Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Awatar użytkownika
Tomek Socha
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
Płeć: Mężczyzna

Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Post autor: Tomek Socha »

Przede wszystkim dzień dobry wieczór wszystkim :). Pragnę Państwu zaprezentować najnowsze z opowiadań, których akcja dzieje się w moim uniwersum Fantasy. Miłego czytania :)

Harfa i Miecz
„Pasterz i żywy ogień.”

Liście jesiennych drzew tańczyły powoli z gałęźmi do rytmu pieśni wyśpiewywanej przez wiatr. Wiolin był tego dnia jak ówczesna pogoda; spokojny i szczęśliwy. Zbiory wełny dały mu porządne zyski, więc młody pasterz na razie nie musiał się martwić o pieniądze. W Wemie, małym miasteczku opodal sierocińca zwanego Magiczną Przystanią, raczej wszyscy żyli dostatnio, szczęście Wiolina opierało się na tym, że zarobił dzięki swojej pracy. Dzięki swojej pasji. Cieszył nią siebie i innych. Lubił wyprowadzać swoje owieczki niedaleko Magicznej Przystani, ponieważ puszyste zwierzaki sprawiały niezwykłą radość dzieciom. W sumie nie był to tylko dom dla sierot. Był to dom dla każdego.
Mężczyzna urodził się jako lif ziemi, czemu wyraz dawała jego zielona skóra. Nie miał szczególnych nadzwyczajnych magicznych, urodził się z miłości swojej matki i ojca. Nie wyłonił się z drzewa, nie spadł z nieba, nie wyszedł z wody... Powstał w zupełnie prozaiczny sposób. Ale posiadał naturalnych rodziców. To go cieszyło.
Siedząc tak w białym parku – nazwanym tak najpewniej z powodu białych ławek; ta nazwa towarzyszyła temu miejscu od dawien dawna – rozmyślał nad życiem. Lifom zrodzonym magią przyrody zazdrościł długowieczności. Mogli poświęcić więcej czasu na dokonywanie życiowych wyborów. Ale pasterzowi i tak zostało dane więcej czasu niż ludziom, więc może to i dobrze. Koniec końców, dwudzieste urodziny Wiolina dawno pochłonęła przeszłość.
Mniej więcej wszyscy lubią zachód słońca. Z tą myślą i o tej porze mężczyzna wyszedł na spotkanie przeznaczeniu. Przeczesał swą czarną czuprynę, ubrał białą koszulę z guzikami i granatowe spodnie. Czarne buty aż lśniły. Brakowało mu pojęcia na temat tego, czy to dobry strój. I trochę pewności siebie. Obiecał tym razem dać sobie radę, bo i okazja się nadarzyła.
Na ławce przy jednym ze zwisających na ścianie lampionów przysiadła młoda niewiasta. Miała na sobie brązową sukienkę, takież buty i słomkowy kapelusz. Od czasu do czasu wpatrywała się w gwiazdy, lecz zaraz spuszczała wzrok.
Pastuch siedział zdezorientowany. Olśniła go. A to już poderwał się, by ruszyć jej na powitanie, a to znów siadał speszony. Stresowała go możliwość odtrącenia. Czasem przychodziła nadzieja, że dziewczyna wyrazi zainteresowanie choćby krótką pogawędką, jednakże odchodziła równie prędko. Dzielił go krok od piękna, jednak niewidzialna bariera zabraniała cokolwiek zrobić. Dodatkowo w świetle lampionu ujrzał, że piękność ma czerwony kolor skóry.
Poczuł się jak powalony na glebę wojownik w ciężkiej zbroi. Lifowie ognia i ziemi mogliby się zjednoczyć? Jednak zjawiskowy owoc zakazany zaczął się oddalać. Wstała z ławki i ruszyła w głąb parku. Ruszył. Ot tak. Nie wiedział dlaczego.
Tak naprawdę poderwany został przez silne pragnienie poznania jej. Okazja mogłaby przeminąć i zostać na zawsze w czasie przeszłym. Czuł, że nie może do tego dopuścić. Szli... raczej szedł za nią, a ciemności zaczęły opanowywać Ysanaar, zieloną wyspę, która zawsze jest jednakowo piękna. Po przeciwnych stronach świata pojawiły się już dwa księżyce: rogal i kula. Bogini Artima wymalowała gwiazdami calutkie niebo. Wszystkie kroki zwolniły. Nadchodziła noc. A oni wciąż szli, śmiało i bez skrępowania, aż ognista – jak nazwał ją w swych myślach pasterz – przystanęła. Zaskoczony prawie na nią wpadł.
- Czy pan mnie śledzi? - zapytała bez ogródek.
- Ja... - wyjąkał. - Znaczy. Chciałem mieć na panią oko, bo, wie pani, ciemno się robi, niebezpiecznie...
Uśmiechnęła się.
- To pan jest tym pastuszkiem, który przychodzi co dzień pod Magiczną Przystań z owcami? - wyraziła entuzjastycznie, widocznie zadowolona z odkrycia.
- Tak.Wypasam owce od lat, to moja pasja. Przy okazji daje trochę zarobić - pokazał zęby w uśmiechu. Mam na Imię Wiolin, mieszkam tu, niedaleko. A, pani?...
- Irina. Jestem wychowanką Przystani. Teraz tam pracuję. Jestem lifką ognia, więc mogę palić w kominku i takie tam - zażartowała, po czym oboje zaśmiali się wesoło.
Po chwili milczenia zapytała.
- Jesteś lifem ziemi, jak widzę?
- Tak - westchnął. - Nie mam jakiejś wielkiej mocy magicznej, ale dość wygodnie gada mi się ze zwierzętami - rozweselił rozmówczynię.
Znów na chwilę zamilkli, po czym dziewczyna powiedziała niepewnie.
- Kiedy to mówiłeś, brzmiałeś, jakbyś był zrezygnowany, czy coś...
- Nie, nie, wszystko jest w porządku - pośpieszył z wyjaśnieniem.
- A jednak coś wyczułam.
Wlepił wzrok w ścieżkę. Mierzył i warzył mnóstwo słów, nie potrafiąc wybrać właściwych. W końcu zdecydował się na kilka:
- Otóż. Chciałbym cię bliżej poznać, ale... ty jesteś żywiołem ognia, ja ziemi, drzew, traw, rozumiesz? Ogień z trawą chyba słabo by się zgrał...
Zastanowiła się przez chwilę.
- Jesteśmy innego podgatunku, ale oboje jesteśmy lifami. Kolorowymi ludźmi, jak to mówią - jej uśmiech pocieszył pasterza. - Co do ludzi; też mają różne charaktery. Czasem podobno pasują do siebie ogień i woda. Równoważą się. Moim zdaniem to nic, że jesteśmy trochę inni.
- W sumie ogniści i ziemni nie są ze sobą skłóceni - wywnioskował Wiolin.
- A wszystkim lifom nie wolno wszczynać wojen. Tako rzecze bogini - dokończyła uroczyście Irina.
W sumie, skoro nie mają niczego przeciwko sobie, co miałoby im przeszkodzić w znajomości?Zaproponował, że odprowadzi ją do domu, tak też zrobił. Rozstali się do następnego, rychłego zobaczenia.
Nadal co rano dzieci z Magicznej Przystani wychodziły pobawić się z owcami, a Irina ruszała wraz z nimi.

Awatar użytkownika
No-qanek
Nexus 6
Posty: 3098
Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03

Re: Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Post autor: No-qanek »

To jest być może, według jakiejś formalnej definicji, opowiadanie.
Ale totalny brak napięcia i jakiegokolwiek zwrotu akcji może wręcz służyć za model.

EDIT: A bardziej uczciwy komentarz wkrótce.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Post autor: neularger »

Ale najpierw, Tomaszu, przywitanie na Łowisku.

edit.
Przeczytałem. To nie jest opowiadanie. To początek czegoś.
I jeszcze jedno. Fantastyka tego utworu nie przechodzi testu Lema - znaczy, to początek obyczajówki w fantastycznych dekoracjach.

edit2

Kiedyś, w czasach dawniejszych, kiedy ktoś z moderatorów pisał, że czekamy aż Autor się przywita, takie zalecenie było respektowane. Niestety przyszła nowa moda i trzeba stosować narzędzia moderatorskie. Twoja łapanka, Sprutygolfie, zostanie odblokowana, kiedy Autor dopełni formalności regulaminowych.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

laszlo
Sepulka
Posty: 27
Rejestracja: ndz, 01 gru 2013 22:07
Płeć: Mężczyzna

Re: Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Post autor: laszlo »

Cześć :) Pozwolę sobie rzucić kilka moich uwag. Takich z punktu widzenia czytelnika.

Neu: Laszlo, masz problemy ze zrozumieniem słowa pisanego i poleceń modów. To nie świadczy o Twoich kompetencjach do komentowania za dobrze. Ponieważ łapanka sprutegogolfa poszła do przechowalni. Twoja idzie tam także, prócz zdania skomentowanego przez Małgorzatę

Naturalne dla leaf'ów jest wyłaniać się z drzew?

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Harfa i Miecz - "Pasterz i żywy ogień".

Post autor: Małgorzata »

Wątek jest zamknięty, więc na razie żadnych łapanek, ale jednego nie zdzierżyłam, dlatego wykorzystałam swoje mod-przywileje, żeby tu wejść.
Naturalne dla leaf'ów (ciach)
Święta Ortografio, patronko słowników!
Jakim cudem w słowie "leaf" pojawił się apostrof przy odmianie?!
Zaistniał jakiś problem między wymową a zapisem po dodaniu końcówek deklinacyjnych?
So many wankers - so little time...

Zablokowany