ZW NE III - Na naszej planecie...
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
To prawda, ujęcie jest kreatywne - mnie się podoba właśnie dlatego utwór Dzejesa najbardziej => oryginalność wysoka. Niedopowiedzenia nie przeszkadzają straszliwie, a klamra ładna. :)))
Jedyne, co warto dookreślić, to właśnie kwestię, kto zabił pana na włościach - wyraźniej. Ale reszta - niekoniecznie, IMAO.
Jedyne, co warto dookreślić, to właśnie kwestię, kto zabił pana na włościach - wyraźniej. Ale reszta - niekoniecznie, IMAO.
So many wankers - so little time...
- Czarownica
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 1495
- Rejestracja: pn, 14 sie 2006 20:48
O tak. Kto zabił - to Wiedźma chce wiedzieć, tak, tak. A tego w tekście nie ma. Do tego się czepię, a co:)
FTSL
FTSL
<gollum bunny mode on> Świeże mięsssko, hyhyhyhy... Dopsie, dopsie... >:-] Tak, tak, trzeba pisssać, wysssyłać, tak, tak, trzeba, rozwijać sssię, tak, tak... Bałdzo dopsssie, ssskarby, dopsssie... <gollum bunny mode off> - by Harna
- dzejes
- Pćma
- Posty: 275
- Rejestracja: czw, 29 gru 2005 19:24
Co do wątpliwości dot. fabuły - nie będe się odnosił, napisałem zakończyłem, jest to zamknięta całość. Jeśli coś jest niejasne, to już moja wina.
Co do realizacji tematu natomiast - Czarownica mnie wyręczyła :) Nic więcej dodać nie mogę, gdybym sam się miał siebie czepiać - to bym sobie pojechał o znikomą zawartość fantastyki w cukrze.
Co do realizacji tematu natomiast - Czarownica mnie wyręczyła :) Nic więcej dodać nie mogę, gdybym sam się miał siebie czepiać - to bym sobie pojechał o znikomą zawartość fantastyki w cukrze.
Matko literatko!
- ChoMooN
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 240
- Rejestracja: pt, 03 lis 2006 23:08
W sumie jeśli tak ująć realizację tematu, tak jak Czarownica, to fakt, jest temat zrealizowany. Cofam zarzut.
Ja próbuje tylko zracjonalizować ten ogólny zachwyt, który mi się nie udzielił.
Sorki dzejes - wszystkim nie dogodzisz, zawsze się znajdzie taki, jak ja :P
Ja próbuje tylko zracjonalizować ten ogólny zachwyt, który mi się nie udzielił.
Sorki dzejes - wszystkim nie dogodzisz, zawsze się znajdzie taki, jak ja :P
Wszędzie dobrze, ale gdzie dwóch się bije, tam raki zimują.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
<gdybanie mode/on> Bo gdybyś dokładniej zaznaczył, kto zabił dziedzica Stanisława, to pojawiłoby się nowe pole interpretacji, konflikt między naszym kulturowym rozumieniem jedzenia i ichnim, "czarnym" - na przykład. Nie znaczy, że to nie istnieje już teraz, ale istnieje niejako nad tekstem, metatekstowo, a mogło się pojawić jako element wynikający bezpośrednio z tekstu. <gdybanie mode/off>dzejes pisze:Co do wątpliwości dot. fabuły - nie będe się odnosił, napisałem zakończyłem, jest to zamknięta całość. Jeśli coś jest niejasne, to już moja wina.
Eee... Tam. Fajerwerki, to każdy potrafi zrobić. Trudniej jest nie epatować, wodotrysków nie czynić, dyskretnie budować świat. Nastrojem, ujęciem. I, rzecz jasna, gestem... :Pdzejes pisze:gdybym sam się miał siebie czepiać - to bym sobie pojechał o znikomą zawartość fantastyki w cukrze.
So many wankers - so little time...
- dzejes
- Pćma
- Posty: 275
- Rejestracja: czw, 29 gru 2005 19:24
ChoMoon - ależ no problemo, przecież po to tu wszyscy jesteśmy.
Margot - ja natomiast uważam, że tym tekstem epatowałem strasznie i obrzydliwie, w zasadzie znalazłem się na krawędzi dobrego smaku.
Przez limit znaków oczywiście. Choćby scena rozmowy małżonków o chłopcu zakończona wejściem dziecka i tym "Ma...mo" - rany, to przecież prawie "Trędowata".
