Szalka Petriego

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gibar
Sepulka
Posty: 15
Rejestracja: pn, 17 lut 2014 23:52
Płeć: Mężczyzna

Szalka Petriego

Post autor: Gibar »

Hultayskim zwyczajem blok tekstu żem spłodził.
Bring. It. On.

'Szalka Petriego'

Kolos, behemot, lewiatan, to były najczęstsze określenia jednostki 'Ciekawość'. Mimo to, Kapitan nie myślał o niej inaczej niż 'Szpilka'. Skojarzenie wzięło się z proporcji okrętu, który przypominał rozciągnięty do granic możliwości, ażurowy czworościan. Budowany niemal przez millenium, długi na trzy tysiące kilometrów okręt miał tylko dwa zadania. Dolecieć do końca wszechświata. I wrócić. Pojazd ten rozpędzony przez miliard neutrinowych dział rozmieszczonych na orbitach najgęstszych gwiazd we wszechświecie był największym osiągnięciem wszech czasów. Na początku podróży wiązki z dział cyklicznie uderzając w rufę statku pozwoliły mu rozwinąć nadświetlne prędkości. Od kilku lat mknął już tylko samą siłą rozpędu. Cud techniki i postępu wiozący na pokładzie garstkę badaczy stłoczonych w niewielkiej sekcji na tyłach pojazdu właśnie zbliżał się do nieuchwytnego od zarania dziejów celu. Znajdowali się w miejscu, gdzie zanikło światło gwiazd, a czujniki pola grawitacyjnego zaczynały dawać przedziwne falujące wyniki.
- Zbliżamy się do granicy błędu pomiaru - zgłosił jeden z pokładowych techników.
- Odrzucić lustro - zakomenderował Kapitan.
Lustro. Stukilometrowy żagiel. Umieszczony z tyłu okrętu monolityczny blok ciężkich neutrin posklejanych neutronami. Najcięższy pojedynczy obiekt kiedykolwiek wytworzony przez człowieka pełnił rolę głównego napędu i stanowił zarazem jedyną ochronę wehikułu i personelu przed śmiercionośnym strumieniem nad-masywnych neutrin. Zgromadzeni w niewielkiej sterówce badacze zobaczyli na ekranach jak od rufy odłącza się i pchany gazowymi pędnikami odlatuje w aksamitną czerń trójkątny, płaski twór. Kapitan nie pozwolił obsadzie na dłuższą kontemplację.
- Uruchomić napęd konwencjonalny. Maszynownia, cała naprzód. Uwaga załoga, stan pełnej gotowości. Sekcja czujników, sekcja Arki i sekcja napędu wstecznego proszę o raport.
Po chwili komp zaczął przedstawiać dane. Czujniki i pędniki w pełni sprawne. Dotarła również informacja o Arce, tajemniczym dla mas przedmiocie, krysztale, w którym zawarto całą dostępną wiedzę, osiągnięcia i doświadczenie cywilizacyjne homo sapiens. Głównym zadaniem Arki było pozostawienie śladu, oraz ewentualna próba nawiązania kontaktu z istotami spoza znanego uniwersum. Nadrzędnym przekazem tego 'brylantu na szczycie złotego samorodka' jak w środowiskach medialnych określano Arkę, było sakramentalne: 'Przybywamy w pokoju'.
- Proszę o ciszę. - Kapitan trzymał w palcach niewielką kość pamięci. - Mam tu specjalne przesłanie, ułożone przez najlepszych polisocjotechników i specjalistów z dziedziny manipulacji przekazem, które według obowiązku powinienem publicznie w tej chwili odczytać. Nie zrobię tego. Zamiast...
- Kapitanie! - wrzasnął poczerwieniały na twarzy członek załogi.
- Nawigatorze Nemez, jeżeli tak bardzo chcesz usłyszeć, co ma do powiedzenia klika zgrzybiałych biurokratów, to udostępnię tobie ten bełkot po powrocie.
- Nie o to chodzi. Odczyt! - krzyknął, wskazując ekran.
Czujniki zaczęły przekazywać dane o niespotykanym wzroście grawitacji, która powoli, lecz nieubłaganie zaczęła przyciągać okręt.
- Uwolnić Arkę. Maszynownia, cała wstecz!
Oczy naukowców zwróciły się ku ekranom transmitującym widok iglicy umiejscowionej na froncie statku, z której po chwili wystrzelił niewielki, lśniący obiekt. Kryształ dotknął niewidzialnej bariery. Rozbicie na pozornie niepoliczalną liczbę gwiaździście rozchodzących się strumyczków materii i zniknięcie trwało ułamek sekundy. Symultanicznie sześćset sześćdziesiąt sześć plazmowych stosów ciągu wstecznego o łącznej mocy pozwalającej zdmuchnąć planetarna atmosferę rozgrzało dysze silników do białości. Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Silniki, jak i wyrzucana przez nie materia, na równi z całym okrętem były coraz szybciej wciągane przez niezbadane zjawisko.
- Panie i panowie. - Kapitan wykonał archaiczny gest dłonią, przykładając ją do czoła. - Służba z wami była dla mnie zaszczytem.
Ze spokojem i uśmiechem na ustach zanucił motyw przewodni z 'Also Sprach Zarathustra' Richarda Straussa. A na zakończenie, tak by nikt nie dosłyszał wyrecytował ulubiony cytat.
- Odważnie kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.
Prędkość przyciągania wzrastała logarytmicznie. Odcięcie bodźców było natychmiastowe.

-------------------------------------------------------

Ektoplazmatyczny system badawczy odebrał impuls. Holograficzna próbka w multi-wymiarowym zbiorze zasygnalizowała ryzyko rozdarcia powłoki ochronnej.
- Wielokrotnie problematyczna osobliwość z zamiarem infekowania ekspansywnego. Liczne błędy. Anihilować - zgłosił jeden z procesów.
- To nie błąd. Błąd jest wtedy, kiedy coś nie działa według specyfikacji. My nie mamy specyfikacji - odparł kontr-proces.
Przez system przebiegły spazmy. W pewnej lokalizacji, wewnątrz sprawiającej kłopoty próbki, taka reakcja zostałaby nazwana śmiechem.

--------------------------------------------------------

W bezmiarze smolistej czerni, na krańcu bariery, centyliony strużek materii zbiegły się gwiaździście i rozpoczęły układać w skomplikowaną strukturę. Proces z początku błyskawiczny, szybko zaczął zwalniać. Odbudowa materii została zakończona przed odzyskaniem przez badaczy świadomości. Kapitan zakończył salutować, zamrugał i przetarł oczy. Ekipa po chwilowym szoku, również odzyskała rezon. Ktoś nieśmiało zaczął klaskać. W mgnieniu oka zapanowała wrzawa. Wszyscy krzyczeli, skakali, śmiali się i gratulowali wzajemnie. Zwaśnieni, w geście przeprosin, ze łzami w oczach padali sobie w objęcia. Przez spontaniczne pocałunki, wyszło na jaw kilka ukrytych romansów. W międzyczasie pojazd automatycznie wystrzelił wieloczłonową sondę, która pchana neutrinowymi działami okrętu momentalnie uzyskała prędkość ostateczną. Z odpadających od sondy segmentów stworzył się łańcuch boi, przez które do sterówki zaczęły napływać strumienie danych.
- Kapitanie! - Nawigator z konsternacją wpatrywał się w projekcję na panelu.
- Raport Nemez. Wszyscy na stanowiska! - Kapitan ekspresowo odzyskał opanowanie.
- To bez sensu. Sonda przesyła namiary konstelacyjne. Chwila. Kapitanie! My wciąż jesteśmy u siebie. Ale na drugim biegunie wszechświata!
Kapitan dopiero teraz w bezkresnej, czarnej pustce dostrzegł opalizujący punkt. Unoszący się w dal kryształ Arki.

