Karola pisze:W kontekście choćby jednego z pierwszych postów Tuberozy, która przytoczyła progam "Mam talent".
Co to za talent - na przykład wokalny - jeśli człowiek godzinami ćwiczy i trenuje i potem występuje przed publicznością?
Albo jest artystą cyrkowym i śmiga na tych tam wstążkach i drążkach.
Talent to, czyli nabyte predyspozycje, czy po prostu technika?
Na przykładzie - nie umiem śpiewać, bo nie byłam nigdy uczona. Ale myślę, że po morderczych ćwiczeniach od gówniarza byłabym o niebo lepsza od siebie sprzed ćwiczeń i zapewne też od wielu milionów innych ludzi, którzy nie ćwiczyli śpiewu nigdy. Będę miała talent?
Chyba już troszeczkę przesadziłaś, Karola.
Wiesz...jest coś takiego jak żmudny trening. W takim toku rozumowania każdy człowiek może zacząć robić wszystko i w tym wszystkim będzie lepszy od przeciętnego obywatela (jeżeli będzie dużo ćwiczył, zakładając, że ów obywatel nie).
Ale podsumowując - to całkowicie bez sensu.
Bowiem, właśnie potwierdzasz zdanie ludzi (z którymi swoją drogą się nie zgadzam), że praktycznie wszystko da się wyćwiczyć do perfekcji. Tak jest tylko teoretycznie.
Niektórzy ludzie są właśnie utalentowani i poprzez takie ćwiczenia są w stanie pokazać więcej niż osoby bez talentu, które ćwiczyłyby równie ciężko.
Trudno zdefiniować w takiej sytuacji talent, ale moim zdaniem to totalna porażka zakładać, że każdy może dojść do tego samego, ćwicząc. Tak nie jest.
I jeżeli chodzi już ogólnie o dyskusję uważam, że każdy z Was ma trochę racji. Wybraliście swoje stanowisko i się go trzymacie jak rzep psiego ogona. A ja sobie błądzę po Waszym opiniach i wynajduję w każdej ziarnko prawdy, zabieram i dołączam do swojej kolekcji w ogródku.
No i kto jest mądry, ha?;P