Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Moderator: RedAktorzy
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Przypominam tematy:
1. Nigdy nie paktuj z nieśmiertelnymi...
Ograniczenie: narracja w drugiej osobie.
2. Dziwny przypadek
Ograniczenie: obowiązkowo musi być narracja i dialog.
3. Biblioteka to świat
Ograniczenie: nawiązania (ale nie cytaty!) do dzieł literackich (ograniczenie w ograniczeniu: TROP ma być rozpoznawalny).
4. Była ciemna i zimna noc...
Ograniczenie: Nie wolno stosować tematyki grozy/horroru.
5. Złota rybka na patelni
Ograniczenie: obowiązkowo science-fiction
6. I znowu końca świata nie było
Ograniczenie: opowiadanie humorystyczne.
Realizacja tematu numer 1.
Autor: Kordylion
Tytuł: Wygnana
Czego chcesz gadzi pomiocie? Radzę ci, nie podchodź bliżej, bo nie ręczę za siebie! To wszystko przez ciebie, „Eden” odleciał, a my z Adim utknęliśmy na tej cholernej planecie. Mówisz, że to nie twoja wina. A pamiętasz jak przyszedłeś do mnie i zapytałeś czy chcę coś zobaczyć? Coś czego inni nie widzieli?
Nie chciałam tej roty oglądać, ale ty mówiłeś „Zobacz, zobacz, co robi Szef z Gabrielem? Będziemy mieli ich w garści”. Przyznaję, uwierzyłam ci i sama przekonałam męża, że to się nam opłaci. Może w innych okolicznościach ta wiedza na coś by nam się przydała? Może? Może gdyby Gabriel nas nie przyłapał jak oglądamy zakazane zapisy? A teraz musimy tu żyć. Widziałeś nasze uprawy! Nie masz pojęcia ile to kosztuje pracy! A mogliśmy już być na Jerusalem, planecie marzeń. Tam wszystko samo rośnie, życie jest takie proste, nie ma strachu, bólu ani chorób. Trzeba było słuchać Szefa, tylko go słuchać. Niech to szlag!
Przeklinam cię za to, że mi to pokazałeś. Przeklinam całe wasze gadzie plemię. Wszystkim nam coś obiecaliście – „Oddamy wam wszechświat i wszystkie jego skarby” – ciekawe jaką cenę ludzkość za to zapłaci. Oby niższą niż my z Adamem.
Wiesz, mam nadzieję, że On kiedyś nam wybaczy i wróci po nas, albo po nasze dzieci. A twoich rad Sejtanie już nie chcę, a jeśli jeszcze kiedyś tu wrócisz, to zmiażdżę ci ten trójkątny łeb i na nic nie przyda ci się nieśmiertelność.
*******************************************************************************
Realizacja tematu numer 4.
Autorka: Alfa
Tytuł: Małe kłopoty
Była zimna i ciemna noc, Leopold jak co miesiąc wracał do domu mocno zawiany. Kilka godzin wcześniej odebrał wypłatę, co niewątpliwie mocno wpłynęło na występowanie u niego rozchwianego, marynarskiego kroku. Sytuacja powtarzała się mimo ciągłych narzekań jego starej, może dlatego, że ile by nie wypił uważał, że warto było. Nagle zamarł zastanawiając się, czy jednak nie przesadził. Dotąd udawało mu się uniknąć delirium tremens, ale skaczące przed nim skrzaty kazały mniemać, że „dotąd” stanowiło słowo klucz.
- Człowiek! Człowiek!
- ku**a mać – cisnęło mu się na usta.
Mocno uszczypnął się w udo, lecz to nic nie pomogło. Omamy w czerwonych czapeczkach nadal podrygiwały mu przed oczami.
- Człowiek! Człowiek! Pomóż!
Jeden z nich przepchnął się do przodu ściskając małą uprząż. Idealną na wyrośniętego szczura lub niedorobionego psiaka.
- Zepsute! Człowiek, pomóż! Skarb!
Czując, że to musi być sen, Leopold przyklęknął i obejrzał małą uzdę. Niemożliwie wyeksploatowana błyszczała od wtartego tłuszczu i mogłaby służyć skrzatom jeszcze lata, gdyby nie jeden nit, który wypadł i gdzieś się zapodział. Skąd to miały i kto wykonał misterną robotę miało pozostać tajemnicą ze względu na nikły zasób słów skrzatów. Człowiek chrząknął, splunął i wychrypiał:
- Chodźcie – zgarnął skarb do kieszeni.
Mała pielgrzymka udała się za nim w stronę domu i komórki na narzędzia, która przycupnęła tuż obok. Zanim Leopoldowi udało się znaleźć i wbić nit minęła dobra godzina, w czasie której jego żona spokojnie naszykowała patelnię do obicia mężowej głowy.
Kolejnego dnia obudził się z ogromnym guzem nad czołem i jeszcze większym kacem. Pojedyncza zmarszczka na czole świadczyła, że mimo pękającej głowy analizuje swoje przeżycia. Wzdrygnął się. Pierwsze delirium tremens. Czas coś zmienić. Jednak dzięki magii wspomnienia szybko się rozwiały i za miesiąc znów kołysząc się wracał w środku nocy. A skrzaty? Jak to skrzaty, sikały do mleka żeby kwaśniało i ujeżdżały złapane szczury.
===================== TEKSTY POD KRESKĄ, PRZEKROCZNY LIMIT ZNAKÓW =====================
Realizacja tematu numer 6.
Autor: Jarosław Borawski
Tytuł: Duet
W kotle gotował się Papa Smerf i Zami. Wreszcie, po tylu latach, udało im się dokonać niemożliwego. Księciunio pogratulował Gargamelowi symbolicznym poklepaniem po plecach.
– Ach, mój garbaty przyjacielu… Gdybyśmy się spotkali wcześniej, wielu z moich ogrów wciąż by żyło. – Oznajmił Igthorn z subtelnym smutkiem w głosie.
– Nie musisz mi mówić. Tyle przepisów od żony Pasibrzucha, Geslery na zupę z smerfa, a ja ciągle chodzę głodny. Zeszłej zimy zmuszony byłem zjeść Klakiera.
– Nie ma mowy o żadnej zupie Garg, pamiętaj o planie – wtrącił podenerwowany Księciunio.
– Tak, tak! – Wykrzyczał, kończąc demonicznym śmiechem Gargamel. – Jeszcze tylko parę kropel soku z gumijagód zmieszanego z ekstraktem z pęcherza Smerfetki i wszystkie smerfy, i gumisie na świecie zamienią się w ludzi.
– …I już nigdy nie będziemy musieli oglądać tych ich pokracznych, mizernych twarzyczek.
Do sali wbiegł mały ogr. Niósł w rękach, wysoko nad głową, owalny flakonik.
– Toudi, co tak długo? Przyniosłeś eliksir? – Zapytał podwładnego, głaszcząc się po bródce.
– Tak, Wasza Nikczemność! – Niewysoki potworek przeskakiwał z nogi na nogę.
Czarodziej ze złowieszczym uśmiechem na ustach dolał, najpierw parę kropel płynu z flakonika, potem przymrużył oko, przekartkował jeszcze raz stronnice nieopodal leżącej księgi z recepturami i wlał resztę substancji.
W garze zastukało, zabulgotało. Wywar uniósł się do góry, po czym spadł niczym deszcz na dwóch zdziwionych złoczyńców. Wtem rozbłysło fioletowe światło na nie dłużej niż sekundę, a w miejscu rosłych postaci pojawiły się znacznie mniejsze. Zaklęcie się nie udało. Gargamel stał się smerfem w czarnej szacie, a Igthorn gumisiem w niebieskich rajtuzach.
– Toudi, powiedz mi proszę tylko jedno – zaczął zrezygnowany Książe. – Czy to był „Eliksir Na Destrukcje Świata Maluśkich Szkodników” z drugiej półki od dołu.
– Nie Paniczu, to był eliksir na ohydny bąbel na nosie Gargamela z drugiej półki od góry.
– Potem! Potem miałeś przynieść ten na bąbel. T O U D I I I ! ! !
*******************************************************************************
Realizacja tematu numer 2.
Autor: Marcin Robert
Tytuł: Granice możliwości
Borga Cztery Kawki poznałem na szlaku do Epidamnos, gdy jako wędrowny minstrel przemierzałem południową Sarmację. Wysoki rycerz o skórze barwy hebanu zaproponował mi wspólną podróż.
– Będziesz zabawiał mnie śpiewem – oświadczył – a ja się rozprawię ze zbójcami.
Wieczorem, przy ognisku, opowiedział mi swoją historię:
– Pochodzę z Kusz na kontynencie etiopskim. W rodzinnym kraju byłem właścicielem punktu naprawy tam-tamów. Pracowałem ciężko, a ponieważ zawsze się dobrze uczyłem, postanowiłem iść na zaoczne zarządzanie. Studia skończyłem z wyróżnieniem. Niestety, pięć lat temu wybuchł kryzys i moja firma upadła. Zdecydowałem się wtedy wyjechać do Europy, gdzie, jak sądziłem, szybko osiągnę sukces. Tuż po przyjeździe do Hibernii zacząłem się czuć dziwnie ociężały na ciele oraz umyśle. Może się czymś zatrułem? Poszedłem do kilku lekarzy, ale wszyscy stwierdzili, że jestem całkiem zdrowy. Dopiero jedna pielęgniarka zlitowała się nade mną i powiedziała, że wszyscy murzyni mają tam opinię głupkowatych leni, nic więc dziwnego, że i ja taki się stałem. Za radą znajomego przeniosłem się więc do Sarmacji, gdzie czarnych traktuje się z większym szacunkiem, nazywając Euroetiopami. Odzyskałem tu większość dawnych zdolności. Okazało się jednak, iż Sarmaci są przekonani, że Euroetiopowie to ludzie nadzwyczaj rozrywkowi, a poza tym lubią sztuki walki. Zacząłem wtedy prowadzić naprawdę męczący tryb życia. Nauczyłem się też szermierki i zostałem ochroniarzem w markecie. Rok później odkryłem sklep z artykułami zielarskimi i nabyłem w nim pastylki, które miały wzmocnić moją prawdziwą istotę. Myślałem, że dzięki nim wrócę do natury Kuszyty, ale zamiast tego stało się to.
W jednej chwili Borg przeistoczył się w ogromnego, ziejącego ogniem jaszczura.
– Człowieku, ale mnie przestraszyłeś! – wyjąkałem, gdy wrócił do ludzkiej postaci. – Urodziłeś się smokiem?
– Nie, ale okazało się, że te pastylki wzmacniają wpływ opinii miejscowych, że wszyscy czarni są wyjątkowo ogniści i mają najdłuższe penisy.
1. Nigdy nie paktuj z nieśmiertelnymi...
Ograniczenie: narracja w drugiej osobie.
2. Dziwny przypadek
Ograniczenie: obowiązkowo musi być narracja i dialog.
3. Biblioteka to świat
Ograniczenie: nawiązania (ale nie cytaty!) do dzieł literackich (ograniczenie w ograniczeniu: TROP ma być rozpoznawalny).
4. Była ciemna i zimna noc...
Ograniczenie: Nie wolno stosować tematyki grozy/horroru.
5. Złota rybka na patelni
Ograniczenie: obowiązkowo science-fiction
6. I znowu końca świata nie było
Ograniczenie: opowiadanie humorystyczne.
Realizacja tematu numer 1.
Autor: Kordylion
Tytuł: Wygnana
Czego chcesz gadzi pomiocie? Radzę ci, nie podchodź bliżej, bo nie ręczę za siebie! To wszystko przez ciebie, „Eden” odleciał, a my z Adim utknęliśmy na tej cholernej planecie. Mówisz, że to nie twoja wina. A pamiętasz jak przyszedłeś do mnie i zapytałeś czy chcę coś zobaczyć? Coś czego inni nie widzieli?
Nie chciałam tej roty oglądać, ale ty mówiłeś „Zobacz, zobacz, co robi Szef z Gabrielem? Będziemy mieli ich w garści”. Przyznaję, uwierzyłam ci i sama przekonałam męża, że to się nam opłaci. Może w innych okolicznościach ta wiedza na coś by nam się przydała? Może? Może gdyby Gabriel nas nie przyłapał jak oglądamy zakazane zapisy? A teraz musimy tu żyć. Widziałeś nasze uprawy! Nie masz pojęcia ile to kosztuje pracy! A mogliśmy już być na Jerusalem, planecie marzeń. Tam wszystko samo rośnie, życie jest takie proste, nie ma strachu, bólu ani chorób. Trzeba było słuchać Szefa, tylko go słuchać. Niech to szlag!
Przeklinam cię za to, że mi to pokazałeś. Przeklinam całe wasze gadzie plemię. Wszystkim nam coś obiecaliście – „Oddamy wam wszechświat i wszystkie jego skarby” – ciekawe jaką cenę ludzkość za to zapłaci. Oby niższą niż my z Adamem.
Wiesz, mam nadzieję, że On kiedyś nam wybaczy i wróci po nas, albo po nasze dzieci. A twoich rad Sejtanie już nie chcę, a jeśli jeszcze kiedyś tu wrócisz, to zmiażdżę ci ten trójkątny łeb i na nic nie przyda ci się nieśmiertelność.
*******************************************************************************
Realizacja tematu numer 4.
Autorka: Alfa
Tytuł: Małe kłopoty
Była zimna i ciemna noc, Leopold jak co miesiąc wracał do domu mocno zawiany. Kilka godzin wcześniej odebrał wypłatę, co niewątpliwie mocno wpłynęło na występowanie u niego rozchwianego, marynarskiego kroku. Sytuacja powtarzała się mimo ciągłych narzekań jego starej, może dlatego, że ile by nie wypił uważał, że warto było. Nagle zamarł zastanawiając się, czy jednak nie przesadził. Dotąd udawało mu się uniknąć delirium tremens, ale skaczące przed nim skrzaty kazały mniemać, że „dotąd” stanowiło słowo klucz.
- Człowiek! Człowiek!
- ku**a mać – cisnęło mu się na usta.
Mocno uszczypnął się w udo, lecz to nic nie pomogło. Omamy w czerwonych czapeczkach nadal podrygiwały mu przed oczami.
- Człowiek! Człowiek! Pomóż!
Jeden z nich przepchnął się do przodu ściskając małą uprząż. Idealną na wyrośniętego szczura lub niedorobionego psiaka.
- Zepsute! Człowiek, pomóż! Skarb!
Czując, że to musi być sen, Leopold przyklęknął i obejrzał małą uzdę. Niemożliwie wyeksploatowana błyszczała od wtartego tłuszczu i mogłaby służyć skrzatom jeszcze lata, gdyby nie jeden nit, który wypadł i gdzieś się zapodział. Skąd to miały i kto wykonał misterną robotę miało pozostać tajemnicą ze względu na nikły zasób słów skrzatów. Człowiek chrząknął, splunął i wychrypiał:
- Chodźcie – zgarnął skarb do kieszeni.
Mała pielgrzymka udała się za nim w stronę domu i komórki na narzędzia, która przycupnęła tuż obok. Zanim Leopoldowi udało się znaleźć i wbić nit minęła dobra godzina, w czasie której jego żona spokojnie naszykowała patelnię do obicia mężowej głowy.
Kolejnego dnia obudził się z ogromnym guzem nad czołem i jeszcze większym kacem. Pojedyncza zmarszczka na czole świadczyła, że mimo pękającej głowy analizuje swoje przeżycia. Wzdrygnął się. Pierwsze delirium tremens. Czas coś zmienić. Jednak dzięki magii wspomnienia szybko się rozwiały i za miesiąc znów kołysząc się wracał w środku nocy. A skrzaty? Jak to skrzaty, sikały do mleka żeby kwaśniało i ujeżdżały złapane szczury.
