obchodzi termin wyników...
- rubens
- Fargi
- Posty: 437
- Rejestracja: sob, 23 lut 2008 00:00
Ja przepraszam, że się wtrącę, ale czytam te BZDURY już któryś dzień i nadziwić się nie mogę BZDURNEMU rozumowaniu części Ałtorów.
Moi drodzy, czci(prawie)godni, utalentowani, obdarzeni iskrą bożą, Ałtorzy.
NIKT nie obiecywał Wam, powtarzam - NIKT - konkretnej daty ROZWIĄZANIA konkursu. W pojęciu ROZWIĄZANIE zawarte jest to, o co toczy się teraz tutaj zawistny spór.
Może to efekt czasów, jakieś parcie kulturowe, wychowanie telewizji, nie wiem - ale obserwuję, jak od pewnego czasu na tym forum zaczęła obowiązywać zasada: "bo mnie się, do jasnej cholery, należy". Figa się należy.
Delvilo, przysyłasz tekst NIE DO WYDAWNICTWA, ale do charytatywnie pracujących w charakterze jury redaktorów. Przysyłasz tekst NIE NA ZAMÓWIENIE, ale z własnej oddolnej inicjatywy. Przysyłasz tekst NIE DO DRUKU, ale wymagający gruntownej korekty. Przysyłasz tekst jako AMATOR, KOMPLETNY ŻÓŁTODZIÓB ŻYCIA LITERACKIEGO, RYNKU WYDAWNICZEGO (i bez urazy mi tu, proszę!), nie jako autor bestsellerów, "któremu się, do jasnej cholery, należy".
Pomimo usilnych próśb o zrozumienie sytuacji, o wejście w skórę osób, które pomimo pracy, domu i życia wzięły się za sprawdzanie m.in. Twojego tekstu i ewidentnie nie radzą sobie czasowo z tym wyzwaniem, próbujesz jakimiś pokrętnymi sposobami wywrzeć na nich wpływ. Ale w jakim celu, ja się pytam? Skoro nie mają czasu, to co chcesz osiągnąć?
Naprawdę, teraz mogę zabrzmieć zdziadziale i staroświecko, ale: WIĘCEJ POKORY. Nie jesteś, jak wielu innych na tym forum, pępkiem świata, nie jesteś diamentem literatury - jesteś nieobrobionym kamienień. A do obróbki potrzeba czasu, bo w pośpiechu wszystko trafi szlag.
Skończmy już wreszcie te płacze, lamenty, groźby, przepychanki i nie wiadomo jakie zabiegi - dajmy tym ludziom pracować. Tak, LUDZIOM, nie maszynom, których jedynym zadaniem jest przewracanie stron.
Moi drodzy, czci(prawie)godni, utalentowani, obdarzeni iskrą bożą, Ałtorzy.
NIKT nie obiecywał Wam, powtarzam - NIKT - konkretnej daty ROZWIĄZANIA konkursu. W pojęciu ROZWIĄZANIE zawarte jest to, o co toczy się teraz tutaj zawistny spór.
Może to efekt czasów, jakieś parcie kulturowe, wychowanie telewizji, nie wiem - ale obserwuję, jak od pewnego czasu na tym forum zaczęła obowiązywać zasada: "bo mnie się, do jasnej cholery, należy". Figa się należy.
Delvilo, przysyłasz tekst NIE DO WYDAWNICTWA, ale do charytatywnie pracujących w charakterze jury redaktorów. Przysyłasz tekst NIE NA ZAMÓWIENIE, ale z własnej oddolnej inicjatywy. Przysyłasz tekst NIE DO DRUKU, ale wymagający gruntownej korekty. Przysyłasz tekst jako AMATOR, KOMPLETNY ŻÓŁTODZIÓB ŻYCIA LITERACKIEGO, RYNKU WYDAWNICZEGO (i bez urazy mi tu, proszę!), nie jako autor bestsellerów, "któremu się, do jasnej cholery, należy".
