I tak mam mnie być :)niewiem pisze:Widzę, widzę. Ledwo człek nos wyściubi z ukrycia i od razu ogniki, w dodatku zielone.Ika pisze:Niewiem, spójrz na te jadowicie zielone ogniki w oczodołach... Widzisz?
Już mnie tu nie ma :)
A tekścik przedni.
Moderator: RedAktorzy
To ja w celach edukacyjnych poproszę o objaśnienie, co jest nie tak z kompozycją tego tekstu. Bo na mój gust wszystko gra.baron13 pisze:To jest wreszcie jakaś próba pisania literatury rozrywkowej. Wreszcie próba
robienia czegoś z językiem. Wybacz Niewiem, ale jednak po mojemu tylko próba.
JAKAŚ KOMPOZYCJA by się zdała.
Trochę szkoda, że pisownia się różni i współbrzmienie "nie na żarty - nienażarty" nie wychodzi tak pięknie na oko, jak na ucho, ale z tym nic się zrobić nie da.We wtorek, gdzieś między Wielkanocą a Bożym Narodzeniem, leśniczy Mazurek odkrył, że jego las zaatakowali kosmici. Ponieważ inwazja przerwała mu posiłek, rozsierdził się nienażarty.
Początek akapitu po prostu śliczny. :)))Mazurek był skoczny, więc podskoczył i złapał kosmitę wędrującego po gałązce. Stwór miał oczy jak czarne koraliki, zębatą paszczękę i cztery pary pazurzastych odnóży, ukryte pod podbrzuszem. Bez wątpienia nie był to owad. Widząc, że ich pobratymca dostał się do niewoli, pozostałe szkodniki rozpierzchły się błyskawicznie i przepadły bez śladu, jak gdyby nigdy nie istniały.
Dałabym, że brzózka obchodziła osiemnastkę, ale to akurat bez znaczenia. Ot, propozycja, bo daje więcej niejednoznaczności, IMAO.Ponieważ tego dnia jedna z brzózek obchodziła osiemnaste urodziny, Mazurek udał się na imprezę. Impreza była suto zakrapiana, więc po powrocie do leśniczówki zapadł w mocny sen. Pewnie dlatego nie poczuł, że najeźdźcy z kosmosu dobrali się mu do skóry. Oprzytomniał dopiero o świcie, kiedy to ze zgrozą uświadomił sobie, że żarłoczne stwory zjadły mu leś i został z niczym.
Dalej zamieniamy na potem => bo przecież "le" zostało pożarte. Kampania też mi się nie podoba za bardzo, może: działalność? Oczywiście, wtedy wzmianka o zbrodniczej działalności będzie musiała zmienić się w zbrodnię.Dzień zaczął się ź, a dalej wcale nie było piej. Zewsząd docierały do Mazurka mrożące krew w żyłach echa kampanii kosmitów. Mieszkający nieopodal lasu rolnik Madej poskarżył się, że najeźdźcy zniszczyli mu lepiankę, nie mógł jednak przedstawić dowodów owej zbrodniczej działalności, gdyż większość zużył przy porannym goleniu. Z kolei inny, niejaki Krościak, poinformował, że poważnie nadgryziono mu leżak, który pozostawił wieczorem na werandzie. Przy okazji nadmienił, iż rozważa zmianę profesji z rolnictwa na rybołówstwo.
Tu podobna niekonsekwencja, jak we wcześniejszym fragmencie.Dzielny niczy miał lotny umysł, więc w mig skapował, co jest grane. Ewidentnie okolicę nawiedził jakiś leżerny gatunek. Zakradł się więc nocą Mazurek do szczynowego zagajnika i porozwieszał na gałązkach drzew lepiec na muchy.
No, nie podgryzły legarów ani leśniczówki, za to leśniczego, co w tej leśniczówce, to i owszem? Trochę niekonsekwentne, ale kto tam rozumie kosmitów... :PMazurek porąbał na kawałki statek kosmiczny przybyszów, rozpalił w piecu i pozbył się szkodników. Taki był koniec pierwszej pozaziemskiej inwazji. Szczęściem najeźdźcy nie zdążyli podgryźć legarów w leśniczówce - aż strach pomyśleć, do czego mogłoby dojść, gdyby nie łebski niczy.
Dysonans jest celowy, bo mnie się po prostu podoba taki kontrast. Podobnie jak w zdaniu: "Dzielny niczy miał lotny umysł, więc w mig skapował, co jest grane." Taki styl - może się podobać, lub nie.Małgorzata pisze: Zastanowiłabym się jednak nad zdaniem cząstkowym, które podkreśliłam. Brzmi tak grzecznie, podczas gdy "nienażarty" jest ewidentnie nacechowane pejoratywnie. Może zastąpić nieco bardziej emotywnym zdaniem, żeby nie tworzył się taki dysonans(...)
Można, można.Małgorzata pisze: (...)Podkreślone natomiast zazgrzytało mi w uszach. Zrobiłabym CIACH!
Niekoniecznie. Jeśli już, to zdanie mogłoby wyglądać tak:Małgorzata pisze: Dalej zamieniamy na potem => bo przecież "le" zostało pożarte.
Kto powiedział, że "le" wypada z użytku? Owszem, kosmici pożarli to i owo, ale żeby zaraz wszystko? ;)Małgorzata pisze: W tym akapicie zaczyna się problem, myślę. Ponieważ pierwsze zdanie wskazuje, że "le" wypada z użytku w tekście, a jednak zaraz potem pojawiają się nazwy z "le" do gierek słownych (zabawnych, OK). Jednak to niekonsekwencja, mącipole, IMAO.
W moich stronach mówi się czasem "lepiec" - sam nie wiem, skąd się to wzięło i nawet nie przeszło mi przez myśl, że jest w tym coś niezwykłego.Małgorzata pisze: I co to jest ten lepiec? Lep na muchy? :P
A wtedy przyjdzie inna Małgorzata i spyta, z jakiej paki w pierwszym akapicie jest potoczne szamanie, ćpanie i wtrynianie, skoro dalej język jest już całkiem standardowy...Małgorzata pisze:Trochę szkoda, że pisownia się różni i współbrzmienie "nie na żarty - nienażarty" nie wychodzi tak pięknie na oko, jak na ucho, ale z tym nic się zrobić nie da.We wtorek, gdzieś między Wielkanocą a Bożym Narodzeniem, leśniczy Mazurek odkrył, że jego las zaatakowali kosmici. Ponieważ inwazja przerwała mu posiłek, rozsierdził się nienażarty.
Zastanowiłabym się jednak nad zdaniem cząstkowym, które podkreśliłam. Brzmi tak grzecznie, podczas gdy "nienażarty" jest ewidentnie nacechowane pejoratywnie. Może zastąpić nieco bardziej emotywnym zdaniem, żeby nie tworzył się taki dysonans, który sprawia, że wyraz "nienażarty" wydaje się wprowadzony na siłę? Np. szamanie, wtrynianie, ćpanie (opiatu/du?) <- coś w tym stylu, żeby w całej frazie wprowadzić nieco "gruboskórności".
Wg mnie gwarowość i regionalność idealnie pasuje do (leś)niczego z głuszy.Małgorzata pisze:Lepiec może być równie dobrze gwarowy lub regionalny (w niewielkim zasięgu). W SJP nie ma, czyli warto wymienić na lep.
Moim zdaniem istoty obgryzają le na początkach i końcach wyrazów, ale niekoniecznie umieją się dobrac to tych w środku. Inatheblue pewnie by mogła tu więcej napisać o różnych enzymach co to potrafią ciąć albo tylko na brzegach, albo przeciwnie w środku, ale tylko przy określonej sekwencji.niewiem pisze:Niekoniecznie. Jeśli już, to zdanie mogłoby wyglądać tak:Małgorzata pisze: Dalej zamieniamy na potem => bo przecież "le" zostało pożarte.
"Dzień zaczął się ź, a da j wca nie było piej." - jak ser obgryziony przez myszy :)))