e - literówka

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: neularger »

Autorze, to jeden z najgorzej napisanych tekstów jakie zdarzyło mi się czytać. Niezgrabny językowo, wypełniony astrofizycznym bełkotem i co najważniejsze, nie mający żadnej godnej uwagi fabuły.
Kapitan przebiła wszechświat i wyszła z punktu leżącego dokładnie po drugiej stronie sfery (zakładając, że wszechświat jest sferą). Procesy się śmiały, bo wszechświat nie ma specyfikacji.
I to wszystko?

edit. Co najzabawniejsze, sądząc po tytule Autor napisał coś innego niż zamierzał.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Szalka Petriego

Post autor: Małgorzata »

Kolos, behemot, lewiatan, to były najczęstsze określenia jednostki 'Ciekawość'. Mimo to, Kapitan nie myślał o niej inaczej niż 'Szpilka'.
Nie wiem, czy to zły tekst, bo jest późno i dopiero zaczęłam lekturę, ale już po pierwszym zdaniu popadłam w stupor. Autorze, czy Twój narrator ma jakieś zaburzenia dysocjacyjno-poznawcze? Trzy synonimy cokolwiek biblijne, nazwa własna i przezwisko - a wszystkie z innej beczki... Do opisania jednostki, która miała kadłub przypominający szpilkę w skali mega-makro.
Bo do tej szpili przyczepione było jeszcze...
Lustro. Stukilometrowy żagiel.
To nie jest powszechnie wyśmiewany syndrom psa, czyli suki. To jest znacznie głębsze zaburzenie.

Autorze, na pogrywaniu z odbiorcą w skojarzenia polegniesz. Nie wystarczy mnożyć rzeczowniki, żeby powstał odpowiedni obrazek. Rzeczowniki same nie są precyzyjne - kodują zestaw cech i to z obrazkiem. Co gorsze, ten sam rzeczownik może u każdego odbiorcy wywołać inny obrazek w skojarzeniach. Bez kontekstu zlepek kolos-lewiatan-behemot nie rodzi wcale skojarzeń z dużym rozmiarem. A kontekstu nie ma, bo narrator raczy mnie potem informacją, że chodzi o jednostkę o nazwie "Ciekawość" (naprowadzanie na "duży" tutaj zawodzi zupełnie) i ksywie "Szpilka" (na kojarzenia z dużym rozmiarem przy haśle "Szpilka" chyba nie należy liczyć, prawda?).
Usiłuję powiedzieć, że walenie w odbiorcę serią rzeczowników nie wystarczy na zrozumiały opis. Trzeba coś z tymi rzeczownikami zrobić, żeby wskazać na istotną cechę, do której chcesz się, Autorze, odnieść. Naprowadzanie robi się np. tak:
Smok był chudy jak ogar i wielki jak pagórek.
Przymiotnik w porównaniu bardzo się przydaje. Dla precyzji obrazowania...
Nie wspomnę o nazwaniu rzeczy (tu: smoka) jej prawdziwym imieniem (tu: smok). :P
Banalne, prawda?
I zabójczo skuteczne. O wiele bardziej niż lustro, które jest żaglem, czy też żagiel, który jest lustrem. Nie wykręcisz się od wyborów, Autorze, co przekazać czytelnikowi...
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: neularger »

Wracając do tematu szpilek...
Skojarzenie wzięło się z proporcji okrętu, który przypominał rozciągnięty do granic możliwości, ażurowy czworościan.
Powyższe zdanie jest wyjątkowo przeciwskuteczne w budowaniu obrazu w głowie czytelnika; trzeba brać czworościan i rozciągać go - naprawdę co przeszkadzało w napisaniu czegoś w rodzaju "długi i wąski ostrosłup/stożek"?

edit.doprecyzowanie matematyczne
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: sprutygolf »

Wahałem się chwilkę, czy w ogóle wypada mi coś napisać po opiniach fahrenheitowego Tytana – neulargera, i takiejż Bogini – Lady Małgorzaty? Toć to będzie niczem dzwon głośny, bo pusty, albo co gorsza cymbał brzmiący…
(Dobrzy są, lubię ich. I nie chodzi o dzwony ni cymbały! I jedno lubię i drugie, a zwłaszcza jedno! Jedną… :)
Uznałem w swej bezczelności, że wolność słowa przede wszystkim, i hajda! Na Wołmontowicze! ;)
Po lekturze nasunęła mi się myśl taka:
„No proszę, wreszcie całkiem udane opowiadanie! Przynajmniej w warstwie językowej. Praktycznie wszystko bez zarzutu, gratulacje Autoru!”
Może na wyrost to było? Niby trochę błędnych detali można zebrać, np. cudzysłowy przypominają przecinki, a tekst:
„udostępnię tobie ten bełkot”
…czyli „tobie” zamiast „ci”, to taka maniera, wqr...jąca mnie od dawna. Mam nadzieję, że nie jest prawidłowa, bo się wq… do qfadratu!
Gorzej z fabułą.
Pojazd ten rozpędzony przez miliard neutrinowych dział rozmieszczonych na orbitach najgęstszych gwiazd we wszechświecie był największym osiągnięciem wszech czasów.
Czyli tak: lecimy do końca wszechświata, bo to największe wyzwanie ludzkości. Drobiazg, że wrzechświat jest nieskończony, a więc niejako z definicji nie ma końca, bo grunt to podróż! :) Po drodze mamy zasilanie z dział, które ktoś bardzo uprzejmie poumieszczał na orbitach najgęstszych gwiazd. Czyli musiał już odbyć niezłą podróż? Miliard dział powiadasz? No to czas potrzebny na ich rozmieszczenie chyba przekracza wiek wszechświata.
Na początku podróży wiązki z dział cyklicznie uderzając w rufę statku pozwoliły mu rozwinąć nadświetlne prędkości. Od kilku lat mknął już tylko samą siłą rozpędu.
Cyklicznie uderzając można wprawdzie rozpędzić obiekt dość znacznie (np. upartego osła… no, kozę powiedzmy! :), lecz ograniczeniem jest prędkość uderzeń, czy też owych „wiązek”. Trudno sobie wyobrazić, aby mając prędkość mniejszą od światła rozpędziły statek do nadświetlnej. A nawet do „nadświetlnych prędkości”.
Po chwili komp zaczął przedstawiać dane.
Jaki znowu komp? I dlaczego po chwili? Statek leci do końca wszechświata, a kapitan musi chwilę poczekać na reakcję… kompa?! :)))
Można i tak: „kosmonauta poszybował w stronę pulpitu, wstukał kod dostępu, po czym za pomocą kijka i deszczułki usiłował rozpalić ogień”.
Deszczułka i kijek to nasz (powolny) komp. Ok? :)
Lustro. Stukilometrowy żagiel.
Wiem, Autoru chodzi o to, że lustro pełni rolę żagla, łapiąc (i odbijając) promienie światła (czy może neutrina?) niczym żagiel wiatr?
Ja ewentualnie wybaczam, bom kiedyś czytał o takowych projektach i zajarzyłem ten ścisły związek lustracyjny z żaglem. Ale u Lady M. musisz kochanieńki uzyskać audiencję, potem pokajać się i w końcu uprzejmie poprosić o odpust! :)
Ektoplazmatyczny system badawczy odebrał impuls.
Naprawdę świadomie umieściłeś tu XIX-wieczną ektoplazmę? Czy tylko troszku przysnąłeś na biologii? ;) Bo jeśli świadomie, to jeszcze możesz zaskoczyć czytelnika flogistonem, że już kamienia filozoficznego nie wspomnę! :)
„Szalka Petriego” jest jak rozumiem naszym wszechświatem, widzianym przez owe (dla mnie z lekka żenujące, ale nic to) „procesy”? Czyli my (ludzkość, jakby to górnolotnie nie zabrzmiało) jesteśmy mikrobami. No nieźle!
Nie nabijam się, bo w sumie pomysł jest całkiem (z)nośny, jeno to traktowanie wszechświata niczym stumetrowego odcinka bieżni budzi we mnie śmiech. Nie ta skala.
Próbuj dalej (wyżej, szybciej?). Warsztat jest dobry, lecz pomysłów potrzeba! :)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Szalka Petriego

Post autor: Małgorzata »

Oj, oj.
Sprutygolf pisze:
tekst pisze:Lustro. Stukilometrowy żagiel.
Wiem, Autoru chodzi o to, że lustro pełni rolę żagla, łapiąc (i odbijając) promienie światła (czy może neutrina?) niczym żagiel wiatr?
Ja ewentualnie wybaczam, bom kiedyś czytał o takowych projektach i zajarzyłem ten ścisły związek lustracyjny z żaglem. Ale u Lady M. musisz kochanieńki uzyskać audiencję, potem pokajać się i w końcu uprzejmie poprosić o odpust! :)
Tak się składa, że też czytałam (motyw popularny w SF jest, na dodatek temat powrócił właśnie jako naukowy, już bez fantastyki => NASA planuje coś takiego wypuścić). Znaczy, związek żagiel+lustro jest mi jak najbardziej znany, ale nie o to chodzi. Nieprzypadkowo to ustrojstwo - ten napęd - nazwano żaglem słonecznym. I tak, ten żagiel ma lustrzaną powierzchnię (a przynajmniej błyszczącą). Powierzchnia żagla może być różna - niektóre są gładkie, inne brytowe, mogą być we wzorki lub jednobarwne... Jednak to nadal żagle, bez względu na kształt i rodzaj materiału => liczy się funkcja (każda szmata, nawet folia aluminiowa czy inna blacha, którą rozpina się na wiatr, żeby napędzać jednostkę, to żagiel - że tak pozwolę sobie ująć to heurystycznie*). Te do napędu sond kosmicznych też działają jak żagle, a przynajmniej analogicznie, dlatego pojęciem prymarnym jest właśnie żagiel (o lustrzanej powierzchni), nie lustro (które działa jak żagiel).
Wbrew pozorom kolejność wprowadzanych pojęć ma znaczenie. Zwłaszcza gdy się wyważa otwarte drzwi => termin istnieje, jeżeli problemem jest dookreślenie "słoneczny", łatwo je zmienić na inny (to fantastyka - fotonowy, świetlny nie są pojęciami nieuprawnionymi). A kropka nie jest łącznikiem.
I. Nigdy. Nie. Była. :P

Znaczy, nie ma litości dla Autorów in spe. :->



____________
*to bezczelny eufemizm na uproszczenie, ale za to jak mądrze wygląda, ha! :D
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Gibar
Sepulka
Posty: 15
Rejestracja: pn, 17 lut 2014 23:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: Gibar »

Od początku.
Neulargerze, kwestie bełkotu i braku fabuły przyjmuję do wiadomości nie mając nic na swoją obronę. Mam chęć dopytać jedynie o:
neularger pisze:Niezgrabny językowo
Jak dobrze rozumiem, chodzi między innymi o to co napisałeś w drugim poście, oraz kwestie, które poruszyli Małgorzata i sprutygolf?

Małgorzato, ja jestem obyty z łopatą, więc łopatologia do mnie trafiła. Zabójczo skutecznie. Dziękuję za wyłożenie kawy na ławę.

Sprutugolfie
sprutygolf pisze:Przynajmniej w warstwie językowej.
W świetle wcześniej wytkniętych błędów autoru doznaje zaburzeń dysocjacyjno-poznawczych.
Wracając do fabuły, to faktycznie mam z nią nielichy problem. Kwestia luster, żagli, kompów i ektoplazmy, to (oprócz nieprecyzyjnych/nietrafionych opisów) efekt pośpiechu i niedostatecznie przeprowadzonego riserczu.

Autor zakodował wymienione błędy i dziękuje za poświęcony czas.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: neularger »

Tak, Małgorzata opisała to dokładnie. Ja postaram się dorzucić coś od siebie. To mi się rzuciło w oczy:
Kapitan wykonał archaiczny gest dłonią, przykładając ją do czoła
Wiesz, Autorze, że mamy w polskim czasownik: "salutować"? To, że właśnie chodzi o salutowanie, a nie o mierzenie temperatury wyszło mi z kontekstu. Oczywiście może to być faktycznie gest przyłożenia dłoni do czoła i w taki razie poniższe jest dla mnie niezrozumiałe:
- Panie i panowie. - Kapitan wykonał archaiczny gest dłonią, przykładając ją do czoła. - Służba z wami była dla mnie zaszczytem.
No niestety takich wpadek jest więcej, warsztat zdecydowanie do poprawy - jest słabo.
No i nie jest to opowiadanie - zasadniczo fabuła donikąd nie dąży.
Postaram się to wszystko omówić, ale mam jeszcze zalogłości w innych wątkach warsztatowych i mało czasu w ogólności - więc chwilę to potrwa.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Re: Szalka Petriego

Post autor: Maximus »

neularger pisze:
Cytuj:
Kapitan wykonał archaiczny gest dłonią, przykładając ją do czoła
Wiesz, Autorze, że mamy w polskim czasownik: "salutować"? To, że właśnie chodzi o salutowanie, a nie o mierzenie temperatury wyszło mi z kontekstu.
A ja bym nie był taki pewny:
- Panie i panowie. - Kapitan wykonał archaiczny gest dłonią, przykładając ją do czoła. - Służba z wami była dla mnie zaszczytem.
Może nie chodziło o salutowanie, tylko o gest nieco inny w wymowie: http://www.thingsnerdslike.com/wp-conte ... cepalm.jpg ? Podziękowanie było czystym sarkazmem, a kapitan po prostu zgrywał się z załogi. ;-)

A na poważnie - warsztat nie jest tu ani zły, ani dobry. Tak naprawdę trudno powiedzieć. Czemu? O tym na końcu posta.
Skojarzenie wzięło się z proporcji okrętu, który przypominał rozciągnięty do granic możliwości, ażurowy czworościan.
To już zostało wytknięte, ale chciałbym potwierdzić, że ja też nie potrafiłem sobie tego zobrazować. A nie jestem taki znów kiepski z geometrii, i wyobraźnię mam niezgorszą.
Budowany niemal przez millenium
Albo milenium, albo millennium - http://so.pwn.pl/lista.php?co=milenium .
był największym osiągnięciem wszech czasów.
Wszechczasów.
Na początku podróży wiązki z dział cyklicznie uderzając w rufę statku pozwoliły mu rozwinąć nadświetlne prędkości.
Dlaczego nie "nadświetlną prędkość", tylko l.mn.?
Cud techniki i postępu wiozący na pokładzie garstkę badaczy stłoczonych w niewielkiej sekcji na tyłach pojazdu właśnie zbliżał się do nieuchwytnego od zarania dziejów celu.
Zdanie-potwór. Trzeba je czytać co najmniej dwa razy, żeby cokolwiek zrozumieć. Czy wszystkie te informacje trzeba było koniecznie upchnąć w takim konstrukcie? To primo, a secondo - trochę więcej niespójności:
- Jak wielka jest "niewielka sekcja na tyłach pojazdu", skoro pojazd ma trzy tysiące kilometrów długości? To jest kłoda rzucona pod nogi czytelnika. Tak jak pisała Margota. Przez abstrakcyjność pozbawionego dookreśleń rzeczownika nie da się sobie jakkolwiek wyobrazić, co to Autor nam za obrazek namalował.
- Wynika z tego, że działa neutrinowe uderzały bezpośrednio w tę właśnie sekcję, gdzie znajdowali się badacze. Co, jak wiemy z dalszej lektury, jest nieprawdą - ale w tym miejscu tekstu czytelnik trochę się zastanawia. Jak wyżej.
- "nieuchwytny od zarania dziejów cel" -> koniec wszechświata -> nie wiem, czy to celowa zagrywka, ale właśnie u zarania dziejów cel był najbardziej uchwytny :-)
- Brakuje przecinków wokół imiesłowowego równoważnika zdania.
To zdanie po prostu trzeba by przeorganizować. Rozbić na kilka. Inaczej rozwala się czytelnikowi płynność narracji. Problem w tym, że w kontekście całego tekstu jest to akurat najmniejszy grzech przeciwko tej narracji popełniony.
- Odrzucić lustro - zakomenderował Kapitan.
Dlaczego Kapitan wielką literą? To był jego przydomek, czy funkcja?
Lustro. Stukilometrowy żagiel. Umieszczony z tyłu okrętu monolityczny blok ciężkich neutrin posklejanych neutronami.
Po pierwsze - uwaga Margoty. Po drugie: to, że ta informacja pada dopiero teraz, powoduje jeszcze większy problem z obrazowaniem, niż się wydaje. Otóż czytelnik już wcześniej wyobraził sobie statek, miał w głowie całą jego konstrukcję (po ciężkim boju myślowym, którego wymagało zbudowanie sobie wizji ażurowego rozciągniętego czegośtam, chyba czworościanu - ja już nie pamiętam), a teraz jeszcze dowiaduje się o tak istotnym elemencie całości.
Ergo, zła kolejność obrazowania, według mnie. A wystarczyło na samym początku napisać coś w tym guście:

Przez bezkres przestrzeni Wszechświata płynęło coś na kształt długiej szpilki z płaskim łebkiem. Tak by to przynajmniej wyglądało przez teleskop oddalonego o rok świetlny obserwatora. Tak naprawdę ów przedmiot był jednak wyjątkowo długim statkiem kosmicznym, przypominającym wysmukłą iglicę na spadochronie z wywróconą do wewnątrz czaszą. Czasza - stukilometrowy "żagiel" - stanowiła główny napęd (...)

Nie wiem, czy widać o co chodzi (pisane naprędce) - to jest w ogóle trudny do przekazania obrazek, ale wydaje mi się, że gdyby na początku tekstu znalazł się podobny do powyższego opis, byłoby dużo bardziej zrozumiale. A tak statek składa się przez cały tekst i cały czas trzeba sobie przebudowywać wizję. I jeszcze brak prostych do zrozumienia porównań (co wykazała Margota).

Ogólnie jest tu ciężka narracja, pełna długich, wielokrotnie złożonych zdań, przeładowanych i trudnych do zobrazowania opisów. Bardziej zarys niż opowiadanie. Dla mnie to raczej szkic pomysłu, i nie jestem pewny, czy na tym pomyśle da się w ogóle coś z przesłaniem zbudować.

Tak naprawdę to ja nie wiem, czy mogę się zgodzić z neulargerem, że jest "niezgrabnie językowo". A to dlatego, że na podstawie tego tekstu nie potrafię ocenić języka i warsztatu autora ani trochę dokładniej, niż na poziomie drobnych potknięć, takich, jak te wyszczególnione przeze mnie powyżej - dlatego, że 90% tekstu stanowi pseudonaukowy bełkot. Przebijanie się przez te pojęcia powoduje, że trudno jest ocenić, czy Autor ma dobry warsztat. Cholera to wie. Czytanie tego tekstu to straszna orka na wyobraźni. I chociaż zrozumiałem przesłanie, to nie wiem, co z niego wynika, i prawdopodobnie jutro tego tekstu w ogóle nie będę pamiętał. Znaczy - twór jest wybitnie konceptualny, Autor sobie wymyślił swoją wizję Wszechświata, i fajnie. Tylko co my tu mamy oprócz przedstawienia tej wizji?

Nie wiem, naprawdę nie wiem, jakie wyciągnąć z tego wnioski.

Co do warstwy językowej - podsumowując - musiałby Autor napisać coś bardziej strawnego. Nawet dla fana SF ten tekst jest - podejrzewam - ciężki do zrozumienia. Gdybym takie coś przeczytał na pierwszej stronie książki w księgarni, to na pewno bym jej nie kupił, a normalnie od SF nie stronię.

Napisz, Gibar, coś bardziej o bohaterze, niż o koncepcie. Mniej wizji, a więcej fabuły. To jest częsty problem na początku. Szczególnie przy pisaniu SF. Tu nie ma konfliktu fabularnego, tu nie ma nic, jest jakaś seria obrazków, i - tak jak pisałem powyżej - autorska wizja Wszechświata. Nic z tego nie zostaje.
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Re: Szalka Petriego

Post autor: nimfa bagienna »

Wszelki duch Pana Boga chwali...
MAXIMUS!
Ty żyjesz!
Już, przepraszam, już mnie tu nie ma. I nie przeszkadzam. Ale musiałam.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: Szalka Petriego

Post autor: Cordeliane »

Maximus pisze:
był największym osiągnięciem wszech czasów.
Wszechczasów.
Przelotem zajrzałam, zobaczyłam, i muszę się nie zgodzić. Wszech czasów.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Szalka Petriego

Post autor: neularger »

Przez tę emotkę na końcu, to nie wiem jak potraktować Twoją uwagę o facepalmie Maximusie. Znaczy nie widzę żadnego sarkazmu w tekście, za to widzę sytuację zagrożenia życia załogi i istnienia statku. Nie widzę tu miejsca na facepalm. Widzę miejsce na pożegnanie się z załogą i oddanie im należnego szacunku.
Poza tym załoga nie zrobiła niczego by zasłużyć na kapitanowski facepalm, nie wykazała się niedbalstwem czy głupotą stwarzając sytuację zagrożenia statku ...
No nie wiem... :/
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Maximus
ZasłuRZony KoMendator
Posty: 606
Rejestracja: sob, 20 sty 2007 17:24

Re: Szalka Petriego

Post autor: Maximus »

Cordeliane pisze:
Maximus pisze:
był największym osiągnięciem wszech czasów.
Wszechczasów.
Przelotem zajrzałam, zobaczyłam, i muszę się nie zgodzić. Wszech czasów.
Zaiste. Kajam się. Zbyt długo nic nie pisałem, wstyd aż.
neularger pisze:Przez tę emotkę na końcu, to nie wiem jak potraktować Twoją uwagę o facepalmie Maximusie. Znaczy nie widzę żadnego sarkazmu w tekście, za to widzę sytuację zagrożenia życia załogi i istnienia statku. Nie widzę tu miejsca na facepalm. Widzę miejsce na pożegnanie się z załogą i oddanie im należnego szacunku.Poza tym załoga nie zrobiła niczego by zasłużyć na kapitanowski facepalm, nie wykazała się niedbalstwem czy głupotą stwarzając sytuację zagrożenia statku ... No nie wiem... :/
To tylko żart był, chciałem powiedzieć, że zgadzam się z Twoją uwagą. Facepalm Pickarda po prostu mi się skojarzył - przez kontekst ;-)
Cokolwiek to było, mea maximus culpa.

ODPOWIEDZ