Zgodnie z zasadą "use the Google, Luke" zajrzałam, co też źródła sieciowe mówią o haśle "androgynia". Nie to, żebym żywiła absolutne zaufanie do Wikipedii, ale to, co pisze, ma sens (no i odzwierciedla odczucia sporej ilości osób, a o to w przypadku tej dyskusji chodzi):
Wikipedia pisze:Androgynia (biologia): obupłciowość u roślin lub obojnactwo u zwierząt — występowanie u osobników danego gatunku zarówno męskich, jak i żeńskich organów rozrodczych.
Androgynia (kultura): umyślne zacieranie różnic kulturowych między kobietami a mężczyznami, świadome zewnętrzne upodabnianie się jednych do drugich.
Czyli faktycznie wychodzi na to, że autor użył słowa w kontekście kulturowym (choć znowu nic w tekście książki nie wskazuje, żeby ta konkretna grupa bohaterów - a właściwie jej młoda część - "świadomie" zacierała cechy płciowe), a tłumacz podczas przekładu wybrał synonim jednoznacznie "biologiczny" zamiast zostawić jak było.