Ale czemu to ma być niedobre? Dzieło żyje w odbiorze czytelnika, a każdy odbiór jest niepowtarzalny*.neularger pisze:Pozostaje pytanie, ile jest w tym interpretacji a ile nadinterpretacji. Komentarze do sytuacji politycznej pisane w jakimś momencie czasowym mogą pasować także do innych czasów. Po dokonaniu, co oczywiste, pewnych uproszczeń. Pytanie, czy owe uproszczenia nie naruszyły istoty przystosowywanego dzieła...Marcin Robert pisze:Na przykład w ostatnim numerze NF Michał Cetnarowski zwrócił uwagę, że "Limes inferior" Zajdla, odczytywany niegdyś jako analiza systemu komunistycznego, dobrze sprawdza się także jako model obecnego społeczeństwa. Podobnie pisano o "Folwarku zwierzęcym" Orwella.
Tak tylko zwracam uwagę... :P
Skoro czasy i wiedza lub perspektywa czytelników się zmieniła, a jednak dzieło nadal jest odbierane i interpretowane => IMAO, to zaleta.
I nie wiem, czy nowa interpretacja zawsze jest li tylko kwestią uproszczeń. Skoro jesteśmy przy Zajdlu - to wypada przypomnieć, że "Cała prawda o planecie Ksi" zyskała z czasem, IMAO. I bynajmniej nie przez uproszczenia, bardziej przez to, że myśl czytelnika dograła się z tym, co próbował powiedzieć autor... :P
Nie ma nic złego, że dzieło się interpretuje inaczej. Źle świadczy o utworze, gdy w ogóle brak interpretacji. To oznacza bowiem brak odbioru. A bez odbioru utwór jest martwy.
BTW. Nie czytam wymienionych pisarzy tylko z jednego powodu: nudzę się przy lekturze jak mops już po pierwszej stronie i nic nie zachęca mnie, żeby brnąć dalej. Znaczy, z lenistwa.
e... KNS
________
*Powtarzam tylko za mądrzejszymi - żeby była jasność. I jestem wyznawczynią tej teorii.