===================== TEKSTY POD KRESKĄ, PRZEKROCZNY LIMIT ZNAKÓW =====================
Realizacja tematu numer 6.
Autor: Jarosław Borawski
Tytuł: Duet
W kotle gotował się Papa Smerf i Zami. Wreszcie, po tylu latach, udało im się dokonać niemożliwego. Księciunio pogratulował Gargamelowi symbolicznym poklepaniem po plecach.
– Ach, mój garbaty przyjacielu… Gdybyśmy się spotkali wcześniej, wielu z moich ogrów wciąż by żyło. – Oznajmił Igthorn z subtelnym smutkiem w głosie.
– Nie musisz mi mówić. Tyle przepisów od żony Pasibrzucha, Geslery na zupę z smerfa, a ja ciągle chodzę głodny. Zeszłej zimy zmuszony byłem zjeść Klakiera.
– Nie ma mowy o żadnej zupie Garg, pamiętaj o planie – wtrącił podenerwowany Księciunio.
– Tak, tak! – Wykrzyczał, kończąc demonicznym śmiechem Gargamel. – Jeszcze tylko parę kropel soku z gumijagód zmieszanego z ekstraktem z pęcherza Smerfetki i wszystkie smerfy, i gumisie na świecie zamienią się w ludzi.
– …I już nigdy nie będziemy musieli oglądać tych ich pokracznych, mizernych twarzyczek.
Do sali wbiegł mały ogr. Niósł w rękach, wysoko nad głową, owalny flakonik.
– Toudi, co tak długo? Przyniosłeś eliksir? – Zapytał podwładnego, głaszcząc się po bródce.
– Tak, Wasza Nikczemność! – Niewysoki potworek przeskakiwał z nogi na nogę.
Czarodziej ze złowieszczym uśmiechem na ustach dolał, najpierw parę kropel płynu z flakonika, potem przymrużył oko, przekartkował jeszcze raz stronnice nieopodal leżącej księgi z recepturami i wlał resztę substancji.
W garze zastukało, zabulgotało. Wywar uniósł się do góry, po czym spadł niczym deszcz na dwóch zdziwionych złoczyńców. Wtem rozbłysło fioletowe światło na nie dłużej niż sekundę, a w miejscu rosłych postaci pojawiły się znacznie mniejsze. Zaklęcie się nie udało. Gargamel stał się smerfem w czarnej szacie, a Igthorn gumisiem w niebieskich rajtuzach.
– Toudi, powiedz mi proszę tylko jedno – zaczął zrezygnowany Książe. – Czy to był „Eliksir Na Destrukcje Świata Maluśkich Szkodników” z drugiej półki od dołu.
– Nie Paniczu, to był eliksir na ohydny bąbel na nosie Gargamela z drugiej półki od góry.
– Potem! Potem miałeś przynieść ten na bąbel. T O U D I I I ! ! !
*******************************************************************************
Realizacja tematu numer 2.
Autor: Marcin Robert
Tytuł: Granice możliwości
Borga Cztery Kawki poznałem na szlaku do Epidamnos, gdy jako wędrowny minstrel przemierzałem południową Sarmację. Wysoki rycerz o skórze barwy hebanu zaproponował mi wspólną podróż.
– Będziesz zabawiał mnie śpiewem – oświadczył – a ja się rozprawię ze zbójcami.
Wieczorem, przy ognisku, opowiedział mi swoją historię:
– Pochodzę z Kusz na kontynencie etiopskim. W rodzinnym kraju byłem właścicielem punktu naprawy tam-tamów. Pracowałem ciężko, a ponieważ zawsze się dobrze uczyłem, postanowiłem iść na zaoczne zarządzanie. Studia skończyłem z wyróżnieniem. Niestety, pięć lat temu wybuchł kryzys i moja firma upadła. Zdecydowałem się wtedy wyjechać do Europy, gdzie, jak sądziłem, szybko osiągnę sukces. Tuż po przyjeździe do Hibernii zacząłem się czuć dziwnie ociężały na ciele oraz umyśle. Może się czymś zatrułem? Poszedłem do kilku lekarzy, ale wszyscy stwierdzili, że jestem całkiem zdrowy. Dopiero jedna pielęgniarka zlitowała się nade mną i powiedziała, że wszyscy murzyni mają tam opinię głupkowatych leni, nic więc dziwnego, że i ja taki się stałem. Za radą znajomego przeniosłem się więc do Sarmacji, gdzie czarnych traktuje się z większym szacunkiem, nazywając Euroetiopami. Odzyskałem tu większość dawnych zdolności. Okazało się jednak, iż Sarmaci są przekonani, że Euroetiopowie to ludzie nadzwyczaj rozrywkowi, a poza tym lubią sztuki walki. Zacząłem wtedy prowadzić naprawdę męczący tryb życia. Nauczyłem się też szermierki i zostałem ochroniarzem w markecie. Rok później odkryłem sklep z artykułami zielarskimi i nabyłem w nim pastylki, które miały wzmocnić moją prawdziwą istotę. Myślałem, że dzięki nim wrócę do natury Kuszyty, ale zamiast tego stało się to.
W jednej chwili Borg przeistoczył się w ogromnego, ziejącego ogniem jaszczura.
– Człowieku, ale mnie przestraszyłeś! – wyjąkałem, gdy wrócił do ludzkiej postaci. – Urodziłeś się smokiem?
– Nie, ale okazało się, że te pastylki wzmacniają wpływ opinii miejscowych, że wszyscy czarni są wyjątkowo ogniści i mają najdłuższe penisy.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Ale mało prac przyszło!
Zacznę sobie więc.
Kordylion i jego wygrana
Takim miejscem jak opisujesz powinien byc akruat Eden, ale skoro to był statek z którego A. i E. zostali wygnani, to już trzeba było sięgnąć do źródeł żeby znaleźć przykładowo Ziemię Obiecaną (Erec Israel), Filistynę albo Palestynę. "Bóg obiecał tę ziemię Abrahamowi i jego potomkom. Krainę tę uważano za dziedzictwo i dar Boga, bezpieczne i spokojne życie w Ziemi Obiecanej było Łaską od Boga. Starotestamentalna obietnica Ziemi Obiecanej została przeniesiona przez Jezusa na inną płaszczyznę – Królestwa Ojca."
Nie odrobiłeś ałtorze riserczu, odnioszę wrażenie, że nie pierwszy raz zresztą.
Kordylionie, pomysł wart rozwinięcia, choć jest wtórny i wielokrotnie już wałkowany, natomiast jesli zabierasz się za twórczość ambitną, czyli zawierającą m.in. odniesienia historyczne/religijne musisz poświęcić trochę pracy i przekopać się przez materiały, nie tylko pobieżnie przerzucić wikipedię. Temat zrealizowany jest bardzo dosłownie, mało umiejętnie poprowadziłeś rozmowę, właściwie to tylko monolog, wręcz narzucasz tę drugą osobę w narracji.No i tytuł, ironiczny, ale nie pasujacy do treści. Co oni wygrali? Przecież nie ma znaczenia gry w żadnej definicji roty... cdn
eduta: Sprawdziłam ponownie wymagania i tytuł. To nie miała byc rozmowa a paktowanie. To paktowanie z wężem też nie jest wyszczególnione, było to kuszenie do podglądania Boga i Archanioła, obietnica skarbów, żadnych paktów, żadnego "coś za coś". A na tym chyba pakt polega? Na jakiejś umowie? W takim przypadku temat nie jest zrealizowany.
Zacznę sobie więc.