Pomimo usilnych próśb o zrozumienie sytuacji, o wejście w skórę osób, które pomimo pracy, domu i życia wzięły się za sprawdzanie m.in. Twojego tekstu i ewidentnie nie radzą sobie czasowo z tym wyzwaniem, próbujesz jakimiś pokrętnymi sposobami wywrzeć na nich wpływ. Ale w jakim celu, ja się pytam? Skoro nie mają czasu, to co chcesz osiągnąć?
Naprawdę, teraz mogę zabrzmieć zdziadziale i staroświecko, ale: WIĘCEJ POKORY. Nie jesteś, jak wielu innych na tym forum, pępkiem świata, nie jesteś diamentem literatury - jesteś nieobrobionym kamienień. A do obróbki potrzeba czasu, bo w pośpiechu wszystko trafi szlag.
Skończmy już wreszcie te płacze, lamenty, groźby, przepychanki i nie wiadomo jakie zabiegi - dajmy tym ludziom pracować. Tak, LUDZIOM, nie maszynom, których jedynym zadaniem jest przewracanie stron.
Niecierpliwy dostaje mniej.
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
Napiszę coś choć dawno postanowiłem przestać męczyć kogokolwiek o jakieś wiadomości w sprawie konkursu. Wiem, że mój tekst to nie perełka i będzie trudno go sprawdzić.
Rzecz w tym, że ludzie lubią wiedzieć. Nie, czy ich tekst przeszedł, ale: ktoś nad nim pracuje.
A ci ludzie czekają rok i być może niektórzy zaczynają mieć wrażenie, że ktoś ich teksty ma głęboko w d*pie. Ja akurat nie czekam na wynik, jakby od tego zależało moje dalsze życie - jak się sprawdzi, to się dowie, to się przeczyta i się zobaczy, czy przeszło, czy nie. Dalej staram się coś napisać, nawet sobie, a o "Koniec Pieśni" już prawie zapomniałem. Ale niektórzy wolą mieć świadomość, że ktoś gdzieś tam, hen hen daleko, czyta i sprawdza... że, jak już powiedziałem, nie ma ich twórczości w przysłowiowej "d*pie".
Dlatego czasem notka w stylu "prace idą dobrze" czy nie wiem jaka, może by złagodziła tu wszystko. Może. Po prostu, tak jak post Eboli w tym temacie: wystarczyłby, żeby uniknąć tego wszystkiego. Jeden post wśród kilkudziesięciu miesięcznie. Nie wiem, bo nie mam w tym doświadczenia. Widocznie teraźniejsza metoda zawodzi, bo to któraś z kolei afera o prace konkursowe.
A Delvilo, jeżeli mogę, głupio robisz. Czekałaś rok, możesz zaczekać i dłużej, nawet jeżeli miałby być i kolejny rok oczekiwań. Chyba ci się nie spieszy?
Chciałem jeszcze zapytać, o ile mnie nikt nie zabiję, ale czytam posty i mylę się lub nie: czy te teksty potem wracają do nas, konkursowiczów, sprawdzone? Miałem wrażenie że nie, ale może? Bo skoro są już sprawdzane i tak dalej, a ja z chęcią skorzystam z każej nauki...
Rzecz w tym, że ludzie lubią wiedzieć. Nie, czy ich tekst przeszedł, ale: ktoś nad nim pracuje.
A ci ludzie czekają rok i być może niektórzy zaczynają mieć wrażenie, że ktoś ich teksty ma głęboko w d*pie. Ja akurat nie czekam na wynik, jakby od tego zależało moje dalsze życie - jak się sprawdzi, to się dowie, to się przeczyta i się zobaczy, czy przeszło, czy nie. Dalej staram się coś napisać, nawet sobie, a o "Koniec Pieśni" już prawie zapomniałem. Ale niektórzy wolą mieć świadomość, że ktoś gdzieś tam, hen hen daleko, czyta i sprawdza... że, jak już powiedziałem, nie ma ich twórczości w przysłowiowej "d*pie".
