I właśnie o to chodzi,
Kordylionie. :)))
Następna praca -
Phoebe: Kolekcja. Drobiazgi wytknął Radioaktywny, a ciężkich zarzutów do struktury nie mam. Miałabym pewnie, gdybym najpierw zobaczyła tylko wstęp, ale potem musiałabym większość odszczekać. :P
Mam za to ewidentnie to samo wrażenie, co Radioaktywny, jeżeli chodzi o zakończenie. Z Twojego wyjaśnienia, Autorko, a także z samej fabuły wnika mi, że nie chodziło tylko o komentarz - że były w tym emocje. Dlatego w ostatnim zdaniu stwierdzenie, że "baronowa nie skomentuje" wychodzi słabo. Mnie się zdaje, że nie tyle krytyka tu wchodziła w grę, lecz o jakieś ośmieszenie. Zabrakło mi w tym zdaniu końcowym wymiaru emocjonalnego, IMAO. Zwłaszcza, że ukazujesz hrabinę jako osobę uzewnętrzniającą emocje ("achy" i "ochy" w wypowiedzi można, rzecz jasna, interpretować jako grę przed barbarzyńcami, ale przed sekretarzem ta kobieta też nie ukrywa emocji - to ewidentnie ekstrawertyczka), dlatego neutralny komentarz brzmi niedobrze w jej ustach, nie do końca spójnie.
I przy okazji wpadło mi w oko coś technicznego.
- Nie mogę wybrać! - jęknęła Adriana. - Och! Tak bardzo nie chcę was skrzywdzić... - Jej głos wypełniała rozpacz.
Jeden z tych komentarzy odnarratorskich jest niepotrzebny. Stawiam na pierwszy => wykrzykniki są wystarczającą informacją o typie wypowiedzi, niech sobie odbiorca sam zinterpretuje.
Rozważyłabym również kwestie komentarza narratora w jeszcze jednej wypowiedzi.
- Wypełniliście zadania, a klejnoty są wspaniałe - ciągnęła hrabina. - Błagałam bogów, by pomogli mi zdecydować. Ale...
Rozumiem, że tu potrzebna jest pauza. Ale warto się zastanowić, czy to musi być taka oczywista pauza. Komentarz narratora nic nie wnosi. Marnowanie słów, IMAO. Warto wrzucić choćby:
Hrabinie zabłysły oczy - czy coś podobnego, co może się przydać w charakterystyce postaci.
Błędy, w tym interpunkcji, wskazał Radioaktywny, nie znalazłam więcej.
Ale ogólnie nie mam zastrzeżeń. Utwór, IMAO. Do tego nawet zabawny. Podoba mi się, jak wstęp myli odbiorcę (oczekującego przecież nieudolnej sesji RPG, zwłaszcza tutaj, na ZWF). Przewrotne, Autorko. Zdecydowanie to mnie ujęło najbardziej. :)))
No, to przyszła kolej na
Dave'a i jego pracę. Brak spójności fabularnej rozpracował już
Neularger, więc niewiele dodam. Niestety, początek i ciąg dalszy pochodzą chyba z różnych opowiadań - jak już wskazano jedno z drugim się nie wiąże. Wprowadzanie nieistotnych informacji, jak ta o ostatnim stopniu trapu czy rdzy na stacji, również została wspomniana. Dodam jeszcze, że postacie Jimmy'ego i Katji też wyskakują z fabularnej próżni.
Lubię SF. Naprawdę lubię. Ale to nie jest SF. To po prostu nieudany tekst, bez wewnętrznej spójności.
Nie zgadzam się natomiast z zarzutem Kordyliona => atmosfera podobna składem, czyli trochę tlenu i mnóstwo azotu niekoniecznie musi być pochodną ewolucji identycznej jak na Ziemi. Co z dinozaurami? Też żyły w atmosferze tlenowej i gdyby nie ta głupia asteroida czy coś... Różne przypadki mogły się zdarzyć, wcześniej czy później - niekoniecznie eliminujące tlen czy azot oraz gazy szlachetne i inne z atmosfery, ale być może przesuwające ewolucję na inny nieco tor niż ten u nas. Podobieństwo to nie identyczność, jak mi się zdaje.