Kordylion i jego wygrana
Rymło się, chyba niezamierzenie.Nie podchodź bliżej, bo nie ręczę za siebie! To wszystko przez ciebie,
Nie mogę pojąć w jakim znaczeniu chciałes uzyć slowa: rota. Aż zaczęłam szukać i znalazlam:Nie chciałam tej roty oglądać,
Lecz tylko jeszcze bardziej się zgubiłam.rota – tekst przysięgi lub rodzaj utworu literackiego
Rota – wiersz Marii Konopnickiej
rota – oddział wojskowy
Rota – baza amerykańskiej marynarki wojennej
rota – oddział straży pożarnej
Rota – nazwa kilku organizacji konspiracyjnych podczas okupacji niemieckiej na Pomorzu
Rota Rzymska – jeden z Trybunałów watykańskich
Rota – miasto w Hiszpanii
Rota – wulkan w Nikaragui
Rota – wyspa w archipelagu Marianów
rota-wirusy
rota (kategoria: rzeczownik, liczebnik lub nazwa własna)
[Muzyka] pieśń patriotyczna
[Wojsko] formuła przysięgi
[Literatura] słowa przysięgi
[Literatura] Nie rzucim ziemi ...
[Muzyka] Nino, kompozytor
[Wojsko] dawna polska jednostka piechoty
[Religie] trybunał kolegialny
[Prawo i polityka] rodzaj tortur, w czasie których wplatano skazańca w koło
[Muzyka] średniowieczny instrument strunowy będący prototypem skrzypiec, chrotta, chordofon smyczkowy, rodzaj liry
Wydaje mi się, że gdyby odmienić szyk zdania wyszłoby mniejsze mącipole. Słowa: ile to kosztuje narzucają skojarzenie walutowe, monetarne wręcz, podczas gdy tobie chodzi o włożony wysiłek. W takim przypadku pomogłoby przeniesienie to[/] o jedno miejsce. ...ile kosztuje to pracy. IMO brzmi lepiej i sensowniej.Nie masz pojęcia ile to kosztuje pracy
Dlaczego Jerusalem a nie Jerozolima? To pierwsze kojarzy się raczej z operą Verdiego czy wierszem Blake'a, nazwa właściwa miejsca to Jerozolima. Poza tymA mogliśmy już być na Jerusalem, planecie marzeń
To miejsce raczej nie kojarzy się marzeniami. To głowna scena męczeństwa Chrystusa i jego misji jako Mesjasza. Miejsce objawień, proroctw, chrztów, śmierci, zniszczenia miasta...Jerusalem, planecie marzeń. Tam wszystko samo rośnie, życie jest takie proste, nie ma strachu, bólu ani chorób
Takim miejscem jak opisujesz powinien byc akruat Eden, ale skoro to był statek z którego A. i E. zostali wygnani, to już trzeba było sięgnąć do źródeł żeby znaleźć przykładowo Ziemię Obiecaną (Erec Israel), Filistynę albo Palestynę. "Bóg obiecał tę ziemię Abrahamowi i jego potomkom. Krainę tę uważano za dziedzictwo i dar Boga, bezpieczne i spokojne życie w Ziemi Obiecanej było Łaską od Boga. Starotestamentalna obietnica Ziemi Obiecanej została przeniesiona przez Jezusa na inną płaszczyznę – Królestwa Ojca."
Nie odrobiłeś ałtorze riserczu, odnioszę wrażenie, że nie pierwszy raz zresztą.
naprawdę tak mialo być? Z powtórzeniem i niby podwójnym znaczeniem?Trzeba było słuchać Szefa, tylko go słuchać.
Ee, coś się rozjechało w gramatyce. Poza tym jakim wszystkim skoro jest tylko Adam i Ewa? Anioły też wymagały objawienia?Przeklinam cię za to, że mi to pokazałeś. Przeklinam całe wasze gadzie plemię. Wszystkim nam coś obiecaliście
To w końcu jest nieśmiertelny, czy nie?zmiażdżę ci ten trójkątny łeb i na nic nie przyda ci się nieśmiertelność.
Kordylionie, pomysł wart rozwinięcia, choć jest wtórny i wielokrotnie już wałkowany, natomiast jesli zabierasz się za twórczość ambitną, czyli zawierającą m.in. odniesienia historyczne/religijne musisz poświęcić trochę pracy i przekopać się przez materiały, nie tylko pobieżnie przerzucić wikipedię. Temat zrealizowany jest bardzo dosłownie, mało umiejętnie poprowadziłeś rozmowę, właściwie to tylko monolog, wręcz narzucasz tę drugą osobę w narracji.No i tytuł, ironiczny, ale nie pasujacy do treści. Co oni wygrali? Przecież nie ma znaczenia gry w żadnej definicji roty... cdn
eduta: Sprawdziłam ponownie wymagania i tytuł. To nie miała byc rozmowa a paktowanie. To paktowanie z wężem też nie jest wyszczególnione, było to kuszenie do podglądania Boga i Archanioła, obietnica skarbów, żadnych paktów, żadnego "coś za coś". A na tym chyba pakt polega? Na jakiejś umowie? W takim przypadku temat nie jest zrealizowany.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Kameralnie jak za pierwszych warsztatów. Przy takiej liczbie prac mogliście jednak dołączyć ankietę. ;-P
Nieśmiertelność nie wyklucza możliwości zabicia, vide: cykl filmów z Christopherem Lambertem.hundzia pisze:To w końcu jest nieśmiertelny, czy nie?
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
No proszę cię, Marcinie. O ile mi wiadomo diabłów i demonów nie da się zabić, co najwyżej przepędzić/przenieść/wygonic na inną płaszczyznę.
Poza tym to zdanie
Poza tym to zdanie
jest kulawe jak diabli, nomen omen.zmiażdżę ci ten trójkątny łeb i na nic nie przyda ci się nieśmiertelność.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Kordylion/Wygrana
To jest reteling historii Adama i Ewy. I tu już pierwszy zgrzyt, o którym zresztą wspomniała hundzia. Historia Adam i Ewy nie opowiadała o żadnym pakcie - i ta też nie opowiada. Zatem temat niezrealizowany.
Tę króciutką historyjkę niespecjalnie dobrze się czyta, winne są niezręczności składniowe i głupie literówki - rota. Czy dobrze myślę, że tam miała być grota?
Streszczenie:
Adam i (chyba?)Ewa przebywają gdzieś (w niebie?). Skuszeni przez Sejtana udają się do groty, by poznać co robi Szef z Gabrielem i by ich mieć "w garści". Niestety, zostają złapani podczas studiowania zakazanych zapisów i odesłani statkiem o nazwie "Eden" na przeklętą planetę (pewnie Ziemię), gdzie choroby, praca i śmierć. Ewa rozpacza, że gdyby słuchali Szefa, to mieszkaliby już na Jerusalem (to chyba inna planeta?), w miejscu gdzie wszystko rośnie samo i nie ma bólu, chorób i śmierci. Ewa też wspominam o obietnicach czynionym "wszystkim nam" (dwóm sztukom?) oddania wszechświata i jego skarbów, choć pada termin ludzkość - więc może chodzi o obietnicę, która zostanie zrealizowana w przyszłości (albo i nie?), lub gatunek Ewy jest liczniejszy niż tylko dwie sztuki.
Reteling ma to do siebie, że jak coś nie jest powiedziane w nowej historii, to czytelnik dziurę sobie zapcha wartością domyślną, czyli tym co było w oryginale. Normalnie jest to coś pozytywnego, bo zmusza Autora do zmiany tylko kilku kluczowych punktów, by czytelnik na nowo odczytał znane fakty i tym samym dostał tę samo historię w nowym sosie. Ograniczenie - Autor musi dokładnie wiedzieć, co chce powiedzieć, i co w związku z tym zmienić w oryginalnej historii.
