Autorzy mogliby przecież przedstawiać ofertę, o czym gotowi są pisać. Wraz z grafikiem, w którym jasno byłoby wyszczególnione, że dostarcznie opowiadania trwa tydzień. Miesiąc zaś na nowelę, kwartał na powieść, rok na trylogię. Za usługę ekspresową obowiązywałaby dopłata wysokości 50%.Albiorix pisze:Gdyby Dukaj zadeklarował że napisze coś o wampirach to już wychodzi poza koncepcję oddolnego wyboru tematu.
Rekrutacja
Moderator: RedAktorzy
- Feline
- Kurdel
- Posty: 756
- Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
Dochodzimy do wizji która ma szansę zadziałać.
Autor ma w szufladzie 50 pomysłów, szkiców, zarysów powieści. Przedstawia je publice razem z "zajawką", w stylu;
Mógłbym napisać książkę o wampirach. Akcja byłaby krwawa a działa się w XVI wiecznej Pradze, kiedy to rabina Liwa ben Becalel budował golema. A oto przykładowy rozdział:
Przykładowy rozdział.
Przykładowa ilustracja.
(...)
Fani mogliby z pomocą składek przepchnąć wybrane pomysły obiecujące przez próg opłacalności. Dostaliby w zamian ekskluzywne egzemplarze z autografem, podziękowaniami, uścisk dłoni autora i a może nawet współudział w materialnych prawach autorskich.
Nie przeszkadza to wydać książki normalnie. O ile dzięki składkom autor nie umiera z głodu, sprzedaż to już dla niego szansa na finansowy sukces powyżej poziomu minimum. Piractwo piractwem, sprzedaż normalnych książek nie zniknie całkowicie.
Autor ma w szufladzie 50 pomysłów, szkiców, zarysów powieści. Przedstawia je publice razem z "zajawką", w stylu;
Mógłbym napisać książkę o wampirach. Akcja byłaby krwawa a działa się w XVI wiecznej Pradze, kiedy to rabina Liwa ben Becalel budował golema. A oto przykładowy rozdział:
Przykładowy rozdział.
Przykładowa ilustracja.
(...)
Fani mogliby z pomocą składek przepchnąć wybrane pomysły obiecujące przez próg opłacalności. Dostaliby w zamian ekskluzywne egzemplarze z autografem, podziękowaniami, uścisk dłoni autora i a może nawet współudział w materialnych prawach autorskich.
Nie przeszkadza to wydać książki normalnie. O ile dzięki składkom autor nie umiera z głodu, sprzedaż to już dla niego szansa na finansowy sukces powyżej poziomu minimum. Piractwo piractwem, sprzedaż normalnych książek nie zniknie całkowicie.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Krótko mówiąc, jak się piraci zbyt rozplenią, rozwiązanie już jest! Co więcej, będą bici własną obronią bo najbardziej piratowany autor będzie miał największe szanse zebrać swój "klub"...
Ciekaw jestem co za typ psuje rynek i bierze 7 tys za książkę?! Ja dopiero co wydawcy z taką właśnie ofertą wskazałem drogę do najbliższej zjeżdżalni. Ktoś wyjada po mnie ze śmietnika?
Ciekaw jestem co za typ psuje rynek i bierze 7 tys za książkę?! Ja dopiero co wydawcy z taką właśnie ofertą wskazałem drogę do najbliższej zjeżdżalni. Ktoś wyjada po mnie ze śmietnika?
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
O to chodzi. Czapa w klubie książkofilnym nie przetrwałaby, bo czytelnicy głosują portfelem. Chodzi o wykorzystanie forów internetowych do skrzykiwania się - nie tylko w celu zamawiania książki o jakiejś tematyce (na początek przecież można robić antologie i tak selekcjonować), ale też właśnie odpowiadania na propozycje autorów. Działałoby to w obie strony, wydawcy też by mieli tutaj swoje pole, bo to oni najaktywniej organizowaliby czytelników. Zawsze byłaby jakaś grupa, która po prostu opłaci składkę i weźmie, co jej dadzą, ale też będzie ten języczek u wagi, który wprowadzi ruch na rynku.
