I dlatego do tych 9 nie ustawia się kolejka, a już na pewno nie przez kilka lat bez przerwy. Kolejka świadczy o tym, że lokal dobry, jedzenie smaczne i nikt nie umarł. Proste.Rheged pisze:Jednakże ta jedna knajpa moim zdaniem ma 9 odpowiedników, które nie sa wcale takie znakomite jak mówisz.
Klient nasz pan, czyli rzecz o handlu
Moderator: RedAktorzy
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Rheged
- Stalker
- Posty: 1886
- Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35
Do mojej knajpy też ustawiały się kolejki, a jedzenie było tragiczne, brudne (co prawda nikt nie umarł, na szczęście), a personel nie dawał z siebie stu procent ze względu na naprawdę chamskich klientów.nosiwoda pisze:I dlatego do tych 9 nie ustawia się kolejka, a już na pewno nie przez kilka lat bez przerwy. Kolejka świadczy o tym, że lokal dobry, jedzenie smaczne i nikt nie umarł. Proste.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe
- Zanthia
- Alchemik
- Posty: 1702
- Rejestracja: czw, 11 sie 2005 20:11
- Płeć: Kobieta
Dodam tylko na EOT pikną metaforę ONa, któren programistą jest:
Jak lubisz klocki LEGO, to pewnie ci się wydaje, że zarabiać tym na życie to raj jest. A teraz wyobraź sobie pracę, w której budujesz rzeczy z klocków LEGO dla idiotów, którzy nie potrafią ich zbudować samodzielnie, nie potrafią dbać o swoje LEGO, każdego dnia przychodzą z historiami "wyrzuciłem swoje klocki LEGO przez okno", albo po prostu przynoszą wielkie pudło połamanych klocków i mówią "czy coś jest z nimi nie tak? Chyba same się popsuły". Po czym stwierdzają, że spieprzyłeś robotę, za co oni ci płacą, i że masz to naprawić w pięć minut, i że oni się jeszcze rozmówią z twoim szefem.
Jak lubisz klocki LEGO, to pewnie ci się wydaje, że zarabiać tym na życie to raj jest. A teraz wyobraź sobie pracę, w której budujesz rzeczy z klocków LEGO dla idiotów, którzy nie potrafią ich zbudować samodzielnie, nie potrafią dbać o swoje LEGO, każdego dnia przychodzą z historiami "wyrzuciłem swoje klocki LEGO przez okno", albo po prostu przynoszą wielkie pudło połamanych klocków i mówią "czy coś jest z nimi nie tak? Chyba same się popsuły". Po czym stwierdzają, że spieprzyłeś robotę, za co oni ci płacą, i że masz to naprawić w pięć minut, i że oni się jeszcze rozmówią z twoim szefem.
It's me - the man your man could smell like.
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Dabliu, jak Cię lubię, to czytając Twoje posty zaczynam się dławić.
Szczanie w przymierzalniach uważam za rzecz nie do określenia, bo chamstwo to za mało, brudzenie przymierzanej rzeczy czymkolwiek też.
Deptanie, gniecenie, szarpanie - poniżej poziomu krytyki.
Ale, do diabła, nie wierzę, że to norma i wszyscy jak jeden mąż to robią.
Swego czasu, krótko bo krótko, ale pracowałam w ZUSie i na własne oczy widziałam, jak petent usłyszawszy odpowiedź, która mu się nie spodobała strzelił pracownicę ZUS-u w pysk. Nie bacząc na to, że szeregowy pracownik ma niewiele do powiedzenia w zakresie obowiązujących ustaw i regulacji prawnych.
Sama miewałam wielogodzinne dyżury w tzw. "informacji" w ZUS-ie i odpowiadałam na pytania w stylu: "zawsze dostawałem odcinek renty w kolorze zielonym, a ostatnio przyszedł wydrukowany na czarno - czy to coś oznacza?" Spotykałam się z oskarżeniami, że osobiście kradnę należne emerytom pieniądze - powinni dostawać więcej a nie dostają, kto zabiera? Pracownicy ZUS-u rzecz jasna. Słyszałam uwagi: "Siedzą Kur* jedna z drugą i herbatkę piją - i nikogo jakoś nie interesowało, że przychodziłam do pracy o 7 a wychodziłam o 23, a tyle godzin o suchym pysku to raczej się nie wysiedzi. Nie tylko ja tak pracowałam - inaczej po prostu się nie dało wyrobić (nadgodziny nie były płatne).
Nigdy nie straciłam nad sobą panowania.
Nigdy nie uznałam, że skoro jeden petent jest chamski to mam prawo wyżyć się na pozostałych. Nie tylko ja. Dziewczyna, która dostała po twarzy, nie zaczęła naparzać wszystkich emerytów w kolejce w ramach zemsty.
Jak czytam w Twoich postach, że klientki (te trudne) „klientki są czasem tępione przez co bardziej pyskate sprzedawczynie”, albo:
Sama myśl, że ekspedientka w sklepie potraktuje mnie w zależności od tego, jak sobie zinterpretuje mój ton, albo od tego jak się zachowa klientka przede mną, mnie oburza.
I żeby nie było nieporozumień, pracę w handlu uważam za bardzo trudną i ciężką. Zawsze staram się by było to widoczne w moim zachowaniu w sklepie. To zaś, ze pracownicy muszą stykać się z chamstwem i to jak sobie z tym radzą powinno być doceniane ze strony pracodawcy, bo ja, klient, mam prawo do uprzejmej i porządnej obsługi, bez względu na to jak się zachowała osoba przede mną, albo czy mój to podoba się sprzedawcy czy nie (nie mam tu na myśli obelg, itp.). Ot co.
Szczanie w przymierzalniach uważam za rzecz nie do określenia, bo chamstwo to za mało, brudzenie przymierzanej rzeczy czymkolwiek też.
Deptanie, gniecenie, szarpanie - poniżej poziomu krytyki.
Ale, do diabła, nie wierzę, że to norma i wszyscy jak jeden mąż to robią.
Swego czasu, krótko bo krótko, ale pracowałam w ZUSie i na własne oczy widziałam, jak petent usłyszawszy odpowiedź, która mu się nie spodobała strzelił pracownicę ZUS-u w pysk. Nie bacząc na to, że szeregowy pracownik ma niewiele do powiedzenia w zakresie obowiązujących ustaw i regulacji prawnych.
Sama miewałam wielogodzinne dyżury w tzw. "informacji" w ZUS-ie i odpowiadałam na pytania w stylu: "zawsze dostawałem odcinek renty w kolorze zielonym, a ostatnio przyszedł wydrukowany na czarno - czy to coś oznacza?" Spotykałam się z oskarżeniami, że osobiście kradnę należne emerytom pieniądze - powinni dostawać więcej a nie dostają, kto zabiera? Pracownicy ZUS-u rzecz jasna. Słyszałam uwagi: "Siedzą Kur* jedna z drugą i herbatkę piją - i nikogo jakoś nie interesowało, że przychodziłam do pracy o 7 a wychodziłam o 23, a tyle godzin o suchym pysku to raczej się nie wysiedzi. Nie tylko ja tak pracowałam - inaczej po prostu się nie dało wyrobić (nadgodziny nie były płatne).
Nigdy nie straciłam nad sobą panowania.
Nigdy nie uznałam, że skoro jeden petent jest chamski to mam prawo wyżyć się na pozostałych. Nie tylko ja. Dziewczyna, która dostała po twarzy, nie zaczęła naparzać wszystkich emerytów w kolejce w ramach zemsty.
Jak czytam w Twoich postach, że klientki (te trudne) „klientki są czasem tępione przez co bardziej pyskate sprzedawczynie”, albo:
To mnie się ciemno przed oczyma robi.Jeśli klient miły, to i sprzedawca; a jeśli klient zaczyna rozmowę protekcjonalnym tonem, to z pewnością nie może liczyć na przesadnie usłużną obsługę... :)
Sama myśl, że ekspedientka w sklepie potraktuje mnie w zależności od tego, jak sobie zinterpretuje mój ton, albo od tego jak się zachowa klientka przede mną, mnie oburza.
I żeby nie było nieporozumień, pracę w handlu uważam za bardzo trudną i ciężką. Zawsze staram się by było to widoczne w moim zachowaniu w sklepie. To zaś, ze pracownicy muszą stykać się z chamstwem i to jak sobie z tym radzą powinno być doceniane ze strony pracodawcy, bo ja, klient, mam prawo do uprzejmej i porządnej obsługi, bez względu na to jak się zachowała osoba przede mną, albo czy mój to podoba się sprzedawcy czy nie (nie mam tu na myśli obelg, itp.). Ot co.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
To ja już wiem, które zawody oferują pracę w warunkach ekstremalnych ;p A tak serio, to równie trudno mi to wyobrazić, jak sikanie w przymierzalni.Ika pisze:Swego czasu, krótko bo krótko, ale pracowałam w ZUSie i na własne oczy widziałam, jak petent usłyszawszy odpowiedź, która mu się nie spodobała strzelił pracownicę ZUS-u w pysk.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Ja tego nie powiedziałem. Ale wystarczy, że kilkaset osób dziennie tak zrobi - niewielki procent, ale wystarczy :)Ika pisze:Ale, do diabła, nie wierzę, że to norma i wszyscy jak jeden mąż to robią.
Ale ja tego nie pochwalam wcale. Normalną wydaje mi się natomiast reakcja w kierunku chamskiego klienta, choć są też sprzedawcy, którzy wszystkie obelgi przyjmują bez słowa.Ika pisze:Nigdy nie uznałam, że skoro jeden petent jest chamski to mam prawo wyżyć się na pozostałych. Nie tylko ja. Dziewczyna, która dostała po twarzy, nie zaczęła naparzać wszystkich emerytów w kolejce w ramach zemsty.
Chamskie klientki. I dobrze - chamstwo trzeba tępić.Ika pisze:Jak czytam w Twoich postach, że klientki (te trudne) „klientki są czasem tępione przez co bardziej pyskate sprzedawczynie”
Pisząc o "protekcjonalnym tonie", mam na myśli przede wszystkim słowa.Ika pisze:Sama myśl, że ekspedientka w sklepie potraktuje mnie w zależności od tego, jak sobie zinterpretuje mój ton, albo od tego jak się zachowa klientka przede mną, mnie oburza.
A klientka przed Tobą? Nic takiego nie pisałem. Rozumiem bezpośrednią reakcję na chamstwo, a nie przechodnią na innych klientów.
Niestety, nie jest. Ale to już insza inszość :)Ika pisze:powinno być doceniane ze strony pracodawcy
Nie rozumiem, co Cię oburza, Ika? Bo jeśli odbijanie sobie stresów ze strony sprzedawców na bogu ducha winnych klientach, to ja się zgadzam, też tego nie toleruję. Ledwie kilka dni temu sam zrobiłem awanturę sprzedawcy, który nie chciał mi sprzedać fajek, bo za dużo dziesięciogroszówek mu wysypałem. Zapytałem go, czy ja mu oferuję bobrze skórki, czy pieniądze? ;)
Za to w pełni rozumiem oschłość wobec klientek zaczynających z grubej rury, że się tak wyrażę..
- Alfi
- Inkluzja Ultymatywna
- Posty: 20010
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29
Spróbowałbyś tak z kierowcą autobusów miejskich w Chorzowie. Ja kiedyś usłyszałem: U nos sie takiemi nie płaci! Niestety nie zrobiłem tego, co powinienem zrobić, bo miałem na określoną godzinę dowieźć pewnego małolata na miejsce, a sprawa była wręcz gardłowa. Więc wyciągnąłem jakiś grubszy banknot i pokornie czekałem, aż mi jaśnie pan wyda resztę reszty.Dabliu pisze: Ledwie kilka dni temu sam zrobiłem awanturę sprzedawcy, który nie chciał mi sprzedać fajek, bo za dużo dziesięciogroszówek mu wysypałem.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.
Hadapi dengan senyuman.
- Millenium Falcon
- Saperka
- Posty: 6212
- Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27
To i tak miałeś szczęście - mnie się kiedyś zdarzyło, że kupowałam u kierowcy autobusu bilet za złotówkę bodajże, dałam dwa złote, dostałam bilet, usłyszałam "nie mam wydać" i trzask klapki w przepierzeniu oddzielającym kierowcę od reszty autobusu.. Cóż, młoda wtedy byłam, mało asertywna, poza tym - i to mi niestety zostało do dzisiaj - niekiedy na bezczelność i chamstwo w stopniu dla mnie niewyobrażalnym zwyczajnie mnie zatyka z wrażenia, że tak w ogóle można. Wtedy mnie zatkało.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
- Gorgel-2
- Klapaucjusz
- Posty: 2075
- Rejestracja: ndz, 12 cze 2005 23:04
Bo tu, jak i wszędzie wyżej, chodzi o WAAAADZĘ. Sowieckie sprzedawczynie były wręcz przysłowiowe, jeśli o to idzie -- opie*dalały kolejkę, że krzywo stoi, wychowywały klientów, że bu*del mają w portfelu i nie mogą odpowiednio szybko wyciągnąć pieniędzy itp. Bo miały waaaadzę. Bo mogły nie sprzedać i wypiep*rzyć klienta z kolejki. Bo był niedobór towarów, a one były nieruszalne.Alfi pisze:Spróbowałbyś tak z kierowcą autobusów miejskich w Chorzowie. Ja kiedyś usłyszałem: U nos sie takiemi nie płaci! Niestety nie zrobiłem tego, co powinienem zrobić, bo miałem na określoną godzinę dowieźć pewnego małolata na miejsce, a sprawa była wręcz gardłowa(...)
Z cieciem powożącym autobusem jest podobnie. Mnie kiedyś w Zakopanem taki ciul wysadził (był przystanek na żądanie, ale specjalnie zatrzymał się dalej) na moście, pokrytym breją z rozjeżdżonego śniegu, głęboką na 30 cm (most bez chodników oczywiście, tylko bariera na krawędzi jezdni, dalej potok) i nie było innego wyjścia, jak w ten syf wskoczyć. Bo "nie lubił ceprów". Chociaż z nich żył, ale jest to kwestia tzw. krótkiego łuku odruchowego. W związku z tym pisanie gdzieś czasem pomaga, ale w przypadku takiego buca rozbicie ryja natychmiast byłoby bardziej wychowawcze.
Tak samo, jak z bydlętami. Znałem przedwojennego rotmistrza, prowadzącego stajnię, który kupował konie z dziwnych źródeł. Jako fachowiec potrafił znaleźć półaraba np. u jakiegoś pijaka-węglarza. Oczywiście taki koń miał mnóstwo paskudnych narowów, typu gryzienie i kopanie. Takoż pan rotmistrz brał bat (za plecy) i podchodził do pasącego się zwierza. Gdy ten próbował swoich sztuczek -- dostawał batem, i to zanim kopyta po wykopie zdążyły mu opaść na ziemię. I pomagało. Jak ręką odjął.
Problem z tym, że ludzie, jako pochodzący od małp, potrafią być bardziej pomysłowi i złośliwi, niż konie.
"We made it idiotproof. They grow better idiots."
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Moja małżonka oswoiła kiedyś zdziczałego hucuła, którego przez rok trzymano w zamkniętym boksie, karmiąc przez dziurę w kracie, bo nawet najtwardsi faceci-koniarze bali się do niego podejść. A moja połowica podeszła z miłością i dobrym słowem, i po dwóch tygodniach konik pasł się z innymi :)
Przemoc więc nie zawsze popłaca, tym bardziej jeśli idzie o zwierzęta, bo w kwestii ludzi mam wątpliwości...
Przemoc więc nie zawsze popłaca, tym bardziej jeśli idzie o zwierzęta, bo w kwestii ludzi mam wątpliwości...