Dlatego czasem notka w stylu "prace idą dobrze" czy nie wiem jaka, może by złagodziła tu wszystko. Może. Po prostu, tak jak post Eboli w tym temacie: wystarczyłby, żeby uniknąć tego wszystkiego. Jeden post wśród kilkudziesięciu miesięcznie. Nie wiem, bo nie mam w tym doświadczenia. Widocznie teraźniejsza metoda zawodzi, bo to któraś z kolei afera o prace konkursowe.
A Delvilo, jeżeli mogę, głupio robisz. Czekałaś rok, możesz zaczekać i dłużej, nawet jeżeli miałby być i kolejny rok oczekiwań. Chyba ci się nie spieszy?
Chciałem jeszcze zapytać, o ile mnie nikt nie zabiję, ale czytam posty i mylę się lub nie: czy te teksty potem wracają do nas, konkursowiczów, sprawdzone? Miałem wrażenie że nie, ale może? Bo skoro są już sprawdzane i tak dalej, a ja z chęcią skorzystam z każej nauki...
Ostatnio napisałem bestsellera, tylko jakoś kiepsko się sprzedaje...
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
-
- Sepulka
- Posty: 33
- Rejestracja: sob, 01 mar 2008 16:44
Husiaty pisze: A ci ludzie czekają rok i być może niektórzy zaczynają mieć wrażenie, że ktoś ich teksty ma głęboko w d*pie.
Dlatego czasem notka w stylu "prace idą dobrze" czy nie wiem jaka, może by złagodziła tu wszystko. Może. Po prostu, tak jak post Eboli w tym temacie: wystarczyłby, żeby uniknąć tego wszystkiego. Jeden post wśród kilkudziesięciu miesięcznie. Nie wiem, bo nie mam w tym doświadczenia. Widocznie teraźniejsza metoda zawodzi, bo to któraś z kolei afera o prace konkursowe.
A Delvilo, jeżeli mogę, głupio robisz. Czekałaś rok, możesz zaczekać i dłużej, nawet jeżeli miałby być i kolejny rok oczekiwań. Chyba ci się nie spieszy?
Całkowicie się zgodzę. Post co jakiś czas z informacją o postępach złagodził by zapały co niektórych konkursowiczów. Mówię tu o zapałach do pisania postów w stylu <DŁUGO JESZCZE!!!> Ja na początku również się niecierpliwiłem jednak myślę, że warto czekać nawet i pięć lat, bo nagrody są naprawdę wyczesane. Aaa i mam jeszcze radę dla tych którzy nie robią nic innego jak tylko siedzenie przed komputerem i patrzenie czy jest jakiś nowy post w sprawie konkursu. Bierzcie udział w innych konkursach. Jeśli zależy wam na szybkim wyniku to godne polecenia są shorty - nie dość, że ciężko jest coś takiego napisać, to jeszcze wyniki są bardzo szybko.
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Ludzie biorą, naturalnie. A wysłanie szorta na konkurs niewiele pomoże, bo wyniki są ogłaszane zbiorowo, a infa do wybrańców przychodzą mniej więcej w tym samym czasie. Chyba że mówimy o wysyłaniu opowiadań do czasopism, indywidualnie. Np. w NF czeka się z 2-3 tygodnie na odpowiedź (jeśli się zadzwoni).osik pisze: Bierzcie udział w innych konkursach. Jeśli zależy wam na szybkim wyniku to godne polecenia są shorty - nie dość, że ciężko jest coś takiego napisać, to jeszcze wyniki są bardzo szybko.
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Poddaję się - jeśli o mnie chodzi, to mam dość. Skończyły mi się pomysły na wyjaśnienia i chyba chęci, żeby cokolwiek wyjaśniać.
Wydawało mi się, że jasno wyłożyłam powody, dlaczego z zeszłorocznymi konkursami trwa to ile trwa. A tymczasem niekoniecznie, co wynika z powyższych postów.
Zaczynam podejrzewać, że gdybym napisała: mam guza mózgu, to by kilka osób odpowiedziało: ale zanim pójdziesz na radioterapię to skończ najpierw redakcję tekstów do antologii, bo po naświetlaniach to jeszcze zrobisz niedokładnie...
I w związku z powyższym skończyły mi się argumenty, wyjaśnienia, analogie i porównania. Skończyło mi się wszystko - w tym chęci. Poddaję się.
Wydawało mi się, że jasno wyłożyłam powody, dlaczego z zeszłorocznymi konkursami trwa to ile trwa. A tymczasem niekoniecznie, co wynika z powyższych postów.
Zaczynam podejrzewać, że gdybym napisała: mam guza mózgu, to by kilka osób odpowiedziało: ale zanim pójdziesz na radioterapię to skończ najpierw redakcję tekstów do antologii, bo po naświetlaniach to jeszcze zrobisz niedokładnie...
I w związku z powyższym skończyły mi się argumenty, wyjaśnienia, analogie i porównania. Skończyło mi się wszystko - w tym chęci. Poddaję się.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- Madzik
- Tygrys Redakcyjny
- Posty: 194
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 10:43
Nazywam się Kozak. Magda Kozak.
A to moja smutna historia.
Kiedy byłam debiutantką Dominika Repeczko poniewierała mną, biła i głodziła. Kazała pisać opowiadania na zadany temat a potem bezlitośnie się nad nimi znęcała. Wyzłośliwiała się, tłamsiła mój olśniewający talent na wszelkie możliwe sposoby. Czasem do tej bestialskiej orgii dołączały pozostałe wiedźmy: Szalony Wirus Eboli, Margota Krwawa i inne, których imion boję się pisać głośno. Robiły z tekstu masakrę, której nie powstydziłby się najbardziej nawiedzony inkwizytor. Były podłe, wredne i złośliwe. Co więcej, nigdy nie wiedziałam, kiedy nadejdzie kolejna porcja tortur: mogło to trwać dzień, mogło miesiąc. To bolało. Bosz, jak to bolało…
Próbowałam się bronić, ale wszelki opór był daremnym, na dodatek za każde odpysknięcie nie dostawałam kolacji (ależ ja byłam wtedy szczupła, widać na zdjęciach). W końcu wydziergałam jakąś książczynę - tylko po to, by wyrwać się z tej gehenny.
I co z tego dziś mam? Myślicie, że te tysiące sprzedanych egzemplarzy w jakikolwiek sposób wynagrodzą mi cierpienia pisarskiej młodości? Mylicie się!
Zły dotyk boli całe życie…
A to moja smutna historia.
Kiedy byłam debiutantką Dominika Repeczko poniewierała mną, biła i głodziła. Kazała pisać opowiadania na zadany temat a potem bezlitośnie się nad nimi znęcała. Wyzłośliwiała się, tłamsiła mój olśniewający talent na wszelkie możliwe sposoby. Czasem do tej bestialskiej orgii dołączały pozostałe wiedźmy: Szalony Wirus Eboli, Margota Krwawa i inne, których imion boję się pisać głośno. Robiły z tekstu masakrę, której nie powstydziłby się najbardziej nawiedzony inkwizytor. Były podłe, wredne i złośliwe. Co więcej, nigdy nie wiedziałam, kiedy nadejdzie kolejna porcja tortur: mogło to trwać dzień, mogło miesiąc. To bolało. Bosz, jak to bolało…
Próbowałam się bronić, ale wszelki opór był daremnym, na dodatek za każde odpysknięcie nie dostawałam kolacji (ależ ja byłam wtedy szczupła, widać na zdjęciach). W końcu wydziergałam jakąś książczynę - tylko po to, by wyrwać się z tej gehenny.
I co z tego dziś mam? Myślicie, że te tysiące sprzedanych egzemplarzy w jakikolwiek sposób wynagrodzą mi cierpienia pisarskiej młodości? Mylicie się!
Zły dotyk boli całe życie…
Arma virumque cano