Dziewczyny na politechniki!

czyli nic konkretnego, za to do wszystkiego

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

elantari pisze:Jak byłam mała to zajmował się mną tata, bo mama szła na wcześniejszą godzinę do pracy.
Bo od tego jest ojciec. Z matką nie ma on nic wspolnego :)
Elantari, myślisz stereotypami. To, że ojciec się Tobą zajmował powinno być normalne. Dlaczego niby to jakieś takie wyjątkowe?
Ale jak to matki polki. Musi zrobić obiad, wyprasować. Więca smi widzicie
kolejny stereotyp: dlaczego 'musi'? Ktoś stoi i trzyma przy jej skroni pistolet?

Wiecie co? Jest gorzej niż myślałam z tymi stereotypami. Skoro tak młoda osoba jak Elantari myśli podobnie jak przed półwieczem, to dłuuuga droga przed nami w zmianie postrzegania świata.

Edit: Milenka mnie ubiegła. Brawo Milenka!
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Kilka dni po narodzinach Maćka wynikła taka sytuacja (nie chcę wchodzić w szczegóły), że musiałem się sam, bez żony zająć się Maćkiem, przez 4 doby. Pierwsza kąpiel, pierwsze noce z problemami - to moje "kamienie milowe". Używam słowa "musiałem" świadomie - nie w znaczeniu "musiałem, chociaż to przecież robota matki", tylko "musiałem sam, chociaż to przecież robota obydwojga". W ogóle się nad tym nie zastanawiałem, nie rozczulałem nad sobą ani nie uważałem za pokrzywdzonego - w ogóle ta sytuacja nie wydała mi się powodem do rozmyślań.
Dopiero rodzina, a potem i znajomi, zaczęli reagować "ojej, sam, jak super". Ale przecież na tym właśnie polega rodzina, małżeństwo - jak nie ma jednego, to jest drugie, żeby zająć się najsłabszym trzecim.
W bardzo mądrej książce i filmie "Był sobie chłopiec" bohater, Marcus, w pewnym momencie stwierdza, że dwie osoby (on i matka) to za mało, musi być więcej. Właśnie po to, żeby w razie jakiegoś kryzysu można było podzielić się ciężarem, obowiązkami.

A zawód, którego nie może wykonywać facet? Nie może być sprzątaczem w damskiej ubikacji ani szatni. Za to wielokrotnie byłem świadkiem, jak sprzątaczka wparowywała do męskiej ubikacji bez żadnej krępacji, przecierała szmatą, co miała przetrzeć, i wychodziła. A ja wykonywałem rozpaczliwe uniki nad pisuarem. Odwrotna sytuacja? Niewyobrażalna!
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Keiko
Stalker
Posty: 1801
Rejestracja: wt, 22 sty 2008 16:58

Post autor: Keiko »

nosiwoda pisze:wielokrotnie byłem świadkiem, jak sprzątaczka wparowywała do męskiej ubikacji bez żadnej krępacji, przecierała szmatą, co miała przetrzeć, i wychodziła. A ja wykonywałem rozpaczliwe uniki nad pisuarem. Odwrotna sytuacja? Niewyobrażalna!
cóż... w damskiej nie ma pisuarów, każda delikwentka zamyka się w kabinie - więc taka sytuacja nie byłaby az tak krępująca ;)
ja myślę, że mężczyzna nie można za bardzo wykonywać zawodów związanych z małymi dziećmi - szczególnie chyba w żłobku, gdzie maluchom trzeba podmyć pupę, rozebrać - i to nie dlatego, że się nie nadaje ale dlatego, że dzisiejsze społeczeństwo "cywilizowane" ma coraz gorsze skojarzenia jeśli mężczyzna dotyka obce dziecko. Momentalnie zaczynają się podejrzenia o pedofilię. Kilka razy widziałam już reakcje mocno przesadzone i myślę, że to będzie coraz bardziej ewoluować w tym kierunku.
Wzrúsz Wirúsa!

Ha! Będziemy nieśmiertelni! To nie historia nas osądzi, lecz my osądzimy ją! (Małgorzata)

Awatar użytkownika
Bebe
Avalokiteśvara
Posty: 4592
Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00

Post autor: Bebe »

Karola pisze:kolejny stereotyp: dlaczego 'musi'? Ktoś stoi i trzyma przy jej skroni pistolet?
Przeważnie "musi", bo nikt inny tego nie zrobi. I to jest najsilniejsze "musi". ;) Znaczy ja rozumiem, co chcecie powiedzieć i uważam, że obalanie stereotypów górą. Tylko, że to obalanie to się musi od pieluchy zaczynać, żeby dziecko rosło w słodkim przeświadczeniu, że w domu mężczyzna i kobieta obowiązkami się dzielą. Bo zmiana tego stereotypu w rodzinach obecnych 40-to czy 50-latków to walka z wiatrakami.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika

Awatar użytkownika
Karola
Mormor
Posty: 2032
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 23:07

Post autor: Karola »

Wychodzi mi trochę rodzicielsko (a to nie ten wątek :D), ale chciałam poprzeć stanowisko Nosiwody i BeBe. Otóż pamietam taką sytuację: jestem na szkoleniu, setki km od domu, dzwoni mąż z informacją, że dziecko chore (miało wtedy niecałe dwa lata), że zmierzył, podał, uśpił, ponosil i te wszystkie inne. Dodałam, co jeszcze może zrobić, na co zwrócić baczniejszą uwagę i się pożegnalam.
Powróciwszy spojrzeniem na grupę, ujrzałam dziesiątki ogłupiałych par oczu: "To ty nie wracasz?" "Przecież dziecko masz chore!"
No i ja też zgłupiałam: "Przecież tam jest mój mąż, co zmieni mój przyjazd? Dziecko od tego nie wyzdrowieje, a mąż się zajmuje dzieckiem tak samo dobrze i troskliwie jak ja".
Grupa (faceci i kobiety) nie mogła zrozumieć tego stanu rzeczy: - podstawowym obowiązkiem matki jest kokoszenie pod skrzydłem własnego przychówku.
- A co jest obowiązkiem ojca? - w związku z tym zapytałam.
- Zapewnianie bytu materialnego.

Czułam się z jednej strony jak wyrodna matka, z drugiej jakbym decyzją o zostaniu na szkoleniu mężowi jaja urwała. Na szczęście uczucie minęło szybko.

To tak w temacie stereotypów o postrzeganiu roli kobiety-matki i mężczyzny-ojca.
Indiana Jones miał brata. Nieudacznika rodem z Hiszpanii. Imię brata nieudacznika brzmiało Misco. Misco Jones.

Krasnola

Post autor: Krasnola »

Pozwolę się wtrącić w dyskusję - co do matki i ojca - moc stereotypów zależy od środowiska w jakim przybywamy, bardziej liberalne przyjęłoby Twoją decyzję bez mrugnięcia okiem, bardziej konserwatywne - reaguje w ten sposób. Wina kultury i wychowania.

A wracając do głównego wątku kobiety na polibudzie - wydaje mi się, że kobieta - inżynier musi najpierw udowodnić, że jest dobra, bo najpierw jej umiejętności będą traktowane z niedowierzaniem, będą podważane. Ale gdy już pokaże na co ją stać, czeka ją szacunek.
W skrajnych przypadkach zawiść, ale odszczepieńcy to inna sprawa :P

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

W mojej rodzinie swobodnie dzielimy się obowiązkami, choć faktycznie przejęłam większość domowych funkcji, jak gotowanie i sprzątanie, nie znaczy, że mój mąż (który w gruncie rzeczy zapewnia nam byt) nie potrafi się zamienić. Kiedy on ma urlop, lub wolne, ja robię sobie wychodne. I dom jest posprzątany, obiad ugotowany, dzieci nie są całe czarne na twarzach i rączkach, nie mają nowych siniaków i porozwalanych kolan (bo tatuś nie patrzył jak wspinają się na zjeżdżalnię, albo ja się tłuką za pomocą narzędzi ogrodowych), pranie zrobione, powieszone, posegregowane kolorami, skarpetki poparowane. Córka przewinięta, bez odparzeń na pupie, pies wyprowadzony na spacer i nakarmiony. Można. Trzeba umieć iść na kompromis, trzeba sobie męża wychować :)
U nas wyszło to naturalnie, bo mąż chcąc mieć kontakt z synem, zajmował się nim zaraz po przyjściu z pracy, bawili się przez godzinę, potem mąż kąpał Bartka (ja do tego ręki nie przykładałam od urodzenia synka) i kładł go spać, czytając bajkę. I tak już zostało, od pięciu lat rutyna się nie zmieniła. Tylko córka grymasi, że chce ze mną ale czasem po prostu nie da się ich wrzucić do jednej wanny. A mąż świetnie nadaje się do opieki nad niemowlęciem. ma większe dlonie, ani on, ani ja nie boimi się, że upuści śliskie od mydełka dzieciątko, jest silniejszy, dłużej może nosić kolkujące niemowlę w ramionach. Jest odporny na wrzaski, więc w nocy się nie budzi, ale za to on lata do północy a potem rano do ósmej, póki nie musi iść do pracy :)

A podział wyszedł nam samoistnie, miałam duże problemy z drugą ciążą, będąc kilka tygodni w szpitalu, musiał wziąć na siebie wszystkie obowiązki matki i ojca. Dla syna stał się całym światem, jest dla niego ważniejszy nawet niż ja. Co tata powie, to święte. A mój mąż docenił pracę którą ja wykonuję siedząc w domu :) I za każdym razem jak słyszy kogoś mówiącego: Moja żona to siedzi tylko w domu, żona nie ma pracy, prowadzi dom, to szlag go trafia.

Stereotypy są wszędzie, ale nie znaczy, że nie mamy/możemy ich łamać. Ich istnienie jest uwarunkowane otoczeniem, wiele osób boi się odrzekać od szablonu, z obawy przed wyśmianiem lub niezrozumieniem, bywa, że i starsze pokolenie (rodziców, dziadków) narzuca wręcz pewne zachowania - bo tak zawsze było i się sprawdziło. Ale to nie znaczy, że każdy musi być jak ten leming lecący za innymi w stronę przepaści. Człowiek ma własną wolę i wolność wyboru. Kultura i wychowanie mają tu duży wpływ na rodzaj podejmowanych decyzji, Ale przecież i tak każdy zachowuje się tak, by było to jak najwygodniejsze dla niego samego.

To samo dotyczy kwestii zawodu. Jeśli ktoś jest uparty i ambitny na dodatek, choćby skały srały, udowodni swoją wartość. Nie, jeśli pójdzie po trupach, ale ciężką pracą i wytrwałością, można góry przenosić!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Xiri
Nexus 6
Posty: 3388
Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45

Post autor: Xiri »

Fajnie czytać o tych waszych rodzinach i podziałach obowiązków. Ja nie mam żadnej. Tzn mam, ale to nie moja rodzina.

Co do tematu, to nie powinno być podziału na zawody męskie i żeńskie. Każdy powinien iść do takiej pracy, do jakiej czuje, że się nadaje i da w niej radę.

elantari

Post autor: elantari »

Jakby nie było przekrącaci emoje słowa.


Millenium Falcon
No i sama powielasz stereotyp: że to matka jest od wychowywania i opiekowania się (jest w tym lepsza), a ojciec, jeśli idzie mu to nadzwyczaj dobrze, to nie "sprawdza się jako ojciec", tylko zastępuje matkę (jak to ujęłaś: zostaje matką)...
Ja nie powielam stereotypu.


Karola
Bo od tego jest ojciec. Z matką nie ma on nic wspolnego :)
Elantari, myślisz stereotypami. To, że ojciec się Tobą zajmował powinno być normalne. Dlaczego niby to jakieś takie wyjątkowe?
Wiecie co? Jest gorzej niż myślałam z tymi stereotypami. Skoro tak młoda osoba jak Elantari myśli podobnie jak przed półwieczem, to dłuuuga droga przed nami w zmianie postrzegania świata.
Dla mnie to od małego było normalne, że zajmował sie mną tata.

Przeciez w życiu by mi nic złego nie zrobił !

Czytajcie uważnie moje posty dobrze, bo wszystko przekrecacie. Napisałam, że facet może byc lepszy w wychowywaniu niż matka. Taka jest prawda ! Mają często lepsze podejście do dzieci, są bardziej prostolinijni i potrafią wytłumaczyć dziecku niektóre rzeczy w bardziej przyswajalny sposób. I przede wszystkim nie wzdychają, jak to ciężka praca wychowywać, czy pilnować dziecko.

Krasnola
A wracając do głównego wątku kobiety na polibudzie - wydaje mi się, że kobieta - inżynier musi najpierw udowodnić, że jest dobra, bo najpierw jej umiejętności będą traktowane z niedowierzaniem, będą podważane.Ale gdy już pokaże na co ją stać, czeka ją szacunek.
Wiesz to by trzeba było nieustannie potwierdzać.

Na szczęście stereotyp tacierzyństwa wciąż ulega modyfikacji.
Większy problem to stereotyp kobieta inżynier.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Większy problem to stereotyp kobieta inżynier.
A wcale nie. Bo łatwiej być kobietą inżynierem, niż "zmusić"/nakłonić tatusia do przejęcia roli matki.

Równouprawnienie tak jakoś dziwnie przyjęło się w kwestii zawodowej, coraz więcej kobiet próbuje sił w "męskich" zawodach, ale mało jest tatusiów którzy mogą i chcą się pochwalić, że ich żona jest aktywna zawodowo i zarabia na rodzinę, podczas gdy oni zajmują się dziećmi. Ten stereotyp wciąż nie chce odejść. Nawet jeśli tatuś widocznie zarabia mniej, nie pogodzi się z myślą że mógłby stać się kurą domową.
Wiem to z własnego przykładu. gdybym poszła do pracy na pełny wymiar godzin, miałabym pensję trzykrotnie przekraczającą pensję męża, a mimo to nie robię tego, bo wiem, że mężuś byłby naprawdę nieszczęśliwy. I prawdopodobnie nie miałby tylu znajomych.
Napisałam, że facet może byc lepszy w wychowywaniu niż matka. Taka jest prawda ! Mają często lepsze podejście do dzieci, są bardziej prostolinijni i potrafią wytłumaczyć dziecku niektóre rzeczy w bardziej przyswajalny sposób. I przede wszystkim nie wzdychają, jak to ciężka praca wychowywać, czy pilnować dziecko.
Z pierwszą częścią się zgodzę, pod warunkiem, że tatuś ma tyle samo cierpliwości co mama, co jest doprawdy rzadkością. matka ma specyficzną więź z dziećmi, choćby przez to, że nosiła je pod sercem, dzidzia kopała ją w nerki i pęcherz, nie tatusia. Matka męczyła się przy porodzie i była pierwszą osobą która wzięła dziecko na ręce. Dziecko lepiej pamięta jej zapach, głos i rytm serca niż tatusia. Może racja, że mają lepsze podejście do dzieci, ale wynika to z tego, że to nie oni spędzają z dzieckiem 24 godiny na dobę. Nie oni wstają do dziecka co godzinę, nie oni cierpią karmiąc piersią i w wymiarze godzin wychowywania, mogą załapać się tylko na pół etatu. Dlatego nie narzekają. Matki bywają po prostu zmęczone i rozgoryczone. Co nie znaczy, że mniej kochają swoje dzieci.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

elantari pisze:Jakby nie było przekrącaci emoje słowa.


Millenium Falcon
No i sama powielasz stereotyp: że to matka jest od wychowywania i opiekowania się (jest w tym lepsza), a ojciec, jeśli idzie mu to nadzwyczaj dobrze, to nie "sprawdza się jako ojciec", tylko zastępuje matkę (jak to ujęłaś: zostaje matką)...
Ja nie powielam stereotypu.
Elantari, nic nie przekręciłam, odniosłam się tylko do tego co napisałaś:
elantari pisze:Tu bym się nie zgodziła, że facet nie może zostać matką. Oczywiście nie urodzi dziecka, ale w wychowywaniu może być zdecydowanie lepszy.
Z tych zdań jasno wynika że 1. facet może zostać matką; 2. czyni to poprzez zostanie lepszym od matki-kobiety w wychowywaniu dzieci. Z tego z kolei można wyciągnąć wniosek, że facet wychowujący dzieci lepiej od kobiety zostaje już matką, a nie ojcem, bo widać ojciec sam w sobie w wychowywaniu lepszy być nie może i jak już jest, to staje się kimś wyjątkowym (matką-ojcem, przejmującym rolę matki-kobiety).
Jeśli chciałaś wyrazić co innego, to pilnuj bardziej tego co piszesz - nie zrozumiały Cię niezależnie od siebie dwie osoby, co wskazuje na to, że błąd nie w odbiorze był, a w przekazie.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

hundzia pisze: Znam kobiety które cieszą się dużą estymą tylko dlatego, że zachowują się jak kobiety, bądź wykonując męski zawód, nie zatraciły swej kobiecości i rezygnując np z jeansów, noszą spódniczki i sukienki. A że gumiaki do tego wyglądają śmiesznie? Wracając do samochodu zmienia je na sandałki. I nikt z tego powodu mniej ich nie szanuje.
Moment, hundzia. Noszę dżinsy i płaskie buty, pasjami uwielbiam skórzane kurtki, nie cierpię zwiewnych sukienek dopóki temperatura nie przekracza 25 stopni. Jak się wyelegancam, też wolę garniturek. Nigdy się nie widziałam, ani nikt mnie nie widział, jako babochłopa. Nie wmawiaj dziewczynom, że spodnie oznaczają utratę kobiecości.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

inatheblue:
Niczego takiego nie twierdzę. Odnoszę się do jednego z wcześniejszych stwierdzeń, że kobieta w męskim zawodzie nie musi być facetem w kobiecej skórze. To był przykład mojej przyjaciółki inżyniera :)) TO nie znaczy, ze wszyscy tak muszą robć, nie mam nic do pań noszących garniturki, jeansy czy spodnie :) Ja tez preferuje spodnie, z prostej przyczyny, wygodniej mi uklęknąć z dziećmi, czy pobawić się z psem w spodniach od dresu i adidasach niż w kiecce, martwić się o oczka w rajstopach i złamany obcas.

Kobiecość rozumiem jako sposób zachowania, poruszania, styl wysławiania. Przecież nie szata zdobi człowieka. Podałam może zły przykład, jeśli chodzi o ubiór, bo może być każdy inny, ale generalnie miałam na myśli, że kobieta-inżynier nie musi nosić waciaków,bojówek czy niebieskich ogrodniczek jak jej "podwładni". Nie musi się z nimi aż tak utożsamiać, by zostać zaakceptowaną :)

A napisałam że znam kobiety które cieszą się szacunkiem nie dlatego, że wypracowały go sobie zawodowo, ale dla tego, że są rodzynkiem w męskim zawodzie (tu mam na myśli m.in. budowlankę) i ubierając się w sukieneczki nie próbują zlewać się z tłem, tylko stworzyć kontrast. Cenione są przede wszystkim za odwagę i upór. I za to, że mężczyźni, przebywający godzinami tylkow swoim, męskim gronie, mają okazję zaczepić okiem o coś ładnego.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

Zasięgnęłam języka, jak to wygląda w przyrodzie. Oto zdanie eksperta:

"Sukienka nie nadaje się na budowę, chyba, że ktoś tylko siedzi i spisuje kosztorysy. Trzeba mieć też dobre, ciężkie buty, ponieważ na placu budowy nie ma przecież żadnych ulic, a błoto jest wszędzie. Wcale nie trzeba pić ani kląć. Ludziom nie trzeba też rozkazywać - trzeba być konsekwentnym, tłumaczyć im i pilnować, jak robią."
"Lepiej nie nosić sukienki także dlatego, że to są prości ludzie - będzie to ich prowokowało, nie skupią uwagi na tym, co trzeba."
I najlepsze:
"Kobiety od dawna pracują na budowach, więc ludzie się przyzwyczaili."
I tyle na temat "męskiego zawodu". :) Więc na politechniki bez krępacji.

Kobiecość jak dla mnie się po prostu ma. Defaultowo. Niezależnie od czegokolwiek innego.

elantari

Post autor: elantari »

Bo łatwiej być kobietą inżynierem, niż "zmusić"/nakłonić tatusia do przejęcia roli matki.
Oj to powiem Ci szczerze, że bardzo dużo się w tej kwesti zmieniło. Otóż jak jeszcze chodziłam do liceum to w luźnej rozmowie z kolegami doszliśmy do takiej rzeczy. (przedstawię to w skróconej formie)
Owsze dzieci tak , ale dopiero po ustabilizowanej sytuacji życiowej. mało tego jeżeli spełnili by się zawodowo, to mogą poświęcić sie dziecku. (pamiętam tę rozmowę dość dokładnie, bo mnie troszkę wtedy zszokowali).
Nawet jeśli tatuś widocznie zarabia mniej, nie pogodzi się z myślą że mógłby stać się kurą domową.
Tu tez jest ciut inaczej. Niestety w dzisiejszych czasach rządzi pieniądz i przestaje się liczyć kto ma wychowywać dziecko, ale kto więcej zarabia by stworzyć komfort rodzinie.

Uwaga! To nie jest moj pogląd ! Piszę tylko to co zaobserwowałam wśród rówieśników 20 i 20-kilkulatków.
pod warunkiem, że tatuś ma tyle samo cierpliwości co mama, co jest doprawdy rzadkością.
Często młodzi tatusiowie starają się odciążyc małżonkę, ponieważ cały czas wrzeszcząca matka nie wpływa dobrze na dziecko. I tu trzeba nawiązac do tego.
Matki bywają po prostu zmęczone i rozgoryczone. Co nie znaczy, że mniej kochają swoje dzieci.
Święta porawda, może dlatego, że to nie oni spędzają z dzieckiem 24/h. Wydaje mi się, że jest to o wiele bardziej złożone niz nam się wydaje.
Z tych zdań jasno wynika że 1. facet może zostać matką; 2. czyni to poprzez zostanie lepszym od matki-kobiety w wychowywaniu dzieci. Z tego z kolei można wyciągnąć wniosek, że facet wychowujący dzieci lepiej od kobiety zostaje już matką, a nie ojcem, bo widać ojciec sam w sobie w wychowywaniu lepszy być nie może i jak już jest, to staje się kimś wyjątkowym (matką-ojcem, przejmującym rolę matki-kobiety).
Tu bym się zgodziła, ale nie do końca. Nie mówmy, że jest lepszy. Oboje kochają to dziecko, a ta miłość ma sie przełozyc na wychowanie. Nie umniejszajmy z kolei roli maki i nie popadajmy w skrajność.

ODPOWIEDZ