In Flames

czyli co nam w duszy gra - o muzyce fantastyczniej i fantastyce muzycznej

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Metallic
Kadet Pirx
Posty: 1276
Rejestracja: sob, 22 mar 2008 21:17
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Metallic »

obb pisze: Po drugie - deathmetal jako muzyka buntu teoretycznie ma "większe ambicje" niż disco polo. Ze względu jednak na to, że jedno i drugie grają muzycy o podobnych możliwościach, poziom skomplikowania tych gatunków również się nie różni.
niech będzie, przyjmijmy, że możliwości tych muzyków są podobne. Jednak sądzę, iż kwestią nie są możliwości, tylko to, jak się te możliwości wykorzystuje. Weźmy dwóch klawiszowców o podobnych, dużych możliwościach. Jeśli jeden skomponuje podkład pod "Mydełko fa" a drugi pod fragment powermetalowej opery, te kawałki nie będą się dla ciebie różnić stopniem skomplikowania?
"...handlarz starym książkami odkrywa, że jego zarośnięte chwastami, najzwyklejsze w świecie podwórko jest znacznie dłuższe, niż się wydaje - w istocie sięga ono aż do samych bram piekieł."

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

Będą. :D
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

DeaDe

Post autor: DeaDe »

obb pisze:
DeaDe pisze:Wiadomo, ale przez to sam wyraziłem swoją opinię na temat In Flames - zespołu, który się zeszmacił jak mało który. Prekursor melodyjnego death metalu nagrywa popmetal z emo zaśpiewkami. Jasne, rzecz gustu, ale dla mnie to jest autoprofanacja.
Zapewne pisząc to znajdowałeś się w deathmetalowym amoku, albo o tym zapomniałeś ze względu na nadmiar przyjętej przez uszy deathmetalowej tandety. Z powyższego wynika, że oceniasz muzykę nie po jej realnej wartości a po przynależności gatunkowej. Więc może się zdecyduj. To po pierwsze.
Po drugie - deathmetal jako muzyka buntu teoretycznie ma "większe ambicje" niż disco polo. Ze względu jednak na to, że jedno i drugie grają muzycy o podobnych możliwościach, poziom skomplikowania tych gatunków również się nie różni.
Po trzecie - nie Tobie osądzać muzyków z In Flames. To, że z bliżej nieokreślonych przyczyn zafiksowałeś się w słuchowym rozwoju na miałkiej, wypranej z bogactwa emocji formie muzycznej nie oznacza, że wszyscy muszą popełniać ten sam błąd.
Po czwarte dla mnie onanistą gitarowym jest facet słuchający kawałka, który trwa pięć minut i składa się z dwóch nudnych, trzyakordowych riffów granych do wyrzygania. Albowiem onanizm dostarcza doznań o podobnej skali różnorodności.
"Popmetal z emo zaśpiewkami" - traktuję to jako określenie czegoś tandetnego. Wiesz, coś jak nazywanie muzyki "pedalską", mimo że do pedałów się nic nie ma.

"Miałka, wyprana z emocji" - hahaha. Death metal to męska i pełna emocji forma muzyczna. Poza tym mogę wyrażać swoją opinię na temat muzyków In Flames - wolność słowa.

Poziom skomplikowania - cóż mnie to obchodzi? Wolę do bólu proste, monotonne i stworzone przez faceta, który nie umie ani śpiewać, ani grać, The Sisters Of Mercy niż np. "ambitne" Dream Theater.

Onanista gitarowy = ktoś, kto stara się brak pomysłu nadrobić skomplikowanymi solówkami.

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

"Popmetal z emo zaśpiewkami" - traktuję to jako określenie czegoś tandetnego. Wiesz, coś jak nazywanie muzyki "pedalską", mimo że do pedałów się nic nie ma.
Ja też nie mam nic do deathmetalu, a nawet chciałbym, żeby był lepszy. Tymczasem za sprawą ludzi takich jak Ty, dla których liczy się nie muzyka, a dziecinne etykietki, poziom tego stylu jest niski.
"Miałka, wyprana z emocji" - hahaha. Zatrzymałem się na męskiej i pełnej emocji formie muzycznej. Poza tym mogę wyrażać swoją opinię na temat muzyków In Flames - wolność słowa.
Udowadnianie męskości poprzez słuchanie męskiej muzyki (brzmi to jak "muzyki gejowskiej") jest absurdem. Metale strasznie się chyba boją, że ktoś powie, albo pomyśli, że nie są dostatecznie męscy?
Poziom skomplikowania - cóż mnie to obchodzi? Wolę do bólu proste, monotonne i stworzone przez faceta, który nie umie ani śpiewać, ani grać, The Sisters Of Mercy niż np. "ambitne" Dream Theater.
Nie chodzi o komplikowanie dla komplikowania, chodzi o możliwości, jakie daje to komplikowanie. Skoro mówisz, że cenisz prostotę, to dlaczego jednych prosto i dla ludu grających muzyków stawiasz na piedestale, a innych grających równie i prosto i ludowo obrzucasz gnojem? Czyżby finezja była niedostatecznie męska?
Onanista gitarowy = ktoś, kto stara się brak pomysłu nadrobić skomplikowanymi solówkami.
A dla mnie onanista gitarowy, to ktoś, kto nie ma ani pomysłu, ani warsztatu, umie tylko rytmicznie poruszać dłońmi.
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

DeaDe

Post autor: DeaDe »

1. Muszę cię zmartwić, ale scena death metalowa jest bardzo silna. I tylko ludziom jak ty, tzn. takim, którzy znają ją tylko z pięciolinii, może się wydawać słaba.

2. Nie udowadniam męskości, słuchając muzyki. Powiedziałem, że ta muzyka jest męska. Nie jestem metalem, nie noszę glanów, naszywek i nie zatrzymuję na ulicy kogoś, kto ma koszulkę Iron Maiden. Gdybyś się trochę zastanowił, to zrozumiałbyś, że była to odpowiedź na twoje "miałka i wyprana z emocji". Tyle, że to ja jednak mam rację. Bo ta muzyka niesie emocje, co mogą potwierdzić miliony fanów. Ty ich nie czujesz. Co nie znaczy, że ich nie ma.

3. Bo prostota jednych do mnie trafia, a prostota drugich do mnie nie trafia.

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

1. Silna, a często słychać teksty, typu: "wspieraj scenę", co brzmi jak: "kochaj muzyków zdolnych inaczej".
2. Miliony ludzi trzepią przy pornolach. Czy to argument za bogactwem doznań, jakie niesie onanizm?
3. Zatem jedni są boscy, bo ich prostota do ciebie trafia, a inni godni oplucia, bo ich prostota do ciebie nie trafia. Jedni i drudzy grają przy tym niemal tak samo i niemal to samo.
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

DeaDe

Post autor: DeaDe »

1. Jest silna pod względem jakości muzyki.
2. Te miliony onanistów wolałoby uprawiać seks. Fani death metalu wolą słuchać death metalu.
3. Jedni nie są godni tego, żebym ich słuchał, drudzy są.
4. Niemal.
5. Bez konkretnych nazw nie ma sensu dyskusja.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

DeaDe pisze:"Miałka, wyprana z emocji" - hahaha. Death metal to męska i pełna emocji forma muzyczna.
Obbowi chyba chodziło o to, że choć emocje płynące ze słuchania metalu są silne, to jednak płaskie, suche i nieskomplikowane.
DeaDe pisze:Poziom skomplikowania - cóż mnie to obchodzi? Wolę do bólu proste, monotonne i stworzone przez faceta, który nie umie ani śpiewać, ani grać, The Sisters Of Mercy niż np. "ambitne" Dream Theater.
A to zdanie popieram całym sercem :)

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

Prawdę mówiąc to i ja nie cierpię koleżków typu Joe Bonamassa, którzy są promowani na wielkich mistrzów gitary. Ignoranci muzyczni dają się na to łapać i wypisują po forach peany na cześć podobnych szarlatanów. Przykre.
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

A które albumy Bonamassy znasz?

Awatar użytkownika
niewiem
ZakuŻony Terminator
Posty: 319
Rejestracja: wt, 27 gru 2005 14:13

Post autor: niewiem »

Nie zna żadnego i nie łudź się, że ma w tym temacie coś sensownego do powiedzenia. Bonamassa czy Borysewicz - jemu tam bez różnicy, ważne że można wbić szpilę.
Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę.

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

Ach, co za paskudny OFFTOP!
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

ODPOWIEDZ