Mam wrażenie, że tutaj zamiarem była historia w klimacie sf - stąd planety i podróż statkiem. Niestety więcej śladów nie ma, a to co jest pozostaje kanoniczne: Gabriel (nie wiadomo, kto to więc czytelnik przyjmie, że pewnie archanioł), jest Szef (pisany od wielkiej, więc pewnie Bóg a nie naukowiec z hiperzawansowanej cywilizacji), jest Sejtan (brzmi jak zapis fonetyczny angielskiego Satan - nieuzasadnione dziwactwo), który poza tym jest z w pełni kanoniczny: nieśmiertelny, gadzi pomiot o trójkątnej głowie (czyli wąż).
Historia Adama i Ewy to historia nieposłuszeństwa wobec Boga, zdobycia pewnej umiejętności, czyli odróżniania dobra od zła oraz ceny za tę umiejętność (wygnanie z Edenu i śmierci). W Twojej historii, Kordylionie, ludzkość niczego nie zdobyła, choć z nieposłuszeństwo została ukarana - to odstępstwo powoduje, że słowo "reteling" staje się w odniesieniu do Twojego tekstu problematyczne.
Zastanawiam się też na połączeniem studiowania zapisków z obietnicą podarowania wszechświata (choć to, IMO, nadinterpretacja). Ewa podejrzy co Szef z Gabsem kombinują, w zamian za co Sejtan da jej (i jej potomkom) cały wszechświat. Wtedy mielibyśmy faktycznie pakt, lecz i kolejne, choć lżejsze odstępstwo od kanonu.
I już na koniec dodam sobie - co by było gdyby Gabs Ewy nie przyłapał? Mieszkałaby sobie na Jerusalem, rajskiej planecie, i w chwilach nudy wyciągałby sobie akt własności wszechświata, by go poczytać? Bo kolekcjonuje nieużyteczne dokumenty? Po co komu wszechświat, kiedy już żyje w raju?
Jak dla mnie tekst kompletnie nieprzemyślany, chaotyczna mieszanką sf i Biblii, z której wynika bardzo niewiele.
@MR
Hundzia ma rację, z tekstu wynika kanoniczny diabeł, który jest w 100% nieśmiertelny.
To jest reteling historii Adama i Ewy. I tu już pierwszy zgrzyt, o którym zresztą wspomniała hundzia. Historia Adam i Ewy nie opowiadała o żadnym pakcie - i ta też nie opowiada. Zatem temat niezrealizowany.
Tę króciutką historyjkę niespecjalnie dobrze się czyta, winne są niezręczności składniowe i głupie literówki - rota. Czy dobrze myślę, że tam miała być grota?
Streszczenie:
Adam i (chyba?)Ewa przebywają gdzieś (w niebie?). Skuszeni przez Sejtana udają się do groty, by poznać co robi Szef z Gabrielem i by ich mieć "w garści". Niestety, zostają złapani podczas studiowania zakazanych zapisów i odesłani statkiem o nazwie "Eden" na przeklętą planetę (pewnie Ziemię), gdzie choroby, praca i śmierć. Ewa rozpacza, że gdyby słuchali Szefa, to mieszkaliby już na Jerusalem (to chyba inna planeta?), w miejscu gdzie wszystko rośnie samo i nie ma bólu, chorób i śmierci. Ewa też wspominam o obietnicach czynionym "wszystkim nam" (dwóm sztukom?) oddania wszechświata i jego skarbów, choć pada termin ludzkość - więc może chodzi o obietnicę, która zostanie zrealizowana w przyszłości (albo i nie?), lub gatunek Ewy jest liczniejszy niż tylko dwie sztuki.
Reteling ma to do siebie, że jak coś nie jest powiedziane w nowej historii, to czytelnik dziurę sobie zapcha wartością domyślną, czyli tym co było w oryginale. Normalnie jest to coś pozytywnego, bo zmusza Autora do zmiany tylko kilku kluczowych punktów, by czytelnik na nowo odczytał znane fakty i tym samym dostał tę samo historię w nowym sosie. Ograniczenie - Autor musi dokładnie wiedzieć, co chce powiedzieć, i co w związku z tym zmienić w oryginalnej historii.
Mam wrażenie, że tutaj zamiarem była historia w klimacie sf - stąd planety i podróż statkiem. Niestety więcej śladów nie ma, a to co jest pozostaje kanoniczne: Gabriel (nie wiadomo, kto to więc czytelnik przyjmie, że pewnie archanioł), jest Szef (pisany od wielkiej, więc pewnie Bóg a nie naukowiec z hiperzawansowanej cywilizacji), jest Sejtan (brzmi jak zapis fonetyczny angielskiego Satan - nieuzasadnione dziwactwo), który poza tym jest z w pełni kanoniczny: nieśmiertelny, gadzi pomiot o trójkątnej głowie (czyli wąż).
Historia Adama i Ewy to historia nieposłuszeństwa wobec Boga, zdobycia pewnej umiejętności, czyli odróżniania dobra od zła oraz ceny za tę umiejętność (wygnanie z Edenu i śmierci). W Twojej historii, Kordylionie, ludzkość niczego nie zdobyła, choć z nieposłuszeństwo została ukarana - to odstępstwo powoduje, że słowo "reteling" staje się w odniesieniu do Twojego tekstu problematyczne.
Zastanawiam się też na połączeniem studiowania zapisków z obietnicą podarowania wszechświata (choć to, IMO, nadinterpretacja). Ewa podejrzy co Szef z Gabsem kombinują, w zamian za co Sejtan da jej (i jej potomkom) cały wszechświat. Wtedy mielibyśmy faktycznie pakt, lecz i kolejne, choć lżejsze odstępstwo od kanonu.
I już na koniec dodam sobie - co by było gdyby Gabs Ewy nie przyłapał? Mieszkałaby sobie na Jerusalem, rajskiej planecie, i w chwilach nudy wyciągałby sobie akt własności wszechświata, by go poczytać? Bo kolekcjonuje nieużyteczne dokumenty? Po co komu wszechświat, kiedy już żyje w raju?
Jak dla mnie tekst kompletnie nieprzemyślany, chaotyczna mieszanką sf i Biblii, z której wynika bardzo niewiele.
@MR
Hundzia ma rację, z tekstu wynika kanoniczny diabeł, który jest w 100% nieśmiertelny.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Ale to jest nawiązanie do Biblii, gdzie faktycznie nieśmiertelnemu diabłu grozi się śmiercią w ten sam sposób.neularger pisze:Hundzia ma rację, z tekstu wynika kanoniczny diabeł, który jest w 100% nieśmiertelny.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
I ustanowię nieprzyjaźń pomiędzy tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę.
PKM 3.15 (Biblia Święta, wydanie 1975)
Wiem, że to nawiązanie, IMO, jednak nietrafne. Bóg ustanowił nieprzyjaźń pomiędzy człowiekiem i wężem jako reprezentantem Szatana. I węża (reprezentanta) można zabić. Jednak w tekście Kordyliona kobieta zwraca się do bezpośrednio do Szatana (Sejtana) czyli nieśmiertelnego diabła, złego ducha (naprowadzeniu na tę myśl właśnie służy to nawiązanie), i jego nie można zabić. Jak mi się wydaje, Kordylion pomieszał ze sobą dwa porządki.
PKM 3.15 (Biblia Święta, wydanie 1975)
Wiem, że to nawiązanie, IMO, jednak nietrafne. Bóg ustanowił nieprzyjaźń pomiędzy człowiekiem i wężem jako reprezentantem Szatana. I węża (reprezentanta) można zabić. Jednak w tekście Kordyliona kobieta zwraca się do bezpośrednio do Szatana (Sejtana) czyli nieśmiertelnego diabła, złego ducha (naprowadzeniu na tę myśl właśnie służy to nawiązanie), i jego nie można zabić. Jak mi się wydaje, Kordylion pomieszał ze sobą dwa porządki.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Nie ma nic złego w nawiązaniach ani w modyfikacji tych nawiązań. :P
Zwłaszcza w biblijnych, bo są łatwe do odkodowania.