Teraz tylko wydawca zamawia książki - i choć to jest zdrowe, przecież Internet otwiera nowe drogi. Pewnie nie powstanie to szybko, może na początek to nie będzie droga dla debiutantów, ale np. dla uznanych autorów - tylko jak ich skłonić nie tylko do pracy, ale też do szybszej pracy?
EDIT: I cały czas mam na myśli książki na papierze lub podobnym nośniku.
Teraz tylko wydawca zamawia książki - i choć to jest zdrowe, przecież Internet otwiera nowe drogi. Pewnie nie powstanie to szybko, może na początek to nie będzie droga dla debiutantów, ale np. dla uznanych autorów - tylko jak ich skłonić nie tylko do pracy, ale też do szybszej pracy?
EDIT: I cały czas mam na myśli książki na papierze lub podobnym nośniku.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Jakby się kto pytał, to w 1992 zrobiłem już podobny eksperyment z "akcjami Przewodasa". To było 50 tomików pt. "Sen o istnieniu", czyli elegancko ilustrowana wersja "Wieży Imion". Nie da się tego powtórzyć, bo oryginalne matryce ksero publicznie zniszczyłem.
Ciekaw jestem ile teraz byłby wart jeden egzemplarz na Allegro? Byłby to niezły test dochodowości niskonakładowych wydawnictw. Kto ma i wystawi?
Ciekaw jestem ile teraz byłby wart jeden egzemplarz na Allegro? Byłby to niezły test dochodowości niskonakładowych wydawnictw. Kto ma i wystawi?
- Feline
- Kurdel
- Posty: 756
- Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06
BTW - przypomniałem sobie, że kiedyś zetknąłem się już z podobną działalnością. Dokładniej - czytałem, gdzieś w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, tekst o gościu piszącym dla znajomych i ich znajomych, którzy płacili mu za tę działalność. Gdzie artykuł się ukazał, nie pomnę (chociaż nie wykluczam, że był to dawny "Wprost" - wtedy jeszcze tygodnik społeczno-kulturalny). Rozpowszechnianie odbywało się bodaj w maszynopisach, teksty miały głównie charakter przygodowo-sensacyjny.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Nie bądźmy śmieszni. Nie sądzę, żebyś 50 tysięcy dostawał za książkę. Nie żebym był specjalistą, w ogóle średnio się w tym rozglądam, ale z tego, com się rozejrzał, to bardziej się opłaca do NF sprzedać opowiadanie niż książkę wydać fantastyczną. Bo jak z innymi gatunkami literackimi, to już nie wiem.Przewodas pisze:Ciekaw jestem co za typ psuje rynek i bierze 7 tys za książkę?! Ja dopiero co wydawcy z taką właśnie ofertą wskazałem drogę do najbliższej zjeżdżalni. Ktoś wyjada po mnie ze śmietnika?
Prawa rynku. Dlatego tak mało mamy pisarzy zawodowych. To, że dostajesz więcej, nie znaczy, że jest to norma. A tym bardziej nie oznacza, że ktoś jest słabszy pisarsko od Ciebie. Raczej nie tym się to mierzy. Chyba, że słabszy komercyjnie, wtedy na pewno.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Czekaj, czekaj maniek! Gdzie tu sens i logika?
Opowiadanie do NF to jest 1000 PLN +/_ 500 za 20-40 stron.
Jeżeli jest ktoś kto za tę sumę sprzedaje 200 i więcej stron, to wszyscy inni pisarze, niezależnie od wszelkich różnic ideowych i towarzyskich powinni się natychmiast zjednoczyć i ukamienować wyrodka!
Nie powiem ci ile dostaję za powieść, ale 50 tys. to jest dla mnie biznes godny uwagi. Poniżej 10 tys. nie rozmawiam, ale za tę cenę sprzedają się debiutanci, zaś 3 tys. to bezwzględna granica eksterminacji rynkopsujów.
Pisarze zawodowi to Dukaj, Sapek, Pilipiuk i ja - to z całą pewnością nie jest norma. A jeżeli mamy się licytować pisarsko, to opowiadanie w NF nadal pozostaje najwyższą formą literacką.
Nawiasem mówiąc, właśnie się szykuję do kolejnego. Niezależnie od wyniku to będzie moje ostatnie opowiadanie jakie napiszę...
P.S.
Młodzi autorzy powinni trzymać się raczej mnie niż Ziemkiewicza.
Opowiadanie do NF to jest 1000 PLN +/_ 500 za 20-40 stron.
Jeżeli jest ktoś kto za tę sumę sprzedaje 200 i więcej stron, to wszyscy inni pisarze, niezależnie od wszelkich różnic ideowych i towarzyskich powinni się natychmiast zjednoczyć i ukamienować wyrodka!
Nie powiem ci ile dostaję za powieść, ale 50 tys. to jest dla mnie biznes godny uwagi. Poniżej 10 tys. nie rozmawiam, ale za tę cenę sprzedają się debiutanci, zaś 3 tys. to bezwzględna granica eksterminacji rynkopsujów.
Pisarze zawodowi to Dukaj, Sapek, Pilipiuk i ja - to z całą pewnością nie jest norma. A jeżeli mamy się licytować pisarsko, to opowiadanie w NF nadal pozostaje najwyższą formą literacką.
Nawiasem mówiąc, właśnie się szykuję do kolejnego. Niezależnie od wyniku to będzie moje ostatnie opowiadanie jakie napiszę...
P.S.
Młodzi autorzy powinni trzymać się raczej mnie niż Ziemkiewicza.
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Nie śmiem oceniać, nie po to jestem.Przewodas pisze:Opowiadanie do NF to jest 1000 PLN +/_ 500 za 20-40 stron.
Jeżeli jest ktoś kto za tę sumę sprzedaje 200 i więcej stron, to wszyscy inni pisarze, niezależnie od wszelkich różnic ideowych i towarzyskich powinni się natychmiast zjednoczyć i ukamienować wyrodka!
Aczkolwiek wydaje mi się, że trzeba byłoby sporo takich ukamieniować...
Tu wlewasz mi otuchę w serce. Potraktuję to jak radę, choć debiutant wymagać praktycznie nie może, a nastawiać się na coś takiego, to już w snach najśmielszych chyba.Nie powiem ci ile dostaję za powieść, ale 50 tys. to jest dla mnie biznes godny uwagi. Poniżej 10 tys. nie rozmawiam, ale za tę cenę sprzedają się debiutanci
Więc życzę, aby było najlepsze. Dobrej nocy :)Niezależnie od wyniku to będzie moje ostatnie opowiadanie jakie napiszę...
W każdym razie, pod Twoim pomysłem się podpisuję. Dobra idea.
EDITH: formatowanie.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Jakby autorzy przestali traktować się na zasadzie "duża rybka zjada małą", a bardziej "kupom" stawiali się wydawcom, to wszyscy byśmy na tym dużo lepiej wyszli.
Ciekaw jestem kto z was wie/zauważył, że moje sławne pieniactwo doprowadziło do tego, że w Prószyński-Media zaczęto używać formularzy umów pt. "Umowa licencyjna na jednorazową publikację"? Bez tego całe pokolenie debiutantów straciłoby prawa do młodzieńczej twórczości. Ale ja podobno jestem kompletny świr...
Ciekaw jestem kto z was wie/zauważył, że moje sławne pieniactwo doprowadziło do tego, że w Prószyński-Media zaczęto używać formularzy umów pt. "Umowa licencyjna na jednorazową publikację"? Bez tego całe pokolenie debiutantów straciłoby prawa do młodzieńczej twórczości. Ale ja podobno jestem kompletny świr...
Cześć!
Zazwyczaj nie wypowiadałem się na forach, a od długiego czasu wręcz unikam tego jak ognia. Ale tutaj naprawdę potrzeba sprostowania, żeby czytelnicy nie nabrali fałszywego przeświadczenia o realiach.
No i sprawa wygląda tak, że autor bez Zajdli i bestsellerów na koncie nie może liczyć na więcej niż 3-5 tysięcy. Natomiast debiutanci (a także Ci wydający drugą, czasem nawet 3 książkę) mieszczą się niemal bez wyjątku w granicy 1-3 tysięcy złotych. Tak jest! Tysiak za pierwszą powieść to dość rozpowszechniona forma, wiem z paru źródeł (nie podając nazwisk ani wydawnictw). Krótko mówiąc, Dukaj raczej nie kiwnie palcem za mniej niż 50.000. Podobnie AS, a Pewne Znane Małżeństwo nie wyszłoby chyba wiele taniej. Ale dla większości autorów 10% tej stawki to szczyt marzeń.
I nie sądzę, żeby "stawanie zjednoczonym frontem" coś tu dało. Rynek, na którym debiuty sprzedają się w przedziale 500-2000 egzemplarzy, a wielu autorów od kilku książek wali głową w szklany sufit 5.000, po prostu na więcej sobie nie pozwoli.
Zazwyczaj nie wypowiadałem się na forach, a od długiego czasu wręcz unikam tego jak ognia. Ale tutaj naprawdę potrzeba sprostowania, żeby czytelnicy nie nabrali fałszywego przeświadczenia o realiach.
Oczywiście. Tu masz rację co do górnej granicy widełek, bo i wiesz dużo o "topie" rynku fantastycznego. Natomiast ja sporo wiem o jego planktonie i zimnych, ciemnych głębinach, bom rozmawiał z wieloma debiutantami oraz szeregowymi autorami obu wydawnictw "robiących" w polskiej fantastyce.Przewodas pisze: Nie powiem ci ile dostaję za powieść, ale 50 tys. to jest dla mnie biznes godny uwagi. Poniżej 10 tys. nie rozmawiam, ale za tę cenę sprzedają się debiutanci, zaś 3 tys. to bezwzględna granica eksterminacji rynkopsujów.
No i sprawa wygląda tak, że autor bez Zajdli i bestsellerów na koncie nie może liczyć na więcej niż 3-5 tysięcy. Natomiast debiutanci (a także Ci wydający drugą, czasem nawet 3 książkę) mieszczą się niemal bez wyjątku w granicy 1-3 tysięcy złotych. Tak jest! Tysiak za pierwszą powieść to dość rozpowszechniona forma, wiem z paru źródeł (nie podając nazwisk ani wydawnictw). Krótko mówiąc, Dukaj raczej nie kiwnie palcem za mniej niż 50.000. Podobnie AS, a Pewne Znane Małżeństwo nie wyszłoby chyba wiele taniej. Ale dla większości autorów 10% tej stawki to szczyt marzeń.
I nie sądzę, żeby "stawanie zjednoczonym frontem" coś tu dało. Rynek, na którym debiuty sprzedają się w przedziale 500-2000 egzemplarzy, a wielu autorów od kilku książek wali głową w szklany sufit 5.000, po prostu na więcej sobie nie pozwoli.
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Jeżeli mamy zstępować w mroczne głębie, to bywa i tak, że debiutant by zaistnieć wydaje książkę własnym sumptem...
Wypadałoby jeszcze uściślić czy mówimy o zaliczkach przy podpisaniu umowy, czy całkowitej sumie honorarium za książkę? Ja właśnie odrzuciłem propozycję 7 tys. zaliczki. Natomiast 50 tys. to suma rzucona na rybkę...
Bywało, że brałem 3 tys. zaliczki, ale tylko od polskiego wydawcy, równocześnie za to samo zlecenie płacił jeszcze czeski i tak wychodziłem na swoje.
Trzeba, myśleć i kombinować!
Generalnie, autor to najtańsze ogniwo w księgarskim łańcuchu pokarmowym i to na własne życzenie. Jak ktoś przychodzi do wydawcy i mówi: "bardzo mi zależy na debiucie!" to i 1000 PLN jest cudem, bo to raczej wydawca powinien tyle policzyć sobie za usługę...
Jednak wcale tak być nie musi. Wydawcy, żeby żyć muszą wydawać. Najlepiej to na co jest aktualny popyt na rynku, a kto im to napisze zanim się trend skończy? Może więc na początek napisać to czego wydawca potrzebuje, a nie to co autorowi w duszy gra? Wtedy od razu jest inna rozmowa.
Tak można zaistnieć na rynku za godziwe pieniądze, a potem dopiero oferować wzniosłe płody ducha... Jak się ma w perspektywie 500 sprzedanych egzemplarzy, to chyba mądrzej zaczekać z debiutem, nieprawdaż?
A ów "zjednoczony front" to po prostu wymiana informacji w warunkach minimalnego zaufania. (Co wyklucza szukanie "inspiracji" w cudzych szufladach...) Gdyby takowe zaufanie było można by wreszcie zacząć naciskać na wydawców, np. stawiając ich przed perspektywą wydawania grafomanów i rujnowania się na recenzentów wewnętrznych. To drugie, to wbrew pozorom bardzo mocny argument - jeżeli za recenzję wewnętrzną płaci się krytykowi ok. 100 PLN, a do wyłowienia książki zdatnej do druku i obiecującej rynkowo trzeba przeczytać 500 propozycji, to taniej przestać się handryczyć z autorem o głupie 10 tys. ...
Wypadałoby jeszcze uściślić czy mówimy o zaliczkach przy podpisaniu umowy, czy całkowitej sumie honorarium za książkę? Ja właśnie odrzuciłem propozycję 7 tys. zaliczki. Natomiast 50 tys. to suma rzucona na rybkę...
Bywało, że brałem 3 tys. zaliczki, ale tylko od polskiego wydawcy, równocześnie za to samo zlecenie płacił jeszcze czeski i tak wychodziłem na swoje.
Trzeba, myśleć i kombinować!
Generalnie, autor to najtańsze ogniwo w księgarskim łańcuchu pokarmowym i to na własne życzenie. Jak ktoś przychodzi do wydawcy i mówi: "bardzo mi zależy na debiucie!" to i 1000 PLN jest cudem, bo to raczej wydawca powinien tyle policzyć sobie za usługę...
Jednak wcale tak być nie musi. Wydawcy, żeby żyć muszą wydawać. Najlepiej to na co jest aktualny popyt na rynku, a kto im to napisze zanim się trend skończy? Może więc na początek napisać to czego wydawca potrzebuje, a nie to co autorowi w duszy gra? Wtedy od razu jest inna rozmowa.
Tak można zaistnieć na rynku za godziwe pieniądze, a potem dopiero oferować wzniosłe płody ducha... Jak się ma w perspektywie 500 sprzedanych egzemplarzy, to chyba mądrzej zaczekać z debiutem, nieprawdaż?
A ów "zjednoczony front" to po prostu wymiana informacji w warunkach minimalnego zaufania. (Co wyklucza szukanie "inspiracji" w cudzych szufladach...) Gdyby takowe zaufanie było można by wreszcie zacząć naciskać na wydawców, np. stawiając ich przed perspektywą wydawania grafomanów i rujnowania się na recenzentów wewnętrznych. To drugie, to wbrew pozorom bardzo mocny argument - jeżeli za recenzję wewnętrzną płaci się krytykowi ok. 100 PLN, a do wyłowienia książki zdatnej do druku i obiecującej rynkowo trzeba przeczytać 500 propozycji, to taniej przestać się handryczyć z autorem o głupie 10 tys. ...
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
A mnie się wydaje, że coraz bardziej popadamy w jakąś metafizykę kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Przewodasie, ile Ty brałeś kasy, jak byłeś debiutantem? Bo wydaje mi się, że mamy w tej dyskusji aktualnie sytuację pod tytułem "zapomniał wół, jak cielęciem był". I o jakim rynku Ty mówisz, bo chyba nie fantastycznym?
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe