ZWT5: Dopóki krople umysłu... - prace

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Toporniczka
Sepulka
Posty: 16
Rejestracja: pt, 17 gru 2010 18:26

Post autor: Toporniczka »

Radioaktywny pisze: Poza tym coś mi tu nie pasuje. Piszesz, że Odyn przed swoją „wyprawą”, w której zyska mądrość z Mimisbrunnu i nauczy się pieśni i run, nie ma już oka. Ale przecież Odyn właśnie stracił kiedyś oko i dokonał samoofiary w zamian za poznanie pieśni i run z Mimisbrunnu!
Odyn oddał oko w zamian za miód poezji- to osobna historia. Z tego co pamiętam stało się to przed dokonaniem samoofiary.
Radioaktywny pisze: Jeśli wilki nie są u jego boku, to jak mogą lizać mu twarz?
Miałam na myśli to, że nie podążają, tzn. nie biegną żwawo u jego boku. Wyraziłam się dość niejasno, mea culpa ;)

Co do patosu i nie używania imienia Odyna- to stylizacja na teksty z tamtego okresu. Imię Odyna zastępowane było przydomkami, często nie pojawiało się wcale. Użyłam tylu terminów związanych z mitologią nordycką że trudno, jak napisałeś, pomylić tu Odyna z Chrystusem. Chrystusowi nie towarzyszyły dwa kruki i wilki, nie wisiał też na drzewie i nie wyruszał w duchową podróż, aby zdobyć runy. Oczywiście niewtajemniczeni mogą nie wiedzieć, o co chodzi w moim opowiadaniu... Ale przecież przy pisaniu czegokolwiek istnieje ryzyko, że czytelnik będzie musiał skorzystać z bezcennej pomocy Wikipedii ;)

Toporniczka
Sepulka
Posty: 16
Rejestracja: pt, 17 gru 2010 18:26

Post autor: Toporniczka »

(Piszę pod własnym postem, bo z jakiegoś powodu nie mogę edytować.)
Radioaktywny , , oczywiście miałeś rację (częściowo). Pomyliłam się pisząc, że Odyn oddał oko w zamian za miód poezji (miód ukradł, ale to inna historia). Oko rzeczywiście oddał Mimirowi, ale zanim powiesił się na drzewie, tak więc gdy zwisał z Yggdrasilu nie miał już oka.

Awatar użytkownika
Ellaine
Klapaucjusz
Posty: 2372
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
Płeć: Kobieta

Post autor: Ellaine »

Agarwaen pisze: Czytałem też opowiadanie Ellaine.

Mogę powiedzieć tylko, że od dzisiaj będę uważał na niepozornie wyglądających wysokich magów. Pierwszy raz w tak niewielu słowach przeczytałem o wyrachowanym, acz niepozornym (to akurat motyw raczej częsty) magu, który gotów jest wkupić się w czyjeś łaski, wykorzystać, a w razie kłopotów (jeśli wściekłą kobietę z siekierką nazwać można kłopotem) natychmiast się ulotnić.
Cieszę się, że przeczytałeś mój tekst Agarwaenie jako jeden z pierwszych i do tego powiedziałeś parę słów o nim. Ale ciekawa jestem, czy tekst przypadł Ci do gustu, czy wręcz przeciwnie? Ponieważ po powyższym nie jestem w stanie wyciągnąć jakiegokolwiek wniosku. :D
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie

Agarwaen
Dwelf
Posty: 519
Rejestracja: wt, 04 lis 2008 18:57
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Agarwaen »

Tak, przypadł mi do gustu, lubię złe zakończenia. Co prawda dialog ze strażnikiem jest moim zdaniem średni, ale to już raczej degustibus, bo nie jestem w stanie pokazać co dokładnie na tą domniemaną średniość wpływa.

Awatar użytkownika
Ellaine
Klapaucjusz
Posty: 2372
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
Płeć: Kobieta

Post autor: Ellaine »

To fakt, że ten dialog też mi nie całkiem leżał. Ale z drugiej strony zawsze mogło wyjść gorzej :D
Cieszę się, że całość Ci się podobała, Agarwaenie.
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie

Awatar użytkownika
anaid
Sepulka
Posty: 10
Rejestracja: śr, 02 mar 2011 00:54

Post autor: anaid »

Z góry przepraszam jeśli ktoś poczuje się urażony, nie jest to moim zamiarem.
Mam nadzieję, że do kolejnych warsztatów przystąpię i również "wytkniecie" mi moje gafy ;)
Calthia pisze:Szum wiatru delikatnie pokołysał gałęziami dębu.
Pewnie się czepiam, ale szum to dźwięk więc jak może pokołysać gałęziami?

Dalej jest sporo tekstu, ale nt niektórych "potknięć" już się inni wypowiedzieli. Podzielam ich odczucia więc nie będę się powtarzać.
Calthia pisze:Był wysoki, jak na ludzi to pomyślała, że nawet bardzo wysoki.
Tutaj mi to to nie pasuje, użyłabym myślnika raczej. Poza tym zdanie jak dla mnie źle skonstuowane. Może by tak "Był wysoki jak na człowieka. Nawet bardzo - pomyslała"
Przyrównanie go tutaj do liczby mnogiej - ludzi, jak dla mnie się gryzie.

Calthia pisze:Podniosła się. Ruszyła ścieżką prowadzącą w dół, ku spływie wodospadu. Bez słowa ruszył za nią.
Tu przyznaję, że się czepiam. Denerwują mnie powtórzenia (może dlatego, że sama mam z nimi problem ;))
Calthia pisze:Będziesz znakomitym wodzem prowadzącym swój lud dbając o świat go otaczający.
Masło maślane. Albo "będziesz znakomitym wodzem, który poprowadzi swój lud dbając o świat go otaczający" albo "bedziesz znakomitym wodzem prowadzącym swój lud, dbającym o świat go otaczający".

Toporniczka pisze: Choć w piersi naszego Pana tkwi jego własna włócznia, choć do góry nogami zwisa z gałęzi Drzewa Świata, nie ma on zamiaru osierocenia swoich dzieci.
A nie prościej - osierocić? Lub jeśli koniecznie to "osierocenie" to może - nie jest jego zamiarem osierocenie swoich dzieci?

Zorckie: Porozumienie ponad podziałami

Podoba mi się pomysł, może dlatego chwilowo nie wiem do czego się "przyczepić" ;)

Beton-stal pisze:"Ja" ze snu krążyło po pomieszczeniu, ale nie jak ktoś zdezorientowany znalezieniem się w nieznanym miejscu, ale jak ktoś, kto w zniecierpliwieniu chodzi niespokojnie bez celu.
Ale nie jak ktoś...ale jak ktoś?
Arto pisze:Han zdał sobie sprawę, że przed nim zamiast nadciągającej ciężarówki jest smok, który szarżował na niego.
Pomieszanie czasów. Jest smok, który szarżował? Był smok, który szarżował/ jest smok, który szarżuje.
Arto pisze:Niebieskooki dwudziestolatek wychwycił to kątem oka i mimo agonii maszerującej drogę krzyżową po jego ciele zdołał powstać i sięgnąć po broń. Miecz syknął z pasją wychodząc z pochwy.
Agonia maszerowała drogę krzyżową? Nie pojmuję.


Wolfie pisze:Tkwiąc przed zieloną bramą Parku Strzeleckiego, całym sobą czułem, że tuż za nią czyha niebezpieczeństwo. Mam prawie dwa metry wzrostu, muskuły kulturysty, twarz zbira i duże pokłady pewności siebie, a mimo to drżałem ze strachu.
To pewnie z powodu braku dresu :D --> przepraszam za złośliwość ;) to moja wyobraźnia płata mi figle.

Wolfie pisze:Jako kurier rowerowy zwykle przewożę przesyłki o niezbyt wysokiej wartości – tym razem było inaczej.
Znowu niepotrzebna dygresja z mej strony, ale wyobraziłam sobie naszego bohatera kulturystę na rowerku z plecaczkiem i musze przyznać, że humor mi się poprawił :)
Wolfie pisze:Wszystko się popierdoliło, kiedy pismak zginął w wypadku.
Jestem pewnie starej daty bo przekleństwa do mnie jakoś nie przemawiają.
Wolfie pisze:W tym płaczu brzmiały wyłącznie ludzkie nuty.
Pobrzmiewały?

beton-stal
Fargi
Posty: 312
Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: beton-stal »

anaid pisze:Mam nadzieję, że do kolejnych warsztatów przystąpię i również "wytkniecie" mi moje gafy ;)
Nie chciałbym się powtarzać, ale muszę. Już raz pokazałem Ci drogowskaz - zechciej skorzystać, bo nikt nie będzie z Tobą rozmawiać. Ani w tych, ani w następnych warsztatach.


Okay, do "adremu":
Pinki: Deser

Początek jest w porzo – ktoś biegnie po schodach, trzasnęły gdzieś drzwi. Szybka akcja, krótkie wprowadzenie w temat, czyli o co kaman, aż do...
Pinki pisze:Zastanawiam się, jak to w ogóle możliwe (skoro, powiedzmy to otwarcie, technicznie jestem martwy)...
No i dupa, bo już wiem, że bohater się zzombił wskutek wspomnianych wydarzeń. O ile do tej pory w ogóle nie wiedziałem, kto, kogo i po co goni, tak teraz już wiem: zombie goni i trąbi, a cnotliwa młodzież spieprza w podskokach. Tylko co mi po tej wiedzy? Zamiast głowić się nad sensem całości, zostaje mi tylko czekać – dogonią czy nie dogonią.
Pinki pisze:Przyspieszam. Ciekawe, czy byłaby w moim typie?
Wiem, że to niezgodne z zamierzeniem autorki, ale błysnęła mi myśl, że chodzi o upodobania kulinarne. To jest oczywiście moja nadinterpretacja, bo tekst nie prowokuje do takich domysłów. Początkowo jednak można się zdziwić, o co chodzi – facet widzi babkę i zastanawia się, czy byłaby w jego typie. Nie wie? Ale dalej jest wytłumaczenie – bardzo sensownie pomyślane, ale znacznie gorzej wykonane.
Pinki pisze:Problem w tym, że nic nie pamiętam. Całe moje życie – a sądząc po urodzie i kondycji tego ciała było tego ze trzydzieści lat – jakby wyparowało. Miałem farta, że w zdemolowanym szpitalu znalazłem potłuczone lustro. Wiem teraz chociaż, jak wyglądam. Ale reszta? Rodzina, praca, ulubiony kolor i klub piłkarski? Data wybuchu drugiej wojny światowej? Jak smakuje piwo? Czarna magia.
Pomysł, jako się rzekło, gitesik. Ale skoro bohater nic nie pamięta, to dlaczego wspomina o wojnie, piłce nożnej czy piwie? Skąd wie, że takie pojęcia w ogóle istnieją? Okay – piwo czy piłkę jestem teoretycznie w stanie zrozumieć, ale druga światowa? Skoro się nic nie pamięta, to nie można odwoływać się do wydarzeń historycznych, bo one układają się w pewien ciąg. A gdyby były dokładnie ze sobą wymieszane, czyli ujęte punktowo jako jedno continuum czasoprzestrzenne sprzed uzombienia, to skąd pytanie o datę? Dla osoby nieświadomej historii i upływu czasu pojęcie daty nie istnieje. Zdaję sobie sprawę, że autorce chodziło o niepamięć (w takim trochę ludowym wydaniu, niewiele mającym wspólnego z medycyną), ale pomysł nie jest spójny, bo powinien też obejmować warstwę słowno-logiczną. Gdybym nagle stracił pamięć o tym, że byłem kongijskim wojownikiem, to skąd miałbym wiedzieć, że wonga mbwene* i ile dla mnie znaczy?
Pinki pisze:Klękam nad ciałem i przywieram ustami do tego, co kiedyś było głową. Przymykam oczy. Jasna cholera, za życia raczej nie byłem narkomanem, ale teraz zaczynam ich rozumieć.
Allison Sky. Siedemnaście lat, młodsza siostra, chłopak – gitarzysta w amatorskim zespole.
Teraz rozumiem po co. Ale znowu – to tak wcześnie, tak niemal od razu. Ale liczę, że to nie jest ostatnie słowo.

Swoją drogą – on tak sam żre ten mózg, a co z resztą zombowych?
Pinki pisze:Reszta grupy pościgowej oddala się, powłócząc nogami i rzucając mi niechętne spojrzenia. Przykro mi, chłopcy, nie starczyło dla was deseru.
Okay, ale myślałem, że – jak to u dziczy bywa – rzucą się na niego i na świeży mózg, będą ryczeć, pochrząkiwać, toczyć pianę z pyska... A tu nic, hasta la vista!, jutro też jest dzień.
Pinki pisze:Przewracam ciało na plecy i z kieszeni kurtki wyjmuję portmonetkę. No proszę! Jeden rzut oka na legitymację szkolną i już wiem, gdzie wybiorę się dzisiaj wieczorem. Kawałek drogi, ale mam czas. Ktoś w tamtej okolicy na pewno będzie mnie kojarzył. Oblizuję się bezwiednie. Przyszłość wygląda nieźle. Przez kilka chwil znowu będę pamiętał, jak to jest coś czuć. W końcu pewnie znajdę swoje stare mieszkanie. Kto wie, może czeka tam na mnie jakaś rodzina. Żona, dzieciaki – hm, córeczka w stylu Allison? Ucałuję ich śliczne czółka i posmakuję, co o mnie myślą. Czy życie może być lepsze?
Obawiam się, że nie dotarło do mnie w pełni. Pomijam już fakt, że zomb tak swobodnie operuje różnymi pojęciami i miejscami, pomimo ogarnięcia niepamięcią, bo o braku konsekwencji już pisałem. Ale czuję niedosyt – tak po prostu poszedł sobie pozombować? Bo są rejony, gdzie zombie nie dotarli, a on dotrze? I co – zeżre ich wszystkich? I co z tego?
Brak mi tu pointy, jakiegoś przytupu na koniec.

___________
* baj de łej – ktoś wie, co to znaczy?


Beton-stal: Sen profesora
Beton-stal pisze:Było jeszcze ciemno, kiedy...
Eee, siebie nie wypada komentować. I radość z gnojenia nieco mniejsza.


Arto: Pięść Boga
Pierwszy akapit dość nieporadny – taki trochę uczniacki, choć nie potrafię wskazać na konkretne środki wyrazu, które wywołują u mnie taką reakcję. Może z powodu nadmiaru słów? Tak jakby autor za wszelką cenę chciał się upewnić, że każda informacja została nie tylko przekazana, ale i uzasadniona. Wydaje mi się, że można krócej – słońce, facet idzie zadowolony, ściska miecz, raduje się na myśl o pasowaniu, nagle sru! widzi smoka! I nie pisałbym od razu, że to ciężarówka, bo diabli biorą minimum suspensu. O ile ciekawiej zaczynałaby się opowieść, gdyby nie wtręt o średniowieczu i informacja o ciężarówce. Wówczas czytelnik mógłby pomyśleć, że to początek kolejnej heroic fantasy, aby niedługo przekonać się, że jest inaczej.
Arto pisze:Han zdał sobie sprawę, że przed nim zamiast nadciągającej ciężarówki jest smok, który szarżował na niego.
Błąd językowy – można napisać, że zdawał sobie sprawę, gdyby to naprawdę był smok, a bohater miał halucynacje i widział ciężarówkę. Zamierzony efekt należało osiągnąć dokładnie odwrotnie, tj. pisząc, że nie zdawał sobie sprawy, że smokiem, którego widzi, jest rozpędzona ciężarówka (rozpędzona, bo nadciągać to może burza, sraczka albo Las Birnamski). Ale tak czy owak znowu suspens diabli wzięli.
Nb. mimo wszystko mamy w języku polskim jakąś tam namiastkę następstwa czasów – powinno być "smok, który szarżuje na niego" albo jeszcze lepiej "szarżujący na niego smok".

Potem jest cokolwiek przewidywalny opis, który pozwolę sobie pominąć. A następnie jest radość niezmierzona.
Arto pisze:(...) leżał w kałuży posoki martwy smok z Cartelem we łbie - bo tak nazwał swój miecz.
I wyszło na to, że albo miecz nazywał się "we łbie", albo zgoła "martwy smok z Cartelem we łbie". Tylko kto lub co nazywał się Cartel?
Arto pisze:- Jutro miał być ślub, a dziś pannę młodą chędożyli w dziub! - krzyknął ten z przerośniętym kotem na plecach, jednocześnie popychając przedmówcę.
Hm, rozumiem, że to taka wersja erotico powiedzenia o indyku, co to myślał o niedzieli, a w sobotę przydarzył mu się nieszczęśliwy wypadek. Niech będzie, ale po pierwsze "chędożą", jeśli dziś (choć rytm nieco pada), a po drugie – "w dziób", jeśli mamy na myśli oralka. A jeśli nie oralka, to poproszę na priv, co to jest dziub, gdzie się znajduje i jak się do niego dobrać.
Arto pisze:- Nic się nie da zrobić? - tymczasem płakała matka Hana.
- Niestety jest w śpiączce - odparł smutno lekarz - Umysł wciąż pracuje, lecz nie mamy z nim kontaktu. Pozostaje czekać, aż pani syn wygra…
Z kim? Ze smokiem?
Ale zakończenie okay. Byłoby sto razy lepiej, gdyby informację o ciężarówce dać na koniec – nagle pojawia się matka rozmawiająca z lekarzem, wspomina się wypadek itd. A tak spalił autor pointę. To tak jakby powiedzieć: "a teraz opowiem arcyzabawny żart, w którym chodzi o to, że...", a potem dziwić się ciszy na widowni po zaserwowaniu dowcipu.

--
e-drobiazgi

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

Anaid, najpierw znajdź Łowisko, a potem bierz się do komentowania. Si?
Toporniczka pisze:Co do patosu i nie używania imienia Odyna
ORTOM mówimy nie. Na całym FF.


Arto: Pięść Boga


Jest tu rodzaj klamry spinającej początek i koniec tekstu. Choć początek nie jest do końca zgodny z końcem. Poza tym to jest nudne Autorze.
Uczęszczał na specjalne zajęcia z fechtunku, które odbywały się w jego mieście – Clouthorn.
Zbędny zaimek.
A czym się różnią zwyczajne zajęcia fechtunku od tych specjalnych?
Słońce z zapałem rzucało się na jego twarz.
Autorze, przeczytaj to zdanie.
A potem wyobraź sobie gigantyczną ognistą kulę rzucającą się wielokrotnie w twarz bohatera...
Dzisiaj miał przystąpić do egzaminu, który umożliwi mu przejście na wyższy poziom - miał stać się Rycerzem Clouthorn i za pół roku stanąć do walki o mistrzostwo kraju.
Kolejny zbędny zaimek. W piątym zdaniu.
Szedł żwawo z przytroczonym mieczem do pasa w kierunku sali na rogu ulic Carterry i Tourtell, gdzie prowadzono ćwiczenia.
Zdanie numer sześć. Tu objaw kolejnych chorób (prócz zaimkozy) męczących tekst. Nadszczególarstwa i łopatologii.
Dobrze, że postanowiłeś powiedzieć, że fechtunek to się w jakiejś sali odbywa, i że owa sala to gdzieś się znajduje. Sam w życiu bym nie wpadł.
Swoją drogą, u zbiegu ulic, to najwyżej znajduje się wejście do wzmiankowanej sali.
Pasją Hana było średniowiecze, a dokładniej broń z tego okresu. Uczęszczał na specjalne zajęcia z fechtunku, które odbywały się w jego mieście - Clouthorn. Właśnie podążał na jedne z nich. Słońce z zapałem rzucało się na jego twarz. Dzisiaj miał przystąpić do egzaminu, który umożliwi mu przejście na wyższy poziom - miał stać się Rycerzem Clouthorn i za pół roku stanąć do walki o mistrzostwo kraju. Szedł żwawo z przytroczonym mieczem do pasa w kierunku sali na rogu ulic Carterry i Tourtell, gdzie prowadzono ćwiczenia.
Pasją Hana był średniowieczny fechtunek. Z przytroczonym do pasa mieczem, żwawo podążał na zajęcia. Dziś miał egzamin, dzięki któremu, zdobędzie tytuł Rycerza Clouthorn i za pół roku stanie do walki o mistrzostwo kraju.
Nie jest najładniej, ale nie o styl tu chodzi.
Dużo słów, mało treści Autorze. Piszesz redundantnie. Powtarzasz informacje, przez co nudzisz.
Jego umysł był tak pochłonięty nadciągającym sprawdzianem umiejętności, że ocknął się dopiero przechodząc przez ulicę, kiedy rozpędzona ciężarówka znajdowała się kilkanaście metrów od niego. Światła tira rozbłysły i zmieniły barwę na czerwoną. Kabina pokryła się łuskami i wydłużyła, a spód zderzaka wypluł ostre kły. Opony od środka przebiły ostre pazury. Naczepa rozszerzyła się na boki i spłaszczyła, pokrywając skórzaną błoną. Rura wydechowa zamieniła się w ogon zakończony kolcem.
- ciągnął narrator beznamiętnym tonem, ponieważ powiedziano mu, że budzenie jakichkolwiek emocji u czytelnika jest zabronione.
Nuuuuuda, Autorze.
Han zdał sobie sprawę, że przed nim zamiast nadciągającej ciężarówki jest smok, który szarżował na niego.
Koniecznie trzeba podsumować, to co się opisywało w czterech zdaniach wcześniej.
Czytelnik tępy, ale nie aż tak. Łopatologia i zaimkoza.
Plecy obmyła mu fala bólu, a w głowie wrzało istne pandemonium jakby ktoś wszczepił mu syrenę karetki.
Pomijam mało zgrabną metaforę z „falą bólu”, ale dlaczego w głowie Hana było pandemonium? Dostał w nią? Poza tym - „pandemonium”?
SJP pisze:pandemonium
1. «królestwo szatana i demonów»
2. «przerażające sytuacje, wydarzenia lub miejsca»
Niebieskooki dwudziestolatek wychwycił to kątem oka i (…)
Jakże istotne szczegóły! Miał lat dwadzieścia i niebieskie oczy. Autor pamięta żeby unikać powtórzeń (imię) i przy okazji postanowił nam opisać bohatera. Dwa w jednym. Jakie to praktyczne...
(…) mimo agonii maszerującej drogę krzyżową po jego ciele zdołał powstać i sięgnąć po broń.
Agonię ukrzyżowano na Górze Bezsensu, a wiemy to z ewangelii wg św. Bełkota. Dlatego co roku obchodzimy Dzień Ałtorów Niekorzystających ze Słowników.
Miecz syknął z pasją wychodząc z pochwy.
Syczące miecze wychodzą z pochew. Antropomorfizacja zawsze modna...
Jaszczur pokryty zielonymi łuskami machnął rogatym łbem i zaczął pikować.
Szyk zdania jest co najmniej dziwny. I czytelnikowi oczywiście należy przypomnieć, że smok zielony był...
Łopatologia wróciła.
Niebieskooki dwudziestolatek wychwycił to kątem oka i mimo agonii maszerującej drogę krzyżową po jego ciele zdołał powstać i sięgnąć po broń. Miecz syknął z pasją wychodząc z pochwy. Jaszczur pokryty zielonymi łuskami machnął rogatym łbem i zaczął pikować. Han wciąż będąc w ciężkim szoku uniósł oręż na wysokość ramienia nie bardzo wiedząc, co ma zrobić. Gadzina była już bardzo blisko i w tym momencie chłopak potknął się o kamień.
Najpierw leżał, potem wstał, potem uniósł oręż i na końcu się potknął. Czy tylko ja myślę, że czegoś tu po drodze brakuje?
Han wciąż będąc w ciężkim szoku uniósł oręż na wysokość ramienia nie bardzo wiedząc, co ma zrobić. Gadzina była już bardzo blisko i w tym momencie chłopak potknął się o kamień. Fart chciał, że wypuścił broń, na którą nadział się smok i dzięki sile rozpędu wrył się w ziemie niedaleko Hana ciężko dysząc i krztusząc się krwią.
Chłopak się potyka (choć wcale nie biegł), wypuszcza miecz (oczywiście ostrzejszy od brzytwy – tylko takiego używamy na sparingach), który leci w górę jak strzała w stronę pikującego smoka i przebiwszy pokrytą łuskami skórę, dosięga ważnego życiowo organu.
Bardzo, bardzo prawdopodobnie. Nie powiem.
Świeżo upieczony smokobójca spoglądał, to na nich, to na bestię z rozdziawioną gębą i miną najgłupszego człowieka świata.
Bestia miała rozdziawioną gębę. Pewnie ją (tę bestię, nie gębę) coś dziwiło.
Autorze przeczytaj podkreślone.
- Toć Hanatorius! Zapowiedziany wybawiciel! Pogromca grzechu! Pięść Boga! - wołał facet z imitacją lwiej grzywy na ramionach, podskakując ze szczęścia.
W mieścinie obok otworzyli fabrykę sztucznych futer i gość miał zniżkę.
Po jego lewej stronie był las, w którym ukrywali się mężczyźni, po prawej rozpościerały się łąki obfite w świeżą trawę, a za nim leżał w kałuży posoki martwy smok z Cartelem we łbie - bo tak nazwał swój miecz.
No kto by pomyślał, że trawa to na łąkach, a miecz to Cartel... Niezwykle, dla fabuły, istotne informacje!
(…) o jego lewej stronie był las, w którym ukrywali się mężczyźni, po prawej rozpościerały się łąki obfite w świeżą trawę, a za nim leżał w kałuży posoki martwy smok z Cartelem we łbie - bo tak nazwał swój miecz. Nagle usłyszał gdzieś w oddali płacz swojej matki i rozejrzał się nerwowo. Nikogo prócz nich nie było w zasięgu wzroku.
Jasne, że smoczyca, matka zabitego smoka płacze, a truchło synka rozgląda się za rozpaczającą rodzicielką - czyli jak zgubić podmiot.
I kto to są „nich”?
- Jutro opowiem ci o Cleuthornis nasz bohaterze - zawołał chłop o rudych włosach i czerwonym bulwiastym nosie wyrastającym nad trzydniowym wąsem.
Ważnym jest, aby informować detalicznie o najdrobniejszych elementach fabuły.
- Nic się nie da zrobić? - tymczasem płakała matka Hana.
- Niestety jest w śpiączce - odparł smutno lekarz - Umysł wciąż pracuje, lecz nie mamy z nim kontaktu. Pozostaje czekać, aż pani syn wygra…
A teraz pytanie za sto punktów. W którym miejscu tekstu Autor był uprzejmy zasygnalizować, że tir potrącił Hana?

Marniutko, Autorze.

e. poprawa cytowania
Ostatnio zmieniony śr, 02 mar 2011 23:14 przez neularger, łącznie zmieniany 1 raz.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
anaid
Sepulka
Posty: 10
Rejestracja: śr, 02 mar 2011 00:54

Post autor: anaid »

beton-stal pisze:
anaid pisze:Mam nadzieję, że do kolejnych warsztatów przystąpię i również "wytkniecie" mi moje gafy ;)
Nie chciałbym się powtarzać, ale muszę. Już raz pokazałem Ci drogowskaz - zechciej skorzystać, bo nikt nie będzie z Tobą rozmawiać. Ani w tych, ani w następnych warsztatach.
Naskrobałam kilka słów w międzyczasie. Chyba nie popełniłam haniebnego przewinienia witając się w trzecim poście?

beton-stal
Fargi
Posty: 312
Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: beton-stal »

anaid pisze:Naskrobałam kilka słów w międzyczasie. Chyba nie popełniłam haniebnego przewinienia witając się w trzecim poście?
Spoko, za to grozi Ci tylko 30 lat ciężkich robót. Masz szczęście, bo jeszcze dwa posty bez przytiwania i byłaby czapa, tj. kaes.

beton-stal
Fargi
Posty: 312
Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: beton-stal »

neularger pisze:Piszesz redundantnie.
Ależ, towarzyszu, co to za słownictwo? Aż do słownika musiałem sięgnąć, a przecież mam magistra.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Post autor: neularger »

beton-stal pisze:
neularger pisze:Piszesz redundantnie.
Ależ, towarzyszu, co to za słownictwo? Aż do słownika musiałem sięgnąć, a przecież mam magistra.
I to prawa chyba.
I mówisz mi o skomplikowanym języku?! :))
Poza tym, jedno słówko od czasu do czasu... :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
anaid
Sepulka
Posty: 10
Rejestracja: śr, 02 mar 2011 00:54

Post autor: anaid »

beton-stal pisze:
anaid pisze:Naskrobałam kilka słów w międzyczasie. Chyba nie popełniłam haniebnego przewinienia witając się w trzecim poście?
Spoko, za to grozi Ci tylko 30 lat ciężkich robót. Masz szczęście, bo jeszcze dwa posty bez przytiwania i byłaby czapa, tj. kaes.
Dobrze, że jeszcze młoda jestem to może uda mi się odpracować kiedyś ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Koniec tych pogawędek. Mięsko stygnie, krew krzepnie - nieświeże już nie będzie takie fajne do jatkowania. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Wolfie
Sepulka
Posty: 53
Rejestracja: wt, 13 lis 2007 22:51

Post autor: Wolfie »

anaid pisze:Znowu niepotrzebna dygresja z mej strony, ale wyobraziłam sobie naszego bohatera kulturystę na rowerku z plecaczkiem i muszę przyznać, że humor mi się poprawił :)
He. Kwestia odbioru. Sam mam ponad 1.90 i chyba szczególnie komicznie na rowerze nie wyglądam :p
anaid pisze:Jestem pewnie starej daty bo przekleństwa do mnie jakoś nie przemawiają.
Powiem tylko tyle, że wulgaryzmy są integralną częścią życia. Osobiście uważam, że proza, w której ani razu nie padnie przekleństwo, jest nienaturalna, sztucznie ugrzeczniona.
anaid pisze:Pobrzmiewały?
Idąc za SJP:
1. pobrzmiewać – o dźwięku: roznosić się w przestrzeni

Brzmieć:
1. być słyszanym; rozlegać się
2. wydawać dźwięk (zwykle o instrumentach muzycznych)
3. zawierać określoną treść
4. mieć określoną wymowę, wydźwięk


Dla mnie sprawa oczywista.

Dzięki, że chciało Ci się przeczytać tekst. Ale brakuje mi ogólnego osądu: podobało się czy nie? ;)

e. wpadła

ODPOWIEDZ