Casus belli czyli etiuda rycerska

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

mirgon pisze:
W dali, przyczajony, czekał na rozwój wypadków Altenburg.


Ruszyli? Przegapiłem start, bu.
Myślałem, że Altenburg to gród a tu mi wychodzi, że człek.
No, to źle Ci wychodzi. Altenburg to gród.
No a co do miecza, widziałeś kiedyś miecz jednosieczny? To już nie jest miecz - to może być szabla, tasak. Miecze są dwusieczne. Ogromny miecz - jak ogromny, jak flamberg np?
Punkt dla Ciebie. Chochlik mi się wdarł i z "dwuręcznego" miecza zrobił się "dwusieczny".
Może flamberg, choć raczej claymore - wiki twierdzi, że miecze claymore mają jakieś tam związki z fantastyką.
Walka przedłużała się. Tłum milczał jak zaklęty.


Brakło pomysłów na scenariusz walki?
Może brakło, a może nie? Zadowoliłoby Cię, gdybym opisał, jak naskakują na siebie, zadają ciosy i odskakują, chwila przerwy i znów? Nuuuudy... Chodziło raczej o to, aby to tłum się znudził, nie czytelnik.
Bogactwo zebranego tam żelaza, tj, że np brony i kowadło też tam było?
Jeśli posiadana wiedza podpowiada Ci, że są to przykłady broni, to tak - brony i kowadło też tam były.
Jak czytam ten fragment to jak żywo staje mi przed oczyma fragment filmu; "Hot Shots 2" i Charlie Sheen jako tajski bokser maczający pięści w cukierkach.
Starałeś się, starałeś i wreszcie Ci się udało - zaśmiałem się :D
Jednak rycerze nie widzieli i nie słyszeli nic poza własnym światem, w którym tylko jeden z nich miał niebawem odejść z tego miejsca żywym.
Po jakiemu to jest?
?
Dla tłumu ich taniec wydał się dziwnym, krzyki więc i gwizdy wzmogły się. Na swym podwyższeniu jął także niecierpliwie oglądać się na szarzejące niebo hrabia.


A co ma piernik do wiatraka? Tłum na dziwny taniec a hrabia na szarzejące niebo.
Upływający czas, ciemniejące niebo - najwyższa pora by zjeść coś, wychędożyć żonkę, a tu trzeba siedzieć na mrozie i patrzyć jak dwóch jełopów się bije.
Jeden z pachołków przytknął opuszki palców do szyi rycerza, potrzymał chwilę, po czym pokiwał w milczeniu głową. Nikt nie zapytał o więcej.


Prędzej lusterko do ust.
A nie wolisz: nos do zadka?
Zaraz zacznę twierdzić, że masz bardzo ubogi słownik.
Nie powstrzymuj się, nie rób niczego na siłę. Jeśli czujesz potrzebę, zacznij twierdzić - wstrzymywanie się prowadzi do skrętu kiszek.
I nie powiem Ci gdzie tą igłę bym wsadził, a na pewno nie tam gdzie kieruję tą małą aluzję.
Nie krępuj się. Powiedz. Dodaj treści do swego komentarza.

C.D.N.

edit:
Xiri pisze:Po tak długim czasie bycia na tym forum wiem w końcu, o co chodziło wtedy z tymi gołąbkami przy powitaniach :]
Wciąż jestem zbyt krótko. O co chodziło?

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Przeczytaj ostatni post Kiwaczka. Gołąbek to przecież nic innego jak symbol pokoju :)

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

Swego czasu do tradycji forumowych przywitań należało wysyłanie nowym użytkownikom gołąbka. Starego, sparchaciałego, owrzodzonego, zmutowanego - jednym słowem supergołąbka. Zwierza tego należało przygarnąć i przelewać na niego całą agresję i żółć, coby na Forum pokój panował i walka na siłę argumentów a nie argumenty siły.

Zwyczaj ten upadł był. A szkoda.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Re: Casus belli czyli etiuda rycerska

Post autor: mirgon »

konny zaś odchodzi w glorii zwycięzcy.
Konny odjeżdża.
piwo więc lało się złotą strugą, uderzając do głów i czyniącą rozważania z garnca na garniec coraz żywszymi i głośniejszymi.
Piwo lało się strugą ale czyniło rozważania, nie czyniącą
Nieuświadomiony nosił się ze swojska, odziany jak każdy dobry góral w baranicę włosiem na zewnątrz.
To nazwisko?
Nosił się ze swojska to znaczy że był swojak, to znaczy że to była góralska karczma.
Wyglądał na miejscowego, ale nikt z obecnych go nie znał.
Czyżby wreszcie został wprowadzony "bohater" tej opowieści?
Był chudy jak pomidorowa tyczka i długi,
Był chudy i długi jak...
zaś gęste wąsy opadały mu dalece poniżej ust – co chwila musiał wierzchem dłoni ocierać je z piany.
Znaczy się, że taką miał grzywkę długą, przeszkadzającą, zasłaniającą oczy i usta? Nie mógłby tych włosów zaczesać za uszy chociażby?
że i dla samego cysorza lepszego by nie uczyniono.
Czemu cysorza nie cesarza? Jak to miała być gwara chłopska to w dalszej części rozmowy tego nie widać.
Nasz hrabia zrazu próbował przymusić ich, posyłając swych pachołków z listami, do opuszczenia podgrodzia, jako że czynili despekt podróżnym zdążającym k'nam.
k'nam? co to za słowo i co ono oznacza?
Pry, namawiał hrabia,
Pry, się mówi do konia, wnioskuję, że hrabia za nic sobie miał rycerza skoro do niego jak do konia.
bowiem bajarz
Czy kowal który snuje opowieść jest z miejsca przemianowany na bajarza?

otarł z piany wargi
Wargi z piany.

Ja opowiadam, i ma być, jak ja chcę.
Ten argument mi się szczególnie podoba :)
Głupie, ale nie jam to wymyślił.
Jak to? Po wcześniejszej dyskusji jak brzmiały słowa i skwitowaniu "ja opowiadam i ma być, jak ja chcę" kowal nagle twierdzi, że nie on to wymyślił.
– Nie, nie, bracie Macieju – ozwano się tu i ówdzie.
Pewnie, że głupie – poparto Macieja tu i ówdzie. –
Tu i ówdzie. Czyli tu - przy stoliku Maciejowym, i ówdzie - czyli w innym miejscu, czyli np. w kuchni, bądź po drugiej stronie zatłoczonej sali, w którą by igły nie wraził. Sugerujesz, że cala knajpa słuchała opowieści?
W tym czasie hrabia jeszcze kilkakroć próbował zmusić szalonego dudka do odstąpienia i nie przeszkadzania porządnym ludziom w swobodnej jeździe, gdzie się komu żywnie podoba.
Bata nie miał, że się tak z byle rycerzyną cackał. Co to za hrabia, co sobie pozwala na takie ekscesy?
prawiąc bzdety o honorze, miłości i czymś jeszcze... Zapomniałem, czym.
aby zbyć wariata,
Zaiste hrabia bata nie miał i rozpuścił poddanych aż miło. Takie słowa z ust kowala.
który objawił się dopiero na ósmy,
objawić się — objawiać się «stać się widocznym, jawnym»
Musiał się objawiać (chyba, że to element fantastyki) nie mógł się zwyczajnie pojawić?
jakiej nie powstydziłoby się stu błędnych rycerzy.
A sto pierwszy by się już powstydził?

Mowa traktowała o obowiązkach względem dam, o kodeksach rycerskich, o dumie i honorze. Wreszcie o takich pierdołach, że tylko kiep by się nimi przejął, a człek rozumny machnął na nie ręką.
Ja wiem że to stan niższy i mało rozumny, wiem że hrabia bata nie miał ale dlaczego kodeks rycerski, dla tego stanu niższego, podporządkowanego całkiem szlachcie, jest pierdołami? Kto im powiedział że walory rycerstwa; duma, honor to pierdoły?

iż gładsze i cnotliwsze chędożył w zamtuzie "U Piegowatej Bronki" w Wiciach.
Zaiste karczemna awantura, nie rycerska.
wpił się w skraj kufla
Wargami czy zębami się wpił? W skraj kufla? A nie normalnie żłopnął z kufla łyk piwa? Musiał wpierw kufel niszczyć ;)?
starkę,
Skąd starka? Mi się to jedynie z wódką kojarzy (nawiasem mówiąc okrutną dla pamięci;), zza wschodniej granicy.
miałaby być gładszą i cnotliwszą dziewicą od pani jego serca która nie skończyła jeszcze podówczas nawet szesnastu lat
Domyślam się, że pani serca młokosa pracuje pod "Piegowatą Bronką"?