Nie w tym problem, że cytat był inny (przypomnę, że na obrazkach kościelnych pojawia się też niewiasta, która stopą miażdży głowę węża - ten przeskok już uczyniono przed Kordylionem => Maryja była też, jak wszystkie kobiety, "córką Ewy", interpretacja może być nawet dopuszczalna).
Największym błędem, jak sądzę, w konstrukcji tekstu Kordyliona są właśnie niespójności świata przedstawionego.
Dostaliśmy uniwersum naukowe, w którym Adam i Ewa w rzeczywistości pochodzili ze statku kosmicznego "Eden", Bóg to Szef (naukowy, zapewne), Gabriel jego pomocnik lub współpracownik...
No i git.
Ale wąż-szatan pozostał niezmieniony. A czemu?
Pojawia się także Jeruzalem, które w Genesis nie ma jeszcze żadnego znaczenia. Więc po co ten element?
Zadałeś dobre pytanie, Neu: Po co komuś Jeruzalem, gdy się żyje w raju? No, właśnie... :P
Ten świat jest niespójny, przez co nie spełnia swojej "roli" - nie wygląda dość wiarygodnie, zwyczajnie, "po ludzku", żeby desakralizował wydarzenia opisywane przez biblię. Ale sugerowanie, że opis w biblii jest prawdziwy, tylko kronikarz był jeszcze zbyt prymitywny, aby objąć umysłem to, co naprawdę się stało, wymaga wyrazistego, "laickiego" świata przedstawionego.
Tutaj tak nie jest.
Podejrzewam, że to przez lęk Kordyliona, że odbiorca nie załapie. Te niepasujące elementy są jak takie neonowe drogowskazy dla jedynej słusznej interpretacji. :P
Nic tak nie psuje koncepcji, jak założenie, że odbiorca nie zrozumie. Autor wtedy tłumaczy oczywiste, przegina z ujawnianiem tropów... A odbiorca nieszczególnie jest zachwycony taką lekturą, bo płytka albo nudna.
Mam też wątpliwość co do fabuły. Znaczy, wersja źródłowa fabuły jest nam znana, ta w tekście w miarę się pokrywa, ale... Moim zdaniem za dużo ogólników na linii Szef (z Gabrielem) i Ewą. Nie wiadomo właściwie, co ona zyskała (tajne zapisy, ale jakie, do czego przydatne?) i dlaczego chciała mieć Szefa w garści. I właściwie kim była narratorka. Oczywiście, odpowiednikiem biblijnej Ewy, to wiemy, ale w tym tekście - nie wiadomo. Została stworzona przez Szefa? No, właśnie...
Niespójności...
Kolejny zarzut dotyczy starego motywu. Nie, nie chodzi o wtórność, chociaż pomysł jest nienowy i wielokrotnie poruszany (nie pamiętam, czy zaczął Daniken, czy ktoś inny u schyłku złotego wieku fantastyki, ale ujęcie wałkowali też polscy autorzy potem, choćby w małej czarnej serii SF, nieważne). Chodzi mi o to, że kiedy wyciąga się z literackiej szafy stary, wyświechtany motyw, trzeba go odświeżyć. Dodać coś nowego.
Tak, tak... Dlatego tak lubię retelling. Retelling wymusza od Autora, żeby zaskoczył odbiorcę. :)))
Dlaczego? Bo wszystko wiemy, znamy tę opowieść od początku do końca. Aby ponowne jej opowiadanie stało się dla odbiorcy interesujące, musi nieść też coś nowego, czego jeszcze o tej starej opowieści nie wiemy => nowa interpretacja autorska, nowe ujęcie, nowy element.
I to jest zarzut. Nie widzę nic nowego w Twoim tekście, Kordylionie.
Bo, oczywiście, to jest retelling - spełnia warunek: rozpoznanie opowieści źródłowej. Można zmienić wszystko (od imion postaci po fabułę i uniwersum), ale jeżeli można rozpoznać źródło (wskazówka w tekście lub przez oczywiste podobieństwa), wychodzi retelling.
Kiedyś na ZWF pojawił się retelling biblijny. I to był piękny utwór, który powędrował do działu "Literatura" - "Kto sieje wiatr...", o ile mnie pamięć nie myli.
Mistrzem retellingu - w tej szeroko rozumianej opcji reinterpretacji - wśród polskich twórców był oczywiście Jacek Kaczmarski ("Wygnanie z raju" to retelling, na dodatek z uwzględnieniem ograniczenia narracji...).:P
I wreszcie ostatni zarzut - już tylko powtórzę, bo Hundzia wychwyciła pierwsza. Pakt/umowa/wymiana - tego nie ma, czyli tematu nie udało się zrealizować. Ograniczenie formalne natomiast - zrealizowane.
I jeszcze jedna kwestia. Nie rozumiem, do czego odnosi się tytuł. No, nie rozumiem... :(((
Pod względem językowym też mam parę uwag.
1. Interpunkcja zwiała.
Wołacz jest zawsze wydzielony od reszty wypowiedzenia. Zawsze. Z obu stron, jeżeli trzeba.
e... doprecyzowanie...
Zwłaszcza w biblijnych, bo są łatwe do odkodowania.
Nie w tym problem, że cytat był inny (przypomnę, że na obrazkach kościelnych pojawia się też niewiasta, która stopą miażdży głowę węża - ten przeskok już uczyniono przed Kordylionem => Maryja była też, jak wszystkie kobiety, "córką Ewy", interpretacja może być nawet dopuszczalna).
Największym błędem, jak sądzę, w konstrukcji tekstu Kordyliona są właśnie niespójności świata przedstawionego.
Dostaliśmy uniwersum naukowe, w którym Adam i Ewa w rzeczywistości pochodzili ze statku kosmicznego "Eden", Bóg to Szef (naukowy, zapewne), Gabriel jego pomocnik lub współpracownik...
No i git.
Ale wąż-szatan pozostał niezmieniony. A czemu?
Pojawia się także Jeruzalem, które w Genesis nie ma jeszcze żadnego znaczenia. Więc po co ten element?
Zadałeś dobre pytanie, Neu: Po co komuś Jeruzalem, gdy się żyje w raju? No, właśnie... :P
Ten świat jest niespójny, przez co nie spełnia swojej "roli" - nie wygląda dość wiarygodnie, zwyczajnie, "po ludzku", żeby desakralizował wydarzenia opisywane przez biblię. Ale sugerowanie, że opis w biblii jest prawdziwy, tylko kronikarz był jeszcze zbyt prymitywny, aby objąć umysłem to, co naprawdę się stało, wymaga wyrazistego, "laickiego" świata przedstawionego.
Tutaj tak nie jest.
Podejrzewam, że to przez lęk Kordyliona, że odbiorca nie załapie. Te niepasujące elementy są jak takie neonowe drogowskazy dla jedynej słusznej interpretacji. :P
Nic tak nie psuje koncepcji, jak założenie, że odbiorca nie zrozumie. Autor wtedy tłumaczy oczywiste, przegina z ujawnianiem tropów... A odbiorca nieszczególnie jest zachwycony taką lekturą, bo płytka albo nudna.
Mam też wątpliwość co do fabuły. Znaczy, wersja źródłowa fabuły jest nam znana, ta w tekście w miarę się pokrywa, ale... Moim zdaniem za dużo ogólników na linii Szef (z Gabrielem) i Ewą. Nie wiadomo właściwie, co ona zyskała (tajne zapisy, ale jakie, do czego przydatne?) i dlaczego chciała mieć Szefa w garści. I właściwie kim była narratorka. Oczywiście, odpowiednikiem biblijnej Ewy, to wiemy, ale w tym tekście - nie wiadomo. Została stworzona przez Szefa? No, właśnie...
Niespójności...
Kolejny zarzut dotyczy starego motywu. Nie, nie chodzi o wtórność, chociaż pomysł jest nienowy i wielokrotnie poruszany (nie pamiętam, czy zaczął Daniken, czy ktoś inny u schyłku złotego wieku fantastyki, ale ujęcie wałkowali też polscy autorzy potem, choćby w małej czarnej serii SF, nieważne). Chodzi mi o to, że kiedy wyciąga się z literackiej szafy stary, wyświechtany motyw, trzeba go odświeżyć. Dodać coś nowego.
Tak, tak... Dlatego tak lubię retelling. Retelling wymusza od Autora, żeby zaskoczył odbiorcę. :)))
Dlaczego? Bo wszystko wiemy, znamy tę opowieść od początku do końca. Aby ponowne jej opowiadanie stało się dla odbiorcy interesujące, musi nieść też coś nowego, czego jeszcze o tej starej opowieści nie wiemy => nowa interpretacja autorska, nowe ujęcie, nowy element.
I to jest zarzut. Nie widzę nic nowego w Twoim tekście, Kordylionie.
Bo, oczywiście, to jest retelling - spełnia warunek: rozpoznanie opowieści źródłowej. Można zmienić wszystko (od imion postaci po fabułę i uniwersum), ale jeżeli można rozpoznać źródło (wskazówka w tekście lub przez oczywiste podobieństwa), wychodzi retelling.
Kiedyś na ZWF pojawił się retelling biblijny. I to był piękny utwór, który powędrował do działu "Literatura" - "Kto sieje wiatr...", o ile mnie pamięć nie myli.
Mistrzem retellingu - w tej szeroko rozumianej opcji reinterpretacji - wśród polskich twórców był oczywiście Jacek Kaczmarski ("Wygnanie z raju" to retelling, na dodatek z uwzględnieniem ograniczenia narracji...).:P
I wreszcie ostatni zarzut - już tylko powtórzę, bo Hundzia wychwyciła pierwsza. Pakt/umowa/wymiana - tego nie ma, czyli tematu nie udało się zrealizować. Ograniczenie formalne natomiast - zrealizowane.
I jeszcze jedna kwestia. Nie rozumiem, do czego odnosi się tytuł. No, nie rozumiem... :(((
Pod względem językowym też mam parę uwag.
1. Interpunkcja zwiała.
Wołacz jest zawsze wydzielony od reszty wypowiedzenia. Zawsze. Z obu stron, jeżeli trzeba.
Zdania podrzędne zawsze rozdziela się od reszty wypowiedzenia złożonego. Zawsze.Czego chcesz[,] gadzi pomiocie?
2. Odniosłam wrażenie, że jest dużo wypełniaczy.A pamiętasz[,] jak przyszedłeś do mnie i zapytałeś[,] czy chcę coś zobaczyć?
Niepotrzebne zupełnie zdanie. Panuj nad emocjami. Kordylionie, w tekście należy je ograniczać nie dlatego, że przeszkadzają, lecz dlatego, że są oczywiste. A przecież w retellingu nie chodzi o oczywistości, wręcz przeciwnie.Radzę ci, nie podchodź bliżej, bo nie ręczę za siebie!
e... doprecyzowanie...
So many wankers - so little time...
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Ale dlaczego grota? Bo ja nie rozumiem.neularger pisze:Tę króciutką historyjkę niespecjalnie dobrze się czyta, winne są niezręczności składniowe i głupie literówki - rota. Czy dobrze myślę, że tam miała być grota?
Alfa i jej kłopoty
Wymagania formalne:
4. Była ciemna i zimna noc...
Ograniczenie: Nie wolno stosować tematyki grozy/horroru.
Serio?! Ja rozumiem, że to nawiązanie do tematu, żeby nie było wątpliwości, ale naprawdę? Tak łopatą przez łeb trzeba naparzać?Była zimna i ciemna noc
Mydło mydlane, masło maślane. Niepotrzebnie marnujesz cenne znaki (gdy limit trzyma za gardlo) na powtarzanie oczywistości. Już pierwsze zdanie naprowadza czytacza na fakt przepijania wypłaty, i to bardzo ładnie, domyślnie wprowadza tę informację. No, tu pomijam niezręczność tego zdania, brak przecinka czy cuś. Drugiego zdania z powodzeniem mogłob y zabraknąć i nie zmieniloby to przekazu. Z kolei trzecie zdanie:Leopold jak co miesiąc wracał do domu mocno zawiany. Kilka godzin wcześniej odebrał wypłatę, co niewątpliwie mocno wpłynęło na występowanie u niego rozchwianego, marynarskiego kroku.
to już jest zbędna łopatologia. Do ciachnięcia, bo zaczyna wkurzać.Sytuacja powtarzała się mimo ciągłych
Alfa zapozna się ze sposobem zapisu dialogów. A chociażby tutaj.- ku**a mać – cisnęło mu się na usta.(...)- Chodźcie – zgarnął skarb do kieszeni.
Nie potrafię sobie wyobrazić. To znaczy potrafię, ale to okrutne widziadło, bez nóżek i uszu, taki radosny kadłubek z wilgotnym noskiem, więc wolę udawać że nie.niedorobionego psiaka.
Zgubił ci się podmiot drugiego zdania. "To" sugeruje teraz nit, nie uzdę, ze względu na konstrukcję pierwszego zdania.Niemożliwie wyeksploatowana błyszczała od wtartego tłuszczu i mogłaby służyć skrzatom jeszcze lata, gdyby nie jeden nit, który wypadł i gdzieś się zapodział. Skąd to miały i kto wykonał misterną robotę
Kto przykucnął? Pielgrzymka czy komórka? Ja zdaję sobie sprawę że to ładne i poetyckie, takie antropomorfizowanie, ale czasem ( i w tym przypadku) jest po prostu śmieszne.Mała pielgrzymka udała się za nim w stronę domu i komórki na narzędzia, która przycupnęła tuż obok.
Ale nit zginął Bóg wie gdzie i kiedy, jak Lepold go znalazł? Widzisz, diabeł tkwi w szczegółach. Trza było jednak w tym przypadku tochę tej łopatologii upchnąć :PZanim Leopoldowi udało się znaleźć i wbić nit
Niefortunne sfromulowanie. Nad czołem to juz tylko grzywka i powietrze :Pobudził się z ogromnym guzem nad czołem
I znowu podmiot. Kto analizuje? Ta zmarszczka?Pojedyncza zmarszczka na czole świadczyła, że mimo pękającej głowy analizuje swoje przeżycia
jakiej magii? Przez cały tekst nie ma słowa o magii, więc skąd się wzięła na zakończenie?Jednak dzięki magii wspomnienia szybko się rozwiały i za miesiąc znów kołysząc się wracał w środku nocy.
Bardzo zgrabny szorcik, masz ładny zasób słów, byłoby milusio jak u krasnala na zapiecku, gdyby nie wytknięte z grubsza błędy. Ale z tego można sie wyleczyć na szczęście. Wymagania formalne spełnione, choć na upartego żona z patelnią wprowadza element grozy :D
edyta: Właśnie doczytałam komentarz Malgorzaty dotyczący Kordyliona. To zdanie:
pasuje ładnie i twojego szorta.Małgorzata pisze:Nic tak nie psuje koncepcji, jak założenie, że odbiorca nie zrozumie. Autor wtedy tłumaczy oczywiste, przegina z ujawnianiem tropów... A odbiorca nieszczególnie jest zachwycony taką lekturą, bo płytka albo nudna.
edyta 2:
To był Rubens na WT. Do dziś pamiętam, bo też brałam udział w tych warsztatach.Małgorzata pisze:Kiedyś na ZWF pojawił się retelling biblijny. I to był piękny utwór, który powędrował do działu "Literatura" - "Kto sieje wiatr...", o ile mnie pamięć nie myli.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
-
- Sepulka
- Posty: 57
- Rejestracja: pt, 07 lis 2014 14:19
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Ach... Szkoda, że mnie Word 2013 okłamał. Bladź pokazała 1992 znaki. Ech...
Kaleida - Think
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Jarek Borawski w duecie.
Wymóg formalny spełniony. Humoreska pełną gębą. Natomiast temat leży i kwiczy. Gdzie jest obiecany koniec świata? Zwłaszcza, że miał nie nastąpić?
edit: Niefart chłopie. Masz 2001 znaków :D wystarczyło usunąć jeden wykrzyknik...
6. I znowu końca świata nie było
Ograniczenie: opowiadanie humorystyczne.
Strasznie ładne otwarcie! Z przytupem. Bardzo Hitchcockowskie trzęsienie ziemi, mniam. I tym radosnym akcentem odsyłam cię Jarku do zasad zapisu dialogów, bo to tragedia jest nie humoreska. Linkowałam w poprzednim poście. Interpunkcja też mogłaby się z tobą zaprzyjaźnić, bo przecinki raz znikają raz pojawiają się w nadmiarze. No i istnieją też inne znaki poza kropkami i przecinkami, ktore w tym tekście moglyby raczej pomóc niż zaszkodzić.W kotle gotował się Papa Smerf i Zami.
Interpunkcja, a raczej jej brak, zmienia sens zdania. Za trzecim razem załapałam, że Geslera to ta żona Pasibrzucha nie jakiś przysmak typu zraz. I nie jestem pewna, ale powinna być chyba zupa ze smerfa, bo się spluć można.Tyle przepisów od żony Pasibrzucha, Geslery na zupę z smerfa, a ja ciągle chodzę głodny.
ekstraktem z zawartości pęcherza, ostatecznie ekstraktem pęcherza, bo sam pęcherz to tylko błony są, zresztą nie jest powiedziane o jaki pęcherz chodzi. Moczowy, naskórny, podskórny, śluzowy...z ekstraktem z pęcherza
Zwłaszcza gumisie były mizerne. Nalane tłuszczykiem, waliły po oczach kolorkami aż miło!tych ich pokracznych, mizernych twarzyczek.
Rany bąbel, oksymoron ci wyszedł!Do sali wbiegł mały ogr
Toudi na pewno tak się pisze? Nie od ropuchy - Toadie?Toudi, co tak długo?
Papa Smerf ani chybi. Drapie w ścianki.W garze zastukało, zabulgotało.
Bój się Boga Logiki ałtorze, to Gargamel i Księciunio mieli pojęcie o pomiarze czasu według zegara? I to tak precyzyjnie, że potrafią dzielić sekundy?Wtem rozbłysło fioletowe światło na nie dłużej niż sekundę
Zdania pytające kończymy... czym? No właśnie.– Toudi, powiedz mi proszę tylko jedno – zaczął zrezygnowany Książe. – Czy to był „Eliksir Na Destrukcje Świata Maluśkich Szkodników” z drugiej półki od dołu.
Wymóg formalny spełniony. Humoreska pełną gębą. Natomiast temat leży i kwiczy. Gdzie jest obiecany koniec świata? Zwłaszcza, że miał nie nastąpić?
edit: Niefart chłopie. Masz 2001 znaków :D wystarczyło usunąć jeden wykrzyknik...
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Z tekstu wynika, że narratorka gdzieś poszła i coś obejrzała (i jakieś zapiski podejrzała). Jakieś miejsce. Rota nijak nie pasuje, żadne ze znaczeń. Przyjąłem, że to literówka. Przyjdzie Autor to powie.hundzia pisze:Ale dlaczego grota? Bo ja nie rozumiem.neularger pisze:Tę króciutką historyjkę niespecjalnie dobrze się czyta, winne są niezręczności składniowe i głupie literówki - rota. Czy dobrze myślę, że tam miała być grota?
Eee, tak właściwie to nie. Pisałem o czymś innym i w innym kontekście. Mój odbiór tekstu jest następujący:Małgoś pisze:Zadałeś dobre pytanie, Neu: Po co komuś Jeruzalem, gdy się żyje w raju? No, właśnie... :P
Adam i Ewa (narratorka) skuszeni przez Sejtana udają się gdzieś by podejrzeć prace Szefa i Gabriela. Niestety zostają złapani i w efekcie lądują na Ziemi. Gdyby nie zostali załapani, to wydarzenia mogłyby się potoczyć następującym torem:
Pogrubione zdanie mówi o zdarzeniach, które mogłyby się odbyć, ale się nie odbyły. IMO, Ewa i Adam nie podglądali Szefa w raju, tylko gdzieś indziej, w jakimś miejscu stworzenia/narodzin (laboratorium, grocie, rocie, nadprzestrzeni - nieważne). Do raju (Jerusalem) mieli dopiero się udać (pewnie też na pokładzie statku Eden). Powstaje pytanie co właściwie chciała uzyskać Ewa podglądając Szefa? Co takiego spodziewała się uzyskać, skoro miała w zasięgu ręki zacytowany raj?A mogliśmy już być na Jerusalem, planecie marzeń. Tam wszystko samo rośnie, życie jest takie proste, nie ma strachu, bólu ani chorób.
Tekst wspomina coś o "wszechświecie i jego skarbach" (czyli liczne kupy skał krążące wokół rektorów termojądrowych), czy to warte jest ryzyka utraty miejsca gdzie nie ma pracy, chorób, zmartwień i śmierci? IMO nie. Dalej. Ewa nie przewidywała przecież złapania. Załóżmy, że wykonuje swoją misję: podgląda Szefa i od Sejtana dostaje akt właściwości wszechświata. Powstaje pytanie: po co? Przecież raj już ma, wszechświat nie jest w stanie zaoferować jej nic lepszego...
Stąd moje pytanie: Po co komu wszechświat, kiedy już żyje w raju?
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
No właśnie? Zwłaszcza, że statek był już prawdziwie rajski. A Jerozolima ni huhu nie podpada pod kategorię raju na Ziemi.
edyta: Marcinie Robercie ja twojego tekstu nie tykam nawet kijem. Dla mnie jesteś mistrzem szortów.
Twoje nawiązania do cyklu wiedźmińskiego, począwszy od tytułu zderzającego się z bohaterem otwierającym pierwsze zdanie bawią mnie ogromnie. Ja nie dopatruje się uchybień, wymogi formalne i temat spełnione.
edyta: Marcinie Robercie ja twojego tekstu nie tykam nawet kijem. Dla mnie jesteś mistrzem szortów.
Twoje nawiązania do cyklu wiedźmińskiego, począwszy od tytułu zderzającego się z bohaterem otwierającym pierwsze zdanie bawią mnie ogromnie. Ja nie dopatruje się uchybień, wymogi formalne i temat spełnione.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
Dzięki, hundziu, chociaż Małgorzata pewnie niejedno uchybienie wypatrzy w moim dziełku. A co do limitu znaków (i znowu powtarza się to samo!, że też w każdej edycji warsztatów musi się okazać, że ludzie nie potrafią liczyć :D ), to Word pokazywał mi - o ile dobrze pamiętam - 1996 lub 1998 znaków. Dopiero teraz, jak skopiowałem tekst z FF i ponownie wkleiłem do Worda, okazało się, że ma on 2010 znaków. No cóż, to edytor wprowadził mnie w błąd, ale nie zamierzam wykłócać się w tej sprawie z Wysoką Komisją. Miałem już wysłać tekst z nieco mniejszą liczbą znaków, ale skuszony sporym - jak mi się zdawało - niewykorzystanym limitem postanowiłem przerobić nieco fragment jednej wypowiedzi. Mój błąd! Po raz kolejny okazało się, że nie należy niczego poprawiać w ostatniej chwili. :D
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Warsztaty tematyczne - REAKTYWACJA -prace
O, Małgorzata znajdzie, wierzcie mi. I słowo "uchybienie" nie jest tu na miejscu... :P
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola