Rekrutacja

czyli wszystko o periodykach, które nie są Fahrenheitem

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
eses
Psztymulec
Posty: 984
Rejestracja: sob, 01 paź 2005 19:59

Post autor: eses »

Biorąc pod uwagę, ze ceny wcale nie ekskluzywnych komiksów dochodzą w Polsce do 100 zł, to 200 zł zapewne nie wydaje się kolekcjonerom tak wielkim wydatkiem...

Ale literatury chyba nie da się kolekcjonować tak, jak obrazów. A może się mylę?
BB + PnL = 66,6%...
I więcej w formie książki nie będzie ;)

Lord_Slavo

Post autor: Lord_Slavo »

Dokładnie, literatura i komiksy to dwie, zupełnie różne bajki. Ciągle uważam, że z książkami to by się nie udało. Z chęcią bym się jednak zapoznał z dobrze opracowanymi przemyśleniami Przewodasa. Gdyby oczywiście ten, pokusił się o takowe opracowania.

Tymczasem zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami w innym temacie, który właśnie założyłem, a do którego powstania przyczyniły sie w dużym stopniu przemyślenia z tego wątku.

Zapraszam - http://www.fahrenheit.net.pl/forum/viewtopic.php?t=3139

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Odpowiadam zbiorowo, no i trochę po głównej burzy w szklance wody, no, ale mnie nie było :)
Przewodas pisze:Po co w ogóle druk?!
Osobom, które wpłacą na moje konto 500 PLN wysyłam plik z nową powieścią (pod warunkiem, że tych osób zbierze się 100). Niech sobie potem drukują, oprawiają i zdobią. Cena daje gwarancję, że nie odstąpią innym za darmo.
Ma być to zabezpieczenie w postaci indywidualnej erraty, OK, załapałem. Ale jeśli to byłby taki super interes (bo za jakiś czas można sprzedać z zyskiem), to zaraz znaleźliby się kupujący-słupy, jak przy kredytach. Zamawia taki, dając swoje dane, a kupując dla kogoś innego. Ten inny jest już nieznany - tak słupowi, jak i autorowi - i anonimowo wrzuca skan na sieć. Po chwili "eksluzywną" treść zna cała Polska plus emigracja. I ścigajcie sobie, rzeszo 99 czytelników + autor, takiego słupa, ściągajcie z niego zadośćuczynienie, jak on sobie za zarobione w ten sposób 50 PLN kupił tyle flaszek nalewkim ze już nawet nie pamięta, pod którym monopolowym stał.
Albiorix pisze:Tak naprawdę średnio to widzę. Już prędzej odwrotnie - dać treść publice na sieci (piraci nie mają co robić) i stupięćdziesięciotysięcznoosobowemu rozentuzjazmowanemu tłumowi fanów który powstanie dzięki popularności naszej darmowej treści sprzedać egzemplarze 30-złotowe i piękne, limitowane, kolekcjonerskie egzemplarze 500-złotowe.
Otóż to!
Kilka miesięcy temu w czasie spotkania fantastów w ramach Festiwalu Nauki,w Domu Literata, Jacek Komuda bardzo sarkał na takich "łamistrajków", co to piszą i umieszczają swoje utwory za darmo w sieci, że podcinają gałąź , na której JK i inni pisarze siedzą. Ale jeden gość z sali oraz ja przedstawiliśmy mu zaraz przykłady, które i tu przytoczę: Stross, Doctorow, Watts. W sieci są za darmo, legalnie, pełne, gotowe do wydruku powieści tych autorów (pdf z okładką i info, jak najlepiej ustawić drukarkę, żeby wyszło ładnie i ekologicznie), a jednak te same powieści sprzedają się w papierze, są sprzedawane do kolejnych krajów, a nawet zyskawszy popularność w sieci są drukowane w realu dopiero po tym, jak ściągnęło i przeczytało je setki, tysiące osób (przykład: "Agent to the stars", John Scalzi, od kilku lat w sieci, w realu wyszła w październiku 2008 AFAIR). Więc MOŻNA zarobić na MASOWO ściąganym, DARMOWYM pliku, nijak NIEZABEZPIECZONYM przed kopiowaniem. I wcale nie trzeba być do tego Dostojewskim czy Conradem.
Ten kierunek jest o wiele bardziej ekonomiczny - nawet jeśli milion osób przeczyta za darmo, to można mieć uzasadnione przypuszczenie, że kilka procent z tej masy (czyli co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób) kupi juz sprawdzony produkt w formie drukowanej (przykład: właśnie czekam na dostawę "normalnej" edycji "Old man's war" Scalziego, mimo że na półce mam ten tom wydrukowany z pdf-a i przeczytany).
Przewodas pisze:Postarałbym się też o papier utrudniający kopiowanie ksero, chyba są takowe? Np ulegające natychmiastowemu sczernieniu pod wpływem światła kserografu...
Wystarczy średniej jakości aparat cyfrowy, kilkadziesiąt razy pstryk, pstryk, i książka w małym i wygodnym formacie jpeg jest w sieci.
Przewodas pisze:Proszę, proszę co nam tu znów wychodzi spomiędzy wierszy!

Że pisarz dla swoich czytelników ma być dziwką i zabaweczką.
Że pisarz ma włazić w tyłek prostakom bo mogą kupić jego książkę.
Że pisarz ma kadzić, dogadzać, usługiwać i mówić jacy jesteście wielcy, ważni i świetni...
Przecież to jest ISTOTA Twojej propozycji. Pisać dla BOGATYCH, to, co sobie ZAŻYCZĄ, tak, jak sobie ZAŻYCZĄ.

A tak w ogóle, to nie jestem w stanie myśleć w ten sposób o książce - jako TYLKO o produkcie. Ktoś mądrzejszy powiedział kiedyś, że autor ma pisać to, czego potrzebują czytelnicy, ale sobie tego nie uświadamiają. A nie to, czego żądają. Autor powinien być profesjonalny, ale moim zdaniem nie powinien być wyrobnikiem.
"Chcę książki o nastoletnich węgierskich wampirach w XIX wieku, z małą ilością seksu, ale z dużą ilością zdań wielokrotnie złożonych" - a autor ma to TYLKO napisać. To nie model dla mnie. Wolę, jak autor mnie pozytywnie zaskoczy, pomyśli o czymś, o czym ja bym NIE pomyślał.


ps. przepraszam za dużą ilość capslocka, chyba odstawienie od forów tak na mnie podziałało. To minie.
/edit: dodane o ściąganiu ze słupa.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

ODPOWIEDZ