czy co tam obłędni rycerze czynią
Błędni rycerze, nie obłędni, obłędny był w filmie.
bo przez ośm miesięcy żył w dobrobycie, i mięśnie mu porosły mchem jak pień starego dębu.
Co ma dobrobyt do mchu? Gdyby mu mięśnie tłuszczem obrosły jak pień dębu mchem to ok, ale w takiej formie co ma piernik do wiatraka?
– Ale walka była przedniej urody. Co, bracie Macieju?
– Była, bracie Marcinie. Była. Nie powiem.
Przypomnę sobie spontaniczną reakcję tłumu.
Ale ze strony Kapenrocka jeno, a i długo też nie trwała. Mogła trwać dłużej?
A dlaczego by nie mogła trwać dłużej? Czemu z tego fantastyki nie zrobić?
Tłum był w karczmie taki, że i szpilki byś nie wcisnął.
A nie igły aby? Brzydkie powtórzenie z tym wciskaniem czegoś w tłum, choć prędzej szpilki byś nie wcisnął do karczmy, taki tam tłok panował.
W tej nadziei stało przy szynkwasie kilka obserwujących tłum, usiłujących przybrać jak najbardziej zachęcające pozy miejscowych potłucznic.
Coś w tym zdaniu zgubiłeś - w tej nadziei stało kilka - czego kilka? Druga część zdania sugeruje że te kilka usiłowało przybrać pozy miejscowych potłucznic. Co to jest miejscowa potłucznica?
Przechodząc obok ławy, przy której wdrażano w sprawę pojedynku noszącego się ze swojska obcego,
Tu i ówdzie ale jednak przy jednej ławie.
Wdrażano w sprawę pojedynku noszącego się ze swojska obcego - czyli pojedynku obcego, wychodzi mi.
grubas przypadkowo potrącił kowala. Przeprosił go bełkocąc i poszedł dalej, holowany przez równie zawianą dziwkę.
Czy w tłoku, w który byś, igły, szpilki byś nie wraził można się poruszać?
No i równie zawiana dziwka.
wśród bulgotu piwa,
Gotowali to piwo czy jak?
W kaplicy Welesa, pana mrocznych dziedzin, boga zaświatów, spał snem wiecznym Pierre de Duchamphse, bez nadziei na przebudzenie niestety.
To drugi fragment który mi się podoba.
nie spał już mało kto.
Zły szyk wyrazów.
Pianie pierwszego kura nie zbudziło ze snu miasteczka. Nie rozległ się skrzyp otwieranych wierzei. Nie poniósł się...
Przez chwilę zawiało mi jakąś fantastyczną tragedią, ale jednak było inaczej.
Nie dziwota. Altenburg musiał odespać emocje.
To jest fantastyka - nic co zostało opisane, nie wskazuje na to by mieszkańcy Altenburga nie wstali rano do swych codziennych zajęć. Rano trzeba nakarmić zwierzęta, wyrzucić pijaków w karczmy by móc wyszorować podłogę, służące powinny iść na targ kupić świeże jedzenie by ich panowie mieli co zjeść na śniadanie, itd.

Papierosek, może dwa i spróbuję podsumować w paru słowach.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

mirgon pisze:
zaś gęste wąsy opadały mu dalece poniżej ust – co chwila musiał wierzchem dłoni ocierać je z piany.


Znaczy się, że taką miał grzywkę długą, przeszkadzającą, zasłaniającą oczy i usta? Nie mógłby tych włosów zaczesać za uszy chociażby?
Zabawne rzeczy piszesz. Wąsy z grzywką, zasłaniające do tego oczy i zaczesane za uszy. Próbuję to sobie wyobrazić i ni cholery nie wychodzi. Może zmęczony jestem po pracy. Wieczorem jeszcze raz spróbuję uruchomić wyobraźnię.
k'nam? co to za słowo i co ono oznacza?
Ku nam - apostrof zastępuje głoskę "u". W naszym kierunku. Przeczytaj "Krzyżaków".
Pry, się mówi do konia, wnioskuję, że hrabia za nic sobie miał rycerza skoro do niego jak do konia.
"Pry" się nie mówi do konia, tylko prrrr, czy jakoś tak.
Tu powtarzam za Sapkowskim.
Głupie, ale nie jam to wymyślił.


Jak to? Po wcześniejszej dyskusji jak brzmiały słowa i skwitowaniu "ja opowiadam i ma być, jak ja chcę" kowal nagle twierdzi, że nie on to wymyślił.
Bo nie on. Opisuje wydarzenia z własnej perspektywy, nie będąc jednak stroną owych wydarzeń. Widział i słyszał wiele, ale z pewnością nie wszystko. Jak zapewne przeczytałeś, co bajarz (A czemuż by nie bajarz, skoro snuje opowieść? Czy kowal nie może być bajarzem? Czy bajarz to zawód, jak kowal czy piekarz?) to inna opinia.
Tu i ówdzie. Czyli tu - przy stoliku Maciejowym, i ówdzie - czyli w innym miejscu, czyli np. w kuchni, bądź po drugiej stronie zatłoczonej sali, w którą by igły nie wraził. Sugerujesz, że cala knajpa słuchała opowieści?
Niczego nie sugeruję. Informuję, że popierający siedzieli zarówno przy stole kowala, jak i przy sąsiednich.
Ja wiem że to stan niższy i mało rozumny, wiem że hrabia bata nie miał ale dlaczego kodeks rycerski, dla tego stanu niższego, podporządkowanego całkiem szlachcie, jest pierdołami? Kto im powiedział że walory rycerstwa; duma, honor to pierdoły?
Z całą pewnością niższy i mniej znaczący, ale niekoniecznie podporządkowany. Nie mówimy przecież o chłopstwie, lecz stanie mieszczańskim - również nie do końca mało rozumnym. Byli przecież majętni i wpływowi kupcy czy członkowie cechów, których stać było na odpowiednie wykształcenie. Zapewne taki mieszczanin, jeden z drugim, nie powiedziałby rycerzowi w twarz, że jego kodeks to stek bzdur, bo skończyłoby się to dla niego niewesoło. Ale we własnym, mieszczańskim gronie mógł już powiedzieć, co mu siedziało na języku.
Wargami czy zębami się wpił? W skraj kufla? A nie normalnie żłopnął z kufla łyk piwa? Musiał wpierw kufel niszczyć ;)?
Zniszcz kufel wargami a obwołam Cię publicznie moim idolem ;)
Skąd starka? Mi się to jedynie z wódką kojarzy (nawiasem mówiąc okrutną dla pamięci;), zza wschodniej granicy.
Czy mnie pamięć zawodzi, czy ktoś tu komuś wypominał ubogie słownictwo?
miałaby być gładszą i cnotliwszą dziewicą od pani jego serca która nie skończyła jeszcze podówczas nawet szesnastu lat
Domyślam się, że pani serca młokosa pracuje pod "Piegowatą Bronką"?
Współczuję Ci. Szczerze.
Błędni rycerze, nie obłędni, obłędny był w filmie.
Rozumiem, że tym samym twórcy filmu otrzymali patent na "obłędnych rycerzy"?
Wprawdzie słownictwo moje nie należy do najbogatszych, ale różnicę pomiędzy "błędny" a "obłędny" jeszcze dostrzegam.
Co to jest miejscowa potłucznica?
Dokładnie to samo, co miejscowa kurtyzana, miejscowa córa Koryntu, czy też miejscowa ćma nocna (bez żartów - to określenie również gdzieś kiedyś wyczytałem :D) Słowo pochodzi z mowy staropomorskiej.

Edit: Złośliwość mi się uruchomiła :>
mirgon pisze:Mi się to jedynie z wódką kojarzy
Nie zaczyna się zdania od "mi".

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Post autor: mirgon »

terebka pisze:
Jeden z pachołków przytknął opuszki palców do szyi rycerza, potrzymał chwilę, po czym pokiwał w milczeniu głową. Nikt nie zapytał o więcej.


Prędzej lusterko do ust.
A nie wolisz: nos do zadka?
Chodzi mi o badanie tętna, czy aby na pewno w średniowieczu znali taką technikę? I to jeszcze "jeden z pachołków"?

terebka pisze:
Zabawne rzeczy piszesz. Wąsy z grzywką, zasłaniające do tego oczy i zaczesane za uszy. Próbuję to sobie wyobrazić i ni cholery nie wychodzi. Może zmęczony jestem po pracy. Wieczorem jeszcze raz spróbuję uruchomić wyobraźnię.
Wybacz, zmęczenie materiału - czytałem wąsy jako włosy i stąd ta pomyłka.

terebka pisze: Edit: Złośliwość mi się uruchomiła :>
mirgon pisze:Mi się to jedynie z wódką kojarzy
Nie zaczyna się zdania od "mi".
Że się odgryzę :) i napiszę tak: nie tylko Ty masz monopol na błędy :P

A na poważnie; nie wiem czy ma sens moje dalsze komentowanie Twego tekstu, i dam Ci tylko jedną radę; poproś o komentarz osobę która ma w tym doświadczenie i niezbędny autorytet.



Jeśli czymś Cię uraziłem, przepraszam, nie to miałem na celu, biję się w piersi.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

mirgon pisze:
terebka pisze:


Jeden z pachołków przytknął opuszki palców do szyi rycerza, potrzymał chwilę, po czym pokiwał w milczeniu głową. Nikt nie zapytał o więcej.

Prędzej lusterko do ust.

A nie wolisz: nos do zadka?


Chodzi mi o badanie tętna, czy aby na pewno w średniowieczu znali taką technikę? I to jeszcze "jeden z pachołków"?
Podejrzewam, że znali. Średniowiecze średniowieczem, ale skoro u Sapkowskiego w którejś tam części sagi czarodziejki posługiwały się wiedzą o genetyce rodem z XX w. to równie dobrze w mojej wizji świata nie do końca realnego pachołek może sprawdzić tętno przykładając palce do szyi.
A na poważnie; nie wiem czy ma sens moje dalsze komentowanie Twego tekstu, i dam Ci tylko jedną radę; poproś o komentarz osobę która ma w tym doświadczenie i niezbędny autorytet.
Jeśli czymś Cię uraziłem, przepraszam, nie to miałem na celu, biję się w piersi.
Ależ nie! Skądże? To ja przepraszam, mirgonie, jeśli w którymś miejscu napisałem coś, co mogłoby wskazywać na urazę. Cenię Twoją opinię, tak jak cenię sobie zdanie każdego innego czytelnika. Doceniam twoje poświęcenie. Wszak zamiast ślęczeć nad tak słabym tekstem, mogleś w tym czasie robić wiele innych, znacznie bardziej relaksujących rzeczy.

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

Tym bardziej doceniam Twój komentarz, że uderzasz nad wyraz celnie i boleśnie. To dzięki Tobie uświadomiłem sobie, jak wielką popisałem się ignorancją. W sprawach wielu:

Pawęż - nadużywam jej, niczym jakiegoś fetysza. Jeśli nawet ujdzie pawęż dzierżona przez konnych z kopiami, to przecież trudno sobie wyobrazić, aby z tak ciężkim badziewiem przeciwnicy tańczyli jakieś pokraczne ciągnące się długie minuty tango. Padliby skrajnie wyczerpani już po pięciu minutach. Potem jeszcze pojawia się pawęż w tekście jako znak wyzywającego do pojedynku, jakby zwykła tarcza nie wystarczyła.

Morgenstern mylony z kiścieniem.

Braki w logice - hrabia w tunice na mrozie.

Niechlujny szyk wyrazów w zdaniach.

Wiele innych.

Dałeś mi do myślenia. Dzięki, mirgonie.

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Post autor: mirgon »

Małe podsumowanie.
Jedyne co mi się w tym tekście podoba to jego podział na dwie części i uszeregowanie ich w takiej właśnie kolejności. I jeszcze dwa fragmenty, świadczące o humorze aŁtora. I to chyba na tyle.
Nie wiem, czy to co ja wziąłem za pomysł na tą historię, nie jest aby skutkiem ubocznym tekstu. Może pobawię się w nadinterpretację ale skrzętnie ukryłeś pomysł w zagmatwanych opisach. Chodzi mi o walkę młodości ze starością (o ile starka lat 30 jest stara). Mogłeś wyjaskrawić związek Duchamphse z Michelle, ukazać kobietę która widzi jak jej uroda przemija (czy nadal może się podobać swemu panu?), widzi że Lew już tak nie zabiega o jej względy (może ma inną?) jak dawniej, nie chwali jej walorów na każdym kroku, oddala się od niej i z drugiej strony Lew który widzi iż jego ukochana pogrąża się w rozpaczy (ty mnie już nie kochasz), daje mu do zrozumienia że chce się czuć ważniejsza, że dawniej to on by... i takie tam. W końcu Duchampshe chcąc udowodnić swojej lubej miłość (nie tam od razu, że wciąż ją miłuje tylko żeby się końcu odczepiła hetera jedna :) robi całą hecę z blokadą drogi.
Tu wspomnienie pojedynku - fantastyka - który mógł by się toczyć przez całą noc, do rana albo i jeszcze dłużej.
W końcu wygrywa młodość - i prawdziwa miłość, czysta i nie oszukańcza itd.
Co prawda Kapenrock nie jest ideałem i w bordelach nie jedną noc przespał, ale co tam, przecież ma tylko jedną damę w sercu.
Co mogłeś to mogłeś, ważniejsze jest co zrobiłeś. A pokazałeś pojedynek i popijawę w karczmie, i kowala bajarza. Napisałabym, że zrobiłeś to w formie która się nie nadaje do czytania, ale bym zaprzeczył samemu sobie - napiszę tak; bardzo, bardzo ciężko się to czyta. Niekiedy trzeba po kilkakroć przerabiać jeden fragment by się zorientować o co w tym chodzi, a potem jeszcze powyginać wyobraźnię by to "zobaczyć".
Opisy - nie radzisz sobie z nimi, niby chcesz opisać wszystko dokładnie i po kolei a okazuje się, że gubisz ważne rzeczy; jak choćby z końmi. Musisz trochę zaufać czytelnikowi i odpuścić trochę z opisami, do czasu kiedy nie staną się piękne i wciągające ;)
Dialogi - mam wrażenie, że tu, choć cudownie nie jest, jest i tak o niebo lepiej niż z opisami.
Hrabia wzruszył ramionami.
– To chociaż tłumaczcie mi go, bo ni cholery nie rozumiem.
– Powiedział.(kropka- czyli stwierdzenie, ale jak to stwierdzenie ma się do wcześniejszej kwesti) – Czoło arystokraty pokryła sieć bruzd.(czyli opis wskazuje, że słowo powiedział wyszło z ust arystokraty, jak mniemam hrabiego)– Powiedział,(kolejne powiedział, jeśli już chcesz mieć powtórzenie sugerujące na zawahanie to; - powiedział... - tu czoło, bądź opis wskazujący na przerwanie kwesti, np. pachołek urwał w pół zdania bo coś tam i dalszy dialog - powiedział, że) że pasowany Ulrich von Kapenrock musi zejść z wierzchowca, na kolanach obejść dokoła bandę i odszczekać to, co powiedział o jego pani.

Walka. Tragiczna narracja - rozwlekła i nudna. Brzydkie powtórzenia.
wziął zamach i uderzył ze wszech sił.
Uderzenie ze wszech sił nic nie mówi o samym uderzeniu.
Pierwszy wykonał ruch Lew Duchamphse. Postąpił kilka kroków naprzód, wziął zamach i uderzył ze wszech sił. Jego morgenstern gruchnął z pełną mocą w pawęż Białego Jednorożca. Kapenrockiem aż odrzuciło, ustał jednak i sam zaatakował. Z identycznym skutkiem. Każdy uderzył jeszcze dwukrotnie, po czym obaj odskoczyli na bezpieczną odległość i na powrót jęli krążyć, niczym dwa psy walczące o jedną kość, nie uderzające jednak, mierzące z oddali siły tego drugiego.
Sapanie słychać było z daleka. Kapenrock sapnął głośniej i tym razem to on naskoczył pierwszy. Jak wprzódy zadali po trzy ciosy i odskoczyli w tył. Walka przedłużała się. Tłum milczał jak zaklęty.
Po blisko kwadransie naskakiwania i odskakiwania łańcuch duchamphsowego morgensterna zerwał się z trzonka i wraz z głownią odfrunął daleko w bok. Walkę przerwano. Znów obydwaj rycerze podeszli do stojaka z bronią. Zerkając na siebie spode łbów jęli przebierać w bogactwie zebranego tam żelaza. Po czym ponownie stanęli naprzeciw siebie, tym razem w dłoniach dzierżąc sierdziste topory.
I jak wprzódy, znów poczęli krążyć, podejmując taniec w przerwanym momencie.
Zrazu nie atakował nikt, więc tu i ówdzie z tłumu ozwały się przynaglające okrzyki oraz gwizdy.
Kapenrock uczynił zamach i ciął strasznie, Duchamphse przyjął jednak jego topór na pawęż, i choć ta powyginana była już w wielu miejscach i mało pawęż przypominała, to jednak wytrzymała i tym razem. W odpowiedzi Duchamphse uczynił to samo z tą należącą do Kapenrocka. I znów jęli krążyć, sapiąc z wysiłku i zacietrzewienia.
Tragedia.
Spode łbów - spode przyłbic!
Wahanie Kapenrocka - jest na miejscu ale gubi się w opisie.
Polecam oglądnięcie walki rycerskiej na żywo, nie wiem na ile współczesna walka jest wierna średniowiecznej, ale warto zobaczyć i wyrobić sobie jakieś wyobrażenie.

Uf, chyba na mnie już pora.
Czas na komentarz kogoś doświadczonego.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
Achika
Ośmioł
Posty: 609
Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23

Post autor: Achika »

Krytykujesz opis walki, a mnie się on całkiem podoba (minus powtórzenia, które zresztą nie wiem, czy bym wyłapała, bo nie są zbyt nachalne). Doświadczona nie jestem, ale różnych walk bractw rycerskich trochę się w życiu naoglądałam i opis pasuje mi jak ulał: dwóch facetów krąży wokół siebie i co jakiś czas jeden drugiemu przywala czymś żelaznym. ;)
Natomiast mam pytanie co do nazwiska jednego z bohaterów. Duchamphse. "Duchamps" byłoby po francusku, a to coś jest po jakiemu? (nie wykluczam, że po starofrancusku, języki europejskie pozmieniały się strasznie). Czy tylko miała być to taka "fantasy-francusczyzna"? ;)
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

Miało zabrzmieć z francuska, ale nie po francusku. Tak jak drugie, miało przypominać nazwisko niemieckie, nie będąc nim jednak. Dobrze to określiłaś: "fantasy-francusczyzna". Gdyby demon jakiś mnie natchnął do wykreowania bohatera, którego nazwisko rodowe brzmiało by z polska, pojawiłby się rycerz Mikołaj Powała z Taczkowa herbu Ogonek (głupie!)

edit: Gwoli wyjaśnienia: tak mowa Woltera, jak i Goethego, są mi kompletnie obce i niezrozumiałe.

Awatar użytkownika
mirgon
Mamun
Posty: 133
Rejestracja: pt, 16 lis 2007 09:59

Post autor: mirgon »

Co do nazwisk; wychodzi mi pewna nieścisłość - skoro mamy Pierre de Duchamphse a ludzie w grodzie "gadali o nim Duszą Psa" to sugerowałoby sytuację gdzie rycerz z krain francuskojęzycznych przybywa na krainy polskojęzyczne - stąd takie czytanie nazwiska przez lud Altenburga (de facto brzmiącego z niemiecka). Niemniej mamy hrabiego Donatello, co z kolei sugeruje włoskie pochodzenie i włoską krainę. A więc mamy małe pomieszanie z poplątaniem.
Duchampse brzmiący z francuska, czytany po polsku "Duszą Psa", przez mieszkańców niemieckiego grodu rządzonego przez hrabiego włoskiego.
Dead man dance, dead man dance, stary...

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

I na tym właśnie polega piękno światów fantasy. Nie ma żadnych nieścisłości, zaś poplątanie z pomieszaniem jest nawet wskazane. Oczywiście odbiór zależy od upodobań, ale to już jest degustibus, o którym się nie dyskutuje, prawda?

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Na razie nie będę robić łapanki, bo już zrobiono całkiem sporo w tej kwestii.
Przeczytałam, Terebko. I nawet nie zapytam, gdzie tu jest fantastyka lubo fantasy. Nie, nie obchodzi mnie.
Interesuje mnie zupełnie coś innego.

O czym jest Twoje opowiadanie, Autorze?
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
terebka
Dwelf
Posty: 562
Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56

Post autor: terebka »

Prozaicznie - o pojedynku rycerskim. O tym, jak do niego doszło. Jak widzieli to uczestnicy bitki (pośrednio, w opowieści innych) oraz mieszkańcy miasteczka (bezpośrednio).
Wzniośle - o honorze, męstwie, śmierci... takie tam.

Czemu?

Zablokowany