Jedno życzenie
Moderator: RedAktorzy
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Jedno życzenie
Często zastanawiałem się, co bym zrobił ze złotą rybką? To opowiadanie (pierwsze z cyklu "Pióro") to odpowiedź na to pytanie.
Jedno życzenie
I
Zawsze lubiłem chodzić po lesie. Tylko tam potrafiłem skoncentrować się na otaczającej mnie rzeczywistości. To nie to, że nie lubię ludzi. Nie należę do odludków. Nie odmawiałem udziału w imprezach, sam też chętnie umawiałem się ze znajomymi. Byłem, wysokim, proporcjonalnie zbudowanym brunetem o nieprzeciętnym poczuciu humoru. Słowem dziewczyny mnie lubiły, a kumple chętnie proponowali piwo.
Nie raz słyszałem – Adam – bo tak mam na imię – wpadnij po południu w sobotę. Będą dziewczyny, Rychu i Mały. Przynieś parę browarów, zabawimy się.
Nie odmawiałem, ale rankiem wolałem włóczęgę po lesie. Czasem chodziłem z kumplami, ale ich najbardziej interesowało szybkie dojście do schroniska i wieczorna impreza. Rozmowy i wygłupy po drodze też były fajne, ale ja chciałem słuchać drzew, ptaków, odgłosów zwierząt. Dla tego najczęściej chodziłem sam.
Dość szybko nabrałem zwyczaju przynoszenia z lasu pamiątek. Nic szczególnie cennego – ciekawa szyszka, korzeń, huba, kamień albo pióra. Te ostatnie najbardziej mnie cieszyły. Lubię ptaki, zazdroszczę im swobody w przestrzeni, pięknych głosów. Potrafiłem zrezygnować z zaplanowanej trasy, aby móc obserwować ptaka, który mnie zainteresował. Dlatego znalezione pióra traktowałem jak prezenty od przyjaciół. Mam ich całą kolekcję. Nie wyszukuję specjalnych okazów. W moich zbiorach mam po kilka egzemplarzy piór ptaków tego samego gatunku. Każde z nich jest inne, bo pochodziło z innej wyprawy. Ale jedno było naprawdę wyjątkowe.
Tego majowego dnia znalazłem nową obiecującą ścieżkę wydeptaną chyba przez sarny. Trasa wiodła dnem parowów i dolin, ponieważ zwierzęta tam czują się bezpieczniej. Uchylając się przed gałęziami czarnego bzu, wpatrzony w zwierzęcy szlak, starałem się rozszyfrować ile osobników miało stadko, które zostawiło wyraźne odciski w wilgotnej leśnej glebie. Zauważyłem nawet ślady niedawno urodzonych koźląt. Zaabsorbowany tropieniem, polanę zauważyłem dopiero, kiedy oślepiło mnie ostre światło słońca nie rozproszone przez gałęzie świerków.
Polana nie była dużą, ale sprawiała bajkowe wrażenie. Na samym środku ukwieconej, łąki rósł potężny buk. W jego cieniu pasło się pięć dorosłych saren i dwie młode. Zauważyły mnie, ale nie przerwały żerowania, całkowicie mnie ignorując. Atmosfera tego zakątka była tak wyjątkowa, że ogarnęło mnie uczucie spełnienia. Miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu i czasie, że stanowię cenną część wszechświata i beze mnie byłby on znacznie uboższy.
Usiadłem na zwalonym pniu i napawałem się tą świadomością. Czas płynął leniwie, nasycając powietrze przemijaniem i trwaniem jednocześnie. W końcu sarenki odeszły do lasu, a ja odczułem znużenie, może nawet przesyt otaczającym mnie pięknem. Zarzuciłem plecak na ramiona i zastanawiałem się którędy wracać. Wtedy poczułem delikatny zapach róż, a spomiędzy bukowych liści, zataczając wolne kręgi spadło niezwykłe pióro. Było śnieżnobiałe i bardzo długie. Wirując w powietrzu iskrzyło się osobliwym blaskiem. Chwilami miałem wrażenie, że mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Podniosłem go z trawy z poczuciem, że znalazłem prawdziwy skarb.
Kiedy opuszczałem polanę miałem dziwną świadomość, że jestem obserwowany. Rozejrzałem się, ale nikogo nie zauważyłem. Jednak nieznośne wrażenie, że ktoś mi się przypatruje towarzyszyło mi do samego domu. W swoim pokoju obejrzałem dokładnie znalezisko, ale nie potrafiłem nawet w przybliżeniu określić gatunku ptaka, który zgubił to niezwykłe pióro. W świetle lampy było po prostu niesamowicie białe. Trzymając go w ręku wiedziałem, że to coś niezwykłego. Postanowiłem, że rano zadzwonię do kolegi z pracy. Staszek był ornitologiem amatorem, i nie raz zadziwił mnie swoją wiedzą na temat skrzydlatych ulubieńców. Miałem nadzieję, że powie mi coś na temat tego niezwykłego pióra. Umieściłem nowe trofeum w szklanej gablotce, i położyłem się spać. Przed snem, w myślach wspominałem pobyt na bajkowej polanie. Przypomniałem sobie, że ktoś mnie obserwował i zrobiło mi się nieswojo. Dla pewności sprawdziłem zamki w drzwiach i dopiero potem udało mi się zasnąć.
II
We śnie ktoś mnie wzywał. Nie mogłem się zorientować skąd dobiega głos, bo ciągle coś odwracało moją uwagę. Głos był jednak coraz bardziej natarczywy. Otaczający mnie w marzeniu sennym koledzy próbowali mnie gdzieś zaciągnąć, coś opowiadali, śmiali się. A ja chciałem zobaczyć, kto mnie woła. Wyrywałem się i ciągle rozglądałem w poszukiwaniu wołającego moje imię. Wreszcie usłyszałem zupełnie blisko:
- Adamie, obudź się. Czekam na ciebie.
Obudziłem się zaplątany w prześcieradło. Po chwili dotarło do mnie, że nie jestem sam. W pokoju było zupełnie ciemno, ale wyczuwałem czyjąś obecność. Zdziwiło mnie, że nie czuję lęku.
- Kto tu jest? – zawołałem głośniej niż planowałem.
- Włącz światło proszę – odpowiedział nieznany, ale miły głos.
Usiadłem na łóżku i zapaliłem nocną lampkę. Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem. W fotelu naprzeciw siedział anioł. Nie ma lepszego określenia. Piękna twarz, długie, jasne, lekko falujące włosy, klasyczna szata, no i oczywiście skrzydła. Ich pióra miały niesamowity blask najjaśniejszej bieli. Taki sam jak pióro znalezione na polanie.
- Tak masz rację – odezwał się anioł – to jest moje pióro. I trafiło do ciebie nie przypadkowo.
- Ale dlaczego? – zapytałem, kiedy otrząsnąłem się z zaskoczenia – Czy to był dar?
- Znowu masz rację – odpowiedział świetlisty.
- Nie jesteś pierwszy i zapewne nie ostatnim, który znalazł anielskie pióro. Od jakiegoś czasu, w ludzkiej mierze od bardzo dawna, aniołowie współczując ludziom zmagającym się ze skutkami swojej wolnej woli, postanowili im pomóc. Ale ponieważ nie mogą udzielić pomocy wszystkim, bo na zmaganiu się z konsekwencjami swoich wyborów polega ludzki los, chcieliśmy coś ofiarować, chociaż nielicznym.
- Ale …
- Nie przerywaj, nie mamy zbyt dużo czasu. Wytłumaczę do końca. Słuchaj.
Anioł usiadł wygodniej i ciągnął opowieść.
- Poprosiliśmy Pana o możliwość pomocy wybranym ludziom. Pan zgodził się, aby każdy z aniołów, który chce obdarować człowieka, raz na siedem lat zrzucił jedno pióro. Jeśli wybrany przez niego człowiek znajdzie je, to anioł w zamian za to pióro może mu coś ofiarować. Każdy z nas sam decyduje, co ofiaruje. Ja zawsze spełniam jedno życzenie. Dowolne, ale musi dotyczyć wyłącznie ciebie. Masz czas do świtu, aby się zastanowić, czego pragniesz. Jeśli będziesz gotów wezwij mnie.
- Mam na imię Aszkot – dopowiedział.
Anioł wstał, i po chwili już go nie było. W mojej głowie myśli biegały tak szybko, że nie mogłem żadnej uchwycić. Trudno mi było w to wszystko uwierzyć. Prezent od bożego posłańca? Jedno życzenie? Czas do świtu. To znaczy ile czasu? Rzut oka na wskazówki zegara wcale mnie nie uspokoił. Dochodziła trzecia. Do świtu pozostało około dwóch godzin. Rany boskie! Dwie godziny czasu na decyzję o reszcie życia! To nie może być prawda. To nadal sen. Ale widok niezwykłego pióra w gablotce był jak najbardziej prawdziwy. Wyjąłem je zza szyby. Dotykając pióro wiedziałem, czułem, że to co usłyszałem przed chwilą, nie było złudzeniem. Naprawdę miałem szansę zmienić swoje życie. Trzeba tylko mądrze wybrać. Na pytanie dlaczego ja, będzie czas później, kiedy wzejdzie słońce.
III
Nigdy na serio nie zastanawiałem się, co zrobiłbym łowiąc złotą rybkę, albo uwalniając dżina z butelki. Gdybanie uważałem za stratę czasu. Teraz tego żałowałem. A na dodatek miałem tylko jedno życzenie. W sprytną sztuczkę, „chcę mieć więcej życzeń”, jakoś nie wierzyłem. Więc tylko jedno. O Boże, minął już kwadrans, a ja nawet nie zacząłem myśleć nad prośbą. Dosyć, czas uspokoić myśli. Rób wolniej, będzie szybciej. Rada mojego dziadka zawsze była skuteczna, więc tym razem też trzeba z niej skorzystać.
Poszedłem do kuchni i zaparzyłem w ulubionym kubku zieloną herbatę o przyjemnym aromacie. Wróciłem do sypialni i usiadłem w tym samym fotelu, w którym siedział mój nieziemski gość. Wybierając życzenie musiałem zanalizować swoje życie, swoje potrzeby i marzenia na przyszłość. Zacząłem od oczywistego.
Bogactwo, wielkie bogactwo. Czy stać mnie będzie na każdą zachciankę? A jeśli tak, co to oznacza? Czy mając górę złota albo dolarów nie musiałbym się z ich posiadania tłumaczyć? Załóżmy, że takie problemy byłyby nieistotne to, czego tak naprawdę pragnę?
O czym marzę? Zawsze chciałem podróżować po świecie – piramidy, Ameryka południowa, wyspy Pacyfiku i wiele innych miejsc. Na takie wojaże trzeba bardzo dużo pieniędzy. Mógłbym podróżować sam, albo z przyjaciółmi. Tak byłoby lepiej. Ale z przyjaciółmi, to znaczy z którymi? Z tymi, których mam teraz? Ta myśl mnie zaskoczyła. Nie umiałem odpowiedzieć, kogo z moich znajomych uważam za przyjaciela. To znaczy takiego, z którym chciałbym spędzić wiele lat, na wspólnych podróżach. To może zwiedzanie świata będę realizował tylko przy okazji? Po prostu użyję życia, zbuduję piękną willę nad brzegiem jeziora, kupię luksusowe auto, konia, helikopter, samolot i … . I co? Co dalej? Może zafunduję sobie małą armię i zdobędę władzę. Przecież pieniądze, olbrzymie pieniądze do tego służą – do zdobywania władzy i kobiet. Ale nad tym akurat już się zastanawiałem.
W czasie samotnych wędrówek po lesie myślałem czasem nad tym, czego pragnę i wiedziałem, że władzy nie chcę. Władza demoralizuje prawie każdego. A ja obawiałem się, że mój charakter jest zbyt słaby na takie brzemię. Nie chciałem zostać ludzkim potworem, realizującym swoje coraz bardziej wymyślne kaprysy.
Dobrze, zostawmy na razie bogactwo. To ślepy zaułek. Co jeszcze, czego jeszcze mogę pragnąć, zastanawiałem się popijając herbatę małymi łyczkami.
Młodość. Ale trudno było mi sprecyzować, co to znaczy. Czy mam być młody zawsze? To znaczy do śmierci? A jeśli tak to do ilu lat? Może wieczna młodość, czyli nieśmiertelność? To też była pułapka. Wieczna młodość, nieśmiertelność, czyli byłbym świadkiem śmierci wszystkich moich bliskich. Może nawet wszystkich ludzi? A co potem? Samobójstwo? Samotność? Czy byłbym wstanie kogokolwiek pokochać wiedząc, że i tak mnie opuści?
Więc, może korzystanie bez zahamowań ze zdobytej życiowej wiedzy i doświadczeń, w tym wypadku nieograniczonych. Po co, jeśli mógłbym przeżyć nawet swoje największe dzieła. A może młodość tylko do naturalnej śmierci? Ale to zwiększyłoby tylko strach przed śmiercią. Dojrzewając i starzejąc się możemy się na nią przygotować, pogodzić się z nieuniknionym. Muszę wybrać coś innego.
Zdrowie. Brak chorób. Nie, to jest zbyt bliskie wiecznej młodości. Wiedząc, że nigdy nie zachoruje, czy potrafiłbym zadbać o siebie? Czy zrozumiałbym starania innych? Brak chorób powoduje pewien rodzaj znieczulicy. Nawet mówi się, że zdrowy chorego nie zrozumie.
Teraz już nie byłem taki spokojny. Decyzja, z pozoru łatwa, stawała się coraz trudniejsza. Na dodatek noc nie była już taka czarna, niebo robiło się szare. Minęła godzina, a ja byłem w punkcie wyjścia. Co mogłem jeszcze rozważyć?
Miłość, odwzajemniona miłość do pięknej kobiety. Nie wiedziałem czy mogę rozważać takie życzenie. Powiedziano mi, że życzenie ma dotyczyć tylko mnie. A w tym wypadku, jakaś kobieta musiała by mnie pokochać nie zdając sobie nawet sprawy, że to nie jest jej decyzja. Nawet gdyby było to możliwe, to nie chciałbym takiej miłości. Jestem normalnym facetem, więc jak każdy pragnę pięknych kobiet. Ale miłość to nie romans. To coś, co może każdego zmienić na zawsze. Oddalić groźbę samotności i dawać nadzieję na pomoc w każdej sytuacji. Na dobre i na złe, i nie uważałem tego za slogan. Więc to życzenie nie jest dla mnie.
Nagle zdałem sobie sprawę, że moje życie nie jest takie złe. Byłem młody, zdrowy, mogłem pozwolić sobie na wszystko, czego potrzebowałem do spokojnego życia. A przede wszystkim, miałem przed sobą nieograniczone możliwości i całą wieczność osobistego czasu na ich wykorzystanie. Czy świadomość, że mój los, moje życie zostało z góry określone przez jedną prośbę dałaby mi szczęście? W każdym momencie dokonujemy nieodwracalnych wyborów, ale zawsze możemy powiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia, że nie wszystko zależało od nas. Ta wiedza zdejmuje z nas ciężar nieomylności. Błądzić jest rzeczą ludzką – znana myśl rzymskiego filozofa jest nadal aktualna. Mamy prawo do pomyłek i to one kształtują nasz charakter. Bo właśnie to, jak sobie radzimy z konsekwencjami naszych błędów, naszych wyborów jest losem człowieczym, naszą wolną wolą.
Zagłębiłem się w filozoficzne wywody, a strach, że źle wybiorę zupełnie mnie opuścił. Wiedziałem już, o co poproszę anioła. Stanąłem na środku pokoju i zawołałem:
-Aniele Aszkot. Wzywam cię. Dokonałem wyboru.
- Słucham Adamie. Czego sobie życzysz w zamian za moje pióro? – odpowiedział, siedząc jak poprzednio w fotelu.
Wzdrygnąłem się na dźwięk jego głosu. Nie spodziewałem się, że pojawi się tak szybko. Pomyślałem nawet, że był tu cały czas i obserwował moje zmagania z wyborem życzenia. Usiadłem na brzegu łóżka i nie patrząc na niego powiedziałem:
- Zabierz aniele swoje pióro, nie chcę nic w zamian.
Czułem, że patrzy na mnie, więc spojrzałem mu w oczy. Bałem się, że będzie się ze mnie śmiał. Ale w jego oczach nie było kpiny. Wydawało mi się nawet, że widzę w nich radość z dobrych decyzji. Jego, że się nie pomylił i mojej, takiej, jakiej się spodziewał.
- Dobrze się domyślasz. Nie zawiodłeś mnie. Nie będę cię przekonywał, abyś się jeszcze zastanowił. Ale pióro zostawię. Da ci pewność, że to nie był tylko sen.
- Ale ja chcę je oddać. Jeśli możesz to spraw, abym zapomniał o tym spotkaniu. Nie chcę kiedyś żałować, że nie wybrałem – poprosiłem.
- Nie Adamie. Jestem pewny, że nie będziesz żałował i odchodząc z tego świata zrozumiesz, że wszystko, co osiągnąłeś i co przeżyłeś zależało tylko od twoich własnych codziennych decyzji. Żegnaj.
Patrzyłem w zamyśleniu na pusty fotel i nagle pomyślałem, że jestem strasznym głupcem. Wybierałem wśród wartości uniwersalnych, kwintesencji życia. Nic dziwnego, że mnie to przerosło, a przecież mogłem poprosić o coś mniejszego, coś na dziś. Może główną wygraną na loterii? Wypadłem z mieszkania szukając Aszkota, chcąc prosić go o mniejszy dar. Zobaczyłem jednak, że mój czas się skończył. Wschodzące słońce rozświetlało właśnie niebo.
Myślałem wtedy, że zmarnowałem swoją szansę, że mogłem wybrać cokolwiek. Długo nie mogłem się z tym pogodzić. Ale po wielu latach, kiedy mogę spojrzeć wstecz oceniając swoje życie, to wiesz, co ci powiem przyjacielu:
- Anioł Aszkot miał rację. Niczego nie żałuję i jestem mu wdzięczny. A pióro i ta historia należy teraz do ciebie.
Jedno życzenie
I
Zawsze lubiłem chodzić po lesie. Tylko tam potrafiłem skoncentrować się na otaczającej mnie rzeczywistości. To nie to, że nie lubię ludzi. Nie należę do odludków. Nie odmawiałem udziału w imprezach, sam też chętnie umawiałem się ze znajomymi. Byłem, wysokim, proporcjonalnie zbudowanym brunetem o nieprzeciętnym poczuciu humoru. Słowem dziewczyny mnie lubiły, a kumple chętnie proponowali piwo.
Nie raz słyszałem – Adam – bo tak mam na imię – wpadnij po południu w sobotę. Będą dziewczyny, Rychu i Mały. Przynieś parę browarów, zabawimy się.
Nie odmawiałem, ale rankiem wolałem włóczęgę po lesie. Czasem chodziłem z kumplami, ale ich najbardziej interesowało szybkie dojście do schroniska i wieczorna impreza. Rozmowy i wygłupy po drodze też były fajne, ale ja chciałem słuchać drzew, ptaków, odgłosów zwierząt. Dla tego najczęściej chodziłem sam.
Dość szybko nabrałem zwyczaju przynoszenia z lasu pamiątek. Nic szczególnie cennego – ciekawa szyszka, korzeń, huba, kamień albo pióra. Te ostatnie najbardziej mnie cieszyły. Lubię ptaki, zazdroszczę im swobody w przestrzeni, pięknych głosów. Potrafiłem zrezygnować z zaplanowanej trasy, aby móc obserwować ptaka, który mnie zainteresował. Dlatego znalezione pióra traktowałem jak prezenty od przyjaciół. Mam ich całą kolekcję. Nie wyszukuję specjalnych okazów. W moich zbiorach mam po kilka egzemplarzy piór ptaków tego samego gatunku. Każde z nich jest inne, bo pochodziło z innej wyprawy. Ale jedno było naprawdę wyjątkowe.
Tego majowego dnia znalazłem nową obiecującą ścieżkę wydeptaną chyba przez sarny. Trasa wiodła dnem parowów i dolin, ponieważ zwierzęta tam czują się bezpieczniej. Uchylając się przed gałęziami czarnego bzu, wpatrzony w zwierzęcy szlak, starałem się rozszyfrować ile osobników miało stadko, które zostawiło wyraźne odciski w wilgotnej leśnej glebie. Zauważyłem nawet ślady niedawno urodzonych koźląt. Zaabsorbowany tropieniem, polanę zauważyłem dopiero, kiedy oślepiło mnie ostre światło słońca nie rozproszone przez gałęzie świerków.
Polana nie była dużą, ale sprawiała bajkowe wrażenie. Na samym środku ukwieconej, łąki rósł potężny buk. W jego cieniu pasło się pięć dorosłych saren i dwie młode. Zauważyły mnie, ale nie przerwały żerowania, całkowicie mnie ignorując. Atmosfera tego zakątka była tak wyjątkowa, że ogarnęło mnie uczucie spełnienia. Miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu i czasie, że stanowię cenną część wszechświata i beze mnie byłby on znacznie uboższy.
Usiadłem na zwalonym pniu i napawałem się tą świadomością. Czas płynął leniwie, nasycając powietrze przemijaniem i trwaniem jednocześnie. W końcu sarenki odeszły do lasu, a ja odczułem znużenie, może nawet przesyt otaczającym mnie pięknem. Zarzuciłem plecak na ramiona i zastanawiałem się którędy wracać. Wtedy poczułem delikatny zapach róż, a spomiędzy bukowych liści, zataczając wolne kręgi spadło niezwykłe pióro. Było śnieżnobiałe i bardzo długie. Wirując w powietrzu iskrzyło się osobliwym blaskiem. Chwilami miałem wrażenie, że mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Podniosłem go z trawy z poczuciem, że znalazłem prawdziwy skarb.
Kiedy opuszczałem polanę miałem dziwną świadomość, że jestem obserwowany. Rozejrzałem się, ale nikogo nie zauważyłem. Jednak nieznośne wrażenie, że ktoś mi się przypatruje towarzyszyło mi do samego domu. W swoim pokoju obejrzałem dokładnie znalezisko, ale nie potrafiłem nawet w przybliżeniu określić gatunku ptaka, który zgubił to niezwykłe pióro. W świetle lampy było po prostu niesamowicie białe. Trzymając go w ręku wiedziałem, że to coś niezwykłego. Postanowiłem, że rano zadzwonię do kolegi z pracy. Staszek był ornitologiem amatorem, i nie raz zadziwił mnie swoją wiedzą na temat skrzydlatych ulubieńców. Miałem nadzieję, że powie mi coś na temat tego niezwykłego pióra. Umieściłem nowe trofeum w szklanej gablotce, i położyłem się spać. Przed snem, w myślach wspominałem pobyt na bajkowej polanie. Przypomniałem sobie, że ktoś mnie obserwował i zrobiło mi się nieswojo. Dla pewności sprawdziłem zamki w drzwiach i dopiero potem udało mi się zasnąć.
II
We śnie ktoś mnie wzywał. Nie mogłem się zorientować skąd dobiega głos, bo ciągle coś odwracało moją uwagę. Głos był jednak coraz bardziej natarczywy. Otaczający mnie w marzeniu sennym koledzy próbowali mnie gdzieś zaciągnąć, coś opowiadali, śmiali się. A ja chciałem zobaczyć, kto mnie woła. Wyrywałem się i ciągle rozglądałem w poszukiwaniu wołającego moje imię. Wreszcie usłyszałem zupełnie blisko:
- Adamie, obudź się. Czekam na ciebie.
Obudziłem się zaplątany w prześcieradło. Po chwili dotarło do mnie, że nie jestem sam. W pokoju było zupełnie ciemno, ale wyczuwałem czyjąś obecność. Zdziwiło mnie, że nie czuję lęku.
- Kto tu jest? – zawołałem głośniej niż planowałem.
- Włącz światło proszę – odpowiedział nieznany, ale miły głos.
Usiadłem na łóżku i zapaliłem nocną lampkę. Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem. W fotelu naprzeciw siedział anioł. Nie ma lepszego określenia. Piękna twarz, długie, jasne, lekko falujące włosy, klasyczna szata, no i oczywiście skrzydła. Ich pióra miały niesamowity blask najjaśniejszej bieli. Taki sam jak pióro znalezione na polanie.
- Tak masz rację – odezwał się anioł – to jest moje pióro. I trafiło do ciebie nie przypadkowo.
- Ale dlaczego? – zapytałem, kiedy otrząsnąłem się z zaskoczenia – Czy to był dar?
- Znowu masz rację – odpowiedział świetlisty.
- Nie jesteś pierwszy i zapewne nie ostatnim, który znalazł anielskie pióro. Od jakiegoś czasu, w ludzkiej mierze od bardzo dawna, aniołowie współczując ludziom zmagającym się ze skutkami swojej wolnej woli, postanowili im pomóc. Ale ponieważ nie mogą udzielić pomocy wszystkim, bo na zmaganiu się z konsekwencjami swoich wyborów polega ludzki los, chcieliśmy coś ofiarować, chociaż nielicznym.
- Ale …
- Nie przerywaj, nie mamy zbyt dużo czasu. Wytłumaczę do końca. Słuchaj.
Anioł usiadł wygodniej i ciągnął opowieść.
- Poprosiliśmy Pana o możliwość pomocy wybranym ludziom. Pan zgodził się, aby każdy z aniołów, który chce obdarować człowieka, raz na siedem lat zrzucił jedno pióro. Jeśli wybrany przez niego człowiek znajdzie je, to anioł w zamian za to pióro może mu coś ofiarować. Każdy z nas sam decyduje, co ofiaruje. Ja zawsze spełniam jedno życzenie. Dowolne, ale musi dotyczyć wyłącznie ciebie. Masz czas do świtu, aby się zastanowić, czego pragniesz. Jeśli będziesz gotów wezwij mnie.
- Mam na imię Aszkot – dopowiedział.
Anioł wstał, i po chwili już go nie było. W mojej głowie myśli biegały tak szybko, że nie mogłem żadnej uchwycić. Trudno mi było w to wszystko uwierzyć. Prezent od bożego posłańca? Jedno życzenie? Czas do świtu. To znaczy ile czasu? Rzut oka na wskazówki zegara wcale mnie nie uspokoił. Dochodziła trzecia. Do świtu pozostało około dwóch godzin. Rany boskie! Dwie godziny czasu na decyzję o reszcie życia! To nie może być prawda. To nadal sen. Ale widok niezwykłego pióra w gablotce był jak najbardziej prawdziwy. Wyjąłem je zza szyby. Dotykając pióro wiedziałem, czułem, że to co usłyszałem przed chwilą, nie było złudzeniem. Naprawdę miałem szansę zmienić swoje życie. Trzeba tylko mądrze wybrać. Na pytanie dlaczego ja, będzie czas później, kiedy wzejdzie słońce.
III
Nigdy na serio nie zastanawiałem się, co zrobiłbym łowiąc złotą rybkę, albo uwalniając dżina z butelki. Gdybanie uważałem za stratę czasu. Teraz tego żałowałem. A na dodatek miałem tylko jedno życzenie. W sprytną sztuczkę, „chcę mieć więcej życzeń”, jakoś nie wierzyłem. Więc tylko jedno. O Boże, minął już kwadrans, a ja nawet nie zacząłem myśleć nad prośbą. Dosyć, czas uspokoić myśli. Rób wolniej, będzie szybciej. Rada mojego dziadka zawsze była skuteczna, więc tym razem też trzeba z niej skorzystać.
Poszedłem do kuchni i zaparzyłem w ulubionym kubku zieloną herbatę o przyjemnym aromacie. Wróciłem do sypialni i usiadłem w tym samym fotelu, w którym siedział mój nieziemski gość. Wybierając życzenie musiałem zanalizować swoje życie, swoje potrzeby i marzenia na przyszłość. Zacząłem od oczywistego.
Bogactwo, wielkie bogactwo. Czy stać mnie będzie na każdą zachciankę? A jeśli tak, co to oznacza? Czy mając górę złota albo dolarów nie musiałbym się z ich posiadania tłumaczyć? Załóżmy, że takie problemy byłyby nieistotne to, czego tak naprawdę pragnę?
O czym marzę? Zawsze chciałem podróżować po świecie – piramidy, Ameryka południowa, wyspy Pacyfiku i wiele innych miejsc. Na takie wojaże trzeba bardzo dużo pieniędzy. Mógłbym podróżować sam, albo z przyjaciółmi. Tak byłoby lepiej. Ale z przyjaciółmi, to znaczy z którymi? Z tymi, których mam teraz? Ta myśl mnie zaskoczyła. Nie umiałem odpowiedzieć, kogo z moich znajomych uważam za przyjaciela. To znaczy takiego, z którym chciałbym spędzić wiele lat, na wspólnych podróżach. To może zwiedzanie świata będę realizował tylko przy okazji? Po prostu użyję życia, zbuduję piękną willę nad brzegiem jeziora, kupię luksusowe auto, konia, helikopter, samolot i … . I co? Co dalej? Może zafunduję sobie małą armię i zdobędę władzę. Przecież pieniądze, olbrzymie pieniądze do tego służą – do zdobywania władzy i kobiet. Ale nad tym akurat już się zastanawiałem.
W czasie samotnych wędrówek po lesie myślałem czasem nad tym, czego pragnę i wiedziałem, że władzy nie chcę. Władza demoralizuje prawie każdego. A ja obawiałem się, że mój charakter jest zbyt słaby na takie brzemię. Nie chciałem zostać ludzkim potworem, realizującym swoje coraz bardziej wymyślne kaprysy.
Dobrze, zostawmy na razie bogactwo. To ślepy zaułek. Co jeszcze, czego jeszcze mogę pragnąć, zastanawiałem się popijając herbatę małymi łyczkami.
Młodość. Ale trudno było mi sprecyzować, co to znaczy. Czy mam być młody zawsze? To znaczy do śmierci? A jeśli tak to do ilu lat? Może wieczna młodość, czyli nieśmiertelność? To też była pułapka. Wieczna młodość, nieśmiertelność, czyli byłbym świadkiem śmierci wszystkich moich bliskich. Może nawet wszystkich ludzi? A co potem? Samobójstwo? Samotność? Czy byłbym wstanie kogokolwiek pokochać wiedząc, że i tak mnie opuści?
Więc, może korzystanie bez zahamowań ze zdobytej życiowej wiedzy i doświadczeń, w tym wypadku nieograniczonych. Po co, jeśli mógłbym przeżyć nawet swoje największe dzieła. A może młodość tylko do naturalnej śmierci? Ale to zwiększyłoby tylko strach przed śmiercią. Dojrzewając i starzejąc się możemy się na nią przygotować, pogodzić się z nieuniknionym. Muszę wybrać coś innego.
Zdrowie. Brak chorób. Nie, to jest zbyt bliskie wiecznej młodości. Wiedząc, że nigdy nie zachoruje, czy potrafiłbym zadbać o siebie? Czy zrozumiałbym starania innych? Brak chorób powoduje pewien rodzaj znieczulicy. Nawet mówi się, że zdrowy chorego nie zrozumie.
Teraz już nie byłem taki spokojny. Decyzja, z pozoru łatwa, stawała się coraz trudniejsza. Na dodatek noc nie była już taka czarna, niebo robiło się szare. Minęła godzina, a ja byłem w punkcie wyjścia. Co mogłem jeszcze rozważyć?
Miłość, odwzajemniona miłość do pięknej kobiety. Nie wiedziałem czy mogę rozważać takie życzenie. Powiedziano mi, że życzenie ma dotyczyć tylko mnie. A w tym wypadku, jakaś kobieta musiała by mnie pokochać nie zdając sobie nawet sprawy, że to nie jest jej decyzja. Nawet gdyby było to możliwe, to nie chciałbym takiej miłości. Jestem normalnym facetem, więc jak każdy pragnę pięknych kobiet. Ale miłość to nie romans. To coś, co może każdego zmienić na zawsze. Oddalić groźbę samotności i dawać nadzieję na pomoc w każdej sytuacji. Na dobre i na złe, i nie uważałem tego za slogan. Więc to życzenie nie jest dla mnie.
Nagle zdałem sobie sprawę, że moje życie nie jest takie złe. Byłem młody, zdrowy, mogłem pozwolić sobie na wszystko, czego potrzebowałem do spokojnego życia. A przede wszystkim, miałem przed sobą nieograniczone możliwości i całą wieczność osobistego czasu na ich wykorzystanie. Czy świadomość, że mój los, moje życie zostało z góry określone przez jedną prośbę dałaby mi szczęście? W każdym momencie dokonujemy nieodwracalnych wyborów, ale zawsze możemy powiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia, że nie wszystko zależało od nas. Ta wiedza zdejmuje z nas ciężar nieomylności. Błądzić jest rzeczą ludzką – znana myśl rzymskiego filozofa jest nadal aktualna. Mamy prawo do pomyłek i to one kształtują nasz charakter. Bo właśnie to, jak sobie radzimy z konsekwencjami naszych błędów, naszych wyborów jest losem człowieczym, naszą wolną wolą.
Zagłębiłem się w filozoficzne wywody, a strach, że źle wybiorę zupełnie mnie opuścił. Wiedziałem już, o co poproszę anioła. Stanąłem na środku pokoju i zawołałem:
-Aniele Aszkot. Wzywam cię. Dokonałem wyboru.
- Słucham Adamie. Czego sobie życzysz w zamian za moje pióro? – odpowiedział, siedząc jak poprzednio w fotelu.
Wzdrygnąłem się na dźwięk jego głosu. Nie spodziewałem się, że pojawi się tak szybko. Pomyślałem nawet, że był tu cały czas i obserwował moje zmagania z wyborem życzenia. Usiadłem na brzegu łóżka i nie patrząc na niego powiedziałem:
- Zabierz aniele swoje pióro, nie chcę nic w zamian.
Czułem, że patrzy na mnie, więc spojrzałem mu w oczy. Bałem się, że będzie się ze mnie śmiał. Ale w jego oczach nie było kpiny. Wydawało mi się nawet, że widzę w nich radość z dobrych decyzji. Jego, że się nie pomylił i mojej, takiej, jakiej się spodziewał.
- Dobrze się domyślasz. Nie zawiodłeś mnie. Nie będę cię przekonywał, abyś się jeszcze zastanowił. Ale pióro zostawię. Da ci pewność, że to nie był tylko sen.
- Ale ja chcę je oddać. Jeśli możesz to spraw, abym zapomniał o tym spotkaniu. Nie chcę kiedyś żałować, że nie wybrałem – poprosiłem.
- Nie Adamie. Jestem pewny, że nie będziesz żałował i odchodząc z tego świata zrozumiesz, że wszystko, co osiągnąłeś i co przeżyłeś zależało tylko od twoich własnych codziennych decyzji. Żegnaj.
Patrzyłem w zamyśleniu na pusty fotel i nagle pomyślałem, że jestem strasznym głupcem. Wybierałem wśród wartości uniwersalnych, kwintesencji życia. Nic dziwnego, że mnie to przerosło, a przecież mogłem poprosić o coś mniejszego, coś na dziś. Może główną wygraną na loterii? Wypadłem z mieszkania szukając Aszkota, chcąc prosić go o mniejszy dar. Zobaczyłem jednak, że mój czas się skończył. Wschodzące słońce rozświetlało właśnie niebo.
Myślałem wtedy, że zmarnowałem swoją szansę, że mogłem wybrać cokolwiek. Długo nie mogłem się z tym pogodzić. Ale po wielu latach, kiedy mogę spojrzeć wstecz oceniając swoje życie, to wiesz, co ci powiem przyjacielu:
- Anioł Aszkot miał rację. Niczego nie żałuję i jestem mu wdzięczny. A pióro i ta historia należy teraz do ciebie.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Nie wiem jak to się stało, ale uciekły mi gdzieś w siną dal wszystkie akapity:(
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
-
- Sepulka
- Posty: 20
- Rejestracja: pt, 12 lut 2010 15:12
- Płeć: Kobieta
Re: Jedno życzenie
Ja bym rybkę zjadła... Lepiej unikać magicznych stworów spełniających życzenia...
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Jedno życzenie
Akapity nie działają, Kordylionie. Lepiej po prostu nowym wierszem zaczynać albo rozdzielić enterem. Formatowanie to fajna sprawa, ale błaha - najprostsze jest najczęściej wystarczające. Oczywiście, są jakieś tricki, gdyby Autor się upierał, ale na tym znają się lepiej zorientowani. Może Neularger będzie wiedział, jak zrobić wcięcie tekstu na FF. Albo Mason. :)))
So many wankers - so little time...
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Akapit można zrobić poprzez wstawienie bloku tzw. spacji nierozdzielających. Spacje takie można uzyskać poprzez Ctrl+Shift+Spacja. Należy kilka ich ustawić obok siebie i voilà...
Info dodatkowe - spacji takich nie można uzyskać w oknie tworzenia postu, trzeba w OO, Libre Office lub MS-Office. Potem ctrl+c i ctrl+v.
Ale niedługo wstawię.
Info dodatkowe - spacji takich nie można uzyskać w oknie tworzenia postu, trzeba w OO, Libre Office lub MS-Office. Potem ctrl+c i ctrl+v.
BTW, wracając do tematu wątku ma już analizę tekstu. Tylko nieskończoną... :)Mary Sue wyciągnęła Magiczny Dezintegrator Absolutnej Zagłady i wycelowała w pędzące hufce Armii Analizatorów i Czepialskich. Zniszczę was i odzyskam moją Zajebistość, pomyślała mściwie. Powolnym ruchem wcisnęła przycisk zapoczątkowując Reakcję Zniszczenia Rzeczywistości...
Ale niedługo wstawię.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Dziekuję za poradę Neu. Chociaż takie prosciutkie to nie jest:(neularger pisze:Akapit można zrobić poprzez wstawienie bloku tzw. spacji nierozdzielających. Spacje takie można uzyskać poprzez Ctrl+Shift+Spacja. Należy kilka ich ustawić obok siebie i voilà...
Na jakimś innym forum pisali o jeszcze jednym sposobie, ale musze pokopać za informacją.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Można wstawiać litery (np. WWW) w kolorze layotu. Ale to trudne, żeby ten kolor ustalić. Na niektórych forach jest kolor transparentny.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Yo man... Czekałem, aż ktoś wreszcie napisze parę słów prawdy. Nie doczekałem się, zabrakło chętnych. Cóż, spadło na mnie. Drogi Autorze, mam dla Ciebie bardzo przykrą informację o Twoim opowiadaniu… Przynudzasz. Tak po prostu. Opisy są koszmarnie długie i nudne! Przykład? Bardzo proszsz… niemal cały pierwszy rozdział. Tu nie dzieje się NIC! (oprócz autopromocji, patrz niżej! ;)
Bohater ma straszną manierę, to taka autopromocja, niestety bez pokrycia:
UWAGA sprutyDOWCIP!
Rozmowa wstępna. Kandydat słyszy: chętnie byśmy pana zatrudnili i byłby pan niezłym pracownikiem, gdyby nie ten tik.
Kandydat: Chwileczkę…
Wyjmuje z kieszeni marynarki paczkę prezerwatyw, kładzie na stole, z drugiej kieszeni kolejną… wreszcie z wewnętrznej kieszeni dobywa listek aspiryny, łyka tabletkę… i tik mija jak ręką odjął.
Pracodawca patrzy zdumiony:
O, świetnie… ale po co panu tyle prezerwatyw?
Kandydat:
Wie pan… ilekroć dopadnie mnie ten tik, wchodzę do apteki i mimowolnie mrugając proszę o aspirynę… a wtedy pani magister odmruguje i dyskretnie wręcza mi paczuszkę prezerwatyw…
Dość inteligentny dowcip czy niekoniecznie?;)
Teraz coś milszego. Przemyślałeś Waćpan te rybkowe życzenia. Gratisowo masz od golfa pytania od Miłych Czytelniczek:
- poproszę uprzejmie rybkę o naturalne uzupełnienie ubytków w moim uzębieniu (znaczy niech mi nowe wyrosną), proszę o pozytywne rozp.. itd.;)
- proszę uniżenie o samonapełnianie się konta co miesiąc może być pińć tysiency ale lepij dziesięć a najlepij tyle co mi potrza
- niech grzybica odpuści bo stopy bolom…
- czy jest mi wierny/wierna?
Itp.;)
A powinno paść pytanie:
Jak jest przyczyna istnienia Wszechśmiota… i przy okazji bladawców?
Ot co! :))
Neu: To już ostatnie ostrzeżenie. Chcesz się udzielać na Warsztatach, sprutygolfie? Ogranicz tę biegunkę słowną przy obstrukcji treści.
Bohater ma straszną manierę, to taka autopromocja, niestety bez pokrycia:
O sh.tt… Aaale chciejstwo. Wzrost i proporcje litościwie pomijam, ale ten humor? Masz humoruczucie nieprzeciętne bohaterze? No to nam to UDOWODNIJ!!! Bohaterze! Pokaż to choć raz! Bądź jak chandlerowski Marlowe: on raczej nie musiał udowadniać, że ma poczucie humoru, hm? Pomogę na przykładzie (bo ja takowe mam! ;)Byłem, wysokim, proporcjonalnie zbudowanym brunetem o nieprzeciętnym poczuciu humoru.
UWAGA sprutyDOWCIP!
Rozmowa wstępna. Kandydat słyszy: chętnie byśmy pana zatrudnili i byłby pan niezłym pracownikiem, gdyby nie ten tik.
Kandydat: Chwileczkę…
Wyjmuje z kieszeni marynarki paczkę prezerwatyw, kładzie na stole, z drugiej kieszeni kolejną… wreszcie z wewnętrznej kieszeni dobywa listek aspiryny, łyka tabletkę… i tik mija jak ręką odjął.
Pracodawca patrzy zdumiony:
O, świetnie… ale po co panu tyle prezerwatyw?
Kandydat:
Wie pan… ilekroć dopadnie mnie ten tik, wchodzę do apteki i mimowolnie mrugając proszę o aspirynę… a wtedy pani magister odmruguje i dyskretnie wręcza mi paczuszkę prezerwatyw…
Dość inteligentny dowcip czy niekoniecznie?;)
Teraz coś milszego. Przemyślałeś Waćpan te rybkowe życzenia. Gratisowo masz od golfa pytania od Miłych Czytelniczek:
- poproszę uprzejmie rybkę o naturalne uzupełnienie ubytków w moim uzębieniu (znaczy niech mi nowe wyrosną), proszę o pozytywne rozp.. itd.;)
- proszę uniżenie o samonapełnianie się konta co miesiąc może być pińć tysiency ale lepij dziesięć a najlepij tyle co mi potrza
- niech grzybica odpuści bo stopy bolom…
- czy jest mi wierny/wierna?
Itp.;)
A powinno paść pytanie:
Jak jest przyczyna istnienia Wszechśmiota… i przy okazji bladawców?
Ot co! :))
Neu: To już ostatnie ostrzeżenie. Chcesz się udzielać na Warsztatach, sprutygolfie? Ogranicz tę biegunkę słowną przy obstrukcji treści.
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Ok. Ostatnie ostrzyżenie to nie w kij dmuchał (chiba łysy bende, za to z biegunkom?)To już ostatnie ostrzeżenie. Chcesz się udzielać na Warsztatach, sprutygolfie? Ogranicz tę biegunkę słowną przy obstrukcji treści.
Masz rację neu. Nie będę się kopał z koniem.
Jest jeden problem. Niestety nie widzę u siebie przewinienia... opisałem jak umiałem, a Tyś mi dowalił. Nie widzę powodu, lecz Ty masz wzrok bystrzejszy, więc oki.
Ot, zaślepiony golf ze mnie jak chol... no nieważne! :)
No to znikam na dłużej, ale wiesz neu? Mą ukochaną Lady pozdrów od golfa, bardzo proszę... miej w sobie choć tyle gentle-mana... pa-pa! :)
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
sprutygolf pisze:Teraz coś milszego. Przemyślałeś Waćpan te rybkowe życzenia. Gratisowo masz od golfa pytania od Miłych Czytelniczek
Trochę o tym myślałem jak widać powyżej.Kordylion pisze: Wybierałem wśród wartości uniwersalnych, kwintesencji życia. Nic dziwnego, że mnie to przerosło, a przecież mogłem poprosić o coś mniejszego, coś na dziś. Może główną wygraną na loterii? Wypadłem z mieszkania szukając Aszkota, chcąc prosić go o mniejszy dar. Zobaczyłem jednak, że mój czas się skończył.
A przy okazji, mnie bardzo by brakowało na forum Twojego poczucia humoru (bo go posiadasz bezwzględnie).
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Bo jak powszechnie wiadomo z jednej wyprawy przynosi się pióra wyłącznie takie same. Głupie doinformowywanie czytelnika zawsze się mści.W moich zbiorach mam po kilka egzemplarzy piór ptaków tego samego gatunku. Każde z nich jest inne, bo pochodziło z innej wyprawy.
Spiętrzenie czynności, wraz z nadszególarstwem i detalicznym informowaniem co, jak i kiedy - czynią to zdanie niestrawnym.Uchylając się przed gałęziami czarnego bzu, wpatrzony w zwierzęcy szlak, starałem się rozszyfrować ile osobników miało stadko, które zostawiło wyraźne odciski w wilgotnej leśnej glebie
Błędy obrazowania i orty w parze. Nierozproszone – ORT, zaś zauważanie czegokolwiek w momencie oślepienia jest raczej rzadko spotykane. Mam też wątpliwość czy gałęzie świerków rozpraszają światło.Zaabsorbowany tropieniem, polanę zauważyłem dopiero, kiedy oślepiło mnie ostre światło słońca nie rozproszone przez gałęzie świerków.
O przecinkach się zasadniczo nie wypowiadam, ale ten tutaj to absolutne mistrzostwo.Na samym środku ukwieconej, łąki rósł potężny buk.
Słowo „żerować” chyba jednak nie pasuje w odniesieniu do pasących się saren.Zauważyły mnie, ale nie przerwały żerowania, całkowicie mnie ignorując.
Ponownie problem z imiesłowem – „zauważyły ignorując” - poza tym po czym bohater był uprzejmy się zorientować, że został zauważony skoro sarny go zignorowały?
Mam wrażenie, że powyższy fragment nie niesie żadnej informacji – ma po prostu filozoficznie i głęboko wybrzmieć.Miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu i czasie, że stanowię cenną część wszechświata i beze mnie byłby on znacznie uboższy. Usiadłem na zwalonym pniu i napawałem się tą świadomością. Czas płynął leniwie, nasycając powietrze przemijaniem i trwaniem jednocześnie.
W końcu sarenki odeszły do lasu, a ja odczułem znużenie, może nawet przesyt otaczającym mnie pięknem.
A to piękno to gdzie? Ten buk i ukwiecona łączka? No faktycznie porywający opis zapodałeś, Autor.
Po mojemu niemożliwe jest podniesienie blasku Autorze, ale to przeca fantastyka.Zarzuciłem plecak na ramiona i zastanawiałem się którędy wracać. Wtedy poczułem delikatny zapach róż, a spomiędzy bukowych liści, zataczając wolne kręgi spadło niezwykłe pióro. Było śnieżnobiałe i bardzo długie. Wirując w powietrzu iskrzyło się osobliwym blaskiem. Chwilami miałem wrażenie, że mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
Podniosłem go z trawy z poczuciem, że znalazłem prawdziwy skarb.
Miałeś... co? Ma się wrażenie, przeczucie, uczcie lub przekonanie, ale świadomość..? Nie.Kiedy opuszczałem polanę miałem dziwną świadomość, że jestem obserwowany.
Bohater mieszka z mamusią i dlatego ma swój pokój. O dziewiątej musi być w łóżeczku, bo jak nie to szlaban na szlajanie się po lasach.Jednak nieznośne wrażenie, że ktoś mi się przypatruje towarzyszyło mi do samego domu. W swoim pokoju obejrzałem dokładnie znalezisko, ale nie potrafiłem nawet w przybliżeniu określić gatunku ptaka, który zgubił to niezwykłe pióro.
"Go" czyli tego ptaka, co zgubił pióro. Zasadniczo nie czytałem, żeby gość na coś polował, ale może przeoczyłem po prostu.W swoim pokoju obejrzałem dokładnie znalezisko, ale nie potrafiłem nawet w przybliżeniu określić gatunku ptaka, który zgubił to niezwykłe pióro. W świetle lampy było po prostu niesamowicie białe. Trzymając go w ręku wiedziałem, że to coś niezwykłego.
Autorze, naprawdę tak trudno się zorientować jaki rodzaj gramatyczny posiada rzeczownik „pióro”?
Zwłaszcza, że dalej gramatyka jest już poprawna... Ciekawostka.
Bo normalnie to ornitolodzy zadziwiają wiedzą na temat konstrukcji bomb wodorowych i czarnej taktyki AT.Staszek był ornitologiem amatorem, i nie raz zadziwił mnie swoją wiedzą na temat skrzydlatych ulubieńców.
Zamki w drzwiach do mojego pokoju oczywista, bo tam bohater siedział i pióro oglądał. Mamusię spokojnie może coś zeżreć.Dla pewności sprawdziłem zamki w drzwiach i dopiero potem udało mi się zasnąć.
Dobrze żeś doinformował, bo żyłem w przekonaniu, że głos woła: „Eeee! Tyyy! No!!! Chodź, ty!!! Ty! Ciebie wołam!”Wyrywałem się i ciągle rozglądałem w poszukiwaniu wołającego moje imię.
Usłyszałem czyli wyczuwałem. Ekstra.Wreszcie usłyszałem zupełnie blisko:
- Adamie, obudź się. Czekam na ciebie.
Obudziłem się zaplątany w prześcieradło. Po chwili dotarło do mnie, że nie jestem sam. W pokoju było zupełnie ciemno, ale wyczuwałem czyjąś obecność.
Tylko cztery czasowniki??? No nie postarałeś się, nie.Usiadłem na łóżku i zapaliłem nocną lampkę. Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem.
Nieprzypadkowo jest to ort.- Tak masz rację – odezwał się anioł – to jest moje pióro. I trafiło do ciebie nie przypadkowo.
- Nie jesteś pierwszy i zapewne nie ostatnim, który znalazł anielskie pióro.
Tak się nie robi. Albo oba w mianowniku, albo oba w narzędniku.*
Ty masz naprawdę ogromne problemy ze składnią.Od jakiegoś czasu, w ludzkiej mierze od bardzo dawna, aniołowie współczując ludziom zmagającym się ze skutkami swojej wolnej woli, postanowili im pomóc.
Współczując zmagającym się postanowili... Dwa imiesłowy, jeden czasownik.
Prawdziwy widok... To takie przeciwieństwo widoku nieprawdziwego, który jest...? Czym?Ale widok niezwykłego pióra w gablotce był jak najbardziej prawdziwy.
Aspekt czasownika i rodzaj imiesłowu, to czarna magia, nieprawdaż?Nigdy na serio nie zastanawiałem się, co zrobiłbym łowiąc złotą rybkę, (…)
Albo „robiłbym łowiąc” albo „zrobiłbym złowiwszy”.
Poszedłem do kuchni i zaparzyłem w ulubionym kubku zieloną herbatę o przyjemnym aromacie.
Nie podałeś koloru kubka.
Wiedząc, że nigdy nie zachoruje, czy potrafiłbym zadbać o siebie?
Kto nie zachoruje?
Powtórzenie.Co mogłem jeszcze rozważyć?
Miłość, odwzajemniona miłość do pięknej kobiety. Nie wiedziałem czy mogę rozważać takie życzenie.
Błąd wynikania. „Jak każdy” odnosi się każdego człowieka na Ziemi, a nie do podzbioru normalnych facetów.Jestem normalnym facetem, więc jak każdy pragnę pięknych kobiet.
Skoro nie mieliśmy wyboru, to znaczy, że nie było alternatyw – czyli nie było też nieodwracalnych wyborów, była tylko jedna droga. Proponuje uważać na znaczenia przy sprzedawaniu filozofii.W każdym momencie dokonujemy nieodwracalnych wyborów, ale zawsze możemy powiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia, że nie wszystko zależało od nas.
Znaczy świadomość tego, że nie mamy wyjścia i musimy postępować jak czynniki zewnętrzne każą zdejmuje z nas ciężar nieomylność. Naprawdę o „nieomylność” tu chodzi?W każdym momencie dokonujemy nieodwracalnych wyborów, ale zawsze możemy powiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia, że nie wszystko zależało od nas. Ta wiedza zdejmuje z nas ciężar nieomylności.
Wolna wola to nie umiejętność radzenia sobie z konsekwencjami wyborów, które mogą być nieznane w momencie podejmowani decyzji, ale możliwość dokonywania suwerennych wyborów.Bo właśnie to, jak sobie radzimy z konsekwencjami naszych błędów, naszych wyborów jest losem człowieczym, naszą wolną wolą.
To jest fałszywy cliffhanger. Albo nieudolność autorska.Zagłębiłem się w filozoficzne wywody, a strach, że źle wybiorę zupełnie mnie opuścił. Wiedziałem już, o co poproszę anioła.
Czytelnik w tym momencie się zastanawia, o co może poprosić bohater, skoro przed chwilą odrzucił wszystkie rozważane możliwość. Tyle że bohater nie zamierza prosić. Zamierza poinformować anioła, że rezygnuje z „zakupu”.
Zagwozdka. Do kogo zwraca się narrator/bohater?Ale po wielu latach, kiedy mogę spojrzeć wstecz oceniając swoje życie, to wiesz, co ci powiem przyjacielu:
- Anioł Aszkot miał rację. Niczego nie żałuję i jestem mu wdzięczny. A pióro i ta historia należy teraz do ciebie.
Ogólnie wychodzą problemy z imiesłowami i nieznajomość znaczeń. Nadszczególarstwo i łopatologia.
Choć może nie w stopniu ekstremalnym.
A o fabule będzie w następnym odcinku...
* - dzięki Trolla
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20010
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Re: Jedno życzenie
Szwankuje raczej logika. Człowiek oślepiony światłem zauważa raczej sam fakt oślepienia, a nie polanę.neularger pisze:
Błędy obrazowania i orty w parze. Nierozproszone – ORT, zaś zauważanie czegokolwiek w momencie oślepienia jest raczej rzadko spotykane. Mam też wątpliwość czy gałęzie świerków rozpraszają światło.Zaabsorbowany tropieniem, polanę zauważyłem dopiero, kiedy oślepiło mnie ostre światło słońca nie rozproszone przez gałęzie świerków.
Co do rozpraszania: chyba jednak tak. O ile wiem, każda przeszkoda na drodze promieni światła rozprasza je.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Jedno życzenie
Także spotkałam się z określeniem: światło rozproszone przez liście. W sensie, rozsypania, podzielenia.
Zawsze zdawało mi się ok.
Ale to tylko drobnostka, gdy cały tekst leży i kwiczy.
Zawsze zdawało mi się ok.
Ale to tylko drobnostka, gdy cały tekst leży i kwiczy.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Dziękuję Neulargerze za włożoną w analizę tekstu pracę.
Z większością uwag trudno się nie zgodzić. Ale parę nie rozumiem.
Ponownie problem z imiesłowem – „zauważyły ignorując” - poza tym po czym bohater był uprzejmy się zorientować, że został zauważony skoro sarny go zignorowały?
Żerowały jest według mnie jak najbardziej ok.
Można kogoś zauważyć i jednocześnie zignorować poprzez brak reakcji.
Takie było założenie tego fragmentu.
A to piękno to gdzie? Ten buk i ukwiecona łączka? No faktycznie porywający opis zapodałeś, Autor.
Trochę wyobraźni. W przeciwnym wypadku byłby zarzut o zbyt dużo szczegółów:)
Nie rozumiem gdzie jest błąd.
A może po prostu wynajmuje pokój? Nie wszystkie mieszkania to dwupoziomowy apartament.
Czy na pewno wszyscy znają termin - ornitolog?
Nie zrozumiałem uwagi.
Słyszał we śnie, a reszta to jawa.
Nie podałeś koloru kubka.
A powinienem podać?
Raczej o sumienie i "święty spokój"
Do kogoś komu to opowiadał. Ja też nie wiem.
Ogólnie wychodzą problemy z imiesłowami i nieznajomość znaczeń. Nadszczególarstwo i łopatologia.
Choć może nie w stopniu ekstremalnym.
A o fabule będzie w następnym odcinku...
Co prawda to prawda. A drugi odcinek już budzi we mnie lęk.
Z większością uwag trudno się nie zgodzić. Ale parę nie rozumiem.
Słowo „żerować” chyba jednak nie pasuje w odniesieniu do pasących się saren.Zauważyły mnie, ale nie przerwały żerowania, całkowicie mnie ignorując.
Ponownie problem z imiesłowem – „zauważyły ignorując” - poza tym po czym bohater był uprzejmy się zorientować, że został zauważony skoro sarny go zignorowały?
Żerowały jest według mnie jak najbardziej ok.
Można kogoś zauważyć i jednocześnie zignorować poprzez brak reakcji.
Mam wrażenie, że powyższy fragment nie niesie żadnej informacji – ma po prostu filozoficznie i głęboko wybrzmieć.Miałem wrażenie, że jestem we właściwym miejscu i czasie, że stanowię cenną część wszechświata i beze mnie byłby on znacznie uboższy. Usiadłem na zwalonym pniu i napawałem się tą świadomością. Czas płynął leniwie, nasycając powietrze przemijaniem i trwaniem jednocześnie.
Takie było założenie tego fragmentu.
W końcu sarenki odeszły do lasu, a ja odczułem znużenie, może nawet przesyt otaczającym mnie pięknem.
A to piękno to gdzie? Ten buk i ukwiecona łączka? No faktycznie porywający opis zapodałeś, Autor.
Trochę wyobraźni. W przeciwnym wypadku byłby zarzut o zbyt dużo szczegółów:)
Po mojemu niemożliwe jest podniesienie blasku Autorze, ale to przeca fantastyka.Zarzuciłem plecak na ramiona i zastanawiałem się którędy wracać. Wtedy poczułem delikatny zapach róż, a spomiędzy bukowych liści, zataczając wolne kręgi spadło niezwykłe pióro. Było śnieżnobiałe i bardzo długie. Wirując w powietrzu iskrzyło się osobliwym blaskiem. Chwilami miałem wrażenie, że mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
Podniosłem go z trawy z poczuciem, że znalazłem prawdziwy skarb.
Nie rozumiem gdzie jest błąd.
Bohater mieszka z mamusią i dlatego ma swój pokój. O dziewiątej musi być w łóżeczku, bo jak nie to szlaban na szlajanie się po lasach.Jednak nieznośne wrażenie, że ktoś mi się przypatruje towarzyszyło mi do samego domu. W swoim pokoju obejrzałem dokładnie znalezisko, ale nie potrafiłem nawet w przybliżeniu określić gatunku ptaka, który zgubił to niezwykłe pióro.
A może po prostu wynajmuje pokój? Nie wszystkie mieszkania to dwupoziomowy apartament.
Bo normalnie to ornitolodzy zadziwiają wiedzą na temat konstrukcji bomb wodorowych i czarnej taktyki AT.Staszek był ornitologiem amatorem, i nie raz zadziwił mnie swoją wiedzą na temat skrzydlatych ulubieńców.
Czy na pewno wszyscy znają termin - ornitolog?
Zamki w drzwiach do mojego pokoju oczywista, bo tam bohater siedział i pióro oglądał. Mamusię spokojnie może coś zeżreć.Dla pewności sprawdziłem zamki w drzwiach i dopiero potem udało mi się zasnąć.
Nie zrozumiałem uwagi.
Usłyszałem czyli wyczuwałem. Ekstra.Wreszcie usłyszałem zupełnie blisko:
- Adamie, obudź się. Czekam na ciebie.
Obudziłem się zaplątany w prześcieradło. Po chwili dotarło do mnie, że nie jestem sam. W pokoju było zupełnie ciemno, ale wyczuwałem czyjąś obecność.
Słyszał we śnie, a reszta to jawa.
Poszedłem do kuchni i zaparzyłem w ulubionym kubku zieloną herbatę o przyjemnym aromacie.
Nie podałeś koloru kubka.
A powinienem podać?
Znaczy świadomość tego, że nie mamy wyjścia i musimy postępować jak czynniki zewnętrzne każą zdejmuje z nas ciężar nieomylność. Naprawdę o „nieomylność” tu chodzi?W każdym momencie dokonujemy nieodwracalnych wyborów, ale zawsze możemy powiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia, że nie wszystko zależało od nas. Ta wiedza zdejmuje z nas ciężar nieomylności.
Raczej o sumienie i "święty spokój"
Zagwozdka. Do kogo zwraca się narrator/bohater?Ale po wielu latach, kiedy mogę spojrzeć wstecz oceniając swoje życie, to wiesz, co ci powiem przyjacielu:
- Anioł Aszkot miał rację. Niczego nie żałuję i jestem mu wdzięczny. A pióro i ta historia należy teraz do ciebie.
Do kogoś komu to opowiadał. Ja też nie wiem.
Ogólnie wychodzą problemy z imiesłowami i nieznajomość znaczeń. Nadszczególarstwo i łopatologia.
Choć może nie w stopniu ekstremalnym.
A o fabule będzie w następnym odcinku...
Co prawda to prawda. A drugi odcinek już budzi we mnie lęk.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Jedno życzenie
Alfi pisze:Szwankuje raczej logika. Człowiek oślepiony światłem zauważa raczej sam fakt oślepienia, a nie polanę.
Co do rozpraszania: chyba jednak tak. O ile wiem, każda przeszkoda na drodze promieni światła rozprasza je.
Cóż Alfi ma oczywiście rację, bardziej tu chodzi o logikę niż o obrazowanie. Co do rozproszenia, mnie skojarzyło się to raczej z efektem światła bez źródła światła, takiej mgiełki świetlnej niemalże. A czegoś takiego na ścieżce, nawet miejscami zacienionej, nie uświadczysz.hundzia pisze:Także spotkałam się z określeniem: światło rozproszone przez liście. W sensie, rozsypania, podzielenia.
Zawsze zdawało mi się ok.
Ale to tylko drobnostka, gdy cały tekst leży i kwiczy.
Ale skoro oboje twierdzicie, że jest ok, to niech to pójdzie na konto mojego czepialstwa.
Do tekstu.
Konstrukcja bohatera.
To w tym tekście cała część pierwsza do odwiedzin przez Anioła to początek... RPG-a. No, niestety. Początek gry, gdzie zwyczajowo wybiera się bohatera: elf, barbarzyńca, czarodziej czy kto tam jeszcze. Tu nie mamy wyboru, ale za to autor udowadnia mi na każdym kroku, że bohater ma wszystkie cechy rozwinięta na maksa. Robi to (autor, oczywista) z subtelnością młota pneumatycznego rozwalającego asfalt w strzępy:
Kliknij przycisk info o bohaterze i już masz. Fiszka z katalogu.Byłem, wysokim, proporcjonalnie zbudowanym brunetem o nieprzeciętnym poczuciu humoru. Słowem dziewczyny mnie lubiły, a kumple chętnie proponowali piwo.
Nie raz słyszałem – Adam – bo tak mam na imię – wpadnij po południu w sobotę. Będą dziewczyny, Rychu i Mały. Przynieś parę browarów, zabawimy się.
Boldem - dziękuje za doinformowanie. W życiu bym nie wpadł.
Dalej wychodzi jeszcze jedno - stereotyp. Autor zaserwował nam bohatera z gatunku "popularny przystojniak z poczuciem humoru", ale żeby czytelnik, uchowaj Boru, nie popadł w stereotypowe przekonanie, że bohater jest tępy, pusty i interesują go wyłącznie dupy, to mamy doinformowanie:
Innymi słowy bohater włóczy się samotnie po lesie, słucha odgłosów natury i jak z reszty tekstu wynika myśli nad sprawami ważnymi i uniwersalnymi - z czego czytelnik ma zdaje się wnieść, iż bohater ma głębię i życie wewnętrzne inne niż wypasiony tasiemiec.Nie odmawiałem, ale rankiem wolałem włóczęgę po lesie. Czasem chodziłem z kumplami, ale ich najbardziej interesowało szybkie dojście do schroniska i wieczorna impreza. Rozmowy i wygłupy po drodze też były fajne, ale ja chciałem słuchać drzew, ptaków, odgłosów zwierząt. Dla tego najczęściej chodziłem sam.
Znaczy, Autor dzielnie zwalczył stereotyp numer jeden (głupi przystojniak) przy okazji także dopełniający stereotyp numer dwa (mądry brzydal) i stworzył postać będącą kompilacją pozytywnych cech obu tych typów czyli bohatera mądrego a pięknego. No.
Wybacz sarkazm Autorze, ale używasz łopaty przy której buldożer mógłby się schować. W czytelnikach budzą się demony.
Domyślam się po co Ci to było, Autorze, potrzebne - po to, żeby bohater narrator mógł stwierdzić, że wszystko ma (tak jest w istocie), niemniej można to było uczynić subtelniej. To po pierwsze. Po drugie taka konstrukcja bohatera do niczego Ci nie była potrzebna, wniosek taki mógł paść z ust kogokolwiek. Po trzecie tworząc tak bohatera i każąc mu mówić to co powiedział - wkopałeś się straszliwe.
O fabule będzie w odcinku trzecim, teraz nie mam czasu.
Autorze na Twoje uwagi odpowiem później. Z wyjątkiem jednej:
Autorze, to nie wróży Ci najlepiej. Popełniłeś dwa razy ten sam błąd, przy drugim napisałem, że mylisz rodzaj gramatyczny. To jest pierwsze wystąpienie tego błędu, można popatrzeć co napisałem później i zastosować. Ale dobrze, wyjaśnię:Autor pisze:Nie rozumiem gdzie jest błąd.neularger pisze:Po mojemu niemożliwe jest podniesienie blasku Autorze, ale to przeca fantastyka.tekst pisze:Zarzuciłem plecak na ramiona i zastanawiałem się którędy wracać. Wtedy poczułem delikatny zapach róż, a spomiędzy bukowych liści, zataczając wolne kręgi spadło niezwykłe pióro. Było śnieżnobiałe i bardzo długie. Wirując w powietrzu iskrzyło się osobliwym blaskiem. Chwilami miałem wrażenie, że mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
Podniosłem go z trawy z poczuciem, że znalazłem prawdziwy skarb.
Rzeczownik "pióro" jest rodzaju nijakiego. Zatem: "podniosłem JE z trawy". Skoro jednak nie ma "je" a jest "go" to należy szukać odpowiedniego (w rodzaju i liczbie) rzeczownika. Najbliższy jest blask - rodzaj męski i liczba pojedyncza - zaimek "go" pasuje. Teraz, mam nadzieję, jasne.
edit.
Reszta odpowiedzi
Autor pisze:Żerowały jest według mnie jak najbardziej ok.Słowo „żerować” chyba jednak nie pasuje w odniesieniu do pasących się saren.
Ponownie problem z imiesłowem – „zauważyły ignorując” - poza tym po czym bohater był uprzejmy się zorientować, że został zauważony skoro sarny go zignorowały?
Trawy się raczej nie zdobywa.SJP pisze:żerować
1. «o dzikich zwierzętach: zdobywać i zjadać pożywienie»
Możesz nadal kłócić się ze słownikiem, choć osobiście uważam to za dość jałowe zajęcie.paść się
1. «o zwierzętach: skubać i jeść trawę na łące lub pastwisku; też: tuczyć się, przybierać na wadze»
Nie zrozumiałeś. Połączenie "zauważyły ignorując" jest sprzeczne wewnętrznie. Imiesłów przysłówkowy współczesny (ignorując) informuje o czynności odbywającej się JEDNOCZEŚNIE z czynnością wyrażoną czasownikiem (zauważyły). A ty dwóch czynności po prostu nie da się razem wykonywać.Można kogoś zauważyć i jednocześnie zignorować poprzez brak reakcji.
Mówię to całkiem poważnie - masz problemy z gramatyką. Dość spore.
Jest też tu problem logiczny.
Ponowię pytanie: Po czym bohater zorientował się, że został zauważony? Na czym opiera swoje przekonanie? Sarny musiały coś zrobić, podnieść łby albo cokolwiek, skoro bohater stwierdza, że został zauważony. Skoro sarny to zrobiły, to przestały ignorować bohatera. Choć na chwilę.tekst pisze:Zauważyły mnie, ale nie przerwały żerowania, całkowicie mnie ignorując.
Nie zrozumiałeś uwagi. Usiłuję powiedzieć, że oszukujesz czytelnika sprzedając mu coś, co udaje myśli głębokie i ponadczasowe, a w rzeczywistości jest raczej pozbawionym znaczenia zlepkiem zdań napisanym stylem wysokim.Autor pisze:Takie było założenie tego fragmentu.Mam wrażenie, że powyższy fragment nie niesie żadnej informacji – ma po prostu filozoficznie i głęboko wybrzmieć.
Autorze, wyobraźnia jest jak chwast. Rośnie na wszystkim, niemniej nie na gołej skale. Skoro twierdzisz, że coś było piękne, to może postaraj się to piękno sprzedać. Buk i ukwiecona łączka nie dla każdego musi być synonimem sielanki z sarenkami i piękna. Skoro mam być pięknie, nieziemsko i bajkowo, to należy włożyć pewien wysiłek i ukierunkować wyobraźnię czytelnika by tak było.Trochę wyobraźni. W przeciwnym wypadku byłby zarzut o zbyt dużo szczegółów:)A to piękno to gdzie? Ten buk i ukwiecona łączka? No faktycznie porywający opis zapodałeś, Autor.
Nie o to chodzi. Skoro doinformowałeś mnie, że oglądał w swoim pokoju, to oznacza, że reszta mieszkania nie należy do bohatera. Skoro uznałeś za stosowne doinformować, to musi to być kwestia ważna.Autor pisze:A może po prostu wynajmuje pokój? Nie wszystkie mieszkania to dwupoziomowy apartament.Bohater mieszka z mamusią i dlatego ma swój pokój. O dziewiątej musi być w łóżeczku, bo jak nie to szlaban na szlajanie się po lasach.
Tymczasem tak nie jest, dla fabuły nie ma to znaczenia, gdzie i z kim bohater mieszka.
I jeszcze jedno, Kordylionie. Obrona prowadzona na zasadzie: "A może tak, a może inaczej" jest z góry skazana na klęskę. Rolą czytelnika nie jest wykonywanie akrobacji z tekstem by pasował - jeżeli coś ma być jakieś, należy to powiedzieć - choć akurat informacja gdzie bohater mieszka jest, jak mówiłem, zupełnie nieważna.
Naprawdę uważasz, że słowo ornitolog jest całkiem zapomniane? To pewna przesada, IMO.Autor pisze:Czy na pewno wszyscy znają termin - ornitolog?Bo normalnie to ornitolodzy zadziwiają wiedzą na temat konstrukcji bomb wodorowych i czarnej taktyki AT.
Poza tym przeciętnie inteligentny czytelnik załapie, że profesja musi mieć coś wspólnego z ptakami skoro bohater niesie do gościa pióro, nawet jeżeli jakimś cudem nie słyszał o ornitologii.
A jeżeli już koniecznie chcesz, to daj przypis dolny. Lepsze to niż kolejna łopatologia w tekście.
To logiczna konsekwencja "swojego pokoju". Skoro reszta mieszkania nie była jego, to chyba nie powinien się martwić o drzwi wejściowe...?Autor pisze:Nie zrozumiałem uwagi.Zamki w drzwiach do mojego pokoju oczywista, bo tam bohater siedział i pióro oglądał. Mamusię spokojnie może coś zeżreć.
Z tekstu nic takiego nie wynika. Usłyszeć w taki sposób, jak to wynika z tekstu można tylko będąc świadomym ("usłyszałem zupełnie blisko" i linijka tekstu innej postaci).Autor pisze:Słyszał we śnie, a reszta to jawa.Usłyszałem czyli wyczuwałem. Ekstra.
Właściwa kolejność wydarzeń w tym fragmencie jest mniej więcej taka
usłyszał kogoś wołającego => zasnął (bo dalej się obudził)=> obudził się zaplątany w prześcieradła => usłyszał anioła.
Powinieneś. :)A powinienem podać?Nie podałeś koloru kubka.
To zdanie to mistrzostwo nadszególarstwa, W zasadzie spodziewałem się jeszcze detalicznego opisu srebrnej łyżeczki. Prócz informacji o piciu herbaty reszta jest do wywalenia, nic nie wynika z z faktu picia z kubka ulubionego, herbaty zielonej o przyjemnym aromacie.
I jeszcze jedno - jakoś język mi nie pasuje. Kto tak mówi do siebie w myślach - "Zrobiłem sobie herbaty o przyjemnym aromacie" albo "Staszek zadziwiał mnie wiedzą na temat skrzydlatych ulubieńców"? Wymuszone to i nadmiernie poetyczne.
Dodajmy, że bohater to chłopak w wieku coś 2x - co już zupełnie nie pasuje.
To trzeba było tak napisać, choć IMO nadal nie miało by to sensu. Wpieprzając się w kompetencję autorskie - mam wrażenie, że chodzi o "odpowiedzialność", tak mi wynika z kontekstu.Autor pisze:Raczej o sumienie i "święty spokój"Znaczy świadomość tego, że nie mamy wyjścia i musimy postępować jak czynniki zewnętrzne każą zdejmuje z nas ciężar nieomylność. Naprawdę o „nieomylność” tu chodzi?
.Do kogoś komu to opowiadał. Ja też nie wiemZagwozdka. Do kogo zwraca się narrator/bohater?
Chodzi o to, że bez uzasadnienia łamiesz przyjętą konwencję pisania. Przez całą resztę tekstu narrator nie jest świadomy istnienia odbiorcy tekstu, nie zwraca się do niego, nie opowiada mu wprost historii. Relacjonuje niejako do powietrza - i nagle pod sam koniec narrator zwraca się do czytelnika.
Zabieg bezsensowny i bez uzasadnienia. Ponadto nieprawdopodobnie szkodzi temu tekstowi.
Kordylionie, polecam też przeczytanie innych wątków na Warsztatach. Naprawdę.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola