No, to kolejna para utworów.
In_ka:
Językowo bez błędów w obu tekstach, bez kartek, czyli ograniczenia formalne spełnione.
Jedyny problem pojawia się w zdaniu, gdzie występuje imię Mi w nagłosie. Konfuzja przy czytaniu. Chyba już na to zwrócono uwagę. Z imionami, które „wyglądają” jak inne słowa trzeba ostrożnie. Tutaj konfuzja odbiorcy odciąga uwagę od tytułu i cytatu, które, jak mniemam, są ważne dla interpretacji reszty tekstu, zatem odciąganie uwagi to posunięcie strategicznie niekorzystne. Za to w długich opisach warto stosować, by przełamać „trans” odbiorcy.
W drugą stronę zadziałało to z imieniem Sam w nagłosie, ale w tekście komicznym ta zabawa wyszła, IMAO.
Cytat ze św. Pawła kieruje interpretacje na połączenie skojarzeń lekcja+miłość. I na sny głównej bohaterki.
Wcześniej jedyne niespokojne sny Mi dotyczyły Sama.
Ale to, co niejako jest zapowiedziane, wcale nie jest rozwinięte. O żadnych snach, które dręczyły lub dręczą Mi (szczególnie tych dotyczących Sama właśnie) nie ma dalej już żadnej wzmianki w fabule. Rozwinięta jest biografia Sama, z której wynika, że siostrzeniec jest odludkiem. I na zakończenie pada:
Lubiła jego zapatrzenie (ciach!), jego pilne ćwiczenia w opowiadaniu baśni, których go uczyła. Ale wiedziała, że Sam innych potrafi jedynie ranić.
Zasadniczo powinnam spytać, gdzie jest dowód na podkreślone stwierdzenie? Dowód fabularny, sugestia, wskazówka?
Mogłabym szukać interpretacji, że Sam zabił swoją ciotkę, ale zakończenie bynajmniej tego nie sugeruje.
Streszczając szybko:
Jest Mi, która napisała na ścianie cytat. Dlaczego na ścianie? Dlaczego ten właśnie cytat biblijny o miłości?
Jest Sam, siostrzeniec Mi, osierocone dziecko, inteligentny odludek. I...? Sam krzywdzi. Ale jak i kogo, a także w jaki sposób (jaki „charakter” tych krzywd jest) nie wiadomo.
Umiera Mi, Sam ją znajduje, nie rozumie cytatu. Ale wychodzi, że Sam jest maszyną.
Tu nie ma spójnej fabuły,
In_ko. Owszem, mylisz odbiorcę celowo, że Sam jest człowiekiem. Ale co z tego wynika fabularnie, gdy wychodzi na jaw, że człowiekiem nie jest? Jak ten fakt wiąże się z resztą informacji z tekstu? Jak się to ma do snów Mi, do uczenia się przez Sama, jak opowiadać bajki, do cytatu, który Mi napisała na ścianie (zapewne przed śmiercią)? I jak się to ma do lekcji? Wiadomo przecież tylko, że Mi uczyła Sama opowiadać bajki (zakładam, że bez podtekstów, jakie wnosi ten związek frazeologiczny, rzecz jasna), nieudana lekcja zatem winna się odnosić do niemożności nauczenia choćby właśnie tego. Ale przecież pojawiają się kwestie miłości i zaczynają się dla mnie problemy.
Powiązania wewnętrzne elementów są dla mnie niejasne. Fabuła zatem jest nieczytelna.
Podejrzewam, że zabrakło rozwinięcia. Że z pomysłu wyekstrahowałaś nie to, co potrzebne do stworzenia zwartej opowieści. Bo tak naprawdę, jedyne pytanie, jakie należy zadać, to: o czym opowiadasz, Autorko?
O losie Mi, która przygarnęła dziecko siostry nie wiedząc, kim/czym jest?
O losie Sama, który nie jest człowiekiem, ale stara się nim być lub tylko udawać, że jest człowiekiem? A może wcale się nie stara?
O interakcji człowiek-maszyna?
O niemożności nauczenia miłości?
Nie wiem. Może jeszcze o czymś innym. Nie umiem dociec. I dlatego to nie jest dobry tekst. Opowieść jest niepełna, moim zdaniem, niezrozumiała.
Czyli jak zwykle – za dużo przycięłaś, Autorko.
Z drugim tekstem miałam problem poznawczy. Najpierw musiałam się przebić przez język, potem przypomnieć sobie trochę psychologii. Tym razem fabularnie jest bardziej spójnie. Chyba nie będę streszczać, bo cała zabawa z tym utworem polega właśnie na wytropieniu znaczeń (nie będzie przekładu, nie!).
Problem w tym, że to, co najciekawsze, czyli interakcje Mi-Sam zostały wycięte. Czyli nie wiadomo, jak Mi doszła do decyzji o samobójstwie, nie wiadomo nic o wysiłkach Sama, by temu zapobiec i o wpływie Mi na Sama. Słowem – najlepsze kawałki odpadły z tej fabuły.
Pojawia się tylko końcowy wniosek. I ta konkluzja jest z sufitu,
In_ko. Nie wynika z fabuły. Wynika z tego, co wycięte, jak myślę.
Komizm, jaki udało mi się dostrzec, to chyba językowy – w opisie przypadku pedagoga, w zabawie stylistycznej imieniem Sam. Jeżeli w ogóle jest, może tak naprawdę to w moim przypadku kwestia nadinterpretacji, nie jestem pewna. Niezależnie, ten komizm, o ile jest, to anorektyczny bardzo, jak myślę.
I jeszcze:
Superwizyjnego Andriodu Mechatronicznego
A nie chodzi raczej o androida? :P
Uważam, że w obu przypadkach zawiodła ciągłość fabularna. To są opowieści, które po prostu nie mogły się zmieścić w ciasnych ramach 150 wyrazów. Opowieści na dłuższe formy.
Po przycięciu – są po prostu niekompletnymi (pierwsza) lub bardzo skrótowymi (druga) streszczeniami...
Dlatego nie wyszły, IMAO.