Tego też się bałem wysyłając tekst - że zostanę zjedzony za egzaltację.
Margot - ja natomiast uważam, że tym tekstem epatowałem strasznie i obrzydliwie, w zasadzie znalazłem się na krawędzi dobrego smaku.
Przez limit znaków oczywiście. Choćby scena rozmowy małżonków o chłopcu zakończona wejściem dziecka i tym "Ma...mo" - rany, to przecież prawie "Trędowata".
Tego też się bałem wysyłając tekst - że zostanę zjedzony za egzaltację.
Matko literatko!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
No, ale pamiętaj, że "Trędowata" to jednak spory tomik. I tam idzie non-stop na nucie egzaltacji. Nie pamiętam chyba jednego normalnego zdania złożonego. Pojedyncze były normalne, np. "powiedziała Stefcia blednąc"... :))))
W małych formach ujdzie wszystko. Gorzej z dłuższymi. I nie zapominajmy, że dzieci potrafią być egzaltowane. Skąd wziąłby się bowiem ów prześliczny i słodki obrazek pensjonarki z pamiętniczkiem?
No, ale to drobiazgi są. Nie epatowałeś potworem w piwnicy/na strychu/pod podłogą/w ścianie/w innym ciemnym miejscu obowiązkowo nawiedzonego domu, czy podobnymi strrrrasznymi kawałkami. To mi sie w pomyśle podobało.
W małych formach ujdzie wszystko. Gorzej z dłuższymi. I nie zapominajmy, że dzieci potrafią być egzaltowane. Skąd wziąłby się bowiem ów prześliczny i słodki obrazek pensjonarki z pamiętniczkiem?
No, ale to drobiazgi są. Nie epatowałeś potworem w piwnicy/na strychu/pod podłogą/w ścianie/w innym ciemnym miejscu obowiązkowo nawiedzonego domu, czy podobnymi strrrrasznymi kawałkami. To mi sie w pomyśle podobało.
So many wankers - so little time...
- Riv
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 1095
- Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
- Płeć: Mężczyzna
Uch, doczytałem.
Może najpierw po kilka uwag szczegółowych.
Radamanthys Przesyłka
Ta niekonsekwencja zgrzyta szczególnie, kiedy używasz równoważników. Pal sześć, jeśli wstawiasz je w osobnych zdaniach, ale jak łączysz, tak jak tu:
Ogólnie – podobało się.
---
ChoMooN Smakosze
Troszkę interpunkcyjnie czasem zaszwankowało.
Poza tym raczej drobnostki. Takie np. „mackowate odnogi” – osobiście widziałbym tu raczej odnóża. Czy „ichnie odpowiedniki”, które w kontekście całego opisu:
A grrrr. To nie tylko do Ciebie uwaga – akurat w tej edycji literalne użycie w treści opowiadania tematu jest ble. A nawet Ble. Mogłeś tu choć wstawić jakieś „… hmmm” albo cóś takiego.
Ogólnie – cóż, dobre i już.
---
Maximus Proszę się nie denerwować
Maximusie, przed wszystkim bałagan. Straszny bałagan. Zagmatwałeś, żeby ukryć przewidywalne zakończenie, i narobiłeś przy tym paskudnego zamieszania. Przy Samie szukającym magicznego jabłka zgubiłem się na dobre i tak już pozostałem.
Znaczy: ani mnie nie zaskoczyłeś, ani nie rozbawiłeś, ani nie zamyśliłeś, ani nie przestraszyłeś. Przeczytałem – i opko znikło. Taki sobie pomysł w średnim wykonaniu.
Dwie uwagi:
---
dzejes Czarny
A mnie biała wściekłość zalewa. Bo:
- po pierwsze, nie bardzo tu widzę fantastykę;
- po drugie, to materiał na dłuższe opowiadanie, a nie warsztatowego szorta;
- po trzecie, przez dwa powyższe nie będę mógł na Ciebie głosować ;)
Cóż, konkurs jest konkurs. Warunki jakieś muszą być.
Więcej uwag nie mam. Jeśli coś mi zgrzytnęło, to na tyle cicho, że nie zagłuszyło ogólnego, bardzo dobrego odbioru.
No, może tylko to „dżewo”… ;)
---
Panicz Przepowiednia
Nie bardzo, Paniczu. Ani w tym klimatu, ani sprawności warsztatowej. Humor słabiutki – przynajmniej mnie nie bawi – wykonanie podobne.
Trochę interpunkcja kuleje, trochę stylizacja sztywnością trąci, zdarzają Ci się powtórzenia. W kompozycji też luki – szczególnie pominięcie jakiejkolwiek wzmianki o walkach (toczyły się w ogóle? To dlaczego Galbert tak się nudził – kategorię G minus miał? A burmistrz poddał miasto ot, tak sobie?).
Ano, nie trafiło do mnie opowiadanie.
---
Sexy Babe Plastelina
Dziecinko, powinieneś po uchu dostać. Po drugim też.
Bo pokazałeś już, że potrafisz przefrunąć wysoko dość nad warsztatową poprzeczką. A tu?
Tym razem coś Ci chyba nie wyszło. Opowiadanie napisane zgrabnie, czytało się dobrze (w porywach do bardzo dobrze). Żart, na który ostatnio jestem nieco uczulony – na poziomie (nawet się uśmiechnąłem parę razy). Pomysł… ujdzie. Nie rewelacja, ale ujdzie. Ale spaskudziłeś wszystko końcówką.
Dlaczego? Być może niepotrzebnie wciskałeś tam dość poważne spojrzenie:
Jak dla mnie, mogłoby się skończyć ładnym, poważnym kontrastem. Ale ja, jak już mówiłem, na żarty uczulony jestem, więc być może się czepiam.
---
Krips Przypowiacha
O, w mordkę jeża! Nijak nie powiem Ci nic dobrego, Kripsie. Bo mi się nie podobało. Ani ani.
Znów żarty. I to słabe. Ubrane w bełkot.
Pomysł pod nimi skryty nie trafił do mnie – bo co tu miało trafić? Pseudofilozoficzne pogaduchy dwójki meneli? Zwieńczone nijak się mającą do treści końcówką? Po kiego to w ogóle? Z całego opowiadania zapamiętałem tylko to, że po kilku zdaniach zaczęło mnie irytować.
Musisz uważać, Kripsie. Bez urazy, ale, IMO, jeszcze za mało potrafisz, żeby naprawdę dobrze grać słowem i skojarzeniem. A połączenie słabego pomysłu ze słabym wykonaniem daje efekty takie, jak opisałem wyżej. No, nie podobało mi się. I już.
---
Gunnar Łowca Fast food
Gunnarze, plus za tytuł :) Wyjątkowo dobrze Ci się komponuje z treścią.
Minus za przewidywalność – ale po części to wynik mojej znajomości warsztatowego tematu. Gdyby nie ta wskazówka, to chyba można by się było nie domyślić zbyt szybko.
Troszkę się trzeba zatrzymać nad czasem – przejścia nie zawsze są wyraźne. Przy czerwonym kombinezonie szczególnie się zastanowiłem, o co chodzi z „wtedy” i „teraz”.
Wielkich uwag nie mam, ale opowiadanie pozostanie jedynie lekkim szortem, do czytania w wolnej chwili dla zabicia czasu. Nawet przyjemnym, ale nic więcej.
---
Cień Lenia Książki
Oj, będzie ogólnie, bom śpiący już nieco, a rano trzeba wstać.
Pierwsze pytanie:
Skoro Paweł się ukrywa, to skąd Solski wie, gdzie go szukać?
Drugie pytanie:
Czy dialogi Ne wydają Ci się trochę sztuczne? Miejscami trochę bardzo:
Trzecie pytanie:
Ale o co chodzi? Bo nie bardzo do mnie trafia przesłanie…
Duży plus – za to, że wymóg całkowitego odejścia od kulinariów wypełniłeś w stu procentach.
:)
---
Tyle na dziś. Zaczynają mi się klawisze mylić.
Głos jutro. Podobnie po kilka słów o tekstach spod kreski.
Dobranoc :)
Może najpierw po kilka uwag szczegółowych.
Radamanthys Przesyłka
A mi nie pasuje cytowane zdanie w jego miejscu. IMO, lepiej by brzmiało dwa zdania dalej. Po opisie zleceniodawcy, klienta i kuriera. A tak – pewien zgrzyt w wynikowości przedstawianych faktów się pojawił.A jednak tym razem poszczególne elementy układanki nie pasowały do siebie.
I tu mam problem. Bo „rainholder” nie kojarzy mi się z niczym, a z tekstu nie wynika za bardzo, dlaczego jest wysłannikiem, do tego piekieł, ani skąd ta legendarność. Niby drobnostka, ale potknąłem się o nią.legendarny wysłannik piekieł
Nie bardzo podoba mi się przeskok czasowy. Nijak nie odznaczony, wprowadza lekką konsternację – czy to jeszcze Teraz czy już Kiedy Indziej? A jeśli to drugie, to kiedy?Chodziło o dostarczenie paczki, tak po prostu, cholera.
- Nie wiedziałem, że ktokolwiek z nimi współpracuje. Nie wiedziałem nawet, że są jacyś konkretni „oni”.
Goth, otyły prezes…
- Czekaj! - Gruby ciężko westchnął. – Sam niewiele wiem…
Zszedł na powierzchnię.
Dwa zdania – kolejne – a zupełnie inna perspektywa narracji. Nie jedyny taki przypadek. Niestety, nie do końca w porządku. Da się zrozumieć, ale jednak troszkę fałszywie pobrzmiewa w odbiorze.No to mnie mają, chyba miałem gówno w nosie, by nie wyczuć smrodu unoszącego się wokół tego zlecenia, pomyślał rozglądając się po pustym kontenerze. Nie docenił ich, był szczelnie zamknięty.
Ta niekonsekwencja zgrzyta szczególnie, kiedy używasz równoważników. Pal sześć, jeśli wstawiasz je w osobnych zdaniach, ale jak łączysz, tak jak tu:
nooooo, to nie brzmi dobrze.Poruszenie tuż przy kontenerze i w chwilę potem diody rozświetliły się na zielono – drzwi otwarły się. Zrozumienie przyszło za późno.
Wiesz co? To wyjaśnienie by mi wystarczyło. Żadnego „legendarnego wysłannika piekieł” nie potrzebuję. A odnoszę wrażenie, że określenie miało w pewnym sensie naprowadzić czytelnika na odpowiednie skojarzenie.byli, jakby to powiedzieć, ogromnie niepocieszeni, że to, co im wysłałeś od dawna należy do kogoś innego. I, co gorsza, jest na to papier.
Jako zakończenie – mniam.Mam nadzieję, że jesteś spakowany, gnoju?
Ogólnie – podobało się.
---
ChoMooN Smakosze
Troszkę interpunkcyjnie czasem zaszwankowało.
Poza tym raczej drobnostki. Takie np. „mackowate odnogi” – osobiście widziałbym tu raczej odnóża. Czy „ichnie odpowiedniki”, które w kontekście całego opisu:
niezbyt mi odpowiadają. Wolałbym po prostu – odpowiedniki ludzkich kubków smakowych.Smakosz wtoczył się na siedzenie pasażera. Witki porastające jego ciało impulsywnie zaczęły smakować otoczenie. Każda z pociągłych nibynóżek, przywodzących na myśl parzydełka ukwiału, pokryta była ichnimi odpowiednikami kubków smakowych.
Pogrubione – można wyrzucić. Spowalnia odbiór. Zupełnie niepotrzebnie.Obliczono, że łącznie to 90% powierzchni ciała.
Na dobrą sprawę, bez tego też się można obejść. A przynajmniej bez pierwszego zdania. Po co rozmywać dobrą opowieść w niepotrzebnych szczegółach?Obcy zamknął za sobą drzwi i zapiął pas. Droga odbyła się bez słowa.
]Na naszej planecie nie jest to produkt spożywczy.
A grrrr. To nie tylko do Ciebie uwaga – akurat w tej edycji literalne użycie w treści opowiadania tematu jest ble. A nawet Ble. Mogłeś tu choć wstawić jakieś „… hmmm” albo cóś takiego.
A tu się pewnie czepię, ale z przyjemnością zobaczyłbym jedno dodatkowe, króciutkie zdanie między wypowiedziami Smakosza. Pełniące funkcję pauzy, zawieszenia głosu przed ostateczną konkluzją.- Może pan już odejść, panie Castels, poradzimy sobie z załadunkiem. – rzucił na pożegnanie Smakosz. - Przemyślcie to i dajcie nam odpowiedź za rok.
Ogólnie – cóż, dobre i już.
---
Maximus Proszę się nie denerwować
Maximusie, przed wszystkim bałagan. Straszny bałagan. Zagmatwałeś, żeby ukryć przewidywalne zakończenie, i narobiłeś przy tym paskudnego zamieszania. Przy Samie szukającym magicznego jabłka zgubiłem się na dobre i tak już pozostałem.
Znaczy: ani mnie nie zaskoczyłeś, ani nie rozbawiłeś, ani nie zamyśliłeś, ani nie przestraszyłeś. Przeczytałem – i opko znikło. Taki sobie pomysł w średnim wykonaniu.
Dwie uwagi:
Nie wiem, jak to dokładnie w procedurach policyjnych wygląda, ale podwójne pytanie powyżej to chyba nie na tym etapie śledztwa? Bo jak to – detektyw łazi i każdego podejrzanego tak prosto z mostu? Czy się przyznaje? Może a nuż się przyzna i nie trzeba będzie szukać dalej…Policjant zawlókł go przed niemłodego już mężczyznę, detektywa.
— Czy przyznajesz się do morderstwa?
— Na naszej planecie nie jest to produkt spoży…
— Pytałem: czy przyznajesz się do wymordowania kobiet z tamtej wsi?
Eee, facet gada jak potłuczony, a przy tym ma skute za plecami ręce, a policjant opuszcza giwerę i informuje, że gdzieś grasuje morderca? I uspokaja? Hmmm… D*, a nie policjant.— Szukam magicznego jabłka… Na naszej planecie jest to produkt spożywczy…
Jeden z policjantów opuścił broń.
— Proszę pana. Grasuje tu morderca… ale złapiemy go. Proszę się nie denerwować.
---
dzejes Czarny
A mnie biała wściekłość zalewa. Bo:
- po pierwsze, nie bardzo tu widzę fantastykę;
- po drugie, to materiał na dłuższe opowiadanie, a nie warsztatowego szorta;
- po trzecie, przez dwa powyższe nie będę mógł na Ciebie głosować ;)
Cóż, konkurs jest konkurs. Warunki jakieś muszą być.
Więcej uwag nie mam. Jeśli coś mi zgrzytnęło, to na tyle cicho, że nie zagłuszyło ogólnego, bardzo dobrego odbioru.
No, może tylko to „dżewo”… ;)
---
Panicz Przepowiednia
Nie bardzo, Paniczu. Ani w tym klimatu, ani sprawności warsztatowej. Humor słabiutki – przynajmniej mnie nie bawi – wykonanie podobne.
Trochę interpunkcja kuleje, trochę stylizacja sztywnością trąci, zdarzają Ci się powtórzenia. W kompozycji też luki – szczególnie pominięcie jakiejkolwiek wzmianki o walkach (toczyły się w ogóle? To dlaczego Galbert tak się nudził – kategorię G minus miał? A burmistrz poddał miasto ot, tak sobie?).
Ano, nie trafiło do mnie opowiadanie.
---
Sexy Babe Plastelina
Dziecinko, powinieneś po uchu dostać. Po drugim też.
Bo pokazałeś już, że potrafisz przefrunąć wysoko dość nad warsztatową poprzeczką. A tu?
Tym razem coś Ci chyba nie wyszło. Opowiadanie napisane zgrabnie, czytało się dobrze (w porywach do bardzo dobrze). Żart, na który ostatnio jestem nieco uczulony – na poziomie (nawet się uśmiechnąłem parę razy). Pomysł… ujdzie. Nie rewelacja, ale ujdzie. Ale spaskudziłeś wszystko końcówką.
Dlaczego? Być może niepotrzebnie wciskałeś tam dość poważne spojrzenie:
Być może niepotrzebnie skontrowałeś to poważne podsumowanie błahego, zdawałoby się, tekstu – kolejnym, słabym tym razem żartem.„Nie wiedział że cieszyła się, że nie rozumie.”
No, czegoś tu było za dużo.- Kurczę, kupiłabym ci ten elektroniczny dzienniczek, ale jeszcze mi się zadławisz - nieomal zaszlochała, tłumiąc łzy.
Jacuś umiał dodawać otuchy mamie.
- Mamusiu, nie płacz. Nie takie rzeczy my ze Sylwkiem jadali.
Jak dla mnie, mogłoby się skończyć ładnym, poważnym kontrastem. Ale ja, jak już mówiłem, na żarty uczulony jestem, więc być może się czepiam.
---
Krips Przypowiacha
O, w mordkę jeża! Nijak nie powiem Ci nic dobrego, Kripsie. Bo mi się nie podobało. Ani ani.
Znów żarty. I to słabe. Ubrane w bełkot.
Pomysł pod nimi skryty nie trafił do mnie – bo co tu miało trafić? Pseudofilozoficzne pogaduchy dwójki meneli? Zwieńczone nijak się mającą do treści końcówką? Po kiego to w ogóle? Z całego opowiadania zapamiętałem tylko to, że po kilku zdaniach zaczęło mnie irytować.
Musisz uważać, Kripsie. Bez urazy, ale, IMO, jeszcze za mało potrafisz, żeby naprawdę dobrze grać słowem i skojarzeniem. A połączenie słabego pomysłu ze słabym wykonaniem daje efekty takie, jak opisałem wyżej. No, nie podobało mi się. I już.
---
Gunnar Łowca Fast food
Gunnarze, plus za tytuł :) Wyjątkowo dobrze Ci się komponuje z treścią.
Minus za przewidywalność – ale po części to wynik mojej znajomości warsztatowego tematu. Gdyby nie ta wskazówka, to chyba można by się było nie domyślić zbyt szybko.
Troszkę się trzeba zatrzymać nad czasem – przejścia nie zawsze są wyraźne. Przy czerwonym kombinezonie szczególnie się zastanowiłem, o co chodzi z „wtedy” i „teraz”.
Wielkich uwag nie mam, ale opowiadanie pozostanie jedynie lekkim szortem, do czytania w wolnej chwili dla zabicia czasu. Nawet przyjemnym, ale nic więcej.
---
Cień Lenia Książki
Oj, będzie ogólnie, bom śpiący już nieco, a rano trzeba wstać.
Pierwsze pytanie:
Skoro Paweł się ukrywa, to skąd Solski wie, gdzie go szukać?
Drugie pytanie:
Czy dialogi Ne wydają Ci się trochę sztuczne? Miejscami trochę bardzo:
Więcej – znaczy ile? Dwa tysiące dwa złote?- Chcę tylko porozmawiać – głos dobiegający zza drzwi był spokojny, ale Paweł nie zamierzał mu ufać.
- Czego chcesz?! – zapytał, ocierając spocone czoło.
- Och, naprawdę, nie wiem, po co te nerwy – odparł przybysz – To znaczy wiem, ale proszę się nie obawiać. Nie jestem tym, za kogo mnie pan bierze.
- Niby dlaczego miałbym ci uwierzyć, hę? […]
- To, co dałem panu teraz to zaliczka. Po wykonaniu będzie więcej.
Złodziej uśmiechnął się. Oferta była całkiem zadowalająca.
Trzecie pytanie:
Ale o co chodzi? Bo nie bardzo do mnie trafia przesłanie…
Duży plus – za to, że wymóg całkowitego odejścia od kulinariów wypełniłeś w stu procentach.
:)
---
Tyle na dziś. Zaczynają mi się klawisze mylić.
Głos jutro. Podobnie po kilka słów o tekstach spod kreski.
Dobranoc :)
- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Riv
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 1095
- Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
- Płeć: Mężczyzna
Podziękował pięknie, Małgorzato :))) bez bicia przyznaję, że nie sprawdziłem - a że znaczniki wstawiałem w Wordzie, to pewnikiem coś pokićkałem.
Co do spacia... cóż, nocna stwora ze mnie, ale są takie dni... znaczy: noce... że jednak sen wygrywa zmagania.
<wzrusza skrzydłami>
;)
Co do spacia... cóż, nocna stwora ze mnie, ale są takie dni... znaczy: noce... że jednak sen wygrywa zmagania.
<wzrusza skrzydłami>
;)
- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.
- ChoMooN
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 240
- Rejestracja: pt, 03 lis 2006 23:08
odnóża rzeczywiście lepiej brzmi, ale "ichnie" zostawiam, bo fajnie "obco" brzmią. :)Riv pisze: Takie np. „mackowate odnogi” – osobiście widziałbym tu raczej odnóża. Czy „ichnie odpowiedniki”, które w kontekście całego opisu:
...
niezbyt mi odpowiadają. Wolałbym po prostu – odpowiedniki ludzkich kubków smakowych.
Ten szczegół mi się podobał i ma swoje zastosowanie. Można się dopatrzeć pewnego akcentu humorystycznego w fakcie, że galaretowta istota wsiada do samochodu i zapina pas. Wyobraź to sobie... agent FBI i przerośnięta ameba jadą sobie po pustyni jeepem. A Ameba zapina pas. Przyziemna czynność wykonywana przez obcą istotę. Mnie bawi :)Riv pisze:Na dobrą sprawę, bez tego też się można obejść. A przynajmniej bez pierwszego zdania. Po co rozmywać dobrą opowieść w niepotrzebnych szczegółach?Obcy zamknął za sobą drzwi i zapiął pas. Droga odbyła się bez słowa.
A mi pasowała, jak ulał. bardzo dyplomatyczna odpowiedź, w sam raz dla negocjatora.Riv pisze:]Na naszej planecie nie jest to produkt spożywczy.
A grrrr. To nie tylko do Ciebie uwaga – akurat w tej edycji literalne użycie w treści opowiadania tematu jest ble. A nawet Ble. Mogłeś tu choć wstawić jakieś „… hmmm” albo cóś takiego.
i to jest najważniejsze. Pozdrawiam.Riv pisze: Ogólnie – cóż, dobre i już.
Wszędzie dobrze, ale gdzie dwóch się bije, tam raki zimują.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
Mój blog w znajdziesz dokładnie pod "WWW". Tu niżej między tymi innymi buttonami.
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
A ja mam doła. Bo wywaliliśmy Monteserrat pod kreskę, a Dzejesa nie. Oboje napisali naprawdę świetne teksty, ale potraktowaliśmy ich nierówno. A przecież oboje nie spełnili wymagań.
I pominę już to, że u Dzejesa pojawia się bardzo kulinarna scena (zakazana), bo niknie pod wyrazistym przesłaniem tekstu. Ale gdzie tu, pytam, jakiekolwiek ślady fantastyki?
I pominę już to, że u Dzejesa pojawia się bardzo kulinarna scena (zakazana), bo niknie pod wyrazistym przesłaniem tekstu. Ale gdzie tu, pytam, jakiekolwiek ślady fantastyki?
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
A jeszcze teksty "podkreskowe" muszę przerobić. Ach, zapomniałam... No dobra, to czytam. I wyczytałam:
Monsterrat
Za wiszenie pod kreską i nie realizacje tematu to ci się należą takie kopy w cztery litery, żebyś przez miesiąc nie mogła usiąść. Taki tekst! Tak fajnie napisany, wciągający, wywołujący emocje, a tu nic... głosa nie będzie, a niewątpliwie by był, jakbyś zrealizowała temat.
Żeby mi to było ostatni raz :>
Archont
Też coś mało tego tematu... I ogólnie takie drętwy ten tekst.
Nie podobało mi się.
Yodnack
Eeee... Z całego opowiadania podobała mi się tylko końcówka.
Monsterrat
Za wiszenie pod kreską i nie realizacje tematu to ci się należą takie kopy w cztery litery, żebyś przez miesiąc nie mogła usiąść. Taki tekst! Tak fajnie napisany, wciągający, wywołujący emocje, a tu nic... głosa nie będzie, a niewątpliwie by był, jakbyś zrealizowała temat.
Żeby mi to było ostatni raz :>
Archont
Też coś mało tego tematu... I ogólnie takie drętwy ten tekst.
Nie podobało mi się.
Yodnack
Eeee... Z całego opowiadania podobała mi się tylko końcówka.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
W ujęciu? :PDabliu pisze:A ja mam doła. Bo wywaliliśmy Monteserrat pod kreskę, a Dzejesa nie. Oboje napisali naprawdę świetne teksty, ale potraktowaliśmy ich nierówno. A przecież oboje nie spełnili wymagań.
I pominę już to, że u Dzejesa pojawia się bardzo kulinarna scena (zakazana), bo niknie pod wyrazistym przesłaniem tekstu. Ale gdzie tu, pytam, jakiekolwiek ślady fantastyki?
Bo nasze dyskusje są nieskończone jak spory literaturoznawców, Dabliu.
Upieram się, że jednak Dzejes spełnił temat, a Montserrat nie - czyli sprawiedliwie. Co, oczywiście, jest zdaniem moim subiektywnym i zapewne nigdy nie dojdziemy do consensusu.
Ale za to mamy pole do dyskusji :))))
So many wankers - so little time...