To rozumiem odpowiedź na to?sesi pisze:Zmiana charakteru bohaterki jasno wynika z kontaktu z postaciami, z którymi ma do czynienia. Powinna zachowywać się jak potulne ciele w obliczu gbura, chama i prostaka, nawet jeśli jest jej ojcem? Wtedy dopiero byłoby nienaturalnie, a postać jedno wymiarowa. ZDECYDOWANIE się nie zgadzam.
Sesi, Margot pisze o zmianie stylu narracji. Nie o z mianie charakteru bohaterki.Małgorzata pisze:Autorze, rzuciła mi się w oczy zmiana stylu narracji. Początek to jeszcze język ogólny, ale już w części 2 robi się mocno kolokwialnie. Na tyle, że widać różnicę - narrator robi się... yyy... schizofreniczny?
Bohaterka opowiada historię w dwóch kawałkach. W pierwszym poetycko rozprawia o śmierci babci. W drugim kolokwialnie o pogrzebie. Nie widzisz sprzeczności? Sposób wypowiedzi cżłowieka jest dany i konkretny. Ten styl się może zmienić (najprostszy przykład - gdy doroślejemy) ale to jest zmiana długofalowa. Nie bieżąca.
Nawiasem mówiąc, sam tłumaczysz to zmianą charakteru bohaterki co też jest bzdurą. Charakter też się nie zmienia pod wpływem bieżących wydarzęń, z dnia na dzień (jedyny wyjątek chyba, to fizyczna ingerencja w mózg). Charakter może się zmienić w długim czasie, ewoluować. Co najwyżej.
To co się zmienia, to emocje bohaterki, jej nastawienie, jej zachowanie. Na to ma wpływ obcowanie z ojcem. Ale nawet, gdy bohaterka będzie opisywac swe zachowanie i emocje odmienne niż w pierwszej części, to będzie nadal używać spójnego z pięrwszą częścią języka, swojego stylu.
A co do uwagi Juhaniego, to z przykrością stwierdzam, że nie ma w niej ni krzty czepialstwa ino czysta racja.
Primo - klatka. Owszem, można się, przy pewnym wysiłku, domyślić, że piersiowa. Ale niestety to jest odwrotność nadopisowości. Gdyby w akapicie okreslenie "klatka piersiowa" już padło albo w inny sposób sugerowano, że chodzi o pierś tej osoby, skrócenie nazwy byłoby OK. Ale nie wspominano i klatka nieodmiennie budzi inne skojarzenia. Można się domyślić, owszem, ale to przerywa ciąg narracji, zmusza do zatrzymania.
Secundo - zobaczyć. Staruszka śpi w fotelu. Głowa pochylona. Pewnie skulona. Kocem opatulona. Znaczy - rentgen w oczach potrzebny, żeby ruch lub bezruch klatki dostrzec.
Tertio - straszne położenie klatki jest brzydkim skrótem myślowym, mącipolem. Straszną jest świadomość, myśl, konstatacja, że klatka piersiowa babci znieruchomiała w jednym położeniu. Straszne jest to, że babcia nie żyje. Strasznym nie jest to położenie, gdyby tak było, wymagałoby to zdefiniowania, dokładnie tak , jak napisał Juhani (wdech, wydech, coś pomiędzy?).
Co do opisu poetyckiego płonącego ognia, to mam podobne do Neulargera odczucia. Metafora jest generalnie niespójna. Albo inaczej, są dwie metafory zestawione razem, które mają coś znaczyć ale nie znaczą, bo są niespójne. Jedna to straszna walka ognia (światła) z mrokiem, która wywołuje satysfakcję narratorki. Druga, to personifikacja kory i żywicy jako bohaterów narratorki.
Poetycki rozmach nie zastępuje podstawowych pytań czytelnika: co konkretnie daje satysfakcję w tej bitwie? po której stronie stoi bohaterka w tej bitwie?
Zaraz, Sesi, prędziutko powiesz, ze po stronie światła i dlatego płonąca kora i żywica są bohaterami narratorki.
A to się kupy nie trzyma, bo opis nie podkreśla, że kora daje światło i że żywica daje światło, tylko że jedna trzeszczy z bólu a druga się wylewa. Znaczy przyczynkiem do bohaterszczyzny jest ból i lanie się.
A najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że celem palenia w kominku nie jest oświetlanie pokoju tylko... ogrzanie. Znaczy się poetycka metafora mija się z rzeczywistością.
Podobnie jak Neularger jestem generalnym przeciwnikiem poetyckości w prozie, zwłaszcza w prozie początkującej. Spiętrzanie metafor wymaga nielichego panowania nad językiem, znaczeniami itp. Początkujący zawsze coś namieszają.
A podstawowa prawda jest taka, że najlepiej jest zacząć prosto.