Małgorzata pisze:IKEA już ma dostosowane. O, te...
Niby dostosowane. Ale nieodmiennie wkurza mnie, że środkowej półeczki nie można ruszyć.
Mam wszystko poukładane alfabetycznie, a nie formatami, dlatego potrzebuję dostosowania do "średniej" wysokości ksiązki. Jak dla mnie do Billy ma za duże odstępy między półkami ;)
Widzisz te martwe bałwanki? Tędy przeszła wiosna! (by Andrzej)
Klub Dyskryminowanych i Wykorzystywanych z Powodu Posiadania Prawa Jazdy.
"W jaki sposób wydawca może poniżyć autora? W bardzo prosty sposób. Wystarczy, że będzie sprzedawał jego najnowszą pozycję w pakiecie z różową torebeczką, bawełnianymi rękawiczkami, chińskim ciasteczkiem wyprodukowanym w Niemczech, zestawem wonnych kadzidełek i tak dalej. Po czym poznać, że dany autor cierpi na syndrom sztokholmski? Rozpoznanie jest łatwe. Otóż taki autor usilnie przekonuje w wywiadach prasowych, a nawet prywatnych rozmowach, że tak ma być, że torebeczka, rękawiczki, ciasteczko, kadzidełka to świetny pomysł."
"Gadżety nie zwiększają sprzedaży w znaczny sposób. Gadżety za to świetnie stygmatyzują danego autora."
Mam watpliwosci. Dokladniej - wydaje mi sie, ze autor stworzyl na sile wydumany felieton. Nie ma tam chyba zadnych argumentow poza jednym drastycznym przykladem negatywnym i kompletnym brakiem pozytywnych.
Idac tym tokiem myslenia moge stwierdzic, ze Chmielewska (i inni autorzy) jest ponizana tym, ze sprzedawani za cene makulatury w hipermarketach. Ze autor klasyki zostal ponizony poprzez postawienie go na polce obok gniota itp. itd.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec
Zastanawiam się teraz, czy to rękawiczki są naprawdę takie straszliwe, bo autor czuje się nimi poniżany, wręcz stygmatyzowany, czy też może z autorem jest coś nie tak, skoro byle rękawiczki robią na nim takie wrażenie... Madzik się chyba nie załamała z powodu nieśmiertelnika, co? Albo Gumcia przez futro na okładce? Gumcia, czy czujesz stygmaty futra?
EDIT: znaczy, rozumiem, że autor się może tych rękawiczek wstydzić, bo to dla niego obciach na całej linii, poza tym nie ten kolor, nie ten fason, bo on woli jednak jednopalczaste itd. Ale żeby od razu poniżenie? Stygmaty? A nawet STYGMATY? Większych słów w słowniku nie było czy jak?...
Ostatnio zmieniony pn, 13 gru 2010 23:27 przez Harna, łącznie zmieniany 1 raz.
Łi, w każdą trzecią środę miesiąca około 13.20 lewa pięta mnie swędzi, to pewnie od tego.
A w ogóle to niech mnie ktoś oświeci, do jakich książek były dodawane torebeczki, ciasteczka itp? Bo jako jednostka niegadżetowa chyba przeoczyłam. Jedyne co mi się kojarzy to tzw. kobieca prasa i dodatki typu "za jedyne 9.99 gazeta, torba plażowa i książka". Tylko że kiedyś taką książkę kupiłam z ciekawości i przeczytałam i cóż... Torebusia znacząco podniosłaby jej wartość intelektualno-fabularną.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
No właśnie też się zastanawiam i nic mi do łba nie przychodzi. Może zwolennicy naznaczonego stygmatami autora chodzą po empikach i te ciasteczka dyskretnie pożerają, żeby mu oszczędzić poniżenia?... Bo poza nieśmiertelnikiem czy kartami do gry, notabene nagminnie podwędzanymi z książek, żadnych dodawanych gadżetów nie kojarzę. A już na pewno nie z głównego nurtu, nie przypominam sobie, żeby z jakiejś książki szalik zwisał albo komplet garnków.
Millenium Falcon pisze:Jedyne co mi się kojarzy to tzw. kobieca prasa i dodatki typu "za jedyne 9.99 gazeta, torba plażowa i książka".
Pewnie właśnie do takich, znaczy w komplecie z pismem w stylu "Być kobietą" dostajesz gadżecik i książkę. I autorowi artykułu chodzi pewnikiem o to, że książeczka może nawet i dobrą być, ale i tak wszyscy myślą, że chłam, bo dodatek do pisma.
edit. cytat, bo Kłulik
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak. Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Czy Januszowi Leonowi Wiśniewskiemu włożono kawałek sieci do jego pierwszej bestsellerowej powieści? Nie! Czy do najnowszej włożono majteczki lub staniczek bikini? Nie! Czy książki Katarzyny Grocholi zaopatrywane są w puszeczki z grochówką? Czy produkcje Moniki Szwai posiadają bonusik w formie poradnika na temat, jak schudnąć i jak uratować Szczecin przed zgrają pijanych Szwedów? Nie! Literatura pop(elinowa) sprzedaje się doskonale, nie potrzebuje gadżetów, więc byłoby miło, gdyby autorzy literatury ambitnej uświadomili sobie wreszcie, że krąg odbiorców ich pisania będzie zawsze stosunkowo mały i żadne tandetne zabiegi promocyjne tego nie zmienią. Taka już jest natura rzeczy trudniejszych w odbiorze.
Aaa... Fakt.
Moja kulpa.
To nie wiem o co gościowi chodzi.
Osobiście uważam, że dodanie czegoś zabawnego i kojarzącego się z treścią książki nie jest niczym z nagannym. Nie wiem czemu miałoby to stygmatyzować pisarza. Ot, marketing. No chyba, że dodatek byłby w stylu komplet garnków czy bielizny pościelowej, to wtedy zacząłbym się zastanawiać co tak marnie schodzi: książka czy te komplety. :)
e. zgubione słowo
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak. Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Zwróć uwagę, do kogo jest ten apel skierowany. To dopiero intrygujące :->
[...] byłoby miło, gdyby autorzy literatury ambitnej uświadomili sobie wreszcie, że krąg odbiorców ich pisania będzie zawsze stosunkowo mały i żadne tandetne zabiegi promocyjne tego nie zmienią.
Ba! A ja pamiętam ciasteczka. Znaczy, batoniki chyba? Andrzej Ziemiański miał do czegoś dodane. Albo hipotetycznie to było rozważane - doprawdy nie pomnę. I nie, nie czuł się poniżony - nawet się śmiał, że czytelnik będzie mógł zagryźć. Nie jestem pewna, czy to AZ, czy ktoś inny zasugerował, że w zasadzie zamiast tych batoników powinny być rozdawane piersiówki i to pełne, ale pomysł padł na Ustawie o Wychowaniu w Trzeźwości...
Inny Autor miał pomysł (nie wiem, czy zrealizował), by do swojej książki dodać muzyczkę (CD) - i nie on jeden. Ów Autor o tym mówił otwarcie i publicznie na Dniach Fantastyki.
Jak nic - Autorzy z poletka fantastycznego mają wzmiankowany w felietonie syndrom sztokholmski. :X
Millenium Falcon pisze:Jedyne co mi się kojarzy to tzw. kobieca prasa i dodatki typu "za jedyne 9.99 gazeta, torba plażowa i książka".
Pewnie właśnie do takich, znaczy w komplecie z pismem w stylu "Być kobietą" dostajesz gadżecik i książkę. I autorowi artykułu chodzi pewnikiem o to, że książeczka może nawet i dobrą być, ale i tak wszyscy myślą, że chłam, bo dodatek do pisma.
Bo chodzi o to, żeby sprzedać gadżecik, a książka jest dla zmyły. W mojej firmie raz na jakiś czas były takie akcje - torba plus babskie pisemko z książką (wydaną przez to samo wydawnictwo), lampka z książką itd. To czasem były bardzo fajne książki - końcówki niesprzedanych wydań sprzed kilku lat, które zalegały w magazynie. Koszta składowania są bardzo wysokie - właściciele magazynów słono sobie liczą. I w pewnym momencie bardziej opłaca się puścić książkę z torebusią albo świeżo wydanym pisemkiem, niż dalej płacić za składowanie.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.