Co jednak nie zmienia najpoważniejszych zarzutów rzuconych przez
Neulargera (w całości popieram, nie przez zażyłość czy inne nepotyzmy): logika fabuły, Autorze. Gdzie jest?
I przecinki. Radziłabym przyjrzeć się jeszcze przecinkom, Autorze... :X
I
Radioaktywnego praca została tylko. Nikt nie komentował, co? A jednak to nie jest dobry utwór, proszę Autora, nie. Lubię mitologię grecką, osobliwie to pierwsze baśnie, z jakimi miałam kontakt, więc nie będę łagodna.
Najpierw kwestie językowe.
Kiwnęliśmy łbami, by umarły przeszedł. Drugi kłapnął zębami, pozostali warknęliśmy przeciągle.
Bardzo niedobre zdanie. Narracja w liczbie mnogiej jest fajna, ale... Do "ale" przejdę potem. Na razie zdanie. To, co pogrubione, wprowadza, niestety, mącipole. Odbiorca jeszcze nie wie, że to imię/nazwa, więc myślałam, że to drugi umarły kłapnął zębami. Nawet się zdziwiłam, po co?
Podkreślone - no, niestety. "Pozostali" to "oni", nie "my". Złożenie kulawe zatem. Reszta z nas, pozostali z nas, takie tam ewentualnie. Albo inaczej sformułować trzeba. Albo po prostu wyciąć "pozostałych".
Ale ogólnie nie czepiam się języka. Porządny, płynny... Moje redaktorskie ego, które zamieszkuje osobny pokój, trochę się wzburzyło, bo pewnie jakieś poprawki by się jeszcze znalazły, choćby to długie zdanie z Hadesem, który nie był wkurzony, lecz zaintrygowany, ale... Śpij, ego!
Z narracją jednak problem jest niewielki. Podoba mi się pomysł na zbiorczego narratora - wszak Cerber jest trzygłową bestią, a co trzy głowy, to nie jedna... No, właśnie. Kto właściwie jest narratorem? :P
Pytanie o tyle mi się nasunęło, że:
Pewnego razu Trzeci zaskoczył nas, nakazując przechodzącej przez bramę duszy przekazać Hadesowi, że mamy do niego sprawę. Pytaliśmy, co mu po głowie chodzi, on jednak tylko szczerzył się zagadkowo.
Znaczy, jeden pies, ale trzy umysły, trzy osobowości, osobne i woluntywne... Znaczy, kto opowiada? Drugi warczy, Trzeci ma pomysły, czyli chyba ten Pierwszy. Ale czy wtedy narracja "my" broni się w koncepcji?
Chyba nie do końca...
Ale pal licho narrację. Zastanawia mnie, po co fabularnie ta kombinacja z dzieleniem na Pierwszego, Drugiego i Trzeciego. Chyba tylko po to, żeby zapytać Hadesa o pozwolenie na hasanie po świecie śmiertelników. Znaczy, niby ma stopniować napięcie, tak? Narrator-bohater myślał i pragnął, wreszcie się zdobył i poprosił o zgodę, którą dostał... I nie spodobało mu się to, czego pragnął, jak już to dostał. GIT.
Fabuła jak po sznurku. I równie nudna.
Rozczarowała mnie ta praca. Pomysł na Cerbera, który chciałby być zwykłym psem - śliczny i zabawny. Wykonanie... Nijakie. Żeby chociaż na zakończenie Herakles się pojawił, bo właśnie mu wypadła ostatnia praca, to przynajmniej zakończenie otwarte wniosłoby trochę dynamiki... :(((
Myślę, że to przez akcenty,
Radioaktywny. Nie do końca przemyślałeś, co podsuwać przed oczy odbiorcy. Po cholerę opowieść, jak to straszy Cerber umarłych? Nie lepiej odwrócić kwestię i zacząć od marzeń o hasaniu, a umarłych zepchnąć na plan dalszy? Przecież to o hasanie (i rozczarowanie hasaniem) chodzi w zakończeniu.
Albo wydłużyć dystans czasowy narracji i opowiedzieć wszystko z perspektywy "mądrego psa po szkodzie", po czym dorobić morał?
Brakuje mi napięcia w tej fabule, stąd moje gdybania. Nieuprawnione, żeby była jasność. Ego nie chce zasnąć. :P
Utwór, bez wątpienia. Ale siakiś-taki bez echa... :X